„Wznoszę swe oczy ku górom: skąd nadejść ma dla mnie pomoc? Pomoc moja od Pana, który stworzył niebo i ziemię”
(Ps 121, 1-2)
Każda szanująca się instytucja co roku sporządza bilans swoich dokonań, by tym skuteczniej działać w przyszłości. Zwykła ludzka logika każe dopasowywać „zamiary do sił”. Człowiek, który zaufał Bożej Opatrzności, wydaje się w tak uporządkowanym świecie jakąś efemerydą, niepoprawnym fantastą, ponieważ ludzkie obrachunki opiera na logice wiary. To zaś pozwala mu zdobywać nie tylko najwyższe góry, ale również niebo!
Zawarty w Księdze Wyjścia opis walki z Amalekitami przez moment wprowadza nas w zakłopotanie: kto tak naprawdę walczy i jakiej broni używa? Walka miała jak najbardziej realny charakter - był szczęk oręża i zakrwawione ciała poległych… O ileż potężniejsze było jednak modlitewne zmaganie się Mojżesza i jego współtowarzyszy z nieuchwytnym przeciwnikiem, któremu na imię: zniechęcenie, znużenie, zwątpienie…! Wzniesione ku Najwyższemu ręce wskazywały Izraelowi, skąd przychodzi (i zawsze będzie przychodzić) wybawienie. Konieczność wytrwałej i ufnej modlitwy Chrystus wzmacnia przez przypowieść o biednej wdowie i przewrotnym sędzi. Pokrzywdzona kobieta dochodzi sprawiedliwości przez swój upór i - dosłownie i w przenośni - zadręczanie sędziego niekończącymi się prośbami. Istotę ze wszech miar życiowego obrazu stanowi konkluzja: „Czyż Bóg nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego…?”. Mistrz dodaje, że Ojciec już wziął nas w obronę, ponieważ dał nam swego Syna. Miłość Boża uprzedziła nie tylko nasze błaganie, ale także nasze istnienie! Inny aspekt wytrwałej prośby ukazuje św. Paweł, gdy uroczyście zobowiązuje Tymoteusza, by ten niestrudzenie rozgłaszał Ewangelię: „Głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę…”. Apostoł wiedział doskonale, że taka posługa mobilizuje do chrześcijańskiego życia, do skutecznej walki z grzechem, daje też sposobność do doświadczenia bliskości i dobroci Jezusa Chrystusa. Natchnione słowa Pisma Świętego przywołują niekończący się szereg modlących się osób i często zaskakujące sposoby spełniania przez Boga ludzkich próśb.
Wzniesione ręce kapłana w czasie Najświętszej Ofiary, oczy wiernych skierowane ku górze, obolałe od klęczenia kolana, spierzchnięte wargi powtarzające kolejną dziesiątkę zdrowasiek… Nie ma sensu czekać na zrozumienie tych gestów ze strony tzw. świata! Trzeba natomiast uchwycić najpotężniejszy oręż modlitwy, by zawojować ten i tamten świat, by - mówiąc przekornie - nie pozostawić Panu Bogu wyjścia: by każdy, odkupiony Krwią Chrystusa człowiek, mógł doznać zbawienia!
Pomóż w rozwoju naszego portalu