Ewangelicznego siewcy, który sieje nie tylko na ziemię żyzną,
ale i na skały, i między ciernie, i na drogę, nie należy posądzać
o marnotrawstwo. On ma swoją logikę. Lepiej niż ktokolwiek zna właściwości
ludzkich serc i wie, że każde z nich może stać się urodzajną glebą,
choć za pierwszym razem nie wszędzie można się spodziewać obfitych
plonów. Dlatego sieje obficie, nie tylko w urodzajne od lat zagony.
Rośliny, jak możemy się o tym przekonać naocznie w czasie wakacji,
mają zdumiewające wprost możliwości przystosowania się do środowiska.
Wcale nie potrzebują żyznej gleby. Wyrastają nawet na piaszczystych
wydmach nadmorskich i w głębinach jezior. Potrafią zakorzenić się
na skalnych zboczach, na murach opuszczonych zamczysk i na betonowych
wiaduktach.
Oczywiście, nie wszędzie wyrastają od razu falujące łany
zbóż czy dorodne jabłonie. Na to potrzeba czasu. Nieraz skaliste
podłoże umożliwia na początek jedynie rozwój mchów, glonów lub sukulentów.
Ale z czasem za prymitywnymi pionierami wchodzą inne gatunki. I tak
zarastają pustynie i jeziora, aż w końcu na nieurodzajne przed tysiącami
lat obszary wychodzą żniwiarze.
Tylko ziarno rzucone w rwące potoki, na odsłonięte granie,
po których hula wiatr, i na ruchliwe szlaki komunikacyjne nie ma
żadnych szans. Na uczęszczanym trakcie, nawet gdyby to była polna
ścieżyna, nic nie wyrośnie. Do wzrostu i owocowania ziarna potrzeba
bowiem spokoju. Bardziej spokoju, niżeli podatnej gleby.
Słowa Chrystusa pewnie dlatego często nie wydają w naszym
życiu oczekiwanego plonu, ponieważ są ziarnem posianym na drodze.
Jak trasą szybkiego ruchu, lub rwącym strumieniem, każdego dnia przewalają
się przez nasze serca tysiące spraw. Gonimy uciekające chwile, bo "
czas to pieniądz". Chcemy wierzyć naiwnie, że jesteśmy niezastąpieni.
Targają nami burze namiętności. Chwytamy przyjemności, aby żyć pełną
piersią, bez zatrzymania, bez refleksji, bez sensu.
Wakacje to dobry czas, by się oderwać od swego kołowrotu.
Popatrzeć na leśne dróżki, jak zarastają, gdy tylko ludzie przestają
nimi chodzić. Wystarczy nawet krótkie wstrzymanie ruchu, by coś zdążyło
się zakorzenić. Tak jest i w ludzkim sercu. Parę dni spokoju i ciszy,
a jakieś Boże natchnienie zakorzeni się w człowieku. Zwyczajnie potrzeba
ciszy, która dla wielu z nas może być początkowo trudna do zniesienia.
Serce, przez które codziennie przewalają się z hukiem
tysiące spraw, pozostaje ostatecznie puste. Dlatego nie chciejmy
się w wakacje zabawić na śmierć. Nie dajmy się zmęczyć nadmiarem
atrakcji. Zdobądźmy się na kilka dni spokoju. A Bóg z resztą sobie
poradzi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu