Eucharystii w intencji s. Agnelli przewodniczył proboszcz parafii NMP na Piasku ks. Krystian Charchut. – Dziękujemy za dobro, które siostra tutaj zostawiła przez te 47 lat, za cichą, wierną pomoc kolejnym kapłanom i kolejnym pokoleniom parafian i przyjaciół kościoła na Piasku. Wiemy, że była to niełatwa i ciężka praca, a siostra wykonywała ją z wielką pokorą, oddaniem i miłością. Dla postronnych mogła być ona niewidoczna, ale bez niej nasza świątynia nie funkcjonowałaby dobrze – dziękował ksiądz proboszcz.
– Siostra Agnella jest bardzo skromna, ale jesteśmy z siostry bardzo dumne i cieszymy się, że mamy siostrę w naszym zgromadzeniu – podkreślała przełożona generalna Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej s. Sybilla Kołtan.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Dziękuję, że przez te osiem lat mojej obecności w parafii NMP na Piasku mogłem obserwować siostry dźwiganie krzyża. Dźwiganie, które nie sprawiło, że siostra narzekała, jakie to wszystko jest ciężkie i nie do zniesienia. Wręcz przeciwnie. Pokazała siostra, że z Jezusem można wypełnić swoją misję i nie stracić radości – mówił ks. Charchut.
Nie zabrakło życzeń i podziękowań od parafian, kwiatów i uroczystego Te Deum za to wszystko, co dokonało się przez 47 lat posługi s. Agnelli.
Na większą chwałę Boga
Reklama
Od 1975 r. s. Agnella spędzała każdy swój dzień u boku Najświętszej Maryi Panny na Piasku posługując kapłanom i wiernym, dbając o kwiaty, szaty liturgiczne, bieliznę kielichową, obrusy, sprzątając, doglądając. Przez 40 lat grała również na organach. Szyła piękne obrusy na ołtarze. Wszystko z wielką radością i uśmiechem na twarzy. – Tym uśmiechem s. Agnella nas zarażała i pokrzepiała. Kiedy zażartowałem, że kończy się siostry kariera na Piasku, odpowiedziała: „Jaka kariera, to wszystko było na większą chwałę Boga”. I rzeczywiście tak było przez te wszystkie lata – mówi ks. Charchut.
– Pracy było dużo, w świątyni na Piasku jest 20 ołtarzy. O każdy trzeba zadbać, prać obrusy, zmieniać często kwiaty, układać kompozycje. Codzienne przygotowania do Mszy św. rano i wieczorem. Od pierwsze go dnia mojej posługi grałam też na organach, a więc codziennie musiałam przygotować wszystko do ołtarza i biec do organów. Ale wszystkie te obowiązki nie były dla mnie ciężarem, tylko radością – opowiada s. Agnella.
Wspomina, że na początku posługi musiała uszyć 40 obrusów, po dwie zmiany na każdy ołtarz. – To były czasy, kiedy wszystkiego brakowało. Razem z proboszczem kupowaliśmy płótno i szyłam obrusy, nakrycia, reperowałam ornaty. Starałam się, żeby kościół wyglądał pięknie i godnie.
Jest Matka Boża Zwycięska
Prawie przez pół wieku siostra obserwowała, jak świątynia się zmienia, rozwija. – Szczególnie przeżywałam koronację obrazu Matki Boskiej Zwycięskiej w 1989 r. Przez wszystkie lata pracy bardzo lubiłam modlić się właśnie przed tym obrazem. Drugim ważnym miejscem jest dla mnie kaplica, gdzie spoczywa nasz założyciel Sługa Boży ks. Johana Schneidera – zaznacza.
– Gdy ktoś przychodził do mnie smutny, z problemem, zawsze mówiłam: „Co się martwisz, przecież jest Matka Boża Zwycięska. Z Matką Bożą wszystko się uda” – dodaje z uśmiechem.