Reklama

Wiadomości

Kasowanie rolnictwa

O niepewnej przyszłości polskiej ziemi i niszczeniu rodzinnych gospodarstw z Jerzym Chróścikowskim rozmawia Wiesława Lewandowska

Niedziela Ogólnopolska 8/2015, str. 36-37

[ TEMATY ]

wywiad

polityka

rolnictwo

rozmowa

Dominik Różański

Jerzy Chróścikowski

Jerzy Chróścikowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Rolnicy w Polsce są grupą społeczną chyba wciąż niezadowoloną. Ostatnio wyjątkowo ostro dają temu wyraz, od początku roku protestują wszystkie opozycyjne organizacje i związki rolnicze. Dlaczego właśnie teraz?

JERZY CHRÓŚCIKOWSKI: – Zmusza nas do tego – proszę wierzyć – widmo biedy, znaczące pogorszenie się sytuacji gospodarstw rolnych w 2014 r. Nagromadziło się już zbyt wiele niezałatwionych spraw, niespełnionych obietnic. Mijają dwa lata od podpisanych w roku 2013 porozumień z rządem – po ówczesnych protestach dotyczących sprzedaży ziemi – i niestety do dziś nie mamy ustawowej regulacji obrotu ziemią. Nasz związek nieustannie domaga się tego, a rząd milczy.

– Prawdę mówiąc, Panie Przewodniczący, reszta społeczeństwa trochę się tym obecnym protestom rolników dziwi, ponieważ panuje opinia, że rolnikom od czasu wstąpienia Polski do Unii wiedzie się nie najgorzej. Naprawdę można mówić dziś o biedzie na polskiej wsi?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Tak, dlatego, że wiele gospodarstw rolnych znalazło się dziś w bardzo trudnej sytuacji, a przyszłość polskiego rolnictwa rysuje się bardzo niejasno. Proszę pamiętać, że polscy rolnicy otrzymują niższe dopłaty niż rolnicy z Niemiec, Francji, Danii i innych państw starej piętnastki. W większości rolnicy zaciągają kredyty na nowe traktory, sprzęt rolniczy, zakup ziemi czy inne inwestycje. Te kredyty muszą spłacać, co przy tak nieustabilizowanej sytuacji w rolnictwie jest bardzo trudne. Dodatkowo ceny środków ochrony roślin, nawozów stale rosną, a ceny produktów rolnych są na tym samym poziomie od kilku lat.

– Minister rolnictwa zapewnia, że polskie rolnictwo jest w stanie kwitnącym, gotowe niemal wyżywić całą Europę...

– Minister wiele mówi, lecz nie rozwiązuje nabrzmiałych problemów. Gdy wiosną ubiegłego roku wystąpiła plaga afrykańskiego pomoru świń, hodowcy trzody ponieśli ogromne straty; spadające ceny wieprzowiny powodują teraz bankructwa wyspecjalizowanych gospodarstw. Dziś produkcja polskiej wieprzowiny jest już o prawie połowę mniejsza niż w roku 2007. Nie eksportujemy już więc, lecz importujemy mięso wieprzowe z Europy Zachodniej. Doszło już do tego, że zagraniczne koncerny, którym w Polsce wiedzie się znakomicie, sprowadzają warchlaki np. z Danii...

– To brzmi kabaretowo!

Reklama

– Sprawa jest naprawdę poważna. Brak odpowiednich działań zaradczych ze strony rządu powoduje, że polscy rolnicy likwidują produkcję tuczników, zostawiając pole do jej rozwoju innym krajom; w ubiegłym roku wyraźny wzrost odnotowały Niemcy. Jeśli ten nasz liberalny rząd będzie nadal prowadził tę swoją „europejską” politykę, to staniemy się wyłącznie konsumentami śmieciowej żywności z całego świata. Nasze rolnictwo wymaga systemowych rozwiązań. Mamy dobrą, zdrową żywność. Jesteśmy w stanie konkurować na rynku europejskim, ale polski rząd musi pomóc rolnikom, musi bronić naszych interesów, naszej produkcji na forum Parlamentu Europejskiego, tak jak to robią rządy innych krajów członkowskich.

– Polscy rolnicy dostają tzw. dopłaty z Unii Europejskiej, dostają też rekompensaty z tytułu utraconej produkcji i mimo to wpadają w długi, ubożeją?

– No właśnie, ciągle powtarzamy, że rolnicy mają ogromne długi. Rzeczywiście, jeszcze jakoś udaje im się wiązać koniec z końcem, bo ciągle przestawiają się na jakiś inny rodzaj produkcji – ze zwierzęcej na roślinną... aż do spadku cen zbóż i braku zbytu na zboża paszowe (bo ograniczona jest hodowla trzody)... Polskie rolnictwo zatacza dziś błędne koło. Poważne problemy mają już niemal wszyscy rolnicy. Spada opłacalność produkcji rolnej.

– To jest rynek, mówią liberałowie.

– Chyba tylko polscy „liberałowie” z rządu PO-PSL. Inne państwa potrafią rozwiązywać tego rodzaju problemy w interesie swoich rolników. W Polsce pilnie potrzebna jest świadoma polityka rolna kreowana przez państwo, a polski rząd powinien stawać na forum UE w obronie polskiego rolnictwa, tak jak robią to Francuzi, Niemcy, Duńczycy i chyba wszyscy inni poza Polską... Polski rząd zachowuje się dziś, jakby nie rozumiał, co się dzieje, jakby nie wiedział, o co tak naprawdę walczą rolnicy.

– O co walczą?

Reklama

– Walczą o swoje miejsca pracy i o dobro kraju. Zobaczmy, co się dzieje w innych dziedzinach gospodarki, mamy zniszczony polski przemysł, sprzedajemy nasz majątek narodowy, obcy kapitał przejmuje naszą gospodarkę. A Polacy wyjeżdżają do pracy za granicę. Nie możemy na to pozwolić. Musimy dbać o polskie rolnictwo, o samowystarczalność żywnościową, a więc o bezpieczeństwo żywnościowe całego naszego społeczeństwa. Dla dobra nas wszystkich musimy utrzymywać produkcję rolną. To jest kapitał nasz, naszych dzieci i przyszłych pokoleń. Jeśli upadną pełniące dziś również funkcję socjalną gospodarstwa rodzinne, to może się wkrótce pojawić kolejny milion bezrobotnych na garnuszku opieki społecznej. Dzisiaj wieś jest jeszcze buforem stabilizującym bezrobocie.

– Co można zrobić, aby nim pozostała?

– Wystarczy kilka prostych rozwiązań. Od dwóch kadencji Sejmu nawołujemy do stworzenia ram prawnych do tzw. sprzedaży bezpośredniej produktów rolnych, która z pewnością wszystkich by ucieszyła.

– Dlaczego nie można do tego doprowadzić? Tak wiele mówi się przecież o produktach regionalnych, które powinny być sprzedawane przede wszystkim w miejscu ich wytworzenia...

– Pan minister rolnictwa tłumaczy, że to pan minister zdrowia nie wyraża tu zgody. Nie wyraża jej również minister finansów, jako że trzeba by tę działalność wyłączyć od opodatkowania (z uwagi na płacony już podatek rolny). Naprawdę trudno zrozumieć, że w Polsce niemożliwe jest to, co w innych krajach sprawdza się od dawna. Możliwość bezpośredniej sprzedaży byłaby korzystna dla wszystkich, nie tylko dla rolników.

– Jednak to rolnikom zarzuca się, że myślą przede wszystkim o swoich korzyściach...

Reklama

– Bo domagają się rekompensat za niezawinione straty? Bo nie mogą wydobyć od upadających firm należności za sprzedane im mięso, zboże, mleko? Minister rolnictwa tworzy jakoby tzw. fundusz stabilizacyjny (100 mln zł rocznie), który już z założenia nie pokryje strat ponoszonych przez rolników. Tego Funduszu jeszcze nie ma, tymczasem namawia się nas do zaciągania kredytów... Minister Sawicki wiele obiecuje, ale niewiele realizuje, bo nie może. Dlatego żądamy spotkania z panią premier.

– Wierzy Pan w moc sprawczą pani premier?

– Szczerze powiedziawszy, nie bardzo. Chcemy jednak, żeby nam odpowiedziała na kilka fundamentalnych dla polskiego rolnictwa pytań. Czy będzie ustawa o obrocie ziemią, która regulowałaby odpowiednio ustrój rolny? Czy będzie sprzedaż bezpośrednia? Czy będą pakietowe ubezpieczenia rolnicze, o których mówimy już od wielu lat? Czy będzie przychylna rolnictwu ustawa o funduszu stabilizacyjnym?

– Naprawdę liczy Pan na konkretne odpowiedzi?

– Jak na razie pani premier nie wyraża specjalnej ochoty na rozmowę. Obawiam się, że nawet jeśli do niej dojdzie, to skończy się na deklaracjach i żadne decyzje nie zapadną, a rolnictwo nadal będzie się – w sposób mniej lub bardziej widoczny – pogrążać.

– Rolnicy mają dziś do rządu pretensje o zbyt ostrą – według nich – politykę wobec Rosji, skutkującą rosyjskim embargiem na polskie produkty rolne. Prawdę powiedziawszy, to dość dziwna postawa.

– Rzeczywiście, słyszy się w mediach tego rodzaju krytyczne głosy rolników. Mają rządowi za złe to, że nie działa on w tej sprawie odpowiednio aktywnie na forum UE. Polscy rolnicy mają prawo oczekiwać od swojego rządu, by ich bronił.

Reklama

– Może rolnicy niepotrzebnie tak silnie związali swoją przyszłość z rosyjskim rynkiem, który wprawdzie jest chłonny, ale – o czym od zawsze wiadomo – politycznie niepewny?

– Taka była potrzeba chwili, trzeba było wykorzystać szansę. Natomiast nie może być tak, że ogłaszająca sankcje wobec Rosji Unia Europejska nie znajduje możliwości rekompensowania utraconych dochodów. W takiej sytuacji możemy doprowadzić do zniszczenia całej gospodarki, nie tylko polskiej, także europejskiej, ku satysfakcji Rosji. Obowiązkiem UE i polskiego rządu jest znaleźć sposoby rekompensowania utraconych dochodów, co spowodowałoby ustabilizowanie rynku wewnętrznego i utrzymanie opłacalności produkcji rolników i przetwórców.

– Jak widać, krajom zachodnim to się lepiej udaje niż Polsce.

– Stare kraje unijne śmieją się z nas – u nich produkcja rośnie, a u nas spada.

– Będziemy wycinać sady, z których byliśmy tak dumni?

– Mimo wszystko mam nadzieję, że do całkowitej zagłady polskiego sadownictwa nie dojdzie, choć sadownicy dostali mocno po głowie. Wywalczyliśmy tylko częściowe rekompensaty, które nie ustabilizowały rynku, ponieważ ceny jabłek spadły bardzo drastycznie. Nie wiemy, co sadownicy zrobią w przyszłym roku, jeżeli nie pozyskają nowych rynków. Pytanie, czy rząd ma jeszcze jakiś pomysł na rozwiązanie problemu, czy UE zechce pomóc lub nie przeszkadzać?

– Dlaczego rolnicy tak bardzo boją się uwolnienia handlu ziemią w 2016 r.?

Reklama

– Tego powinni się bać wszyscy Polacy. W majestacie unijnego prawa całkiem dobrowolnie zaczniemy się wkrótce wyzbywać naszej ziemi. Kiedyś, gdy ją nam zabierano siłą, zawsze walczyliśmy o tę swoją ojcowiznę, odbijaliśmy ją też siłą... Jeśli ją teraz sami sprzedamy, tak po prostu, to nie będzie już o co walczyć.

– Teraz walczą jeszcze tylko rolnicy?

– Tak, walczą o rozsądny obrót ziemią, który jest podstawą rozwiązań systemowych dla całej gospodarki kraju, w tym rolnictwa. Problem ziemi był jednym z głównych powodów tworzenia przed laty naszego związku zawodowego. Pojawił się już w 1978 r., gdy Państwowy Fundusz Ziemi zabierał rolnikom ziemię w zamian za renty. Wtedy powstawały komitety obrony, będące zalążkiem przyszłego związku zawodowego rolników. Później stoczyliśmy ogromną bitwę o zarejestrowanie NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, a w naszym statucie i na sztandarze zostało wypisane, że ziemia to podstawa naszego bytu i suwerenności kraju. Dzisiaj, niestety, musimy to przypominać, musimy walczyć o prawo Polaków do pierwokupu polskiej ziemi.

– Przynależność do Unii Europejskiej wyklucza jednak tego rodzaju przywileje; od 2016 r. także w Polsce ma obowiązywać wolny obrót ziemią. Uważa Pan, że Polska może i powinna zignorować to unijne prawo?

– Prawo unijne mówi wprost, że nie ma żadnego zakazu obrotu ziemią. W przypadku Polski udało się je uchylić na 12 lat, zacznie więc obowiązywać od maja 2016 r. Uważamy, że należy ten termin przesunąć jeszcze o co najmniej 7 lat.

– Dlaczego?

Reklama

– Dlatego, że Polska nie ma odpowiednich regulacji wewnętrznych, mechanizmów zabezpieczających interes własnych obywateli. Pod tym względem jest dziś w znacznie gorszej sytuacji niż inne kraje europejskie. Wolny obrót ziemią wchodzi w grę tylko pod warunkiem zrównania opłacalności i konkurencyjności polskiego rolnictwa z europejskim. W przeciwnym razie grozi nam masowy wykup gruntów przede wszystkim przez obcy kapitał. Już dziś to obserwujemy. Raport NIK pokazuje, jak bardzo patologiczna jest obecna sytuacja w obrocie ziemią.

– Jak można temu przeciwdziałać?

– Skoro sami tak niewiele możemy – polski rząd nie liczy się dziś z wolą narodu, nie dopuszcza np. możliwości referendum jako argumentu w dyskusjach z UE – to trzeba przynajmniej sprawdzić, jak inne kraje zabezpieczają własną ziemię. Nasz związek już od 20 lat wskazuje na rozwiązanie francuskie, które znalazło dziś pewne odbicie w projekcie ustawy PSL. Organizujemy konferencje, debatujemy, proponujemy rozwiązania, minister się z nami zgadza, ale wreszcie ktoś musi podjąć decyzję! Tymczasem polski rząd mówi: Nie! Oczekujemy na głos pani premier w debacie o przyszłości polskiej ziemi.

* * *

Jerzy Chróścikowski
polityk, wieloletni działacz samorządowy, działacz związkowy, senator IV, VI, VII i VIII kadencji, przewodniczący Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska. Od 2007 r. przewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”

2015-02-17 13:55

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Narzędzia w rękach najgenialniejszego Artysty

Niedziela sandomierska 36/2014, str. 6-7

[ TEMATY ]

wywiad

muzyka

rozmowa

Adam Stachowicz

KS. ADAM STACHOWICZ: – Skąd się wziął pomysł na muzykę chrześcijańską?
CZYTAJ DALEJ

Dlaczego godzina dziewiąta jest godziną piętnastą?

Niedziela lubelska 16/2011

Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego. Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia. Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka. Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
CZYTAJ DALEJ

Ksiądz z osiedla: warto kultywować tradycję, ale święconka nie jest najważniejsza w Wielkanocy

2025-04-19 07:54

[ TEMATY ]

Wielkanoc

archiwum prywatne

ks. Rafał Główczyński

ks. Rafał Główczyński

Warto kultywować tradycję, ale święconka nie jest najważniejszym elementem Wielkanocy. Od święcenia pokarmów ważniejsze jest uczestnictwo w Triduum Paschalnym, szczera spowiedź i przyjęcie Jezusa w Eucharystii - powiedział PAP ks. Rafał Główczyński, prowadzący na YouTube kanał Ksiądz z osiedla.

W Wielką Sobotę w Kościele katolickim przez cały dzień trwa święcenie pokarmów i adoracja Chrystusa złożonego do grobu. Tego dnia wierni przychodzą do kościołów ze święconkami w koszykach.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję