Ważną formą duchowego wsparcia dzieł Matki Teresy jest „łańcuch miłości” osób, które na całym świecie ofiarowują w tej intencji swoje cierpienia. „Potrzebuję dusz, aby modliły
się i cierpiały” - powiedziała kiedyś Matka Teresa, prosząc wszystkich chorych o nadanie sensu swemu cierpieniu przez ofiarę dla innych, co jest darem dla Boga i bliźnich.
„Cierpienie samo w sobie nie ma żadnej wartości - mówiła. - Największym darem, jakim możemy się cieszyć, jest możliwość dzielenia cierpienia Chrystusa”.
Pewnego dnia Matka Teresa, odwiedzając śmiertelnie chorą na raka kobietę, powiedziała do niej, że cierpienie „to nic innego jak pocałunek Jezusa, znak, że jesteś tak blisko Niego na krzyżu,
że może cię pocałować”. Usłyszawszy to, umierająca kobieta złączyła swoje dłonie jak do modlitwy i odparła: „Matko, proś Jezusa, by nie przestał mnie całować”.
Oto, jak Matka Teresa tłumaczyła swoim współpracownikom powiązanie prowadzonych dzieł z krzyżem Jezusa: „Jesteśmy podobni do pięciu ran Chrystusa - prawa ręka to siostry kontemplacyjne,
lewa ręka to bracia kontemplacyjni, prawa stopa to Misjonarki Miłości, lewa stopa to Misjonarze Miłości, serce - to nasi współpracownicy. Nie wierzycie, że możemy uciekać się do Jego pięciu ran?
Gałęzie kontemplacyjne są rękami, ponieważ składają się do modlitwy; czynni Misjonarze i Misjonarki Miłości są stopami, gdyż idą na cały świat; współpracownicy są sercem, gdyż sercem całego
świata jest dom i rodzina, w których jest życie. W Jego Sercu znajdujemy pociechę i podporę”.
W roku 1985 Matka Teresa otrzymała list od jednego z chorych na AIDS. Opisane cierpienia wyraźnie poruszyły Matkę, dostrzegła bowiem w bólu i odrzuceniu osób chorych
na AIDS nowe oblicze cierpiącego Chrystusa. W odpowiedzi tak szybko, jak tylko mogła, zaczęła szukać sposobów, by pomóc tym chorym. W czerwcu tegoż roku podczas wizyty w Waszyngtonie
odwiedziła pacjentów chorych na AIDS w szpitalu, rozmawiała z nimi, pytając o ich rodziny, zachęcała do modlitwy. Lekarzowi prowadzącemu oddział zadawała wiele pytań na
temat AIDS - jak zaczęła się epidemia, co powoduje zarażenie, jak rozpoznać chorobę i czy daje się ją leczyć. Matka nie była zainteresowana tym, że choroba ta dotyka przede wszystkim
homoseksualistów i narkomanów. Nie chciała nikogo osądzać, a jedynie działać. Jeśli już mówiła o ocenach, to była zaskoczona, widząc, że na Zachodzie tak wielu młodych
ludzi zażywa narkotyki. Próbując odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak się dzieje, mówiła: „Bo w rodzinie nie mają nikogo, kto by na nich czekał”. Ojciec i matka
są zapracowani, nie mają czasu. Rodzice są w pracy, a młodzi idą na ulicę, gdzie w coś się wplątują.
W krótkim czasie Matka Teresa utworzyła w kilku krajach sześć schronisk dla chorych na AIDS, w których hospitalizowano 661 pacjentów; zmarło w nich w ciągu
roku 86 chorych. Pierwszy ośrodek w Nowym Jorku nazwano „Darem Miłości”. Problemem był sprzeciw ludzi mieszkających w sąsiedztwie, dlatego 13 czerwca 1986 r. Matka
Teresa spotkała się w tej sprawie z Ronaldem Reaganem w Białym Domu. Uzyskała jego poparcie, a nawet prezydent zachęcił ją do otwarcia kolejnego ośrodka dla
chorych na AIDS. Na pożegnanie Matka Teresa powiedziała do R. Reagana: „Ja będę się modlić, Pan Prezydent niech działa”.
Fragment z książki Czesława Ryszki Święta z Kalkuty, Częstochowa 2003, Biblioteka „Niedzieli”, ul. 3 Maja 12, 42-200 Częstochowa, tel. (0-34) 365-19-17 wew. 228, e-mail: redakcja@niedziela.pl
Pomóż w rozwoju naszego portalu