Reklama

Niedziela Kielecka

Połączył kapłaństwo z archeologią

Ks. Stanisław Skurczyński (1892-1972) miał kilka powołań: księdza, społecznika, dobroczyńcy i w końcu archeologa. Nie przez wszystkich rozumiany i doceniany, prowadził życie pasjonata, odkrywcy, naukowca, mimo wielu przeszkód i trudności. Jego dorobek naukowy to dziś kopalnia informacji o prehistorycznych dziejach regionu świętokrzyskiego i tysiące ocalonych eksponatów

Niedziela kielecka 52/2012, str. 4-5

[ TEMATY ]

kapłan

sylwetka

Archiwum

Ocalił tysiące bezcennych ceramik

Ocalił tysiące bezcennych ceramik

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Urodził się w Pińczowie 4 kwietnia 1892 r. w rodzinie Michała i Marianny Skurczyńskich. Ojciec był kowalem, matka zajmowała się domem. Stanisław był zwykłym, niczym nie wyróżniającym się chłopcem. Można przypuszczać, że przyglądał się pracy ojca - kowala, a gdy dorastał, na pewno mu pomagał. Miał Stasiu pewną „dziwną pasję”. Lubił spacerować po okolicznych polach, górkach i piaskach...

Skarby z pińczowskich pól

Często go widywano, jak samotnie szedł przez pola i miedze, zamiast bawić się z rówieśnikami. Dziwnie zamyślony, patrzył nie w gwiazdy, ale pod nogi. Nikt nie rozumiał jego pasji. Czego szukał? Dokąd zmierzał? Nie wiadomo, jak narodziła się jego pasja, być może słuchał opowieści dziadków o ukrytych w ziemi skarbach albo też przeczytał książkę, która rozbudziła umysł dziecka? Wiadomo tylko, że pasja ujawniona w czasach młodości - szukanie śladów przodków, archeologia pozostała do końca życia. Chodząc po polach, Stanisław znajdował swoje „skarby” odkopywane lemieszami pługów okolicznych rolników, a to kawałek skorupy o dziwnym kształcie, a to zardzewiały grot czy krzemienne ostrze. Dla innych te „skarby” nie przedstawiały żadnej wartości, dla Stasia były całym światem, który chłonął i o którym marzył w młodzieńczych snach. Ze szczególnym upodobaniem przyszły ksiądz penetrował teren Łysej Góry, leżącej na północ od Pasturki w okolicy Pińczowa. Tam wiatr odsłonił cześć cmentarzyska. Z piachu wystawały popielnice i ludzkie kości. Stasiu wspomina: „...przykrywałem (je) gałązkami jałowca i ze czcią zasypywałem piaskiem...”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Nauka w progimnazjum pińczowskim szła mu dobrze, był ciekawy wiedzy. Gdy skończył siedemnaście lat, musiał dokonać wyboru: co robić dalej? Długo się nie zastanawiał, jesienią 1909 r. zapukał do drzwi Wyższego Seminarium Duchownego w Kielcach. Tak objawiło się jego drugie powołanie i druga pasja: głoszenie słowa Bożego. Nie wiedział jeszcze czy będzie mógł jak dawnej „chodzić po polach i miedzach”, ale nie to było w tym momencie najważniejsze.

Reklama

Geolog przyjaciel

29 marca 1914 r. Stanisław Skurczyński otrzymał święcenia kapłańskie. 22-letni ksiądz skierowany został do parafii Sławków, a niedługo później do Gnojna. W następnym roku został mianowany wikariuszem w Wawrzeńczycach koło Krakowa. W 1917 r. pracował w Niwce w powiecie Będzin, skąd po dwóch latach skierowany został do objęcia swojego pierwszego probostwa w Korytnicy w 1919 r. Jak pisze w swojej książce „Archeolog na probostwie” Andrzej Matoga: „..Stanisław jawi się jako młody, wykształcony i pełen zapału do pracy duszpasterskiej ksiądz, który poświęca się tym obowiązkom właściwie bez reszty aż do połowy 1921 r....”. Cóż więc się stało w 1921 r.? W tym roku przybył do Korytnicy młody geolog - Kazimierz Kowalewski. Zaraz po rozpoczęciu badań terenowych nawiązał kontakt z ks. Skurczyńskim - znalazł w nim bratnią duszę. Kontakt ten zamienił się w trwającą długie lata przyjaźń. Proboszcz pomagał geologowi w badaniach, czego efektem było opasłe opracowanie dotyczące miocenu i trzeciorzędu. Jednak spotkanie z młodym geologiem nie miało takiego wpływu na odnowienie pasji archeologa co pewien letni spacer.

Na ratunek prehistorycznym grobom

Na początku wakacji w 1921 r. ks. Skurczyński wybrał się na przechadzkę na „zachodnią wydmę, na Podgrodzie”. Towarzyszył mu alumn przebywający w Korytnicy na wakacjach. Razem dokonali zadziwiającego odkrycia. W części północnej wydmy rozwiewanej przez wiatry zachodnie znaleźli na powierzchni dwa groby całopalne, a w nich mnóstwo różnorakich przedmiotów. Były tam popielnice, grot włóczni, nóż z trzonkiem, groty czworoboczne, fibula, sprzączka, osełka itd. Przedmioty te geolog Kowalewski wydobył i łącznie z ceramiką i kośćmi zabrał do Warszawy do Muzeum, gdzie do dzisiaj część tego materiału można zidentyfikować w zbiorach Państwowego Muzeum Archeologicznego. Ks. Stanisław podjął decyzję o ratowaniu korytnickich grobów. Musiał jednak wcześniej zdobyć wiedzę na temat archeologii. Zaczął studiować „Przegląd Archeologiczny”, „Wiadomości Archeologiczne”. Dużo czytał na ten temat i - jak twierdzi Andrzej Matoga - pod koniec 1921 r. ksiądz przerobił przyśpieszony kurs archeologii z pomocą Kazimierza Kowalskiego i w oparciu o fachową literaturę.

Reklama

Ks. Stanisław wiele razy powracał w miejsce „wykopaliska”, odkrywając jeszcze 12 obiektów, które opisał i narysował w specjalne założonym dzienniku. Taki był początek jego działalności archeologicznej. Przybywało odkryć i dzienników, w których Ksiądz z pieczołowitością opisywał i rysował pozostałości archeologiczne, ratując je przez zniszczeniem i zapomnieniem.

Ks. Stanisław zdał sobie sprawę, że jest zobowiązany, aby te relikty przeszłości zachować dla potomnych. Okoliczni chłopi nie rozumieli, jakie znaczenie mają jego odkrycia i nadal przez łąki i korytnickie cmentarzysko przepędzali krowy.

Archeolog rozpoczął ratownicze, intensywne wykopaliska. Trwające kilka dni prace zainteresowały okolicznych mieszkańców, sądzili, że Ksiądz odnalazł „skarby”. Gdy ks. Stanisław wracał na plebanię z popielnicami i zardzewiałymi grotami, na cmentarzysku pojawiali się okoliczni kmiecie, którzy kopali, niszcząc wszystko, na co natrafiła ich łopata. Skorupy i kości wyrzucali, szukając złota i srebra. Po latach ks. Stanisław wspominał, że znalazł: „miejsce wyłożone kamieniami, rozkopane częściowo przez kogoś zazdrosnego, a posądzającego mnie o szukanie pieniędzy. Ten «ktoś» wiele grobów rozkopał i zniszczył pomimo moich upomnień w prywatnej rozmowie, a nawet z ambony”. Nie załamywał się jednak i nadal prowadził akcje poszukiwawcze. Odnalazł nowe stanowiska grobów, w południowo-zachodniej części Korytnicy.

Reklama

Księdzu nie wolno

Wiadomości o odkryciach księdza zaczęły się rozchodzić po okolicy. Dość szybko doszły do Feliksa Przypkowskiego z Jędrzejowa - lekarza, astronoma i kolekcjonera, który pod koniec 1921 r. objął również funkcję delegata (czyli współpracownika) Państwowego Grona Konserwatorów Zabytków Przedhistorycznych. Przypkowski jako urzędnik spotkał się z ks. Skurczyńskim, od którego dowiedział się o odkryciach, ale jednocześnie stanowczo zabronił proboszczowi jakichkolwiek prac archeologicznych. Ta przygnębiająca decyzja sprawiła ks. Stanisławowi wiele bólu i cierpienia. Nie został zrozumiany przez Przypkowskiego, jako ten który ratuje przed zniszczeniem cenny materiał archeologiczny. Ksiądz wiedział, że nie może zaprzestać prac wobec zniszczeń, których był świadkiem, oraz braku jakichkolwiek innych urzędowych reakcji. Z powodu prac duszpasterskich nie mógł jednak od razu przystąpić do ratowania grobów. Te kilka tygodni przerwy spowodowały, że „poszukiwacze skarbów” zniszczyli przeszło dwadzieścia grobów. „Zniszczenie było takie, jakby kopali w nocy” - wspomina. Ksiądz zebrał jedynie fragmenty ceramiki i kilka zabytków metalowych. Wkrótce na jego plebanię zawitał Stefan Krukowski, konserwator II okręgu - południowowarszawskiego. Spotkanie z urzędnikiem nie było miłe. Ksiądz został potraktowany jako amator, a przede wszystkim jako szkodnik, któremu należało zakazać jakichkolwiek badań. Prawdopodobnie tylko dzięki zdrowemu rozsądkowi zawdzięczmy to, że ks. Skurczyński nie porzucił swoich pozaduszpasterskich pasji i nie stracił wiary w sens swojej pracy. Pracował dalej. Przenoszony do kolejnych parafii nie ustawał w staraniach. W Brzegach i w Gnojnie nawet w czasie wojny decydował się na archeologiczne wykopaliska.

Filantrop i dobroczyńca

Wybuch wojny zmienił wszystko. Ks. Skurczyński z archeologa „zmienił się” w filantropa. Jego plebania w czasie wojny była pełna ludzi. Oprócz niemałej grupy domowników, a więc matki księdza, dwóch małoletnich siostrzenic, kilkorga służby, rodziny Kowalewskich, gościł wielu innych będących w potrzebie lub bez dachu nad głową. A to całą siedmioosobową rodzinę, która na wskutek działań wojennych nie miała się gdzie podziać, a to małżeństwo z dwójką chłopców, nieprzyjęte przez krewnych na wsi po Powstaniu Warszawskim, ale też niepełnosprawnego Wincentego, wyrzuconego z domu w zimie, miejscowych partyzantów i wielu innych. Ks. Stanisław znajdował czas na pomoc potrzebującym, a także na symboliczne wykopaliska. W tym tragicznym okresie ocalił setki eksponatów, ukrywając je przed Niemcami. Kiedy Niemcy rozesłali ankietę do gmin i szkół z zapytaniem, czy na terenie nie znajdują się jakieś przedmioty archeologiczne i o wartości artystycznej, wszyscy w okolicy odpowiedzieli, zgodnie wskazując na Księdza. Niemcy wysłali mu pismo, aby niezwłocznie wskazał zebrane przedmioty. Ks. Skurczyński odpisał, że jeszcze przed wojną przedmioty o większej wartości zostały oddane do Muzeum Diecezjalnego w Kielcach, a jedynie fragmenty urn znajdują się w jego posiadaniu. Najcenniejsze eksponaty zakopał w stodole i w ogrodzie, zabezpieczając je grubymi deskami.

Przeszłość ocalona

Czasy powojenne były bardzo trudne dla Kościoła w Polsce. Ziemie należące do parafii rozparcelowano, a ksiądz jako „niepewny element” był pod ciągłą obserwacją funkcjonariuszy nowej władzy. Zabytki ukryte w ogrodzie, przetrwały, ale wiele z nich uległo uszkodzeniu. Sowieckie czołgi jeżdżące po sadzie spowodowały wiele zniszczeń. Trzeba było wszystko pieczołowicie restaurować, sklejać i opisywać. Ks. Skurczyński wraz ze stajennym Janem Makówką jeździł po okolicznych polach i zbierał łuski od pocisków, aby je wykorzystywać do magazynowania eksponatów. Łusek i gilz było tak dużo, że w nieco późniejszych latach posłużyły one jako surowiec do odlania dzwonów kościelnych. Ściągnęło to na księdza niemałe kłopoty: „za to, że zakupił do kościoła dzwony i zbierał po kolędzie ofiary na ten cel, skazany został na zapłacenie kary 400 złotych... i pozbawiony... prawa nauczania religii w szkołach parafii Gnojno”. Funkcjonariusze służb nie doceniali światłego kapłana, który ratował zabytki przed zniszczeniem. Dobrze, że dyrektorem Muzeum Świętokrzyskiego był światły człowiek - Juliusz Nowak-Dłużewski, który doprowadził do tego, by Rada Naukowa Muzeum Świętokrzyskiego przyznała księdzu pewną kwotę pieniędzy na koszty poszukiwań archeologicznych w Gnojnie i okolicy. Te gesty zachęcały ks. Stanisława do dalszych prac archeologicznych i systematycznych badań. Po latach służby Bogu, Kościołowi, ludziom i kulturze polskiej kilka tysięcy eksponatów przekazał do Muzeum Narodowego w Kielcach. Zmarł w 1972 r. W pamięci historyków i archeologów pozostał najbardziej znanym wśród archeologów-kapłanów, którzy w swoim życiu łączyli głoszenie Ewangelii z pomocą potrzebującym oraz odkrywaniem śladów zamierzchłej przeszłości.

W tekście wykorzystałem m.in. informacje zawarte w książce Andrzeja Matogi „Archeolog na probostwie Ksiądz Stanisław Skurczyński (1892-1972)”.

Zakończyliśmy cykl „Ludzie diecezji”. Od następnego numeru prezentujemy zgromadzenia zakonne i klasztory diecezji kieleckiej

2012-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przeszedł przez życie dobrze czyniąc

Niedziela szczecińsko-kamieńska 11/2017, str. 4-5

[ TEMATY ]

kapłan

kapłan

odszedł do Pana

Archiwum prywatne

Ks. dr Rafał Misiak kochał góry

Ks. dr Rafał Misiak kochał góry

W 13-letniej historii Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego drugi raz stajemy przed doświadczeniem śmierci pracownika. Pierwszym był śp. ks. prof. Jan Flis, którego pożegnaliśmy 6 sierpnia 2016 r. Drugim jest śp. ks. dr Rafał Misiak, który po długiej i ciężkiej chorobie nowotworowej odszedł do Pana 23 lutego 2017 r. – w rozpoczętym 50. roku życia i w 24. roku kapłaństwa.

CZYTAJ DALEJ

Nowi kanonicy

2024-03-28 12:00

[ TEMATY ]

Zielona Góra

Karol Porwich/Niedziela

Podczas Mszy Krzyżma bp Tadeusz Lityński wręczył nominacje i odznaczenia kapłanom diecezji. Życzenia otrzymali również księża, którzy obchodzą w tym roku jubileusze kapłańskie.

Pełna lista nominacji, odznaczeń i jubilatów.

CZYTAJ DALEJ

Kongres Eucharystyczny zainaugurowany

2024-03-28 17:43

Biuro Prasowe AK

Mszą Świętą Krzyżma w sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach został dziś zainaugurowany Kongres Eucharystyczny Archidiecezji Krakowskiej.

– Bardzo pragnąłem sprawować tę dzisiejszą Mszę Świętą Krzyżma razem z wami. Poprzez nią bowiem rozpoczynamy Kongres Eucharystyczny Archidiecezji Krakowskiej – mówił na początku homilii abp Marek Jędraszewski, nawiązując do słów Jezusa wypowiedzianych do Apostołów podczas Ostatniej Wieczerzy. Metropolita krakowski zwrócił uwagę, że wyjątkowy charakter tej Mszy św. podkreśliło poświęcenie kapłańskich stuł z symbolami kongresu. – Przez jednakowy kształt tych stuł pragniemy wyrazić naszą jedność – jedność prezbiterium Świętego Kościoła Krakowskiego – dodawał arcybiskup zaznaczając, że nie chodzi przede wszystkim o zewnętrzny i estetyczny, ale eklezjalny wymiar jedności.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję