Reklama

32 talony za Szaniawskiego

Dr Józef Szaniawski - historyk, dziennikarz, sowietolog. Autor kilku tysięcy tekstów publicystycznych, scenariuszy filmowych i książek. Profesor dwóch katolickich uczelni. W czasach PRL - dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej i Radia Wolna Europa. W 1985 r. został aresztowany i skazany na 10 lat pozbawienia wolności. Połowę wyroku przesiedział w najcięższych więzieniach. Do historii Polski przeszedł jako ostatni więzień polityczny PRL

Niedziela Ogólnopolska 13/2012, str. 14-15

Archiwum Józefa Szaniawskiego

Pułkownik Ryszard Kukliński i Józef Szaniawski przy pomniku Katyńskim na placu Zamkowym w Warszawie, maj 1998 r.

Pułkownik Ryszard Kukliński i Józef Szaniawski przy pomniku Katyńskim na placu Zamkowym w Warszawie, maj 1998 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rozgadany, ale nie po próżnicy. Ma ogromną wiedzę historyczną. Lubi mówić, a ma wiele do powiedzenia. Jego oceny sytuacji społeczno-politycznej w Polsce i na świecie niemal zawsze są dalekie od standardowych opinii. Wydają się mało prawdopodobne, jednak po jakimś czasie okazują się niezwykle trafne. Jeździ po kraju z odczytami - od miast uniwersyteckich począwszy, a na maleńkich miasteczkach kończąc. Jeździ również po świecie. Jego wykłady gromadzą słuchaczy zarówno w dużych salach wykładowych, jak też w salkach katechetycznych.

Duma z miasta urodzenia

Reklama

Józef Szaniawski urodził się dwa dni po kapitulacji Powstania Warszawskiego - w dalekim Lwowie, z czego jest dumny do dzisiejszego dnia. Potrafi o tym mieście opowiadać tak, jakby tam mieszkał przez lata, choć rodzice wyjechali z nim do Krakowa z końcem 1945 r. Byli nauczycielami. Po wojnie mama wykładała język polski w szkołach średnich. Do dziś, jak podkreśla Józef Szaniawski, zawdzięcza jej miłość do poezji romantycznej i umiejętność mówienia. Ojciec Szaniawskiego, Ignacy, najpierw pracował w MSZ, później zajął się pracą naukową i był profesorem na Wydziale Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego. Do rodzinnej legendy i historii Polski przeszedł dziadek Szaniawskiego ze strony mamy Marceli Tarczyło. Uczestnik wojny polsko-bolszewickiej. Odznaczony Krzyżem Walecznych. Po wejściu Sowietów do Lwowa zakatowany w więzieniu „na Brygidkach”. Nie mówiono jednak o tym w domu Szaniawskich. O historii dziadka Józef Szaniawski dowiedział się dopiero, gdy był studentem. I to nie od rodziców, ale od ciotki. Wprawdzie ojciec namiętnie słuchał Radia Wolna Europa, jednak w domu nie prowadzono rozmów politycznych. A opowieści o II RP wręcz unikano. Rodzice akceptowali PRL, choć nie bezkrytycznie.
Pierwsze „doświadczenie polityczne” Józef Szaniawski przeżył w szkole podstawowej. Był uczniem pierwszej klasy, kiedy wraz z całą klasą zaprowadzono go do sali gimnastycznej. Przy zgaszonym świetle, z wielkim na całą ścianę portretem Stalina i palącymi się świeczkami, ktoś przemawiał na apelu poświęconym śmierci Stalina. Dorośli płakali. On też. W szkole podstawowej chłopak nie zawarł wiele przyjaźni. Nie grał w piłkę. Był dzieckiem stroniącym od kolegów. Samotnie przemierzał kilometry na rowerze. Zwiedzał podwarszawskie miasta. Na ogół jednak siedział w domu i czytał książki, zwłaszcza Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, a także pisarzy przełomu wieków, szczególnie Żeromskiego i Sienkiewicza.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dorosłe życie

Reklama

To właśnie te książki sprawiły, że młody Szaniawski po maturze bez wahania wybrał historię, mimo że rodzice nie byli zadowoleni z tej decyzji. Uważali, że chłopak powinien mieć bardziej „zyskowny zawód”, np. prawnika. Jednak to nie czasy opisywane przez Sienkiewicza tak pasjonowały studenta, lecz antyrosyjskie insurekcje. Pracę magisterską Szaniawski pisał o powstaniu styczniowym. Podczas przygotowywania tej pracy zaczął poznawać mentalność i grozę rosyjskiego imperializmu. I do dziś nie ma żadnych wątpliwości, że zarówno za rządów carów, jak i komunistycznych satrapów rosyjski imperializm stanowił zagrożenie dla świata.
Szaniawski ukończył studia u schyłku lat 70. ubiegłego wieku. Krótko był nauczycielem. Działał też w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, instytucji propagującej sowiecki imperializm, nielubianej przez rodaków. W 1970 r. podjął pracę w redakcji Dokumentacji i Analiz Polskiej Agencji Prasowej. Była to kopalnia wiedzy o Polsce. Polska Agencja Prasowa zaś w epoce przedkomputerowej była bankiem informacji i narzędziem komunistycznej propagandy. Wszystkie informacje, które podawano w radiu, telewizji, gazetach, pochodziły właśnie z Agencji. - PAP był jak Narodowy Bank Polski, był składnicą informacji - mówi Józef Szaniawski. - Wiedziałem, że są tam wydawane biuletyny niedostępne ogółowi Polaków. Generalnie znajdowała się tam wiedza niedostępna dla rodaków. Czułem się w jakiś sposób wyróżniony, że mogę mieć dostęp w każdej chwili do tej wiedzy. Byłem jeszcze kawalerem, więc często wyznaczano mnie na nocną zmianę. Przychodziło się na dwudziestą i wychodziło o ósmej rano. Pomagałem czasem sprzątaczkom w przesunięciu biurka czy czegoś innego. Zaskarbiałem sobie ich sympatię. Kiedy sprzątały nocą, wszystkie „tajne” pokoje były pootwierane. Łatwy był dostęp do tej „wiedzy tajemnej”, którą komuniści tak bardzo chronili przed społeczeństwem. W czasie, gdy pracowałem w PAP-ie, przez rok z przerwami byłem korespondentem na Litwie. Pisałem o tym, jakie Litwa wykonała plany, jak silna jest gospodarka socjalistyczna itp. PAP w Rosji Sowieckiej miał kilkunastu korespondentów. Najważniejsi byli w Moskwie, mniej ważni w Kijowie, a najmniej ważny byłem ja, w Wilnie. Wtedy zacząłem zdawać sobie sprawę z tego, czym była kiedyś Polska i w jakiej sytuacji znajdowaliśmy się w latach 70. XX wieku. I paradoksalnie właśnie praca w PAP-ie uczyła mnie antykomunizmu.

U Włocha na zmywaku

Reklama

Blisko trzydziestolatek marzył o samochodzie. Był zbyt młody i nie należał do PZPR, nie mógł więc liczyć na talon samochodowy. Znajomy załatwił mu pracę we włoskiej restauracji w Berlinie Zachodnim. Nie od razu i nie bez kłopotów otrzymał paszport. Wyjechał w 1973 r. W kilka dni po przyjeździe nawiązał kontakt z RWE i został korespondentem tego Radia na 12 lat. Wystawiając Szaniawskiemu „swoiste świadectwo pracy”, wieloletni dyrektor Radia Jan Nowak-Jeziorański po latach podkreślał m.in., że korespondent z Warszawy „(...) nie otrzymywał żadnych pieniędzy z RWE, (...) działał z pobudek ideowych i patriotycznych, (...) działał pro publico bono (...)”. Zamiast więc brać pieniądze z Radia, Szaniawski wolał pracować u Włocha „na zmywaku”, później jako barman. Dziś Józef Szaniawski tak opisuje motywy współpracy z Radiem: - Uwierało mnie to wszystko, co widziałem w Polsce. Ta obłuda, oszustwo, propaganda komunistyczna. To mówienie przez komunistów, że „Polska rośnie w siłę, a ludzie żyją dostatniej”. Dalej Szaniawski mówił: - Miałem dostęp do informacji i postanowiłem zrobić z tego użytek. To był czas, kiedy w Polsce niemal wszyscy popierali Gierka. Rosja stała u szczytu swojej potęgi. Pamiętam te różne obchody rocznic komunistycznych. Te przyjazdy Breżniewa do Polski. Widziałem to ogradzanie Polski przez Rosję. Nie akceptowałem tego. Wiedziałem też, że Polacy dowiadują się o wielu sprawach tylko z rozgłośni polskich z zagranicy. Wiedziałem, że RWE to radio walczące z komuną za pomocą informacji. I dla mnie bardzo ważne było, że mogę współpracować z tym Radiem.
W 1985 r. Szaniawski został aresztowany i poddany brutalnemu śledztwu. Postawiono mu zarzut współpracy z CIA, za co groziła kara śmierci. Przesłuchiwało go naraz blisko 10 oficerów wojskowej informacji i SB. Za schwytanie „korespondenta z Warszawy” wyznaczono nagrodę… 32 talony na samochody. Podczas jednego z pierwszych przesłuchań udał, że stracił przytomność. Wezwany wojskowy lekarz, mimo ewidentnej symulacji, nakazał natychmiast zakończyć przesłuchania. Do dziś Szaniawski dziękuje Bogu i nieznanemu mu lekarzowi, który w ten sposób umożliwił mu zebrać myśli i zapanować nad strachem. Wdzięczny jest też dr Grabowskiej, która po poturbowaniu go w czasie przesłuchań w więzieniu na Rakowieckiej uratowała mu oko przed ślepotą. - Ciężko mnie pobito, ale przyznam, sprowokowałem jednego z ubeków - mówi Józef Szaniawski. - W pewnym momencie nie wytrzymałem już nerwowo i powiedziałem mu, że za kilka lat w tym więzieniu będzie muzeum, a on jako eksponat będzie stał wypchany w gablocie. Poczuł się zagrożony… i weszło kilku osiłków, którzy mnie poturbowali.

Ostatnia reduta CIA

Z więzienia Szaniawski wyszedł na dwa dni przed Bożym Narodzeniem 1989 r. Kiedy rodzina poszła interweniować u premiera Mazowieckiego w sprawie zwolnienia „tego ostatniego więźnia politycznego”, premier miał powiedzieć: „Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą”. I wydało im się to niemile zaskakujące w ustach pierwszego niekomunistycznego premiera. Z tych to i jeszcze innych powodów Józef Szaniawski mówi dziś o Mazowieckim: „ostatni premier PRL”.
W następnym roku Szaniawski został uniewinniony przez Sąd Najwyższy. W październiku, co poczytuje sobie jako niezwykłe wyróżnienie. - W tym samym miesiącu i w tej samej sali został uniewinniony największy bohater II wojny światowej rotmistrz Witold Pilecki, skazany na karę śmierci - podkreśla Józef Szaniawski. - Z historycznego punktu widzenia jest to dla mnie satysfakcja na całe życie. Sąd też ogłosił, że byłem „ostatnim więźniem politycznym PRL i że działałem na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego”.
Kiedy wkrótce potem Szaniawski rozpoczął pracę w „Tygodniku Solidarność”, postanowił przeprowadzić wywiad z Ryszardem Kuklińskim. Czuł z nim niemal bratnią wspólnotę. Obaj przecież zostali skazani za współpracę z CIA. - Po raz pierwszy o Kuklińskim usłyszałem w więzieniu - wspomina Szaniawski. - Urban na konferencji prasowej powiedział, że po ucieczce na Zachód Zdzisława Najdera i Ryszarda Kuklińskiego mieszkanie Józefa Szaniawskiego zostało ostatnią redutą CIA w Polsce.
Po licznych przygodach i pokonaniu zabezpieczeń amerykańskich służb specjalnych w 1991 r. doszło w Stanach Zjednoczonych do pierwszego spotkania obu skazanych. Kilka lat później, w 1997 r., dzięki zabiegom i staraniom Szaniawskiego, doszło do zrehabilitowania współczesnego „Wallenroda”, który nawet przez sąd w PRL został skazany za zdradę „tajemnic radzieckich”, a nie Polski. W rok później Ryszard Kukliński przyjechał do Polski. I to dzięki nim obu został odsłonięty pierwszy w Warszawie pomnik poświęcony zbrodni katyńskiej. - Podczas jednego ze spotkań w USA rozmawialiśmy o Katyniu - opowiada Józef Szaniawski. - Kukliński bardzo tęsknił za Polską, a Polonia uważała go za swego bohatera. Zorganizowałem mu spotkanie w Kongresie Polonii Amerykańskiej. Było kilkaset osób. On właściwie niewiele się odzywał, głównie ja. Mówiąc o relacjach polsko-rosyjskich, powiedziałem też o Katyniu. Podkreśliłem, że w Warszawie nie ma pomnika poświęconego pomordowanym oficerom WP. Wtedy wstał Kukliński i powiedział: „To my im postawimy pomnik”. Zebraliśmy pieniądze i ze Stefanem Melakiem zorganizowaliśmy budowę pomnika przy placu Zamkowym. I kiedy w 1998 r. Kukliński przyjechał po raz pierwszy do Polski, odsłonił obelisk.

Biograf płk. Kuklińskiego

Szaniawski od kilku lat jest biografem Ryszarda Kuklińskiego. O niedocenianym w Polsce bohaterze mówi na każdym spotkaniu, także o tym, w jak symboliczny sposób zamknął się pewien etap najnowszej historii Polski. Kiedy zmarł Ryszard Kukliński, nie do końca było wiadomo, czy zostanie pochowany w Alei Zasłużonych. Amerykanie bowiem chcieli, by spoczął w ich niemal świętym miejscu, jakim jest cmentarz w Arlington. Ale dzięki zabiegom Szaniawskiego i decyzji ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego urna z prochami spoczęła na Powązkach. - Wtedy stało się coś symbolicznego. Zadzwonił do mnie Nowak-Jeziorański i powiedział, że chciałby umieścić na trumnie Kuklińskiego flagę polską, która mu towarzyszyła w gabinecie od czasu, kiedy został dyrektorem Radia Wolna Europa - opowiada Szaniawski. - I ta flaga leży dziś w grobie Kuklińskiego otwierającym Aleję Zasłużonych utworzoną w III RP.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Katarzyna z Genui

Drodzy bracia i siostry! Dzisiaj chciałbym wam powiedzieć o kolejnej, po św. Katarzynie Sieneńskiej i św. Katarzynie z Bolonii świętej noszącej imię Katarzyna. Myślę o św. Katarzynie z Genui, znanej przede wszystkim z powodu jej wizji czyśćca. Tekst, który opisuje jej życie i myśl, został opublikowany w tym liguryjskim mieście w 1551 r. Jest podzielony na trzy części: „Życie i nauka”, „Udowodnienie i wyjaśnienie czyśćca” - bardziej znana jako Traktat oraz „Dialog między duszą a ciałem”. Redaktorem końcowym był spowiednik Katarzyny, ks. Cattaneo Marabotto. Katarzyna urodziła się w Genui w 1447 r. Była ostatnią z pięciorga dzieci. Została osierocona przez ojca, Giacomo Fieschi, gdy była jeszcze dzieckiem. Matka, Francesca di Negro, dała jej dobre wychowanie chrześcijańskie, na tyle, że starsza z dwóch córek została zakonnicą. W wieku szesnastu lat Katarzyna został wydana za mąż za Giuliano Adorno, człowieka, który po wielu doświadczeniach militarnych i handlowych na Bliskim Wschodzie, powrócił do Genui, aby się ożenić. Życie małżeńskie nie było łatwe, także ze względu na charakter małżonka, uzależnionego od hazardu. Sama Katarzyna miała początkowo skłonność do prowadzenia pewnego rodzaju życia światowego, w którym jednakże nie mogła odnaleźć spokoju. Po dziesięciu latach, w jej sercu było głębokie poczucie pustki i goryczy. Nawrócenie rozpoczęło się 20 marca 1473 r., dzięki wyjątkowym przeżyciom. Udawszy się do kościoła świętego Benedykta i klasztoru Matki Bożej Łaskawej, aby się wyspowiadać, klękając przed kapłanem, „otrzymała - jak sama pisze - ranę w sercu, ogromną miłość ku Bogu”, z bardzo jasną wizją swojej nędzy i wad, a jednocześnie dobroci Boga, że omal nie zemdlała. Z tego doświadczenia zrodziła się decyzja, która ukierunkowała całe jej życie: „Nigdy więcej świata, nigdy więcej grzechów” (por. Vita mirabile, 3rv). Wówczas Katarzyna uciekła, przerywając spowiedź. Gdy wróciła do domu, weszła do najodleglejszego pokoju i długo płakała. W tym momencie była już wewnętrznie pouczona o modlitwie i świadoma ogromnej miłości Boga względem niej, grzesznej. Było to doświadczenie duchowe, którego nie mogła wyrazić słowami (por. Vita mirabile, 4r). To właśnie przy tej okazji ukazał się jej cierpiący Jezus, niosący krzyż, jak jest to często przedstawiane w ikonografii świętej. Kilka dni później wróciła do księdza, by w końcu dokonać dobrej spowiedzi. Tutaj zaczęło się owo „życie oczyszczenia”, które przez długi czas było przyczyną jej stałego bólu za popełnione grzechy i pobudziło do przyjmowania pokuty i ofiar, aby ukazać Bogu swoją miłość. Na tej drodze Katarzyna coraz bardziej przybliżała się do Pana, aż do wejścia w to, co nazywa się „życiem zjednoczenia”, to znaczy relacji wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem. W Vita mirabile napisano, że jej dusza była prowadzona i pouczana wewnętrznie jedynie słodką miłością Boga, który dawał jej wszystko, czego potrzebowała. Katarzyna oddała się niemal całkowicie w ręce Pana, aby żyć przez około dwadzieścia pięć lat - jak pisze - „bez pośrednictwa jakiegokolwiek stworzenia, żyć pouczana i rządzona przez samego Boga”(Vita mirabile, 117r-118r), karmiąc się nade wszystko nieustanną modlitwą i Komunią Świętą przyjmowaną każdego dnia, co w jej czasach nie było powszechne. Dopiero wiele lat później Pan dał jej kapłana, który zatroszczył się o jej duszę. Katarzyna zawsze niechętnie zwierzała się i wyrażała doświadczenie swej mistycznej komunii z Bogiem, przede wszystkim ze względu na głęboką pokorę, jaką doświadczała w obliczu łask Pana. Jedynie perspektywa uwielbienia i możliwości pomagania w rozwoju duchowym innych ludzi pobudziła ją, aby powiedzieć innym, co się w niej wydarzyło, począwszy od chwili nawrócenia, które było jej doświadczeniem pierwotnym i podstawowym. Miejscem jej wstąpienia na szczyty mistyki był szpital Pammatone, największy kompleks szpitalny w Genui, którego była dyrektorką i inspiratorką. Tak więc Katarzyna żyła życiem w pełni czynnym, pomimo owej głębi swego życia duchowego. W Pammatone utworzyła się wokół niej grupa zwolenników, uczniów i współpracowników, zafascynowanych jej życiem wiary oraz miłością. Sam jej małżonek Giuliano Adorno, został nim na tyle pozyskany, że porzucił rozpustne życie, aby stać się tercjarzem franciszkańskim, przenieść do szpitala, i pomagać swej żonie. Zaangażowanie Katarzyny w opiekę nad chorymi trwało aż do końca jej ziemskiej pielgrzymki, 15 września 1510 r. Od nawrócenia do śmierci nie było wydarzeń nadzwyczajnych, ale dwa elementy charakteryzują całe jej życie: z jednej strony doświadczenie mistyczne, to znaczy głębokie zjednoczenie z Bogiem, odczuwane jako unia oblubieńcza, a z drugiej opieka nad chorymi, organizowanie szpitala, służba bliźniemu, zwłaszcza najbardziej potrzebującym i opuszczonym. Te dwa bieguny - Bóg i bliźni wypełniają całkowicie jej życie, praktycznie spędzone w obrębie szpitalnych murów. Drodzy przyjaciele, nigdy nie wolno nam zapominać, że im bardziej miłujemy Boga i trwamy w modlitwie, tym bardziej potrafimy prawdziwie kochać otaczające nas osoby, ponieważ będziemy zdolni do dostrzeżenia w każdej osobie oblicza Pana, który kocha bezgranicznie, nie czyniąc różnic. Mistyka nie tworzy dystansu wobec bliźniego, nie tworzy życia abstrakcyjnego, lecz raczej przybliża do drugiego człowieka ponieważ zaczyna się postrzegać świat oczyma i sercem Boga. Myśl Katarzyny o czyśćcu, ze względu na którą jest ona szczególnie znana, jest skondensowana w ostatnich dwóch częściach cytowanej księgi: „Traktat o czyśćcu” i „Dialogu między duszą a ciałem”. Ważne, aby zauważyć, że Katarzyna w swym doświadczeniu mistycznym nie ma nigdy szczególnych objawień o czyśćcu czy też doznających tam oczyszczenia duszach. Jednakże w pismach inspirowanych naszą Świętą jest to element centralny, a sposób jego opisania ma cechy oryginalne, na tle swej epoki. Pierwszy rys indywidualny dotyczy „miejsca” oczyszczenia dusz. W jej czasach przedstawiano go głównie odwołując się do obrazów związanych z przestrzenią: sądzono, że istnieje pewna przestrzeń, gdzie miałby się znajdować czyściec. U Katarzyny jednak czyściec nie jest przedstawiony jako element krajobrazu wnętrzności ziemi: jest to ogień nie zewnętrzny, ale wewnętrzny. Czyściec jest ogniem wewnętrznym. Święta mówi o drodze oczyszczenia duszy ku pełnej komunii z Bogiem, wychodząc od swojego doświadczenia głębokiego bólu z powodu popełnionych grzechów, w porównaniu z nieskończoną miłością Boga (por. Vita mirabile, 171v). Słyszeliśmy, że w czasie nawrócenia Katarzyna nagle odczuwa dobroć Boga, nieskończoną odległość swego życia od tej dobroci oraz palący ogień w swym wnętrzu. To jest ten ogień, który oczyszcza, jest to wewnętrzny ogień czyśćca. Także i tu jest rys oryginalny w porównaniu z myślą tamtej epoki. W istocie nie wychodzi się od zaświatów, aby powiedzieć o mękach czyśćcowych - jak to było w zwyczaju w tym czasie, a być może jeszcze dziś - aby następnie wskazać drogę do oczyszczenia i nawrócenia. Nasza Święta wychodzi od własnego doświadczenia życia wewnętrznego na drodze ku wieczności. Dusza - mówi Katarzyna - przedstawia się Bogu jako nadal związana pragnieniami i cierpieniami wynikającymi z grzechu, a to uniemożliwia jej, aby cieszyła się uszczęśliwiającą wizją Boga. Katarzyna stwierdza, że Bóg jest tak święty i czysty, że dusza zbrukana grzechem nie może się znaleźć w obecności Bożego majestatu (por. Vita mirabile, 177r). Także i my czujemy, jak bardzo jesteśmy oddaleni, jak bardzo jesteśmy pełni tak wielu rzeczy, które uniemożliwiają nam widzenie Boga. Dusza jest świadoma ogromnej miłości i doskonałej sprawiedliwości Boga, i w konsekwencji cierpi, że nie odpowiedziała w sposób prawidłowy i doskonały na tę miłość, a właśnie sama miłość wobec Boga staje się tym samym płomieniem, sama miłość oczyszcza z rdzy grzechu. U Katarzyny można dostrzec obecność źródeł teologicznych i mistycznych, z których zazwyczaj czerpano w owym czasie. W szczególności odnajdujemy typowy obraz zaczerpnięty od Dionizego Areopagity, to jest złotą nić, łączącą serce człowieka z samym Bogiem. Kiedy Bóg oczyścił człowieka, wiąże go cieniutką złotą nicią, jaką jest Jego miłość, i pociąga go ku sobie uczuciem tak silnym, że człowiek staje się „pokonanym, zwyciężonym, pozbawionym siebie”. W ten sposób serce człowieka jest opanowane przez miłość Boga, która staje się jedynym przewodnikiem, jedynym poruszycielem jego egzystencji (por. Vita mirabilis, 246 rv). Owa sytuacja wyniesienia ku Bogu i powierzenia się Jego woli, wyrażona obrazem nici, jest używana przez Katarzynę, aby wyrazić działanie światła Bożego na dusze w czyśćcu, światła, które je oczyszcza i unosi do wspaniałości promienistego blasku Bożego (por. Vita mirabilis, 179r). Drodzy przyjaciele! Święci w swoim doświadczeniu zjednoczenia z Bogiem, osiągają tak głębokie „poznanie” Bożych tajemnic, w którym nawzajem przenikają się miłość i poznanie, że stanowią pomoc dla teologów w ich wysiłkach badawczych, intellectus fidei rozumienia tajemnic wiary, rzeczywistego zgłębienia tajemnic, na przykład, czym jest czyściec. Poprzez swe życie święta Katarzyna poucza nas, że im bardziej kochamy Boga i wchodzimy w zażyłość z Nim na modlitwie, to tym bardziej pozwala się On poznawać i rozpala nasze serca swoją miłością. Pisząc o czyśćcu, Święta przypomina nam podstawową prawdę wiary, która staje się dla nas zachętą do modlitwy za zmarłych, aby mogli oni osiągnąć uszczęśliwiającą wizję Boga w komunii świętych (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1032). Pokorna, wierna i wielkoduszna służba, jaką Święta zaoferowała przez całe życie w szpitalu Pammatone, to jasny przykład miłości dla wszystkich i szczególna zachęta dla kobiet, które wnoszą fundamentalny wkład na rzecz społeczeństwa i Kościoła, wraz ze swą cenną pracą, ubogaconą przez ich wrażliwość i poświęcenie się dla najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących. Dziękuję. Tłum. st (KAI)/Watykan
CZYTAJ DALEJ

Pierwszy wywiad Leona XIV: Mam wielką ufność w naturę ludzką

2025-09-14 15:34

Vatican Media

O nauce dyplomacji, zabiegach o pokój i dialog, a także o swej amerykańsko-peruwiańskiej tożsamości, a nawet o kibicowaniu podczas Mistrzostw Świata - to niektóre z wątków pierwszego wywiadu udzielonego przez Leona XIV dziennikarce „Crux”, Elise Ann Allen.

Rozmowa, opublikowana z okazji 70. urodzin Papieża, jest fragmentem biografii pod tytułem „León XIV: ciudadano del mundo, misionero del siglo XXI” („Leon XIV: obywatel świata, misjonarz XXI wieku” - red.), który ukaże się w języku hiszpańskim nakładem Penguin Perú 18 września. Później planowane są edycje angielska i portugalska.
CZYTAJ DALEJ

W weekend powrót upałów. Lokalnie do 29 stopni

2025-09-15 14:34

[ TEMATY ]

IMGW

weekend

powrót upałów

29 stopni

Adobe Stock

W weekend wrócą upały

W weekend wrócą upały

W poniedziałek temperatura do 23 st. C na zachodzie kraju i przelotny deszcz. We wtorek lokalne burze i więcej przejaśnień na południowym zachodzie. Od piątku do przyszłego wtorku - upał, lokalnie do 28-29 st. C - poinformowała rzeczniczka IMGW Agnieszka Prasek.

Według rzeczniczki Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w poniedziałek zachmurzenie będzie zmienne. Więcej pogodnego nieba w centrum na południowym wschodzie. Na zachodzie i północnym zachodzie większe zachmurzenie i przelotny deszcz. Temperatura od 18-19 st. C na wschodzie, 20 st. C w centrum do 23 st. C na zachodzie. Wiatr południowo-zachodni, słaby i umiarkowany. W zachodniej części kraju porywisty, do 70 km/h.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję