Reklama

Wiadomości

Odzyskane straty wojenne - "Dama z wachlarzem" i "Królewska Huta" - wracają do macierzystych zbiorów

Odzyskaliśmy straty wojenne: grafikę "Dama z wachlarzem" oraz litografię "Królewska Huta" - poinformował minister kultury Piotr Gliński podczas uroczystości przekazania do macierzystych zbiorów odzyskanych dzieł, która odbyła się w siedzibie resortu kultury.

[ TEMATY ]

kultura

PAP/Marcin Obara

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Polskie straty wojenne – grafika "Dama z wachlarzem" z kolekcji Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie oraz litografia "Królewska Huta" Ernsta Wilhelma Knippela ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach – zostały odzyskane dzięki działaniom restytucyjnym Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dotychczasowi posiadacze dzieł podjęli decyzję o ich bezwarunkowym zwrocie do macierzystych zbiorów.

"Prezentujemy dziś i przekazujemy do naszych zbiorów dwa obiekty, które dotychczas uznawane były za zaginione, a odzyskane zostały dzięki staraniom restytucyjnym naszego resortu. Grafika +Dama z wachlarzem+ z kolekcji wilanowskiej oraz litografia +Królewska Huta+ Ernsta Wilhelma Knippela ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach - polskiego muzeum powołanego do życia w styczniu 1929 r. - oba te dzieła znajdowały się na liście polskich strat wojennych" - poinformował szef MKiDN.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jak dodał, "państwo polskie do dziś poszukuje ogromnej liczby różnych dzieł sztuki i obiektów muzealnych zaginionych zarówno w czasie wojny, jak i w II poł. XX wieku".

Reklama

"W wyniku działań wojennych, planowanej grabieży prowadzonej przez okupantów, a także w wyniku szabru i kradzieży z polskich kolekcji publicznych, prywatnych i kościelnych zaginęło ponad pół miliona cennych dzieł sztuki. Działania restytucyjne MKiDN w ostatnich latach doprowadziły do odnalezienia i odzyskania prawie 700 pojedynczych obiektów. Poszukujemy i skutecznie przywracamy do macierzystych zbiorów także zabytki skradzione po II wojnie światowej. Obiekty skradzione z polskich zbiorów w II poł. XX w., podobnie jak straty wojenne, odnajdują się na całym świecie. W tej chwili prowadzimy ok. 150 procesów restytucyjnych w 15 krajach" - powiedział Gliński.

Wskazał, że "sukcesy restytucyjne resortu kultury są możliwe dzięki współpracy z muzealnikami, specjalistami, historykami sztuki, służbami i osobami prywatnymi w Polsce i na świecie". Jak mówił, "to wielka sieć sojuszników, która naprzeciw ma niestety także bardzo silną sieć tych, którzy nie sprzyjają tym poszukiwaniom". "Dzieła sztuki są dość wartościowe i ludzka chciwość uniemożliwia nam często ich odzyskiwanie" - dodał.

Reklama

"Odnajdujemy coraz więcej dzieł zaginionych z polskich zbiorów także dzięki rozwojowi nowych technologii - to jest kilkadziesiąt miliardów przeszukań dziennie za pomocą narzędzi informatycznych. Ogromne znaczenie ma również wzrost świadomości społecznej i kształtowanie właściwych postaw obywatelskich. Chciałbym bardzo podkreślić rolę mediów, media informują dość szeroko o tych naszych działaniach i bardzo za to dziękujemy" - podkreślił minister kultury.

Podziel się cytatem

Zaznaczył, że obiekty prezentowane na konferencji prasowej "zostały dobrowolnie zwrócone do macierzystych kolekcji przez dotychczasowych posiadaczy". "Posiadaczy, nie właścicieli. Państwo polskie skoro ma listę strat wojennych jest właścicielem tych strat wojennych. Nikt inny nie może być ich właścicielem, chociaż np. współczesne prawo niemieckie twierdzi inaczej. My się z tym nie zgadzamy" - zwrócił uwagę Gliński.

"Po zapoznaniu się z historią i pochodzeniem zabytków, osoby, w których posiadaniu znajdowały się te dzieła, zdecydowały o ich bezkosztowym zwrocie do Polski. To jest jeszcze jedna zasada. My nigdy nie płacimy za to, co jest nasze, bo nawet z punktu prawa nie możemy tego zrobić. Są inne, różne możliwości ewentualnej rekompensaty kosztów tym osobom czy instytucjom, które nie są winne tego, że miały jakiś kontakt z tymi dziełami w historii, ale nie jest to płacone przez nas wszystkich, bo to byłoby niezgodne z prawem i z takim poczuciem sprawiedliwości i porządkiem spraw" - podkreślił. Poinformował, że jeden z tych obiektów został odnaleziony w Niemczech, drugi w Austrii.

Reklama

"Warto zwrócić na to uwagę, gdyż w tych właśnie krajach, w szczególności w Niemczech, do dziś w zbiorach publicznych i prywatnych znajduje się wiele zabytków ruchomych pochodzących z rabunku w czasie II wojny światowej. Rząd Niemiec w ostatnich latach deklarował, ale niestety, już mówię z wyprzedzeniem, tylko deklarował dodatkowe środki na badania proweniencyjne w niemieckich muzeach, ze szczególnym uwzględnieniem dzieł sztuki zrabowanych przez niemieckich żołnierzy. Zapowiadał też zmiany w prawie - zapowiadał, ale tego nie zrealizował, które miały ułatwić restytucję strat wojennych do macierzystych zbiorów. Zmiany te nie nastąpiły do dziś" - zaznaczył szef resortu kultury.

Przypomniał, że MKiDN prowadzi z ramienia polskiego rządu korespondencję w tej kwestii. "Rozmawiałem także kilkakrotnie z Minister Kultury Niemiec, ale także z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i Ministerstwem Sprawiedliwości korespondujemy. Do tej pory te zmiany nie nastąpiły. Przypominam w Niemczech jest możliwe przyznanie statusu prawnego właściciela rzeczy skradzionej po 30 latach. Tak było z tą słynną grafiką Kandinskiego, skradzioną w 1984 r., czyli już po wojnie w Muzeum Narodowym w Warszawie, która została przez dom aukcyjny, gdy myśmy to namierzyli tę rzecz na aukcji, zwrócona posiadaczce" - opowiadał minister kultury.

"Ta pani nie jest właścicielką, ona o tym wie, ale z punktu widzenia prawa niemieckiego czuje się właścicielką rzeczy skradzionej z Muzeum Narodowego w Warszawie w 1984 r., gdzie na odwrocie tej grafiki, znanego twórcy - Kandinskiego mamy stempel Muzeum Narodowego w Warszawie" - dodał Gliński. Jak mówił, "z taką rzeczywistością mamy do czynienia we współczesnej Europie co dedykuje szczególnie nie tylko rządowi Niemiec, ale także może i Komisji Europejskiej, bo czas najwyższy, żeby z tym zrobić porządek".

Reklama

"Wielokrotnie występowałem do Minister Kultury w rządzie Niemiec także o wystosowanie wspólnego apelu, jeszcze do poprzedniej pani minister, chyba jesienią 2018 r. w trakcie konsultacji międzyrządowych, do społeczeństwa niemieckiego, instytucji niemieckich o zwrot dóbr kultury zrabowanych w czasie II wojny światowej, które wciąż znajdują się w u prywatnych osób w Niemczech i u instytucji niemieckiej" - przypomniał.

"Niestety do dziś nie udało się takiego wspólnego apelu wystosować z uwagi na obstrukcję strony niemieckiej – jak pokazuje przykład prezentowanych dziś obiektów – byłby on zasadny i mógłby przynieść wymierne efekty" - ocenił Gliński.

Zwrócił się także z apelem "do społeczeństwa niemieckiego, wszystkich instytucji niemieckich o zwrot dzieł sztuki zrabowanych z polskich zbiorów w czasie II wojny światowej". "Rabunek dóbr kultury jest zbrodnią wojenną i jako taka w prawie międzynarodowym nie ulega przedawnieniu. Obowiązkiem pokoleń żyjących po wojnie jest budowanie lepszego świata m.in. dzięki naprawie dawniej wyrządzonych krzywd" - wskazał.

Dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach Maria Czarnecka powiedziała, że dzisiejszy dzień jest bardzo radosny dla Muzeum Śląskiego, bo wraca do niego litografia "Królewska Huta". "Dziękuję, że możemy odzyskiwać to, co kiedyś było własnością Muzeum i też własnością państwa polskiego. Dziękuję dyrektor (Departamentu Restytucji Dóbr Kultury) Elżbiecie Rogowskiej za pracę, całemu jej zespołowi oraz wszystkim tym, którzy przyczynili się do powrotu tej litografii do Muzeum Śląskiego" - dodała.

Reklama

Przypomniała, że w wyniku napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę w 1939 r. z zasobów Muzeum Śląskiego zaginęło ok. 31 tys. obiektów. "To nie tylko dzieła sztuki, jak malarstwo, rzeźba, ale to również rękodzieło artystyczne, ceramika, pamiątki po powstaniach śląskich czy też po plebiscycie. Dlatego wydaje się, że ten dzisiejszy dzień, czyli powrót litografii do Muzeum Śląskiego jest dosyć symboliczny. Mam nadzieję, że zapoczątkuje powroty innych dzieł, które były własnością naszego Muzeum" - podkreśliła.

Reklama

Dyrektor Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie Paweł Jaskanis ocenił, że to "bardzo ważne, że przedmioty wracają na swoje miejsce - mniej lub bardziej wartościowe, ale ich znaczenie symboliczne, dla ciągłości kulturowej, jest zupełnie fundamentalne w każdym kraju". Poinformował, że odzyskana grafika "Dama z wachlarzem" to jeden z siedmiu obrazów, który wisiał w pokoju gościnnym, przebieralnym".

Podziel się cytatem

Grafika "Dama z wachlarzem", określana także, jako "Dama stojąca w białej sukni z wachlarzem w ręku", pochodzi najprawdopodobniej z XIX wieku. Jest ona oleodrukiem z ręcznie podmalowanymi elementami, wykonanym na papierze, a następnie naklejonym na płótno.

Po raz pierwszy dzieło zostało wspomniane w wilanowskim "Inwentarzu obrazów" z 1877 r. Następnie znalazło się w "Katalogu obrazów i umeblowania, które znajduje się w Pałacu w Wilanowie" z 1895 r. autorstwa Georgesa Duchesne. We wszystkich źródłach i publikacjach grafika została opatrzona numerem inwentarzowym 775. "Dama z wachlarzem", podobnie jak większość obiektów stanowiących wystrój wilanowskiej rezydencji, została prawdopodobnie wywieziona z Wilanowa jesienią 1944 r. w czasie akcji prowadzonej przez niemieckiego komisarza Alfreda Schellenberga.

W maju 2023 r. chęć zwrotu dzieła sztuki, na którego odwrocie zachowały się wilanowskie oznaczenia: nalepka z dawnym numerem inwentarzowym oraz stempel przez szablon "GALERYA OBRAZÓW W WILLANOWIE", zgłosiło niemieckie małżeństwo. Dotychczasowi posiadacze zdecydowali o bezwarunkowym zwrocie dzieła do Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. W sierpniu w Berlinie grafika została przekazana pracownikom Departamentu Restytucji Dóbr Kultury MKiDN.

Reklama

Litografia "Królewska Huta", datowana na lata 1840-1850, jest dziełem Ernsta Wilhelma Knippela (1811-1900) – niemieckiego rysownika, grafika i wydawcy, który stworzył cykl około 80 litografii przedstawiających górnośląskie pejzaże. "Królewska Huta" jest jedną z litografii z tego cyklu.

Muzeum Śląskie w Katowicach, powołane w styczniu 1929 r., posiadało w swoich przedwojennych zbiorach cztery odbitki "Królewskiej Huty". W "Inwentarzu Muzeum Śląskiego w Katowicach" litografie figurują pod numerem 1192. Na rewersach odbitek znajdowała się pieczęć Muzeum Śląskiego w Katowicach oraz odręcznie zapisany numer inwentarzowy.

W lutym 2023 r. litografia "Królewska Huta" Ernsta Wilhelma Knippela została wystawiona na sprzedaż w domu aukcyjnym Mehlis w Saksonii w Niemczech. Dotychczasowy posiadacz obiektu, po zapoznaniu się z materiałami przekazanymi przez Departament Restytucji Dóbr Kultury MKiDN dowodzącymi pochodzenia dzieła z przedwojennych zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach, podjął decyzję o dobrowolnym zwrocie grafiki do macierzystych zbiorów. (PAP)

autor: Katarzyna Krzykowska, Olga Łozińska

ksi/ oloz/ par/

2023-09-20 15:37

Oceń: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Szyderstwa na Golgocie

Niedziela szczecińsko-kamieńska 28/2014, str. 8

[ TEMATY ]

kultura

Foter / Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Golgota znajduje się dzisiaj w Bazylice Grobu Pańskiego. Mroczne pomieszczenie, do którego wchodzi się po wąskich schodkach. Pod ołtarzem otwór – pielgrzymi z nabożną czcią klękają tam i dotykają ręką skały w miejscu, na które spływała krew Chrystusa zbawiającego świat. Potem schodzą do „kamienia namaszczenia”, na którym według Tradycji dokonał się obrzęd szybkiego zawinięcia Umęczonego w całun z wonnościami. Na koniec ustawiają się w długiej kolejce, by naocznie stwierdzić, że Grób jest pusty, że śmierć nie ma władzy nad Zbawicielem, a Ten, który ją zwyciężył, pozbawił ją także władzy nad każdym z nas. W atmosferze tego miejsca każdy, kto chce i jest nieuprzedzony, poczuje, że to właśnie tutaj dokonało się zbawienie świata. I moje zbawienie… Golgota… To słowo przetoczyło się przez polskie media w naprawdę przedziwnym kontekście. Postawiono przy nim słowo „Piknik” (dokładniej „Picnic”) i oświadczono, że to tytuł spektaklu teatralnego. Zdjęcia, które towarzyszyły informacjom o spektaklu, nie pozostawiały złudzeń, jakiego typu jest to przedstawienie. Bluźnierstwo widać było gołym okiem. Nic zatem dziwnego, że w każdym mieście, w którym postanowiono „sztukę” pokazać (także w tzw. wersji czytanej), skrzykiwali się ludzie wierzący, dla których było to szyderstwo ze spraw najświętszych. Efektem najczęściej było odwoływanie spektaklu ku wielkiemu oburzeniu zwolenników tzw. wolności słowa i artystycznego wyrazu w dziedzinie sztuki. Swoją drogą, zadziwia mnie ta uzurpacja „artystów”, którzy z jakiegoś powodu uważają, że im wszystko wolno. Nie chciałbym być złośliwy, ale wygląda na to, że im mniej ma artysta do powiedzenia, tym bardziej chce szokować. No bo jak inaczej dać się zauważyć? Skoro nie ma się do powiedzenia nic sensownego ani mądrego, skoro w dziedzinie formy też artysty nie stać na kreatywność, to pozostaje uderzanie w świętości. Kogoś to na pewno ruszy i reklama zapewniona. Szyderstwo na Golgocie… W sumie nic nowego, Ewangeliści też o tym piszą: szydzili członkowie Wysokiej Rady, szydzili żołnierze, szydzili przechodnie. I potem przez dwa tysiące lat chrześcijaństwa nie brakowało szyderstw i bluźnierstw, pamiętam jakieś starożytne wykopalisko z wyobrażeniem osła na krzyżu. Można powiedzieć, że nie zaszkodziło nikomu. Może z wyjątkiem szyderców. Pytania pozostają aktualne dwa: po pierwsze, jak prawo do wolności słowa i sumienia ma się do domniemanego „prawa do bluźnierstwa”, po drugie, jak reagować na bluźnierstwo, nie wzmacniając jego zasięgu? Na pierwsze pytanie odpowiadam stanowczo: wolność słowa to nie prawo do gadania byle czego. Ciekawe, że z tak sformułowaną tezą zgodzi się niemal każdy. Przecież teraz, w czasie afery podsłuchowej, namierzeni w restauracji politycy są krytykowani i za formę, i za treść rozmowy. No to jak z wolnością słowa dla nich? Są jednak jakieś granice? Myślę też, że nikt z krytykujących obecne protesty i decyzje o odwoływaniu spektakli nie pozwoliłby na prywatne, a tym bardziej publiczne obrażanie osób, które kochają. A tu przecież obraża się Osobę najbliższą z bliskich! Wolność słowa to ważna cecha demokracji, ale ma swój cel. Nie jest nim psucie więzi między ludźmi, przeciwnie – wolność ma służyć budowaniu dobrych relacji. A tak na marginesie: co z wolnością słowa protestujących wobec bluźnierstwa? Jak reagować… Często słyszę argument, z którego wynika, że takie głupoty najlepiej przemilczeć, bo tylko protest nadaje im rangę. Coś w tym jest – zapewne bez głośnych protestów wobec spektaklu nie pojawiłyby się w Internecie zwoływane przez szyderców wydarzenia typu „GolGota Piknik, czyli podwórkowe grillowanie na weganie”. Ta świadoma prowokacja, byłaby nie do pomyślenia, gdyby nikt nie pokazał, że wadzi mu bluźnierstwo. Tylko, że bluźnierstwu i głupocie trzeba postawić tamę. Jeśli szyderca zobaczy, że jego pomysł nie wzbudził zainteresowania, że można skoro nikt nie protestuje, będzie szukał dalej pomysłu na szokowanie. Po drugie, brak protestu może być odczytywany jak przyzwolenie – za chwilę ktoś powie: „a wtedy było takie a takie przedstawienie i jakoś nikomu to nie przeszkadzało”. W większości przypadków katolickie protesty polegały na wspólnym odmawianiu Różańca przed wejściem do teatru. Mit o groźbie zamieszek ze strony „kiboli” należy włożyć między bajki. To tylko pretekst, by nie pokazać, że babki z różańcem w ręku wygrały. Popiskiwania tzw. narodowców były bez znaczenia. Najważniejsze, byśmy pokazali, jak drogi nam jest Krzyż – nie tylko przez protest, gdy jest obrażany. Na co dzień.
CZYTAJ DALEJ

Radni bronią rozświetlania krzyża na Giewoncie

2025-04-28 11:00

[ TEMATY ]

Giewont

Agata Kowalska

Radni Powiatu Tatrzańskiego apelują o zachowanie corocznej tradycji rozświetlania krzyża na Giewoncie w godzinę śmierci Jana Pawła II. Proponują, aby w przyszłości to pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) oficjalnie zajęli się tym upamiętnieniem, skoro zabrania się tego ochotnikom czyniącym to od 20-lat.

Sprawa ma związek z wydarzeniami z 2 kwietnia br., kiedy w godzinę śmierci papieża Polaka – o 21:37 – dwie osoby rozświetliły krzyż na Giewoncie, kontynuując 20-letnią tradycję. W tym troku jednak strażnicy TPN ukarali ich mandatami po 500 zł, powołując się na przepisy chroniące przyrodę.
CZYTAJ DALEJ

Wielki finał już za miesiąc

2025-04-28 19:01

Wiktor Cyran

28 kwietnia, w Press Room stadionu Tarczyński Arena, odbyła się konferencja prasowa „One Month To Go” o tematyce zbliżającego się finału Ligi Konferencji Europy, który zostanie rozegrany równo za miesiąc, 28 maja. Prelegentami tego wydarzenia byli: Wiceprezydent Wrocławia Renata Grabowska, Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza, Sekretarz Generalny PZPNu Łukasz Wachowski oraz Prezes stadionu Marcin Przychodny.

Renata Grabowska, rozpoczęła swoją wypowiedź, od podziękowań w kierunku Pana Kuleszy, że wydarzenie 28 maja o godzinie 21 odbędzie się na naszym stadionie. Finał LKE we Wrocławiu to zasługa tego, że PZPN z UEFĄ zaczęły rozmawiać. Od 2012r. jest to pierwsze wydarzenie takiej rangi we Wrocławiu. Oczywiście, mieliśmy Ligę Narodów, eliminacje do Mistrzostw Świata i the World Games. Wrocław jest miastem sportu międzynarodowego. Teraz będziemy gościć piłkę nożną i finał rozgrywek rangi europejskiej. Wcześniej obstawialiśmy o tym, kto będzie w finale, wiec zobaczymy. Zdradzę, że, liczę na Chelsea ale tego nie wiem – oznajmia Wiceprezydent.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję