Papież po powrocie z Węgier podkreśla znaczenie korzeni i budowania mostów
Do zastanowienia się nad tym, jak ważne jest strzeżenie korzeni oraz budowanie mostów zgody i jedności zachęcił Ojciec Święty omawiając podczas dzisiejszej audiencji ogólnej zakończoną w niedzielę podróż apostolską na Węgry.
Na wstępie Franciszek podziękował wszystkim, którzy przygotowali i wspierali modlitwą tę wizytę. Przypomniał dzieje Węgier, w kształtowaniu których istotną rolę odgrywali święci. Papież podkreślił wierność tamtejszego Kościoła, poddanego brutalnym prześladowaniom w okresie dyktatury komunistycznej. Zauważył, że wolność jest zagrożona także dzisiaj przez konsumpcjonizm, który znieczula, za którego sprawą człowiek zadowala się odrobiną dobrobytu materialnego. Zaznaczył, że jest to problem całej Europy, gdzie „poświęcenie się dla innych, poczucie się wspólnotą, piękno wspólnego marzenia i tworzenie rodzin wielodzietnych przeżywa kryzys. Zastanówmy się więc nad tym, jak ważne jest strzeżenie korzeni, bo tylko sięgając głęboko, gałęzie wyrosną ku górze i wydadzą owoce. Zadajmy sobie pytanie: jakie są najważniejsze korzenie mojego życia? Czy o nich pamiętam, czy o nie się troszczę?” – zachęcił Ojciec Święty.
Franciszek wskazał również na znaczenie budowania mostów pokoju między różnymi narodami. „Jest to w szczególności powołanie Europy, która jako «most pokoju» jest wezwana do włączania różnic i przyjęcia tych, którzy pukają do jej drzwi” - powiedział. Papież wyraził uznanie dla narodu węgierskiego za gościnność dla uchodźców z Ukrainy a także dla wielkiej sieci dobroczynności Kościoła węgierskiego. Przypomniał o potrzebie budowania mostów ku współczesnemu człowiekowi, „ponieważ głoszenie Chrystusa nie może polegać jedynie na powtarzaniu przeszłości, ale zawsze musi być aktualizowane, aby pomóc kobietom i mężczyznom naszych czasów w ponownym odkryciu Jezusa”. Ojciec Święty podkreślił także potrzebę budowania mostów ku chrześcijanom innych wyznań. „Zadajmy sobie pytanie: czy ja w mojej rodzinie, w mojej parafii, w mojej wspólnocie, w moim kraju jestem budowniczym mostów zgody, jedności?” – zachęcił papież.
Na zakończenie Franciszek zawierzył Matce Bożej Węgry, sprawę budowania mostów w świecie oraz serca wierzących, aby były zakorzenione w miłości Boga.
Każda wojna pozostawia świat w gorszej sytuacji, niż go zastała. Wojna jest porażką polityki i ludzkości, haniebną kapitulacją, porażką w obliczu sił zła – przypomniał papież na audiencji dla Europejskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych. Jak podkreślił Franciszek, nieustannie należy zabiegać o pokój, pamiętając, że to trudne, bo człowiek spontanicznie chwyta za kamień, wypowiada wojnę.
Odchodząc od przygotowanego wcześniej tekstu, Franciszek ponownie podzielił się swymi refleksjami z odwiedzin na cmentarzach wojskowych z pierwszej i drugiej wojny światowej. Podkreślił, że te miejsca powinny być dla nas szkołą życia. Tymczasem ludzkość pozostaje zorientowana na zniszczenie, największe środki przeznacza na zbrojenia. Kościół natomiast głosi pokój, który Pan Jezus obiecał swym uczniom.
Kiedy przekroczyłam próg Domu Arcybiskupów Warszawskich, czułam, że to nie będzie spotkanie, które można „odbębnić” i wrócić do codzienności. Tytuł – „Nie pozwólmy znikać bez słowa” – brzmiał boleśnie, zwłaszcza w świetle statystyk, o których mówił później abp Adrian Galbas: prawie pięć tysięcy samobójstw w Polsce w ubiegłym roku. Prawie pięć tysięcy ludzkich dramatów. Prawie pięć tysięcy rodzin, w których rany nie zabliźnią się już nigdy. Liczba to przerażająca, ale jeszcze bardziej poruszająca jest cisza, która po nich zostaje. Cisza, w której brzmi echo ich samotności.
Abp Galbas zaczął od Psalmu 23, który znają chyba wszyscy wierzący: „Choćbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Lecz w jego ustach pojawiła się wersja tragiczna: „Jestem w ciemnej dolinie i nikogo nie ma ze mną. Nie ma Cię ze mną, Boże. Nie ma cię ze mną, bracie”. Te słowa zapadły w pamięć. Widziałam twarze uczestników – nikt nie patrzył w telefon, nikt się nie wiercił. W tym momencie zrobiło się naprawdę ciszej.
Zwierzał mi się ktoś, że ma kłopoty z punktualnością. W zasadzie wszędzie się spóźnia, w tym również na niedzielne Msze św. Ta osoba, świadoma swojej wady, zapytała mnie, ile można się spóźnić do kościoła, żeby Msza św. niedzielna mogła być zaliczona jako spełniony obowiązek chrześcijański - pisze abp Andrzej Przybylski.
Zwierzał mi się ktoś, że ma kłopoty z punktualnością.
W zasadzie wszędzie się spóźnia, w tym również na
niedzielne Msze św. Ta osoba, świadoma swojej wady,
zapytała mnie, ile można się spóźnić do kościoła, żeby
Msza św. niedzielna mogła być zaliczona jako speł
niony obowiązek chrześcijański. Dodała zaraz, że po
noć wystarczy, jeśli się zdąży na czytanie Ewangelii,
a właściwie to nawet tylko na moment Przeistocze
nia chleba w Ciało Chrystusa i wina w Krew Pańską.
Musiałem jej dopowiedzieć konkretnie i prosto: nie
wystarczy!
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.