Reklama

Spotkania w drodze

Niedziela warszawska 11/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najważniejszym spotkaniem na mojej drodze było, jest i będzie kapłaństwo. Święcenia subdiakonatu (był to pierwszy wyższy stopień święceń kapłańskich, obecnie nieistniejący, bo po Soborze Watykańskim II zniósł go Papież Paweł VI) otrzymałem w październiku 1947 r.; diakonat przyjąłem w listopadzie 1947 r., a na prezbiterat przyszło mi poczekać do marca 1949 r. Ponad 21 lat później otrzymałem pełnię kapłaństwa - święcenia biskupie.
Z trwogą wyciągałem me dłonie po kapłaństwo, przyjąłem je jako drogę i służbę. I jest ono dla mnie przez te 55 już lat najważniejsze i najświętsze. Jest ono dla mnie właśnie drogą i służbą.
I powtórzę raz jeszcze słowa, które wypowiedziałem już w 1995 r. na 25-leciu mej sakry biskupiej: jeśli kogoś na tej kapłańskiej drodze skrzywdziłem, niech mi to w imię Chrystusa wybaczy, jeśli kogoś uraziłem, niech mi to zapomni. Ja wszystkim moim winowajcom, z serca odpuściłem.
Na początku roku 1949 serce moje biło wielkim pragnieniem kapłaństwa, bo termin święceń mieliśmy wyznaczony na koniec 1948 r., niestety 22 października 1948 r. zmarł arcybiskup gnieźnieński i warszawski kard. August Hlond i dlatego zgodnie z przepisami kanonicznymi nasze święcenia zostały odłożone. Wcześniej jako tzw. roczny diakon brałem udział w uroczystym obrzędzie udzielania sakramentu chorych (wówczas nazywało się ten sakrament ostatnim namaszczeniem) umierającemu Prymasowi. I wtedy usłyszałem owe słynne, wręcz prorocze, słowa kard. Hlonda: victoria, quando erit, erit victoria Mariae (zwycięstwo, kiedy będzie, będzie to zwycięstwo Maryi). Na mym prymicyjnym obrazku wydrukowałem potem: MARYJA ZWYCIĘŻY.
I kiedy 6 lutego 1949 r. odbył do warszawskiej prokatedry ingres abp Stefan Wyszyński, spodziewaliśmy się od nowego Arcypasterza rychłych święceń. W oczekiwaniu napisałem pieśń pt. Kapłaństwo i kiedy dziś mija 55 lat od tamtych dni i czytam ów wiersz, wspominam to przepełnione wiarą, nadzieją i miłością serce, przepełnione tęsknotą do kapłaństwa. Łza się w oku kręci, a serce napełnia radość spełnienia.
Straty wśród duchowieństwa polskiego w okresie drugiej wojny światowej były bardzo poważne. Wśród tej hekatomby znalazło się również wielu spośród kapłanów archidiecezji warszawskiej. Stąd też nowy metropolita warszawski, abp Stefan Wyszyński (kardynałem został dopiero w 1953 r.) podjął decyzję o naszych rychłych święceniach. Do święceń prezbiteratu dopuszczonych zostało pięciu diakonów: Jerzy Bednarowicz, Bogusław Inlender, Tadeusz Kozłowski i Witold Malej. Ksiądz Prymas podczas tej samej Mszy św. udzielił kilku subdiakonom święceń diakonatu. Nowy Prymas, jak nam powiedział, rozumiał, że nowi kapłani muszą się udać do wyznaczonych im parafii jeszcze przed Wielkanocą, jeszcze w czasie Wielkiego Postu, aby zasiąść jak najszybciej w konfesjonałach i spowiadać, spowiadać, spowiadać...
Po rozmowie z Księdzem Prymasem (tzw. skrutinium) doczekaliśmy 12 marca 1949 r. Była to sobota tzw. wielkopostnych suchych dni (szczególnych dni modlitwy i pokuty). Uroczystość święceń, do których przygotowywaliśmy się pod kierunkiem seminaryjnego ojca duchownego ks. Augustyna Jankowskiego (znakomity biblista, później został benedyktynem i zasłynął w pracach nad Biblią Tysiąclecia), odbyła się w kościele seminaryjnym przy Krakowskim Przedmieściu. Świątynia pełniła funkcję kościoła katedralnego, jako tzw. prokatedra, bo świętojańska archikatedra leżała w gruzach po Powstaniu Warszawskim.
Był to ubogi, powojenny czas. Nie było wówczas zwyczaju uroczystego obiadu czy przyjęcia dla neoprezbiterów i ich bliskich. Ksiądz Prymas Wyszyński po święceniach przyjął nas w gmachu seminarium i wręczył nam pamiątki święceń. Ja otrzymałem książkę, żywot o. Stanisława Papczyńskiego - założyciela Zgromadzenia Księży Marianów. Miało to dla mnie szczególną wymowę, gdyż przecież właśnie Marianie prowadzili kolegium, gdzie w ostatnim roku przed wojną uzyskałem świadectwo maturalne. Jednak o wiele ważniejsze było i jest dla mnie, co Prymas Tysiąclecia napisał w dedykacji w podarowanej książce: „Stań się chlebem pożywnym dla głodnych Boga”. To było wskazanie, to był program, któremu przez owe 55 lat kapłaństwa starałem się być wierny.
Jeszcze tej samej soboty wszyscy nowo wyświęceni wsiedliśmy w pociąg i pojechaliśmy do Częstochowy, by na Jasnej Górze odprawić nasze prymicyjne Msze św. (Nie wiedzieliśmy, że niemal 25 lat wcześniej, w sierpniu 1924 r., podobnie uczynił neoprezbiter ks. Stefan Wyszyński, który po święceniach też udał się na Jasną Górę.) Potem prymicje: w kaplicy seminaryjnej w Warszawie, u sióstr na Młocinach.
Zgodnie z poleceniem władzy archidiecezjalnej mieliśmy w ciągu tygodnia udać się do parafii na wyznaczone nam placówki. Mnie skierowano do Leszna koło Błonia, ks. Bednarowicz poszedł do Kiernozi, ks. B. Inlender do Milanówka, ks. T. Kozłowski do Kobyłki, a ks. W. Malej do Powsina.
Moim pierwszym proboszczem był zacny kapłan, ks. prał. Marian Stefanowski. Przyjął mnie bardzo serdecznie. Był otwarty na moje inicjatywy pracy duszpasterskiej, wśród dzieci, młodzieży jak również i dorosłych parafian.
Dość powiedzieć, że z mej inspiracji powstało w całej parafii 50 kółek różańcowych (ciekawe, ile z nich przetrwało do dziś?).
Jednak szczególnie głęboko w serce zapadła mi moja pierwsza kapłańska Wielkanoc. Całą Wielką Sobotę jeździłem po parafii, od wioski do wioski. Parafianie zbierali się w jednym czy dwóch domach przynosząc swoje święconki. Święcenie pokarmów zajęło mi niemal cały dzień. Ale dzięki temu miałem możność poznania całej parafii. Poranna Msza rezurekcyjna zgromadziła ogromne rzesze parafian. Uroczysta procesja, kazanie Księdza Proboszcza i moje przemówienie przepełnione były nadzieją, że w blaskach Zmartwychwstania pierzchną wszystkie nasze troski i trudności. A to przecież wtedy stawał się coraz ostrzejszy nurt ostrych represji wobec społeczeństwa i walka z Kościołem.
Moi następni proboszczowie byli trudni, pracowali w dawnym stylu, ale przecież nadeszły nowe czasy i potrzeba było nowych świateł i nowych form pracy duszpasterskiej. Stąd może i nasze nieporozumienia. Trudności te mogły wynikać jeszcze i stąd, że łączyłem pracę w duszpasterstwie z przygotowywaniem doktoratu na Uniwersytecie Warszawskim.
Gdy dziś w przededniu rocznicy mych święceń przebiegam myślą każdy rok z owych 55 lat, to serce szczególnie wraca do Leszna i do tej pierwszej tam Wielkanocy.
Przed ponad półwieczem na większości moich prymicyjnych obrazków obok pełnego nadziei: Maryja zwycięży! znalazło się również wezwanie zaczerpnięte z listu św. Pawła do Rzymian: (15,30): proszę was tedy, bracia, przez Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez miłość Ducha Świętego, abyście mnie wspierali w modlitwach swoich za mną do Boga.
I teraz powtórzę zwracając się do wszystkich czytających te słowa: Proszę was tedy... abyście mnie wspierali...

PS
Człowiek, podobnie jak wszystko, co stworzone, znajduje się w ciągłym ruchu. Każdy ruch, dokonujący się w przestrzeni i w czasie, wyznacza pewną drogę. Dla chrześcijanina drogą jego życia jest droga Chrystusa, która prowadzi do Królestwa Niebieskiego. Krocząc tą Drogą spotykamy ludzi, miejsca, wydarzenia. Niedawno rozpocząłem osiemdziesiąty trzeci rok życia, a więc mogłem, dzięki łasce Bożej, spotkać wielu wspaniałych ludzi. Wywarli oni na mnie wielki wpływ. Niektórzy z pewnością nie tylko na mnie. Warto przyjrzeć tym postaciom, miejscom i zdarzeniom, podzielić się wspomnieniami, by oddać im hołd i podziw; by przekazać następnym pokoleniom, jako wzorce do naśladowania.
Właśnie pod takim tytułem: Spotkania w drodze, przygotowuję zapiski moich wspomnień i refleksji o moim życiu, tu na ziemi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Proroctwo św. Andrzeja Boboli. Czy wypełniły się słowa Patrona Polski?

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Episkoapt News

Święty Andrzej Bobola nie pozwolił o sobie zapomnieć – sam zaczął upominać się o swój kult. Po śmierci ukazał się w Pińsku, Wilnie aż wreszcie w Strachocinie. Joanna i Włodzimierz Operaczowie w swojej najnowszej książce – biografii św. Andrzeja Boboli „ Boży Wojownik” poszukują odpowiedzi dotyczących specjalnej misji świętego oraz opisują proroctwo, które wyjawił o. Alozjemu Korzeniewskiemu.

Dominikanin o. Alojzy Korzeniewski należał do ludzi twardo stąpających po ziemi. Był wcześniej nauczycielem fizyki w gimnazjum w Grodnie i przełożył na język polski holenderski podręcznik do tego przedmiotu. Interesował się między innymi nowatorską ideą lotów balonem. Gdy w Grodnie zamieszkał wywieziony przez Rosjan ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski, odwiedzał o. Korzeniewskiego w jego laboratorium i rozmawiał z nim o balonach. Po wojnach napoleońskich dominikanin trafił do Wilna. Jako płomienny kaznodzieja często poruszający tematy patriotyczne naraził się władzom carskim, które zmusiły jego przełożonych do zakazania mu głoszenia kazań i słuchania spowiedzi.

CZYTAJ DALEJ

Św. Andrzej Bobola, prezbiter i męczennik

Żył w latach 1591 – 1657. Należał do zakonu jezuitów. Nazywany jest apostołem prawosławnych.

CZYTAJ DALEJ

Papież: katakumby będą ważnym miejscem jubileuszowym; tam wszystko mówi o nadziei

2024-05-17 14:42

[ TEMATY ]

papież Franciszek

rok jubileuszowy

Jubileusz 2025

Monika Książek

W katakumbach wszystko opowiada o życiu po śmierci, o uwolnieniu od niebezpieczeństw i samej śmierci przez Chrystusa - mówił Franciszek do członków Papieskiej Komisji Archeologii Sakralnej, troszczącej się o dawne chrześcijańskie cmentarze. Jak przypominał papież, to tam pielgrzymowali pierwsi chrześcijanie, choćby po to, by oddać cześć świętym: Piotrowi i Pawłowi. To wszystko sprawia, że katakumby idealnie wpisują się w temat Jubileuszu 2025 r., który brzmi: „Pielgrzymi nadziei”.

Franciszek wyraził uznanie dla działalności komisji, wspominając m.in. o cieszących się dużym zainteresowaniem Dniach Katakumb, które są organizowane dwa razy do roku. Instytucja dzięki współpracy z różnymi uniwersytetami wciąż koordynuje ponadto badania archeologiczne na terenie całych Włoch.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję