Reklama

Tyłem do rodziny

Czy problemy rodziny znajdą się wśród priorytetów rozpoczynającej się wkrótce polskiej prezydencji w UE? Nie ma na to szans, a jednym z powodów jest zupełny brak polityki prorodzinnej w Polsce

Niedziela Ogólnopolska 25/2011, str. 14-15

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy w marcu bieżącego roku członkowie Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski zaapelowali do premiera Donalda Tuska, aby kwestia polityki prorodzinnej była jednym z priorytetów polskiego przewodnictwa w Unii Europejskiej, odpowiedzi nie było. A dostępne dziś omówienia tych priorytetów sporo traktują o wzmocnieniu wzrostu gospodarczego, o bezpieczeństwie Europy i otwartości na współpracę międzynarodową, ale o polityce prorodzinnej już nie.
- Dobrze byłoby jednak, żeby polska prezydencja zwróciła uwagę na problemy rodzin. Jest jeszcze trochę czasu, a jest to w interesie nas wszystkich, bo Polska powoli wymiera - mówi Joanna Krupska, członkini zespołu, kierująca Związkiem Dużych Rodzin „Trzy plus”. Jak jednak przyznaje, nie jest optymistką: trudno bowiem priorytetem uczynić politykę rodzinną, której brak powinien być dla rządzących powodem do wstydu.
Wspomniany zespół już w 2008 r. uzgodnił deklarację w sprawie polityki rodzinnej, która dziś mogłaby być brana pod uwagę przy ustalaniu założeń prezydencji. Niestety, dwa i pół roku później widać, że rządzący tamtej deklaracji nie traktują poważnie. A w niektórych sprawach nastąpił wyraźny regres.

Tu i teraz

Niedawna wizyta i spotkanie Miklósa Soltésza - węgierskiego ministra, odpowiedzialnego za sprawy rodziny (które stały się jednym z priorytetów kończącej się prezydencji węgierskiej) - z kard. Kazimierzem Nyczem mogły nas wpędzić w kompleksy. Minister opowiedział o polityce rodzinnej rządu Viktora Orbána, opierającej się na kilku filarach, takich jak: działania wspierające najuboższych, ulga podatkowa dla firm, które zatrudniają kobiety po urlopie macierzyńskim, oraz zmiany podatkowe korzystne dla rodzin wychowujących dzieci... W Polsce, która przeznacza najmniej środków na politykę rodzinną w Europie, brzmi to jak bajka. Po spotkaniu kardynał ujawnił, że Episkopat zaapeluje do rządu, by polityka prorodzinna stała się jednym z założeń także naszej prezydencji. Czy jednak głos biskupów zostanie wysłuchany, to już inna sprawa. Doświadczenie mówi, że będzie z tym kłopot - dowodzi wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Trudno oczekiwać, żeby polityka prorodzinna była priorytetem rządu, który… w ogóle nie prowadzi tej polityki.
- Polska, nie mając od lat polityki społecznej ani socjalnej z prawdziwego zdarzenia, nie może mieć polityki prorodzinnej, bo to się zazębia. Wszystko, co w tej dziedzinie zdarzyło się dotychczas, łącznie z becikowym, to działania pozorne. Jeśli nic się nie zmieni, Polska będzie zmierzać do katastrofy demograficznej - mówi. I nie jest tak, że rządzący nie zdają sobie z tego sprawy, co widać w dokumencie „Polska 2030” min. Michała Boniego. - Jednak nie robią nic. Dominuje polityka „tu i teraz”, odrzucająca myślenie o przyszłości - dodaje.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Dwa plus jeden

Do polityki prorodzinnej Węgrów przymusiła sytuacja. Ujemny przyrost naturalny spowodował, że w tym kraju po raz pierwszy liczba mieszkańców spadła poniżej 10 mln. Polakom to zjawisko także nie jest obce, jednak nie widać nikogo, kto - jak premier Orbán - zająłby się przyszłością. Kłopoty demograficzne mogą skutkować katastrofą w systemie emerytalnym - na świadczenia nie będzie miał kto pracować.
Liczba narodzin w Polsce utrzymuje się na poziomie powyżej 400 tys. na rok. To prawie o połowę mniej niż w latach 80. i dziesięciokrotnie mniej niż w połowie lat 70. Według wskaźnika dzietności, znaleźliśmy się na jednym z kilkunastu ostatnich miejsc na świecie. A ma być jeszcze gorzej. Według prognozy GUS, jeśli nic się nie zmieni, za kilka lat liczba urodzeń spadnie w Polsce sporo poniżej 400 tys., a ludność Polski poniżej 38 mln, by w 2035 r. liczyć ledwie 36 mln.
- Nasza skłonność do prokreacji jest coraz silniej związana z czynnikami ekonomicznymi. Ludzie tym chętniej decydują się na potomstwo, im wygodniej i bezpieczniej im się żyje - tłumaczy Waldemar Urbanik, socjolog z Wyższej Szkoły TWP w Szczecinie. Zapewnienie bezpieczeństwa ekonomicznego i socjalnego rodzin to także rola państwa. Gdy tego nie robi, łatwo wpaść w błędne koło: wtedy skutki ekonomiczne determinują społeczne i odwrotnie. W końcu zabraknie rąk do pracy i posypie się system emerytalny.
Polacy decydują się najczęściej na jedno dziecko. Tradycyjny model rodziny wielodzietnej zanika nawet w regionach, gdzie długo był silniejszy niż tzw. czynniki ekonomiczne - wynika z danych GUS. Świadczy o tym ujemny wskaźnik przyrostu naturalnego na Podlasiu czy Lubelszczyźnie. Trudny rynek pracy, emigracja zarobkowa, brak perspektyw - to, jak tłumaczą specjaliści, tylko niektóre z przyczyn.

Reklama

Okradają dzieci

To, że dominuje model dwa plus jeden, niedający szans na tzw. zastępowalność pokoleń, to wina kolejnych rządów III RP, traktujących polskie rodziny po macoszemu. Tymczasem problem nie jest niszowy, bo Polska należy do państw o najmniejszym wskaźniku dzietności w Europie. Z oficjalnych danych wynika, że polskie dzieci są najuboższe wśród wszystkich państw Unii Europejskiej, a najtrudniej jest tym, którzy wychowują się w liczniejszych rodzinach. To właśnie rodziny wielodzietne dźwigają główny ciężar zapewnienia bytu przyszłym pokoleniom.
- W Polsce jedna szósta wszystkich rodzin wychowuje troje i więcej dzieci. To aż jedna trzecia wszystkich dzieci. Jesteśmy więc dużą i ważną grupą. Tymczasem państwo nas dyskryminuje. To paradoks, bo mamy niż demograficzny. Państwo, które potrzebuje nowych obywateli jak kania dżdżu, nie zachęca do posiadania dzieci - mówi Joanna Krupska. - Dziecko nie jest tylko prywatną sprawą rodziców. Inwestują w nie. Problem w tym, że państwo im w tym nie pomaga, ale potem zbiera zyski.
W tej sytuacji decyzja o powiększeniu rodziny jest dziś zgodzeniem się na znaczne obniżenie statusu materialnego. Co czwarta rodzina z czwórką dzieci - przekonuje Krupska - funkcjonuje na poziomie minimum egzystencji, co oznacza, że brakuje jej na jedzenie. - W ten sposób spycha się te rodziny do pozycji klientów opieki społecznej. Liczba rodzin wielodzietnych powoli maleje, bo wielodzietność jawi się jako nieracjonalny pomysł na życie - mówi.

Reklama

Dlaczego rezygnują

Chętnych na ograbianie rodzin jest sporo, dlatego trzeba mieć oczy dookoła głowy. Pokazuje to podwyżka podatku VAT, która nadwątliła i tak skromne już budżety rodzinne. A może być jeszcze gorzej - podwyżka VAT na artykuły dla dzieci o 300 proc.! - do 23 proc. - wyraźnie pogorszyłaby sytuację 10 mln polskich rodzin z dziećmi, dla których oznacza to - jak wyliczyło Centrum Adama Smitha - dodatkowy koszt prawie 3 mld zł rocznie. Tymczasem w Polsce koszt wychowania dziecka do osiągnięcia 20. roku życia wynosi - według cen z początku roku - 190 tys. zł, dwójki dzieci - 322 tys. zł, a trójki - 436 tys. zł.
Przed kilkoma miesiącami Centrum i Związek Dużych Rodzin zaapelowały, by jednym z priorytetów polskiej prezydencji stała się inicjatywa rozszerzenia niższej stawki podatku VAT na artykuły dziecięce. - Na razie udało się przesunąć podwyżkę o pół roku. Potem będą wybory i może uda się ją utrzymać - mówi Andrzej Sadowski, wiceprezes Centrum. Pieniądze przekazywane przez rząd rodzinom pochodzą z opodatkowania rodzin. Większość tych pieniędzy jest marnotrawiona i zużywana na biurokrację. Dlatego - jego zdaniem - obniżanie podatków jest skuteczniejszym narzędziem w walce z biedą niż rozwijanie programów socjalnych.
W przypadku VAT chodzi nie o to, żeby państwo dopłacało do czegoś lub kogoś, lecz żeby nie zabierało, spychając poza granicę ubóstwa. - Nadmierny fiskalizm przyczynia się do rezygnacji rodzin z posiadania dzieci - mówi Sadowski. Z raportu Komisji Europejskiej wynika, że 29 proc. Polaków żyje w biedzie. Wiele osób dotkniętych biedą stale pracuje. Bieda jest skutkiem obciążeń fiskalnych, także w postaci podatków pośrednich, a nie tylko bezrobocia.
Dlatego też pytanie: Dlaczego Polacy nie chcą mieć dzieci? - jest źle postawione. Jak podkreśla Joanna Krupska, chcą je mieć, tylko boją się, że nie udźwigną kosztów ich wychowania. - Koszty są bardzo wysokie, mówi się, że to tyle, ile trzeba zapłacić za wysokiej klasy samochód. Polacy boją się również dlatego, że bezrobocie jest wysokie i w każdej chwili mogą stracić pracę - zaznacza.

Karty na stół

Co robić, żeby zażegnać problemy demograficzne? Specjaliści nie mają wątpliwości. Potrzebna jest spójna i długofalowa polityka prorodzinna prowadzona przez rząd i władze lokalne. Potrzebna jest pomoc finansowa, a także system opieki nad matką oraz instytucji wspierających rodzinę, takich jak żłobki czy przedszkola. To daleka perspektywa, ale z pewnością ku temu wszystko zmierza.
Niezbędna jest waloryzacja zawstydzającego progu pomocy społecznej. Z pomocy mogą skorzystać dzieci, w których rodzinie dochód na jedną osobę nie przekracza 504 zł. Tej kwoty nie waloryzuje się od lat, przez co tysiące dzieci co roku traci uprawnienia pozwalające na korzystanie z pomocy. Wzrosły ceny, inflacja, a próg jest ten sam.
Poza tym zasiłki rodzinne są niskie - na dziecko do lat pięciu zasiłek wynosi 70 zł miesięcznie. Za taką kwotę można kupić jeden but. - Rodzina, która decyduje się na kolejne dziecko, staje się coraz uboższa. To forma kary za to, że w rodzinie pojawia się nowa osoba - podkreśla Joanna Krupska.
Na razie na wysokości zadania starają się stać (niektóre) samorządy. Miasto, gmina dysponują instrumentami, za pomocą których mogą wpływać na życie rodzin i czynić je łatwiejszym. Niektóre miasta już stworzyły programy wspierania rodzin. Na uwagę zasługuje inicjatywa Karty Dużej Rodziny, od dawna znana w całej Europie (pierwszą Kartę wprowadzono we Francji w 1921 r.). W Polsce z Kartą debiutował w 2005 r. Wrocław, proponując rodzinom m.in. zniżki komunikacyjne w weekendy.
Jak przyznaje Joanna Krupska, na razie, zanim państwo nie zmieni (wprowadzi!) polityki rodzinnej, cała nadzieja w samorządach. Trzeba zachęcać kolejne z nich do wprowadzania ulg, udogodnień itp. dla wielodzietnych rodzin. Warto to robić, bo to się wszystkim opłaca.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

64. rocznica obrony krzyża w Nowej Hucie

2024-04-28 09:40

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Dokładnie teraz mija rocznica wydarzeń które przed laty poruszyły katolicką Polskę . Chodzi o obronę krzyża, którego mieszkańcy nowej, przemysłowej dzielnicy Krakowa postawili na miejscu budowy przyszłego kościoła. Zgoda na jego powstanie została wymuszona na komunistach w wyniku dwóch petycji , podpisanych w sumie przez 19 tysięcy osób.

Gdy rządy „komuny” trochę chwilowo zelżały nowy „gensek” kompartii Gomułka obiecał delegacji z Nowej Huty, że kościół powstanie. Jednak komuniści , jak zwykle nie dotrzymali słowa : cofnięto pozwolenie na budowę, a pieniądze ze składek mieszkańców Nowej Huty (a właściwie Krakowa bo dawali pieniądze również ludzie spoza nowego „industrialnego"osiedla”) zostały skonfiskowane.

CZYTAJ DALEJ

Papież w Wenecji: paradoksalnie, pobyt w więzieniu może oznaczać nowy początek

2024-04-28 09:16

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA

Paradoksalnie, pobyt w zakładzie karnym może oznaczać początek czegoś nowego, poprzez ponowne odkrycie nieoczekiwanego piękna w nas samych i w innych, czego symbolem jest wydarzenie artystyczne, które gościcie i do którego projektu aktywnie wnosicie swój wkład" - powiedział Franciszek do kobiet osadzonych w Zakładzie Karnym Wenecja-Giudecca. W nim znajduje się Pawilon Stolicy Apostolskiej na 60. Międzynarodowej Wystawie Sztuki - La Biennale w Wenecji.

Papież zapewnił kobiety, osadzone w Zakładzie Karnym w Giudecca, że zajmują one szczególne miejsce w jego sercu.

CZYTAJ DALEJ

W 10. rocznicę kanonizacji

2024-04-28 17:42

Biuro Prasowe AK

    – Kościół wynosząc go do grona świętych wskazał: módlcie się poprzez jego wstawiennictwo za świat o jego zbawienie, o pokój dla niego, o nadzieję – mówił abp Marek Jędraszewski w sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie w czasie Mszy św. sprawowanej w 10. rocznicę kanonizacji Ojca Świętego.

Na początku Mszy św. ks. Tomasz Szopa przypomniał, że dokładnie 10 lat temu papież Franciszek dokonał uroczystej kanonizacji Jana Pawła II. – W ten sposób Kościół uznał, wskazał, publicznie ogłosił, że Jan Paweł II jest świadkiem Jezusa Chrystusa – świadkiem, którego wstawiennictwa możemy przyzywać, przez wstawiennictwo którego możemy się modlić do Dobrego Ojca – mówił kustosz papieskiego sanktuarium w Krakowie. Witając abp. Marka Jędraszewskiego, podziękował mu za troskę o pamięć o Ojcu Świętym i krzewienie jego nauczania.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję