Były kanclerz Niemiec Helmut Schmidt (SPD) nie ma zamiaru występować z Kościoła. W rozmowie z tygodnikiem „Die Zeit” podkreślił, że jest „chrześcijaninem z dystansem”, ale pozostanie w swoim Kościele ewangelickim, ponieważ „zachowanie tradycji jest konieczne”. Kościół - zdaniem niemieckiego polityka - to spoiwo łączące społeczeństwo.
Odnosząc się do skandali seksualnych, były kanclerz Niemiec podkreślił, że wprawdzie ujawnienie przypadków pedofilii wywołało falę wystąpień z Kościoła, ale nie to jest prawdziwą przyczyną odejść. Należy jej szukać w coraz większym oddaleniu się od Kościoła. Zdaniem polityka, „najważniejsze jest, aby zwierzchnicy religijni - katoliccy, ewangeliccy, buddyjscy czy islamscy - byli po prostu ludźmi takimi jak ty i ja”. Odsetek ludzi z pewnymi wadami charakterologicznymi jest wśród duchownych podobny, jak wśród ludzi niepełniących urzędów religijnych - uważa Schmidt. Jako szczęśliwe wyjątki Schmidt określił sytuacje, w których wspólnota religijna bądź Kościół mają zwierzchnika, który nie ma żadnych wad lub ma ich niewiele. W Kościele katolickim taką postacią był z pewnością Jan Paweł II - uważa były kanclerz Niemiec.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu