Reklama

Niedziela Kielecka

Taka jest jej Góra Tabor

„Kochaj Tabor, przebywaj często na nim w ciągu życia i miej oblicze pełne Boskich promieni… gdzie miłość została przyjęta, tam pali się płomieniem miłości Boga i bliźniego. Tak trzeba żyć, by zawsze można przyjąć Chrystusa - by zawsze spokojnie można umrzeć. Autentyczna miłość Chrystusa ustrzeże cię przed pustką życia sztucznego - życia bez sensu i celu. Tak w 1976 r. ks. Bogumił Kasprzak, proboszcz parafii Złoczew, wpisał się do pamiętnika 13-letniej Anny, późniejszej siostry zakonnej

Niedziela kielecka 40/2012

TER

Przed figurą Matki Bożej

Przed figurą Matki Bożej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna urodziła się w diecezji kaliskiej w 1963 r. w rodzinie Mariana i Marianny Mucha. Rodzina była wielodzietna: trzech chłopców i dwie dziewczynki. Gdy po trzech synach urodziła się córka - tak bardzo wyczekiwana przez rodziców, ojciec był wniebowzięty. Anna w jego sercu miała szczególne miejsce. Wszystkie dzieci były traktowane jako dar od Pana Boga i wszystkie były bardzo kochane. Wprawdzie nie było łatwo utrzymać siedmioosobową rodzinę, ale nikt nie narzekał na przeciwności, z którymi się wspólnie zmagali. Szczególne miejsce w ich rodzinie zajmował Bóg, rodzina była bardzo religijna. Wszyscy uczestniczyli w życiu parafii, a niedzielna Msza św. była świętością. Tato zasiadał w radzie parafialnej, a jego brat był kościelnym. Dzieci były wychowywane w duchu wspólnoty z Kościołem.

Mała liderka

Reklama

Annę już od najmłodszych lat „coś ciągnęło do kościoła”. Było to dla niej normalne, aby chodzić do kościoła nie tylko w niedzielę. Jako młoda dziewczyna wspólnie z rówieśnicami organizowała przedstawienia - misteria, które prezentowały w czasie uroczystości religijnych. Była taką małą liderką, zachęcając koleżanki do śpiewów czy sprzątania albo przyozdabiania kościoła. Lubiła swój złoczewski kościół, który naprawdę był jej drugim domem. Miała w nim ulubione miejsce, ławkę przed obrazem św. Anny, swojej patronki. Do niej się modliła i jej powierzała swoje najskrytsze sekrety i dziewczęce rozterki. Często chodziła do kościoła. Znajomi widząc ją, żartowali: „O, idzie nasza zakonnica”. Anna nie przejmowała się tymi uwagami, nie wstydziła się tego, że lubi się modlić. Nie przepadała za „światowym życiem”. To było nie dla niej. Duży wpływ na jej postrzeganie wiary i modlitwy oprócz rodziców miał śp. ks. Bogumił Kasprzak, ich proboszcz. Ten uczony i święty kapłan nie tylko mówił o Chrystusie, ale swoim życiem świadczył o miłości Zbawiciela. Doktoryzowany przed wojną w Rzymie, nie zatrzymywał swojej wiedzy dla siebie, ale przekazywał ją wszystkim, którzy tylko o to poprosili. Został cudownie ocalony w czasie wojny. Podczas egzekucji wykonywanej przez Niemców, nie dosięgła go żadna kula, swoim życiem pełnym wiary dziękował Bogu za ocalenie. Anna z rówieśniczkami odwiedzała księdza, aby wypożyczać z jego olbrzymiej biblioteki książki o tematyce religijnej. Bardzo się cieszył, że dziewczęta interesują się wiarą i chcą pogłębiać swoją wiedzę. Ks. proboszcz był prześladowany w czasach komunizmu. Inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa, uważany był za wroga ustroju. Taki był los kapłana w „wolnej Polsce”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przyjaciółka z klasztoru

Anna wychowywała się w cieniu klasztoru Sióstr Kamedułek. W Złoczewie znajduje się kontemplacyjny klasztor tego zgromadzenia. „Od zawsze” coś Annę ciągnęło do tego klasztoru, nie wie, co to było: może ciekawość? A może tęsknota za innym życiem poświęconym Bogu? W klasztorach kontemplacyjnych tylko jedna siostra może kontaktować się ze światem, wychodzić na zewnątrz, przyjmować gości. Pamięta tamtą siostrę. Uśmiechniętą, radosną, otwartą. Promieniowała z niej dobroć, czym przyciągała do siebie wszystkich ludzi. Gdy taszczyła torby z zakupami, ludzie zatrzymywali się, aby jej pomóc. - To była wspaniała siostra, w jej oczach widziało się Niebo, jej postawa miała wpływ na moje powołanie - opowiada.
Siostra była bardzo przystępna, Anna rozmawiała z nią na różne tematy, jak z prawdziwą przyjaciółką. Często ją odwiedzała, pomagając w porządkowaniu klasztornego kościoła i w drobnych pracach.

Przyciągnęła ją uśmiechem

Reklama

Wielkim pragnieniem taty Anny było, aby jedno z dzieci poświęciło swoje życie Panu Bogu. Bardzo często chodził do kościoła, modląc się o to i pokładając ufność w spełnienie tego marzenia. Dzieciom dawał przykład żywej, mocnej wiary. Nie raz widziały go klęczącego, ze złożonymi rękami szeptającego modlitwy, przesuwającego paciorki różańca. Przed maturą Anna pojechała jak wszyscy maturzyści na pielgrzymkę do Częstochowy. Jechała tam pełna obaw i myśli, które nie dawały jej spokoju: „co robić po maturze?”. Na Jasnej Górze odłączyła się od swojej grupy i poszła do Ośrodka Powołań, chciała go zobaczyć, o coś zapytać, z kimś porozmawiać, nie znała innych zgromadzeń oprócz „swoich” kamedułek. W jednej z sal był duży stół, a za nim siedziały siostry z kilku zgromadzeń. Przyciągnęła ją do siebie wzrokiem s. Bogumiła, uśmiechnięta nazaretanka. Porozmawiała z nią, obejrzała albumy i umówiła się na spotkanie przy ul. Jasnogórskiej, w ich zakonnym Domu, gdzie przygotowują się nowicjuszki.
W tym samym roku Anna poszła jeszcze w Pieszej Pielgrzymce Sieradzkiej, aby się przygotować do podjęcia decyzji. Był to czas modlitwy i wyciszenia. Z każdym dniem umacniała się w swoim postanowieniu. Gdy doszli na Jasną Górę, na nocleg poszła do Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek. Mama zauważyła zmianę u córki, po maturze była jakaś inna. Koleżanki szybko szukały sobie pracy, a ona nie, nigdzie nie wysyłała swojego życiorysu i nie biegała na rozmowy kwalifikacyjne. Pewnego dnia zapytała wprost: - Gdzie ty chcesz pracować? Anna odpowiedziała: - Idę do zakonu. Matka czuła, że jej córka przygotowuje się do życia zakonnego, było to widać, jednak ta deklaracja mocno ją zaskoczyła i bardzo przeżywała jej decyzję. W myślach zobaczyła córkę w habicie, uwięzioną za klasztornym murem, z dala od świata, znała tylko zakony kontemplacyjne, a matczyne serce chciało dla córki czegoś więcej. Dopiero po pierwszych odwiedzinach Anny w zgromadzeniu w pełni cieszyła się z wyboru córki. Tato był wniebowzięty, jego modlitwy zostały wysłuchane, jedno z jego pięciorga dzieci ofiarowało swoje życie Panu Bogu.

Poznawanie rodziny zakonnej

Do Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek wstąpiła 23 września 1982 r. Rozpoczął się czas postulatu, poznawania Zgromadzenia i utwierdzanie w postanowieniu. Jako postulantka została oddelegowana do Domu Pielgrzyma prowadzonego przez siostry. Rozpoczęła się ciężka praca. Do Domu Pielgrzyma przychodziły tłumy osób. Pielgrzymi zamawiali dla swoich grup posiłki, a siostry je przygotowywały. Trzeba było wydawać dziesiątki obiadów, sprzątać, zmywać, a pielgrzymi przychodzili i przychodzili. Mimo ciężkiej pracy, czuła się tam dobrze. Gdy miała chwilę czasu, pomagała starszej siostrze w ogrodzie. Po południu chodziła na spotkania formacyjne do swojej grupy postulanckiej.
Po roku postulatu, który był okresem poznawania nowej rodziny, czasem modlitw, odkrywania Boga, coraz głębszego wnikania w tajemnicę Nazaretu oraz pracy, nadszedł czas nowicjatu. Jest to czas przygotowań do złożenia Bogu pierwszych ślubów. Na tę chwilę do Częstochowy przyjechał pełny autokar gości z jej rodzinnego Złoczewa. Była mama i schorowany tato, który kilka dni przed tą uroczystością poczuł się na tyle dobrze, że lekarze zezwolili mu wyjść ze szpitala, aby mógł cieszyć się radością swojej córki. Podczas obłóczyn Anna otrzymała nowe imię zakonne: s. Maria Lucjana. Pierwsze śluby złożyła 6 sierpnia 1985 r. - w święto Przemienienia Pańskiego - przypomniał się jej wpis z pamiętnika o Górze Tabor ….

Nowy dom - Kielce

Reklama

Po złożeniu ślubów została posłana do Kielc, do pracy w kurii. Przyjechały we dwie, jej współsiostra skierowana została do pracy katechetycznej, a ona - z racji ukończenia liceum zawodowego o kierunku pracownik administracyjno-biurowy - do pracy biurowej. S. Lucjana doskonale pamięta ten dzień. Przyjechały do Kielc 8 sierpnia, kiedy pielgrzymi idący z Wiślicy wchodzili właśnie do Kielc. Szybko zabrała się do pracy. Polegała ona na przepisywaniu różnego rodzaju dokumentów. Przepisywała na maszynie artykuły do „Przeglądu Diecezjalnego”, wszystkie dokumenty synodalne i różnego rodzaju pisma, które trzeba było rozesłać do przeszło trzystu parafii w diecezji. Przepisywała je na maszynie przez kalkę, dopiero po jakimś czasie nauczyła się obsługiwać offset. Drukowała, dzieliła i zszywała poszczególne dokumenty. Matryce były papierowe. Farbę wkładało się do odpowiedniego pojemnika, następnie zakładało się matrycę na bęben i po każdej wydrukowanej matrycy należało przemyć urządzenie benzyną. To była uciążliwa i benedyktyńska praca. Po kilku latach Siostra została przeniesiona na furtę, a następnie do notariatu. Przez prawie rok była nawet kurialnym notariuszem - w Polsce była jedną z kilku notariuszek w urzędach kurialnych. Od 2004 r. pracuje w kasie kurii. W tym roku 23 września minęło 30 lat jej życia zakonnego, niemal cały ten czas związany jest z Kielcami.

Spotkania

W sposób szczególny przeżyła swój wyjazd na beatyfikację założycielki Zgromadzenia Franciszki Siedliskiej, Marii od Pana Jezusa Dobrego Pasterza - 23 kwietnia 1989 r. w Rzymie na Placu św. Piotra. Bardzo przeżyła beatyfikację oraz swój pierwszy wyjazd do Wiecznego Miasta. Nigdy nie zapomni spotkania z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, chwili rozmowy, po której zostało pamiątkowe zdjęcie. Jana Pawła II widziała po raz kolejny podczas spotkania z osobami konsekrowanymi z całej Polski. Miało ono miejsce w Kielcach przed bazyliką katedralną 3 czerwca 1991 r. Podeszła do Ojca Świętego, przywitała się z nim i znowu zamieniła kilka słów. Zostały wspomnienia …

Agatka i Andrzejek w Oknie Życia

Chwil wzruszających, niesamowitych, a może nawet i cudownych w życiu s. Lucjany było wiele, ale w pamięci najbardziej zapadł jej pewien zimowy wieczór. Od 2009 w domu Sióstr Nazaretanek znajduje się „Okno życia”. Poświęcił je bp Kazimierz Gurda w Dzień Świętości Życia. Od tego momentu minął rok, był wieczór około godziny 17.00, siostra przebywała w kaplicy, nagle usłyszała dzwonek. Szybko zbiegła do „Okna życia” i zobaczyła dużą torbę. „Ktoś przyniósł jakieś ubrania dla potrzebujących” - pomyślała. Podeszła i otworzyła zamek torby, i w tym momencie usłyszała kwilenie niemowlęcia. Była tak zaskoczona, że nogi się pod nią ugięły. Szybko przybiegły współsiostry i powiadomiły pogotowie. Zgodnie z procedurami niemowlę zostało przewiezione do szpitala. Było zdrowe i dobrze utrzymane. Z racji tego, że dziewczynka została podrzucona w dniu św. Agaty Męczennicy, siostry nazwały ją imieniem świętej. Historia „Agatki” ma dobre zakończenie. Młoda matka, która przyniosła dziecko, szybko wróciła po nie. Swoją córeczkę odnalazła w szpitalu. Była szczęśliwa, że może ją przytulić do serca. Po roku do „Okna życia” trafił „Andrzejek”. Chłopczyk został przyniesiony w dzień św. Andrzeja Boboli, więc został nazwany „Andrzejkiem”. „Okno życia” spełnia swoją funkcję.
- Zagubione młode matki, często pod wpływem impulsu chcą oddać dziecko, szybko się reflektują i odbierają swoje skarby - mówi Siostra.

Oblubienica

- Nie wiadomo, kiedy przyjdzie chwila próby, trzeba wytrwać w powołaniu, trzeba być przygotowanym na najtrudniejsze chwile - mówi Siostra. Orężem jest modlitwa, nie może jej zabraknąć. S. Lucjana nigdy nie zapomni słów biskupa, które wypowiedział podczas jej ślubów wieczystych 22 lipca 1990 r. Wkładając na jej palec obrączkę, mówił: „Zaślubiam Cię Jezusowi Chrystusowi, Synowi Najwyższego Ojca. Niech On cię w niewinności zachowa. Przyjmij ten pierścień wiary, znak Ducha Świętego tak, byś mogła nazywać się Oblubienicą Chrystusa …”. Te słowa wyryły się w sercu s. Lucjany, przypomina sobie je codziennie podczas Eucharystii, kiedy przyjmuje Jezusa, prosząc Go, aby dał jej siłę wytrwania w powołaniu.

W następnym numerze sylwetka bp. Andrzeja Wypycha - biskupa pomocniczego archidiecezji chicagowskiej i duszpasterza chicagowskiej Polonii

2012-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Benedykt XVI: uczmy się modlitwy od św. Szczepana - pierwszego męczennika

Drodzy bracia i siostry, W ostatnich katechezach widzieliśmy, jak czytanie i rozważanie Pisma Świętego w modlitwie osobistej i wspólnotowej otwierają na słuchanie Boga, który do nas mówi i rozbudzają światło, aby zrozumieć teraźniejszość. Dzisiaj chciałbym mówić o świadectwie i modlitwie pierwszego męczennika Kościoła, św. Szczepana, jednego z siedmiu wybranych do posługi miłości względem potrzebujących. W chwili jego męczeństwa, opowiedzianej w Dziejach Apostolskich, ujawnia się po raz kolejny owocny związek między Słowem Bożym a modlitwą. Szczepan został doprowadzony przed trybunał, przed Sanhedryn, gdzie oskarżono go, iż mówił, że „Jezus Nazarejczyk zburzy...[świątynię] i pozmienia zwyczaje, które nam Mojżesz przekazał” (Dz 6, 14). Jezus podczas swego życia publicznego rzeczywiście zapowiadał zniszczenie świątyni Jerozolimskiej: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2,19). Jednakże, jak zauważył św. Jan Ewangelista, „On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus” (J, 21-22). Mowa Szczepana przed trybunałem, najdłuższa w Dziejach Apostolskich, rozwija się właśnie na bazie tego proroctwa Jezusa, który jako nowa świątynia inauguruje nowy kult i zastępuje ofiary starożytne ofiarą składaną z samego siebie na krzyżu. Szczepan pragnie ukazać, jak bardzo bezpodstawne jest skierowane przeciw niemu oskarżenie, jakoby obalał Prawo Mojżesza i wyjaśnia swoją wizję historii zbawienia, przymierza między Bogiem a człowiekiem. Odczytuje w ten sposób na nowo cały opis biblijny, itinerarium zawarte w Piśmie Świętym, aby ukazać, że prowadzi ono do „miejsca” ostatecznej obecności Boga, jakim jest Jezus Chrystus, a zwłaszcza Jego męka, śmierć i Zmartwychwstanie. W tej perspektywie Szczepan odczytuje też swoje bycie uczniem Jezusa, naśladując Go aż do męczeństwa. Rozważanie Pisma Świętego pozwala mu w ten sposób zrozumieć jego misję, jego życie, chwilę obecną. Prowadzi go w tym światło Ducha Świętego, jego osobista, głęboka relacja z Panem, tak bardzo, że członkowie Sanhedrynu zobaczyli jego twarz „podobną do oblicza anioła” (Dz 6, 15). Taki znak Bożej pomocy, przypomina promieniejące oblicze Mojżesza, gdy zstępował z góry Synaj po spotkaniu z Bogiem (por. Wj 34,29-35; 2 Kor 3,7-8). W swojej mowie Szczepan wychodzi od powołania Abrahama, pielgrzyma do ziemi wskazanej przez Boga, którą posiadał jedynie na poziomie obietnicy. Następnie przechodzi do Józefa, sprzedanego przez braci, którego jednak Bóg wspierał i uwolnił, aby dojść do Mojżesza, który staje się narzędziem Boga, aby wyzwolić swój naród, ale napotyka również wielokrotnie odrzucenie swego własnego ludu. W tych wydarzeniach, opisywanych przez Pismo Święte, w które Szczepan jest, jak się okazuje religijnie zasłuchany, zawsze ujawnia się Bóg, który niestrudzenie wychodzi człowiekowi naprzeciw, pomimo, że często napotyka uparty sprzeciw, i to zarówno w przeszłości, w chwili obecnej jak i w przyszłości. W tym wszystkim widzi on zapowiedź sprawy samego Jezusa, Syna Bożego, który stał się ciałem, który - tak jak starożytni Ojcowie - napotyka przeszkody, odrzucenie, śmierć. Szczepan odwołuje się zatem do Jozuego, Dawida i Salomona, powiązanych z budową świątyni Jerozolimskiej i kończy słowami proroka Izajasza (66, 1-2): „Niebiosa są moim tronem, a ziemia podnóżkiem nóg moich. Jakiż to dom możecie Mi wystawić i jakież miejsce dać Mi na mieszkanie? Przecież moja ręka to wszystko uczyniła” (Dz 7,49-50). W swoim rozważaniu na temat działania Boga w historii zbawienia, zwracając szczególną uwagę na odwieczną pokusę odrzucenia Boga i Jego działania, stwierdza on, że Jezus jest Sprawiedliwym zapowiadanym przez proroków; w Nim sam Bóg stał się obecny w sposób wyjątkowy i ostateczny: Jezus jest „miejscem” prawdziwego kultu. Szczepan przez pewien czas nie zaprzecza, że świątynia jest ważna, ale podkreśla, że „Najwyższy jednak nie mieszka w dziełach rąk ludzkich” (Dz 7, 48). Nową, prawdziwą świątynią, w której mieszka Bóg jest Jego Syn, który przyjął ludzkie ciało. To człowieczeństwo Chrystusa, Zmartwychwstałego gromadzi ludy i łączy je w sakramencie Jego Ciała i Krwi. Wyrażenie dotyczące świątyni „nie zbudowanej ludzkimi rękami” znajdujemy także w teologii świętego Pawła i Liście do Hebrajczyków: ciało Jezusa, które przyjął On, aby ofiarować siebie samego jako żertwę ofiarną na zadośćuczynienie za grzechy, jest nową świątynią Boga, miejscem obecności Boga żywego. W Nim Bóg jest człowiekiem, Bóg i świat kontaktują się ze sobą: Jezus bierze na siebie cały grzech ludzkości, aby go wnieść w miłość Boga i aby „spalić” go w tej miłości. Zbliżenie się do krzyża, wejście w komunię z Chrystusem oznacza wejście w to przekształcenie, wejście w kontakt z Bogiem, wejście do prawdziwej świątyni. Życie i mowa Szczepana nieoczekiwanie zostają przerwane wraz z ukamienowaniem, ale właśnie jego męczeństwo jest wypełnieniem jego życia i orędzia: staje się on jedno z Chrystusem. W ten sposób jego rozważanie odnośnie do działania Boga w historii, na temat Słowa Bożego, które w Jezusie znalazło swoje całkowite wypełnienie, staje się uczestnictwem w modlitwie Pana Jezusa na krzyżu. Rzeczywiście woła on przed śmiercią: „Panie Jezu, przyjmij ducha mego!” (Dz 7, 59), przyswajając sobie słowa Psalmu 31,6 i powtarzając ostatnią wypowiedź Jezusa na Kalwarii: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23,46); i wreszcie, tak jak Jezus zawołał donośnym głosem wobec tych, którzy go kamienowali: „Panie, nie poczytaj im tego grzechu!” (Dz 7, 60). Zauważamy, że chociaż z jednej strony modlitwa Szczepana podejmuje modlitwę Jezusa, to jest ona skierowana do kogo innego, gdyż jest ona skierowana do samego Pana, to znaczy do Jezusa, którego uwielbionego kontempluje po prawicy Ojca: „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga” (w. 56). Drodzy bracia i siostry, świadectwo św. Szczepana daje nam pewne wskazania dla naszej modlitwy i życia. Możemy się pytać: skąd ten pierwszy chrześcijański męczennik czerpał siłę do stawiania czoła swoim prześladowcom i aby dojść do daru z siebie samego? Odpowiedź jest prosta: ze swej relacji z Bogiem, ze swej komunii z Chrystusem, z rozważania Jego historii zbawienia, dostrzegania działania Boga, które swój szczyt osiągnęło w Jezusie Chrystusie. Także nasza modlitwa musi się karmić słuchaniem Słowa Bożego w komunii z Jezusem i Jego Kościołem. Drugi element to ten, że św. Szczepan widzi w dziejach relacji miłości między Bogiem a człowiekiem zapowiedź postaci i misji Jezusa. On - Syn Boży - jest świątynią „nie zbudowaną ludzkimi rękami”, w której obecność Boga stała się tak bliska, że weszła w nasze ludzkie ciało, aby nas doprowadzić do Boga, aby otworzyć nam bramy nieba. Tak więc nasza modlitwa powinna być kontemplacją Jezusa siedzącego po prawicy Boga, Jezusa jako Pana naszego, mojego codziennego życia. W Nim, pod przewodnictwem Ducha Świętego, możemy także i my zwrócić się do Boga, nawiązać realny kontakt z Bogiem, z zaufaniem i zawierzeniem dzieci, które zwracają się do Ojca, który je nieskończenie kocha. Dziękuję. tlum. st (KAI) / Watykan
CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: czasem Bóg kojarzy nam się z mieszanką księgowej i policjanta

2024-12-25 19:29

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Abp Adrian Galbas

BP KEP

Czasem Bóg kojarzy nam się z mieszaniną okrutnej księgowej i surowego policjanta; tymczasem On jest całkiem inny: dostępny, bliski, zawsze gotowy na spotkanie - mówił podczas mszy św. w uroczystość Narodzenia Pańskiego metropolita warszawski abp Adrian Galbas.

Mszę św. z okazji uroczystości Narodzenia Pańskiego abp Galbas odprawił w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie.
CZYTAJ DALEJ

Ponad 365 mln chrześcijan prześladowanych na całym świecie

2024-12-26 16:33

[ TEMATY ]

prześladowania

prześladowania chrześcijan

Włodzimierz Rędzioch

Chagall - "Białe Ukrzyżowanie

Chagall - Białe Ukrzyżowanie

Papież Franciszek podczas modlitwy Anioł Pański w Watykanie nawiązując do przypadającego dziś święta św. Szczepana Pierwszego Męczennika wezwał także do modlitwy za chrześcijan prześladowanych z powodu swej wiary. „Maryjo, Królowo Męczenników, pomóż nam być odważnymi świadkami Ewangelii, dla zbawienia świata” - powiedział Ojciec Święty. Według międzywyznaniowej organizacji pomocowej Open Doors ponad 365 mln chrześcijan na całym świecie jest narażonych na wysoki poziom prześladowań i dyskryminacji ze względu na swoją wiarę - to jeden na siedmiu chrześcijan. Organizacja od ponad 30 lat opracowuje ranking 50 krajów o największych prześladowaniach chrześcijan.

Podziel się cytatem Według raportu, Korea Północna po raz kolejny znalazła się na szczycie negatywnego rankingu najcięższych prześladowań, a za nią uplasowały się Somalia, Libia, Erytrea, Jemen, Nigeria, Pakistan, Sudan, Iran i Afganistan. Najbardziej zaludnione kraje świata, Indie i Chiny, zajmują odpowiednio 11. i 19. miejsce.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję