Reklama

Z pamiętnika

Nieporadność w cenie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W ostatnim felietonie, dwa tygodnie temu, pisałam m.in. o nowym filmie Toma Tykwera Niebo. Nie przypuszczałam, że w tak krótkim czasie będę znów mieć okazję obejrzenia dobrego kina (i napisania o nim). I to tym razem w całości polskiego. Nie zdarza mi się to często, zwłaszcza że należę do grupy fanów filmów tzw. artystycznych, kameralnych, powiedziałabym nawet "uczuciowo-lirycznych", jeżeli o filmach można w ogóle w ten sposób mówić.
Piękno kameralnego obrazu Artura Więcka Anioł w Krakowie nie polega wcale na wydumanym scenariuszu (swoje trzy grosze wrzucił do niego m.in. Witold Bereś). Jeżeli już, to na jego prostocie. Fabułę bowiem można opowiedzieć w jednym zdaniu: Na Ziemię zostaje zesłany Anioł Giordano, by, czyniąc codziennie jeden dobry uczynek, sprowadzić ludzi na dobrą drogę. Cóż w tym jest takiego niezwykłego? Być może niewiele. W oparciu bowiem o ten sam pomysł powstało przecież wiele filmów, a nawet seriali telewizyjnych, jak choćby Dotyk Anioła czy pokazywane ostatnio w TV Miasto Aniołów z Meg Ryan i Nicolasem Cage). Cóż zatem szczególnego jest w Aniele z Krakowa? Ano, pewna anielsko-ludzka nieporadność.
Anioła Giordano poznajemy, jak nieudolnie pod okiem samego Elvisa próbuje grać na gitarze. Jego ulubionym zajęciem w Niebie jest schodzenie do czyśćca (który w filmie jest dosłownie czysty) i rozmawianie z ludźmi. W ten sposób wie o życiu na ziemi dużo więcej niż przeciętny anioł. Równie "dziwacznie" zachowuje się na ziemi. A prawdziwe dobre uczynki robi w sumie przy okazji, zupełni ich nieświadomy. Naprawiając auto (niebieskim eliksirem - zestaw ekstra) przypadkowo spotkanego małżeństwa, które jedzie właśnie do Krakowa na rozprawę rozwodową, jakby mimochodem dzieli się z nimi przemyśleniami na temat miłości. W ten sposób "zmusza" ich samych do zastanowienia się, co zrobili z własną miłością i w rezultacie sprawia, że szczęśliwi z odzyskania siebie uciekają sprzed sądowej sali. Anielska nieporadność (w rewelacyjnym wręcz wykonaniu Krzysztofa Globisza) i zestaw super plus (mydło, sznurek, zapałki, scyzoryk...) zapewniają mu przychylność krakowskiego kloszarda. Swój swego zawsze wspomoże, czy to łykiem wódki, czy kawałkiem łóżka, a w końcu i pracą.
W filmie Więcka nie tylko Anioł jest nieporadny, co skądinąd jest dla nas w miarę zrozumiałe, a przez to wcale nie mniej zabawne. Równie nieporadni okazują się ludzie. W swej miłości (małżeństwo Ramony i Zdzisława), w postrzeganiu świata (Hanka i jej syn Karol), w przystosowaniu do warunków (krakowscy kloszardzi). W Niebie zaniepokojono się ludzkimi losami, bo wśród ludzi zabrakło życzliwości, prostych słów: dziękuję i proszę, oranżady w proszku i, o zgrozo!, na spotkania trzeba umawiać się przez telefon. Przed tą drogą bohaterów Anioła w Krakowie uchroniła właśnie ich nieporadność. Jak widać czasami okazuje się ona zbawienna i nie pozwala zapomnieć o tym, co naprawdę w życiu jest istotne.
Muszę się tu przyznać, że urzekła mnie w filmie jedna scena. Zdaje się, że ze wszystkich najabsurdalniejsza. Być może dlatego, że bardziej wzięta z kabaretu niż filmu. Anioł Giordano na prośbę kloszarda pomaga jego znajomej Hance piec w nocy na rynku kiełbaski (w ten sposób dziewczyna zarabia na swoje i syna utrzymanie). Gdy jeszcze rozstawiają swój "kram" (w dzień zapakowany do poczciwej Nyski), podchodzi do nich Ktoś i pyta: - Był Bereś? Hanka odpowiada - Jeszcze nie? - To ja idę go poszukać, ale jeszcze tu przyjdę. Po chwili przychodzi Bereś (jako Bereś) i pyta: - Nie było tu Skoczylasa? Hanka odpowiada - Był. - I co powiedział? - Że idzie Cię poszukać i jeszcze tu przyjdzie. Po chwili przychodzi znów Skoczylas (jako Skoczylas) i pyta: - Nie było Beresia. - Był. - I gdzie poszedł? - O tam. - To ja idę go poszukać.
Tak sobie myślę, że czasami tak właśnie wygląda nasze życie. Szukamy czegoś po omacku, obijamy się o przypadkowych ludzi i mijamy ich na tych samych ulicach. Bereś ze Skoczylasem w końcu nad ranem się spotkali. Ale nie wszystko w tym filmie kończy się tak szczęśliwie i być może także w tym tkwi jego piękno.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Od nas zależy, czy chcemy iść drogą, którą Jezus nas powołał

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Grażyna Kołek

Rozważania do Ewangelii Mk 4, 26-34.

Niedziela, 16 czerwca. Jedenasta niedziela zwykła

CZYTAJ DALEJ

Testament ks. Rapacza dla Polaków w kraju i na emigracji

2024-06-15 08:05

[ TEMATY ]

Ks. Michał Rapacz

wikimedia/pixabay.com

Ks. Michał Rapacz dla Polaków w kraju jak i „dla współczesnej emigracji polskiej to piękny przykład wierności Bogu na wszystkich odcinkach życia, służby Ojczyźnie, umiłowania tradycji narodowych, budzenia patriotyzmu, przyczyniania się do duchowego i moralnego odrodzenia społeczeństwa polskiego" - powiedział portalowi Polskifr.fr ks. Dionizy Jedynak, kapłan archidiecezji krakowskiej, pochodzący z parafii Płoki, gdzie pracował ks. Rapacz. Dziś beatyfikacja ks. Michała Rapacza w Krakowie-Łagiewnikach.

„Osobiście nie znałem ks. Michała Rapacza, gdyż urodziłem się 7 lat po jego męczeńskiej śmierci. Natomiast pamięć o nim była w mojej rodzinie. Moim rodzicom udzielił on ślubu. Od najmłodszych lat, gdy z rodzicami chodziłem na groby zmarłych z rodziny, to zaprowadzali mnie do pobliskiego lasu, bo to było niedaleko od cmentarza, na miejsce zabójstwa. Tam był ustawiony krzyż, tam ludzie zapalali świece, składali kwiaty, pamiętali o nim. Mówili, że to był męczennik" - opowiedział ks. Jedynak, wspominając, jak w czasach dzieciństwa odwiedzał miejsce, gdzie 12 maja 1946 r. został zamordowany przez komunistów ks. Michał Rapacz.

CZYTAJ DALEJ

Sosnowiec: bp Ważny skierował do diecezjan swój „list programowy”

2024-06-16 10:03

[ TEMATY ]

bp Artur Ważny

Episkopat News

- Nasza diecezjalna wspólnota nie jest wysokim drzewem. Jest drzewem, które trwa mimo licznych wichur i huraganów. Jest drzewem mocno doświadczonym, ale także drzewem, które się nie złamało, które walczy z przeciwnościami - napisał do diecezjan bp Artur Ważny. Z okazji swojego ingresu skierował do wiernych list pasterski o charakterze programowym. Pismo odczytywane jest we wszystkich kościołach i kaplicach diecezji sosnowieckiej w niedzielę 16 czerwca 2024 r.

Zapowiada w nim tworzenie relacji i wspólne wędrowanie razem z wiernymi. Podstawą tych działań ma być Boża obietnica bycia jak cedr, znane biblijne drzewo.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję