Reklama

Dzieci „Górki”

Przyjeżdżają tutaj ze wszystkich stron Polski. Są w różnym wieku. Dla społeczeństwa - grupa niepełnosprawnych, dla rodzin i lekarzy - niepowtarzalne dzieci z własną osobowością, niedomaganiami i marzeniami.

Niedziela kielecka 49/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Oczami mamy

Reklama

Adaś ma 13 lat, od urodzenia choruje na dziecięce porażenie mózgowe. Nie chodzi. Przyjechał z mamą do szpitala „Górka” w Busku Zdroju. Po konsultacji lekarskiej trafił na salę, gdzie odbywa się codzienna rehabilitacja. Dla niego wszystko jest nowe: ludzie i sprzęty. Wodzi wzrokiem po sali, a na jego twarzy maluje się zaniepokojenie. Pani Teresa - rehabilitantka, z łagodnością próbuje ośmielić nowego pacjenta, tłumacząc mu każdą czynność i ćwiczenie. Mama Adasia w tym czasie czeka na korytarzu.
- Mieszkamy w małej miejscowości Huta Nowa, koło Stalowej Woli. Ośrodki rehabilitacji są daleko. Nie ma jak tam się dostać. Dawniej kursował autobus, który zabierał chore dzieci, teraz sami dowozimy syna.
Adaś całe dnie spędza w domu z mamą. - Kiedy był mały często przychodzili do niego koledzy. Teraz wstępują już trochę rzadziej. Zapraszają nas na „choinkę” i „mikołajki” do szkoły, ale to nie jest takie proste. Człowiek się zwyczajnie krępuje. Adasia trzeba karmić, pokroić mu wszystko drobniutko w kawałeczki - tłumaczy.
- Już drugi rok do Adasia przychodzi ksiądz. Czyta mu książki, słuchają razem muzyki. Adam bardzo lubi muzykę. Codziennie mu gra magnetofon albo radio. Słucha wszystkiego. Telewizji nie ogląda. Denerwują go może szybko przesuwające się obrazy. On ma dobrą pamięć mechaniczną, nawet wiersza się nauczy. Pacierza go sama nauczyłam.
Kto lepiej zna bolączki i potrzeby swojego syna, jak jego matka? - Adaś jest bardzo towarzyskim, pogodnym dzieckiem. No, ale na wsi nie zawsze mamy gdzie chodzić, każdy ma swoje sprawy. Nie będziemy przecież komuś przeszkadzać - dodaje pani Teresa.
Syn rośnie, a pani Teresa martwi się o jego przyszłość. Trudno jej udźwignąć syna, przenieść do łazienki, posadzić. Proste czynności higieniczne stają się wielkim wysiłkiem dla niego i dla niej. Trzeba uprać, ugotować, posprzątać, a także przypilnować młodszego syna. - Ja muszę się zająć pracą ale wtedy myślę, jak on się czuje, kiedy tak siedzi cały czas. - zastanawia się Teresa. Poruszanie się na wózku też nie jest proste. - Wie pani, wszędzie te schody. On ma „przykurcze” w kolanach i jedną nóżkę krótszą. To go boli. Zawsze trzeba delikatnie.
Panią Teresę cieszy każdy postęp w rehabilitacji, każda nawet najmniejsza zmiana w zachowaniu syna. - Kiedy jedziemy do miasta samochodem on bardzo się rozgląda. Widać, że go wszystko interesuje. Czasami to powie coś tak mądrego, że aż się chce człowiekowi płakać. Zastanawiam się wtedy, skąd mu to do głowy przychodzi?
Adama czeka zabieg korygujący wykrzywioną stopę i dłuższy pobyt w szpitalu.

Dostrzec w dziecku człowieka

Reklama

Ostrzyżony „na jeżyka” chłopak siedzi na łóżku, wokoło niego kilku rehabilitantów. Ćwiczą jego nogi. Pacjent chyba już przywykł do tych ćwiczeń, bo pozwala na wszystko i dobrze rozumie ich zalecenia. Aleksander Błach, 14-letni chłopak z dziecięcym porażeniem mózgowym ze swoim ojcem Leszkiem - „Górkę” znają od 1997 r., od pierwszej operacji. W tym roku są już po raz kolejny, zostaną do świąt Bożego Narodzenia.
- Przyjeżdżamy tutaj jak do domu, a do 1997 r. błąkaliśmy się po szpitalach, nie wiedzieliśmy, co robić. W „Górce” spotkałem wspaniałych lekarzy i personel. Alek miał już cztery operacje.
Leszek o synu może mówić godzinami. - Alek bardzo lubi obserwować ludzi przy pracy, zajętych. Nie znosi jak ktoś nie robi nic. Praca go bardzo fascynuje. Przygląda się czasem długo, jak murarze budują dom, obserwuje ludzi pracujących w polu. Myślę, że wynika to z tego, że sam nie może wpłynąć na zmianę środowiska, nie może w nie ingerować. Obaj dobrze się rozumieją. - To ja chyba ukształtowałem jego muzyczne gusta - chwali się. Słucha „Manaam”, lubi „Dżem” i inne dobre kapele polskie. Kiedy chce mnie zdenerwować mówi: „Tata kup mi „Ich Troje” - opowiada Leszek.
Za każdym pobytem Alka i jego taty zmieniał się wystrój pomieszczeń. Tata-plastyk pokazał swoje zdolności. Teraz dzieciom łatwiej zapomnieć o szpitalnej atmosferze i cierpieniu. Bajkowe, barwne postacie zamieniły szpitalne sale w baśniową przestrzeń.
Wydawałoby się, że epokę nieprzystosowania społeczeństwa do problemu niepełnosprawności mamy w Polsce już za sobą. Chyba nie do końca. Oni wciąż marzą o normalnym traktowaniu niepełnosprawnych, bez gapiostwa i zażenowania. Wszystkiemu winna ignorancja.
- Ludzie potrafią być okropni. Kiedy syn był mały, ci którzy go znali - widząc go na wózku - „tiutali”. Teraz dorósł i „tiutać” nie wypada, więc nic nie mówią, omijają go bez słowa. On cierpi, bo nie rozumie, co się stało. A przecież też chce rozmawiać. Parę lat temu wyrwali się z tej miejskiej dżungli i przeprowadzili na wieś koło Wadowic. Żyje im się spokojnie, nie muszą się borykać z przykrym dla nich czasem otoczeniem ani barierami architektonicznymi. I ludzie tu chyba polubili nowych mieszkańców. - Kiedy spacerujemy, podchodzą sąsiedzi, by zagadnąć chociaż na chwilkę.
Rodzice potrafią poświęcać się chorym dzieciom bez reszty, próbując oszczędzić im nawet minimalnego wysiłku. - Kiedy Alek był mały kupiłem mu wózek, który miał pełne oparcie na plecy. Byłem zadowolony, że syn może sobie wygodnie siedzieć. Któryś ze specjalistów powiedział do mnie: „Oszalałeś, robisz mu krzywdę!”. Gdybym wówczas nie zmienił wózka, nie dowiedziałbym się, czy Alek utrzyma sztywno plecy, bez pełnego oparcia. Utrzymał i kręgosłup się wyprostował - konkluduje Leszek.
Późniejsze zabiegi i kolejne lata ćwiczeń wiele nauczyły Leszka. Tym doświadczeniem chętnie dzieli się z pozostałymi rodzicami w szpitalu. Żyją jak wielka rodzina. - W takim miejscu nie może być smutno. Rozmawiamy, wspieramy się i pomagamy sobie wzajemnie.
Alek skończył zabiegi. Pielęgniarka pomaga mu prowadzić balkonik, przy którym zadowolony chłopak stawia kolejne kroki. Przed wejściem do sali, pielęgniarkę zmienia pan Leon - dziadek jego kolegi i zanosi chłopca na łóżko. Rehabilitacja Alka postępuje z każdym rokiem lepiej. Chłopak zadziwia lekarzy i rodziców.
Na koniec rozmowy jeszcze rodzinne zdjęcie: Alek z tatą Leszkiem.
- No Alek, dziewczyny będą się biły o twoje zdjęcia z gazety - żartują lekarze. Alek śmieje się od ucha do ucha.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

„Górka” górą

Kiedy szesnastoletniego Marka Kłosa ktoś pyta: Powiedz co to jest Busko? On odpowiada: „Busko to moje życie”. Dla Marka to już dwunasta wizyta w „Górce”.
Ma 16 lat i mieszka w Łodzi. Nie chodzi, cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Długo czekał na właściwych lekarzy, takich którzy dadzą mu więcej szans. Przed laty ani w Łodzi, ani w Konstancinie specjaliści nie chcieli operować małego chłopca. Dopiero w szpitalu w Busku odrodziła się nadzieja. Dziadek Marka dowiedział się o „Górce” będąc z wnukiem w sanatorium „Włókniarz” w Busku. - Ktoś wtedy powiedział mi o doktorze Dobrowolskim - dyrektorze szpitala. Pragnąłem sam z nim jak najszybciej porozmawiać. Wybrałem się więc z Markiem. To było cudowne, on przyjął nas, zupełnie nieznanych ludzi z ulicy, bez skierowania. Zbadał wnuka i powiedział: „Jeśli nie będzie teraz operowany, to kiedy podrośnie trochę, ból będzie tak wielki, że trzeba będzie podawać mu cały czas leki”. Najpierw były bardzo skomplikowane operacje bioder, potem rekonstrukcja nogi i inne zabiegi.
Marek nie mówił ani słowa. Kiedy przyjechał do „Górki” zajęła się nim pani logopeda. - Po 6 miesiącach zaczął wypowiadać słowa wspomina ze wzruszeniem te chwile pan Leon, który cały czas opiekuje się wnukiem.

* * *

Specjalistyczny Szpital Kompleksowej Rehabilitacji i Ortopedii Dziecięcej „Górka” im. dr. Szymona Starkiewicza w Busku Zdroju został wybudowany przez dr. Sz. Starkiewicza w 1926 r., głównie z dotacji osób prywatnych. Przyjmowane są tu dzieci z całego kraju cierpiące na schorzenia narządu ruchu powstałe w wyniku dziecięcego porażenia mózgowego, rozszczepu kręgosłupa i innych schorzeń ortopedycznych wieku rozwojowego.
Szpital zatrudnia kadrę medyczną i pedagogiczną o wysokich kwalifikacjach. Wykonywany jest pełny zakres chirurgii ortopedycznej (ok. 600 zabiegów rocznie) oraz prowadzone kompleksowe leczenie rehabilitacyjne, metodą dobraną indywidualnie do pacjenta. Po gruntownej modernizacji, szpital ma bardzo dobrze wyposażoną bazę rehabilitacyjną, w tym basen rehabilitacyjny.
Pilnie potrzeba jednak przebudowy bloku operacyjnego dla dostosowania standardu budowlanego do wymogów Ministra Zdrowia. Bez możliwości operowania szpital nie mógłby nieść skutecznej pomocy chorym dzieciom. Jest to bardzo droga inwestycja, do której realizacji każdy może dołożyć swoją cegiełkę, przekazując środki na konto Funduszu wspierającego szpital:
Fundacja Dzieciom Oddział w Busku Zdroju Fundusz Dziecięcego Szpitala „Górka”, Bank Przemysłowo-Handlowy S.A. nr konta 30 1060 0076 0000 3200 0014 6538.
Na w/w konto mogą również wpływać wpłaty „1% podatku dla organizacji pożytku publicznego”.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Włochy: kard. Parolin papieskim wysłannikiem do Pompejów

2025-11-09 17:46

[ TEMATY ]

Pompeje

Archiwum Sanktuarium w Pompejach

Sanktuarium w Pompejach – widok z placu bł. Bartola Longa

Sanktuarium w Pompejach –
widok z placu bł. Bartola Longa

Sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolin będzie legatem papieskim na obchody 150. rocznicy przybycia wizerunku Matki Bożej Różańcowej do sanktuarium w Pompejach koło Neapolu. Odbędą się one 13 listopada.

W liście apostolskim skierowanym do swego legata Leon XIV przypomniał, że „po przybyciu czcigodnego obrazu Matki Bożej Różańcowej do Doliny Pompejów, w dniu 13 listopada 1875 roku, zadanie Dziewicy w tajemnicy Słowa Wcielonego i Ciała Mistycznego oraz obowiązki wiernych szczęśliwie połączyły się, dając początek wielkim dziełom miłosierdzia”. Papież nazwał pompejańskie sanktuarium „przybytkiem pokoju”.
CZYTAJ DALEJ

Najważniejsza świątynia świata

2025-11-04 13:44

Niedziela Ogólnopolska 45/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Liturgia Tygodnia

Rembrandt – Wypędzenie przekupniów z świątyń

Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout.

Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout. W czasach napiętych terminarzy czy nadużywania social mediów, które trzymają nas w napięciu, a potem pozostawiają w stanie zbliżonym do stuporu lub depresji, to normalne. Bardzo potrzebujemy „świętego spokoju”. Nie zawsze jednak jest on ideałem ewangelicznym. Jeśli chcę zachować dobrostan, nie mogę odwracać głowy od ludzkiej krzywdy, która dzieje się na moich oczach. Nie wolno mi nie reagować, nawet wzburzeniem, gdy trzeba kogoś ostrzec przed niebezpieczeństwem, obronić przed agresorem czy zaangażować się w schwytanie złoczyńcy. Nie mogę wtedy powiedzieć: „to nie moja sprawa”, „od tego są inni”albo „co mnie to obchodzi”. To tchórzostwo. Tak rozumiany „święty spokój” jest nieprawością albo tolerancją zła. Jak mógłbym przymykać oko, gdyby ktoś popychał bliźniego na drogę upadku. Czy jest godziwe nieodezwanie się przy stole – dla zachowania pozytywnych wibracji – kiedy trzeba bronić ludzkiej i Bożej prawdy? Czy milczenie w sytuacji kpiny z dobra, altruizmu czy świętości jest godne chrześcijanina? Czy kumplowskie poklepywanie po ramieniu w imię „przyjaźni”, kiedy trzeba koledze zwrócić uwagę, upomnieć go lub nawet nim wstrząsnąć, uznamy za cnotę? Nawet kłótnia może być święta! Wszak istnieje święte wzburzenie. Jan Paweł II krzyczał do nas wniebogłosy, upominając się o świętość małżeństwa i rodziny oraz o ewangeliczne wychowanie potomstwa. Współczesna tresura, nakazująca tolerancję wszystkiego, wymaga sprzeciwu, czasem nawet konieczności narażenia się grupom uważającym się za wyrocznię. Jezus powiedział: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię (Łk 12, 49). To też Ewangelia. Myślę, że zdrowej niezgody na niecne postępki, zwłaszcza te wykonywane pod płaszczykiem „zbożnych” czynności czy „szczytnych celów”, uczy nas dzisiaj Mistrz z Nazaretu. Primum: zauważyć ten proces czający się we mnie. Secundum: być krytycznym wobec świata. W dzisiejszej Ewangelii Zbawiciel jest naprawdę zdenerwowany, widząc, co zrobiono z domem Jego Ojca. Nie używa gładkich słów i dyplomatycznych gestów. Zagrożona jest bowiem wielka wartość. Najważniejsza świątynia świata miała za cel ukazanie Oblicza Boga prawdziwego i przygotowanie do objawiania jeszcze wspanialszej świątyni, dosłownej obecności Boga wśród ludzi – Syna Bożego. Na skutek ludzkich kalkulacji stała się ona niemal jaskinią zbójców, po łacinie: spelunca latronum. Dlatego reakcja Syna Bożego musiała być aż tak radykalna. Jezusowy gest mówi: w tym miejscu absolutnie nie o to chodzi! „Świątynia to miejsce składania ofiar miłych Bogu. Pan Jezus złożył swojemu Przedwiecznemu Ojcu ofiarę miłości z samego siebie. Ta Jego miłość, w której wytrwał nawet w godzinie największej udręki, ogarnia nas wszystkich, poprzez kolejne pokolenia i każdego poszczególnie, kto się do Niego przybliża” (o. Jacek Salij). O to chodzi w autentycznym kulcie świątynnym.
CZYTAJ DALEJ

Dania/ Rząd wprowadzi zakaz korzystania z platform społecznościowych przez dzieci

2025-11-10 19:11

[ TEMATY ]

Dania

telefon

telefon komórkowy

Adobe Stock

Rząd Danii uzgodnił w piątek z opozycją wprowadzenie zakazu korzystania z platform społecznościowych przez dzieci i młodzież do lat 15. Jak ustalono, nieletni w wieku 13-15 lat będą mogli używać aplikacji za zgodą rodziców.

– Chcemy, aby istniała równowaga między tym, co naszym zdaniem możemy zrobić za pomocą regulacji i ustawodawstwa, a tym, co powinno zostać ustalone w rodzinie – podkreśliła socjaldemokratyczna premierka Danii Mette Frederiksen.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję