Mój syn ma 17 lat i w tym roku już szósty raz poszedł na pielgrzymkę do Częstochowy. Niechętnie mu pozwoliłam, bo nie zauważam, by w wyniku tego chodzenia zmieniał się na lepsze. Bardzo nalegał, ale po co takie pielgrzymowanie, jeśli człowiek pozostaje taki sam?
Joanna z Marek
Odpowiada ks. Zbigniew Kapłański:
Nie znam Państwa Rodziny, nie znam syna i rozlicznych uwarunkowań, więc nie odważę się zająć stanowiska w tym konkretnym przypadku. Byłoby to chyba zuchwalstwem - opiniować na odległość i bez poznania zdania obydwu stron, a może jeszcze kogoś, kto na to patrzy z boku, z pewnym dystansem.
Ale dziękuję za nadesłany list, skorzystam z niego, aby poruszyć temat pielgrzymowania, aktualny zwłaszcza w sierpniu. Może niejednemu z czytelników te zdania pomogą zająć własne stanowisko na ten temat.
Ze względu na ograniczoną ilość miejsca pominę ciekawe zagadnienie genezy i historii pielgrzymek, które były jedną z najwcześniej podjętych praktyk religijnych. Jest to temat bardzo obszerny i wspaniale omawiany w wielu książkach i artykułach.
Pielgrzymowanie to symbol naszego życia na ziemi. Prawdziwy dom to Królestwo Boże, tam jesteśmy oczekiwani, tam Duch Święty posłany przez Jezusa i Ojca chce nas doprowadzić.
Sanktuaria, do których pielgrzymujemy, to zwykle miejsca szczególnych łask, miejsca, w których wielu ludzi przeżyło nawrócenie, doświadczyło dotknięcia Bożej obecności. Na pewno wielu pielgrzymów niesie w sercu nadzieję na takie niezwykłe przeżycie, o którym nie da się opowiedzieć innym ludziom, ale które daje siłę potrzebną do godnego przeżywania codzienności. Niektórzy dają świadectwo takiej chwili, sam wielokrotnie słyszałem podobne relacje. Nie można im nie wierzyć, bo zwykle ludzie o tym opowiadają po kilku miesiącach, czy latach, gdy już sami poznali skuteczność doznanej łaski. „Dotknięcie nieba” - jak to niejeden nazwał, jest podobne do przeżycia Piotra, Jakuba i Jana, którzy u boku Jezusa Chrystusa doświadczyli Przemienienia Pańskiego, aby mieć siłę stawić czoła Męce Pańskiej.
Specjalnie odwołuję się do tej ewangelicznej sceny, bo przecież, poza św. Janem, pozostali Apostołowie uciekli spod krzyża, również Piotr i Jakub. Podobnie nie każdy pielgrzym, nawet jeśli przeżyje jakieś spotkanie z łaską, wytrwa w podjętych postanowieniach. Może pełen nadziei i cierpliwości do siebie samego pójdzie po raz kolejny, aby znów nabrać siły, modlić się o odwagę w walce ze złem. Nie można też pominąć faktu, że wielu pielgrzymów podejmuje wędrówkę w intencji przemiany serca swoich najbliższych, bo przecież bardzo trudno przyjąć fakt, że w domu nikt się nie zmienił, że nadal nikt nie pomaga w procesie nawracania, wzrastania ku pięknu. Towarzysząc pielgrzymom, słyszy się nieraz ze wzruszeniem wypowiadane intencje: o porzucenie przez syna nałogu, o sakrament małżeństwa dla córki, która mieszka ze swym narzeczonym, lekceważąc dobre obyczaje, o podjęcie praktyk religijnych przez ojca czy rodziców. Chyba więcej jest takich intencji, niż tych o uzdrowienie, o dłuższe życie.
Niewątpliwie każdy, kto utożsamia się z jakąkolwiek pielgrzymką, podejmuje pewne zobowiązania, ale to podobnie jak każdy chrześcijanin, który chce poważnie potraktować dary chrztu czy innych sakramentów. Jednak wszyscy doskonale wiemy, jakie to jest trudne.
Trzeba się modlić, aby pielgrzymi skorzystali jak najpełniej z otrzymanych podczas wędrowania darów, ale też trzeba się modlić, aby ich najbliżsi pomagali im wzrastać w wierze i w ewangelicznym wymiarze życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu