Reklama

Głos z Torunia

Wakacje z autyzmem

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niech żyją wakacje, niech żyje pole i las, i niebo, i słońce, wolny swobodny czas…”. Zazwyczaj na początku wakacji nucę sobie tę pioseneczkę. Oto upragniony czas relaksu, nigdzie nie trzeba iść, spieszyć się. Można na jakiś czas zmienić miejsce zamieszkania, być tam, gdzie nikt nas nie zna, niczego od nas nie chce i oddychać pełną piersią. Tylko że najlepiej byłoby, gdybyśmy po prostu zostali na własnym podwórku. I tak właśnie było przez kilka lat. A wszystko dlatego, że aby wyjechać gdzieś z dzieckiem autystycznym i dobrze się bawić, trzeba się trochę „nagimnastykować”.

Nasz autystyk to Kuba, już 15-letni. Kiedy był mały i za bardzo nie chciał mówić, wyjazd na urlop był łatwiejszy, nawet pociągiem. Gdy zdarzyło się, że płakał czy denerwował się, inni pasażerowie przymykali oczy na różne jego dziwactwa, bo małym dzieciom wolno, a poza tym jako małoletni dużo spał. Kubuś dorastał, polubił mówienie, zwłaszcza prawdy prosto z mostu i każdemu. Pasjami zbierał informacje o ludziach, nawet tych raz zobaczonych, czyli obowiązkowo każdy nowo poznany musiał odpowiedzieć na pytania: Kiedy się urodził, gdzie mieszka, ile ma dzieci itp. Nierzadko taki delikwent usłyszał przewidywaną przez Kubę datę swojej śmierci. Bardzo się wtedy chciało wypoczynku, tym bardziej że wynajmowaliśmy niezbyt przestronne mieszkanie bez podwórka. Nie miałam prawa jazdy, mąż pracował i nie mógł sobie zrobić przerwy, ale do odważnych świat należy, więc co mi tam - biorę Kubę, jego dwie siostry i ruszam w podróż 500 km pociągiem z dwiema przesiadkami. Wyprawa okazała się koszmarem. Kubie przeszkadzało wszystko: stukot kół, natłok ludzi, zapachów, dźwięków, zmiany pociągów. Zwykłym śmiertelnikom też zazwyczaj jest to nie w smak, ale nikt wtedy nie zaczyna płakać, krzyczeć, uciszać wszystkich dookoła i zadawać więcej osobistych pytań niż zwykle, dotykać różnych rzeczy po kilkakroć i powtarzać całe zdania tak długo, aż powie się je z właściwym akcentem. Jakoś dojechaliśmy, ale wróciliśmy autem. Od tamtej pory nigdy już nie jechaliśmy pociągiem, nawet na jakiś czas przestaliśmy w ogóle jeździć, woleliśmy, jak ktoś przyjechał do nas. Ale przecież w wakacje chce się gdzieś ruszyć. Samochód już jest, to może nad morze. Hura! Będzie super! Podróż przeszła spokojnie, za to „na plaży słońce praży, tu bladość ciał zanika, wśród tłumu wczasowiczów” albo „na plaży jest wesoło, bo można kopać dołek i wszędzie dużo piasku, i pisku oraz wrzasku”. Nieźle się namęczyliśmy, żeby zapewnić Kubie (wtedy 8-letniemu) spokój, co zważywszy na powyższe cytaty, nie było łatwe. Wróciliśmy z tej eskapady zmęczeni i przez następne 6 lat nie ciągnęło nas do wyjazdu. Tak było aż do tego roku, bo przecież mamy ten upragniony wolny czas. Tym razem jednak zadziałaliśmy strategicznie i zaczęliśmy planować już w styczniu. Postanowiliśmy pojechać w góry, niezbyt wysokie, żeby dziatwy nie zmęczyć. Zarezerwowaliśmy pokój z dala od centrum, zorientowaliśmy się, co w mieście i okolicy można robić, oprócz wchodzenia z różnych stron na Śnieżkę, przemyśleliśmy, co zabrać, żeby w razie czego każdy miał zajęcie i czekaliśmy na termin wyjazdu. Spędziliśmy tam 10 dni, każdy obfitował w inne atrakcje. Oprócz wędrówek po górskich szlakach zaliczyliśmy też park linowy, miasteczko kowbojów, miejscowe muzeum i ruiny zamku. Miałam obawy przed wyjazdem, ale okazało się, że strach miał wielkie oczy. Mimo że Kuba był wtedy na odstawieniu leków, które brał od kilku lat, nie wykazywał większego zdenerwowania i nie miał większych lęków niż zwykle. W górach jest zupełnie inaczej niż w innych miejscach, do których masowo zjeżdżają turyści, ludzie poruszają się w mniejszych grupkach, nie koczują stadami w jednym miejscu, jak to jest nad morzem i jeziorem. Nasz syn nie narzekał nawet na ból nóg, kiedy wchodziliśmy na szczyty. Na szlakach byliśmy prawie cały czas sami, bo turyści wciąż się przemieszczają, nie czuliśmy żadnej presji, mogliśmy sobie wejść na samą górę albo i nie. W końcu mogliśmy się sobą nacieszyć, żyć w zwolnionym tempie. Kuba zabrał ze sobą swoje ulubione książki, więc kiedy już wracaliśmy do naszego lokum, zamykał się w pokoju, mógł zająć się sobą i odreagować. Wziął też gry planszowe, w które graliśmy wszyscy, a jak nikt nie chciał grać, Kuba układał sobie z nich labirynty.

Podsumowując, znaleźliśmy na siebie sposób. Wyjazd w góry polecam każdemu rodzicowi. Nie trzeba wcale być zamiłowanym „łazikiem”, można sobie pójść kawałeczek, posiedzieć gdzieś na trawce z kanapką w ręku i wrócić. Dodatkowe atrakcje sprawiają, że każdy może znaleźć coś dla siebie, a do tego widoki są fantastyczne. Zatem - niech żyją wakacje.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2013-08-28 12:15

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak nie zmarnować wakacji?

Niedziela wrocławska 27/2018, str. I

[ TEMATY ]

wakacje

©micromonkey/stock.adobe.com

Istota relaksu i odpoczynku to przede wszystkim dotykanie „innego”, bo to jest „od” i „począć” znowu. Zasadniczo dobre odpoczywanie polega na zmianie. Okazuje się, że bezmyślne leniuchowanie może powodować nie odnowienie, ale zmęczenie. Planując odpoczynek, głównie trzeba myśleć o zmianie codziennych obowiązków, przyzwyczajeń. Ale trzeba też myśleć o tym, że urlop to czas świętowania. Jeśli wakacje to wolny czas z rodziną, a to dotyczy przecież większości z nas, to niewątpliwie trzeba świętować siebie nawzajem, świętować człowieka. Co to znaczy? To znaczy skoncentrować się na nim bardziej. Życie tak się układa, że w codzienności wciąż nie mamy na to czasu. Nawet, jeśli się trochę szkolimy w empatii, to nie mamy czasu zatrzymać się z tą zdolnością po to, aby zauważyć potrzeby bliskich ludzi. A bliscy to jest mąż, żona, to są dzieci. I potem bywa tak, że wyjeżdżamy na drogi urlop i właściwie nic się nie zmieniło. Świętowanie w odpoczynku to przede wszystkim dziękowanie, również Panu Bogu, za to, że jest – wtedy się wraca odnowionym. Czas wolny to zatem także szansa na spotkania z Bogiem. Czas wolny dla małżonków to szansa na uzupełnienie tego, na co w szybkości życia nie ma czasu, czyli na dialogi małżeńskie. Można wtedy wygospodarować spokojne chwile i wrócić do tematów, które pozostały niedokończone i wołają o rozmowę, o to, by się nawzajem wysłuchać, oczywiście według zasad, że pierwszeństwo ma słuchanie, potem mówienie, pierwszeństwo ma zrozumienie przed polemiką. Chodzi o takie sprawy, które nie wyjaśnione nosimy w środku, które można próbować zamknąć, ale i tak kipią pod sercem. Urlop to dobra okazja, aby stworzyć warunki dla trudnych rozmów. Stworzyć dobrą atmosferę: siedząc z dobrym ciastem, a może lampką wina. Dobrze, aby dzieci miały wtedy własne zajęcia i co chwilę nie przybiegały. Myślę, że wtedy się wraca odnowionym. Można spostrzec, że wróciła radość, poczucie humoru – to tak owocuje. Zachęcam do świętowania siebie w czasie wakacji. Specyficznym sposobem spędzania wakacji jest udział w pielgrzymce. Jako przewodnik pielgrzymki od tylu lat wiem, że są ludzie, którzy cały urlop, jaki mogą otrzymać, przeznaczają na pielgrzymowanie i tak go planują, pod pielgrzymkę. W pielgrzymowaniu dostrzegam również szansę na świętowanie i to nawet w trzech wymiarach: siebie, drugiego człowieka i Pana Boga. Jeśli ktoś skonstatuje, że po tych rekolekcjach w drodze poznał siebie trochę bardziej, przybliżył się do ludzi, zapragnął ich poznawać, albo czasem, chociaż dostrzegł, że istnieją, wreszcie zbliżył się do Pana Boga, co często owocuje nawróceniem, spowiedzią, to pielgrzymka jest czasem, którego się nie żałuje. I też jest świętowaniem.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV o rosyjskich dronach nad Polską: Polacy są zaniepokojeni

2025-09-16 23:15

[ TEMATY ]

Leon XIV

Vatican Media

Papież Leon XIV udzielił krótkiej wypowiedzi mediom we wtorek wieczorem przed powrotem z Castel Gandolfo do Watykanu. „Polacy są zaniepokojeni, bo czują, że ich przestrzeń powietrzna została naruszona, więc sytuacja jest bardzo napięta, bardzo, bardzo” - powiedział Ojciec Święty.

Leon XIV spędził dwa dni w Castel Gandolfo. Przed wyjazdem we wtorek wieczorem odpowiedział na kilka pytań dziennikarzy o sytuację w Gazie oraz kwestię ostatnich oskarżeń Rosji wobec NATO.
CZYTAJ DALEJ

Skauci Króla w hołdzie harcerkom z Ravensbrück

2025-09-17 18:43

pwd. Magdalena Ciesielska SK12

Na jednym z przystanków Skauci wcielali się w rolę sanitariuszy, budując nosze i przenosząc ranną.

Na jednym z  przystanków Skauci wcielali się w rolę sanitariuszy, budując nosze i przenosząc ranną.

W Lesie Osobowickim we Wrocławiu odbył się Bieg Historyczny Skautów Króla. Około 130 uczestników – dzieci, młodzież i instruktorzy – wyruszyło w podróż śladami niezwykłych kobiet, harcerek więzionych w obozie Ravensbrück.

Celem wydarzenia nie był bieg, ale uczestnictwo w terenowej lekcji historii, które stało się zarazem przypomnieniem, że wolność, solidarność i odwaga są fundamentami, których nie wolno zaniedbać.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję