Ks. Ślusarczyk zauważył, że modlitwa przy trumnie Heleny Kmieć jest „podjęciem niełatwego egzaminu z wiary i miłości”, bo Jezus wzywa do miłowania wrogów i tych, którzy krzywdzą. „Człowiek bez miłości sam coraz bardziej karłowacieje i zamiast dorastać do tego, by być dzieckiem swojego Ojca, staje się dzieckiem paragrafów, nieustannych oskarżeń, pretensji i żalów, które nie tylko zamykają jego serce na miłość, ale napełniają je goryczą czy chęcią odwetu, który może jedynie ranić i niszczyć” - przestrzegał.
Według niego, streszczeniem życia Helenki jest miłość względem Boga i wobec bliźnich. „Do Boliwii wyruszyła z krzyżem Chrystusa, który jest znakiem miłości, przebaczenia, trudu, cierpienia, ale i zwycięstwa” - wspominał duchowny. Powołując się na obraz Helenki, która w boliwijskiej ochronce malowała na ścianach kwiaty dla dzieci, które nie zaznały miłości, podkreślił, że to właśnie miłość i żywa wiara była przede wszystkim obecna w jej sercu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Kapłan wspomniał bolesny moment, kiedy wraz z bp. Janem Zającem przekazywał rodzinie i bliskim tragiczną informację o śmierci Heleny. „Nie była to łatwa misja, ale po wspólnej rozmowie z nimi oraz żarliwej, ufnej modlitwie, także o nawrócenie tych, którzy dokonali tej zbrodni, już w drodze powrotnej pojawiła się jedna, lecz ważna myśl: Jak wielkim skarbem jest żywa wiara; wiara, która pozwala nam patrzeć na te dramatyczne wydarzenia przez pryzmat tego, co dokonało się na Golgocie” - wyznał ze wzruszeniem. Ta wiara pozwala patrzeć na śmierć Heleny oczami Chrystusa, który w dzisiejszej Ewangelii mówi o miłowaniu nieprzyjaciół. „Jedynie miłość ożywia i umacnia naszą wiarę i nadzieję” - podkreślił ks. Ślusarczyk.
Duchowny przyznał, że z ludzkiej perspektywy może pojawić się wątpliwość, czy warto było poświęcać się aż tak i narażać życie w dalekiej Boliwii. „Tajemnica i wartość męczeńskiej śmierci Helenki jest znana w pełni tylko Bogu, ale my patrząc oczami wiary mamy pewność, że warto pięknie żyć” - wyjaśniał, dodając że dzięki temu w chwili niespodziewanej śmierci rodzi się nadzieja na wieczne życie z Bogiem.
Zdaniem kaznodziei, źródłem duchowego piękna, które emanowało z tragicznie zmarłej wolontariuszki, było codzienne życie w bliskości z Chrystusem, „w zasięgu Słowa Bożego i Eucharystii”. Dlatego Msza pogrzebowa Heleny jest przede wszystkim wielkim dziękczynieniem za to, że „naprawdę święci ludzie żyją tak blisko nas”. „Często znamy ich z imienia, doświadczamy na co dzień ich dobroci, mądrości, Bożego entuzjazmu, bezinteresowności, czystości serca; razem z nimi podejmujemy twórcze inicjatywy, ale w całej pełni uświadamiamy sobie oraz dostrzegamy ich duchowe piękno wówczas, kiedy od nas odchodzą – czasem w sposób nagły i niespodziewany” - stwierdził.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ
Reklama
„Wielką rzeczą jest godnie umierać, ale jeszcze trudniejszą jest mądrze i pięknie żyć” - podkreślił ks. Ślusarczyk i opowiedział, że Helena wypełniając ankietę dla linii lotniczych, w których pracowała jako stewardessa, dała bardzo odważną odpowiedź na pytanie o bliższe i bardziej długofalowe plany. Wynika z niej, że ostatecznym celem jej życia była świętość.
Na zakończenie kapłan przytoczył wiersz napisany przez Helenę w czasie nocnego czuwania w bazylice Grobu Pańskiego w Jerozolimie, w którym czytamy m.in.: „Bóg w swoim domu ociera oczy: Dlaczego dzielą, zamiast jednoczyć?”. Zauważył, że mimo ponad tysiąclecia dziejów chrześcijaństwa, w „naszym polskim domu” nadal jest wiele podziałów, uprzedzeń, zawiści.
Zaapelował, by słowa Heleny odczytać przy jej trumnie jako „prosty, lecz wymagający” testament. „Prośmy wspólnie Jezusa Miłosiernego o ducha jedności, przebaczenia i odwagi w budowaniu naszej przyszłości na fundamencie Bożej prawdy i wzajemnej miłości” - zakończył.
Mszy św. w libiąskim kościele św. Barbary przewodniczy kard. Stanisław Dziwisz. Obecni są także bp Jan Zając, bp Tadeusz Pieronek, bp Damian Muskus OFM, bp Leszek Leszkiewicz. Z Boliwii przyjechał wikariusz apostolski bp Antoni Reimann. Według gospodarzy uroczystości, w koncelebrze uczestniczy 120 księży. W świątyni, na placu przed kościołem oraz przy prowadzących do niego kościoła zgromadziło się ok. 4 tys. osób.