Reklama

Siedmioprocentowy chrześcijanin

- Aby być w pełni szczęśliwym, trzeba zrezygnować z własnego egoizmu i całkowicie zatracić się w miłości do innych - mówi Krzysztof Skowroński, odwołany dyrektor radiowej „Trójki”

Niedziela Ogólnopolska 10/2009, str. 18

Artur Stelmasiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W marcu 1968 r. trzyletni Krzyś podbiegł do swej mamy, z przejęciem mówiąc: „śtudetów biją!”. - To chyba była jego pierwsza wypowiedź na tematy polityczne. Zawsze interesował go otaczający świat - mówi Barbara Petrozolin-Skowrońska, matka Krzysztofa Skowrońskiego.
Później, gdy miał 10 lat, razem z kolegami polował na mamuty. A gdy po mamutach na warszawskim Rakowcu nie było już śladu, poszedł na uniwersytet, aby dowiedzieć się, co myśli Platon. I tak w końcu się zamyślił, że na początku lat 90. zgłodniał. Kupił bułkę i zobaczył, że obok sklepu prowadzony jest nabór pracowników do tworzącego się Radia Zet (wówczas Radia Gazeta). Z ciekawości ustawił się w kolejce. I w ten sposób - jak o sobie mówi - filozof z przypadku, przypadkowo został radiowym dziennikarzem. - Pewnie wzięli mnie, bo jako jedyny miałem bułkę w ręku - żartuje Krzysztof Skowroński.

Najważniejsza chwila w życiu

Również przypadek sprawił, że do radia trafiła Anna Tyczyńska. Nie była z nikim umówiona. Wpadła z ulicy, by porozmawiać z kimś z zespołu redakcyjnego o fundacji znajomych. Pytała, czy radio nie włączyłoby się w akcję promowania hipoterapii. Do rozmowy z nią oddelegowano Skowrońskiego. - Krzysztof bardzo szybko się zainteresował, ale nie hipoterapią, lecz mną. A później się to dalej potoczyło i szczęśliwie trwa do dziś - wspomina Anna Skowrońska.
Krzysztof twierdzi, że moment, w którym się zakochał, jest najważniejszy w jego życiu. Dzięki temu może być spełnionym mężem, ojcem i szczęśliwym człowiekiem. Rodzina jest dla niego najważniejsza. A praca zawodowa, kariera i cała reszta - to tylko dodatek. - Gdy druga osoba jest ważniejsza ode mnie, to znaczy, że uczyniłem pierwszy krok do szczęścia. Jednak aby być w pełni szczęśliwym, trzeba zrezygnować z własnego egoizmu i całkowicie zatracić się w miłości do innych - wyznaje.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Trudne pytania

Gdy wraca po pracy do domu na warszawskiej Saskiej Kępie, dzieci rzucają mu się na szyję. Ostatnio najmłodsza, zaledwie półtoraroczna córeczka nauczyła się już wołać: „Tata Krzyś!”. - Krzysztof świetnie bawi się z dziećmi. Ma bardzo bogatą wyobraźnię i szybko znajduje z nimi wspólny język - mówi jego żona. „Tata Krzyś” uwielbia dzieci. Poświęca im wiele czasu, bawi się i wymyśla z nimi wspólny „zaczarowany” świat. Żona i znajomi mówią, że jest świetnym ojcem i głową rodziny. Nawiązuje doskonały kontakt nawet z najmłodszymi brzdącami. - Inni ojcowie mają z tym problem. A on nie boi się wygłupiać, śpiewać, krzyczeć czy chodzić na czworaka. Myślę, że doskonale poradziłby sobie z pracą w przedszkolu - śmieje się Anna Skowrońska.
Pytania o wiarę są dla niego trudne. Z jednej strony nie powtarza utartych schematów, zaś z drugiej - nie chce popaść w banał. Krytycznie podchodzi do swojej wiary. Mówi, że jest jedynie czeladnikiem prawdziwego chrześcijańskiego życia. - Co innego odpowiedzieć na socjologiczne pytanie: tak, wierzę w Boga, a co innego zachować się jak chrześcijanin, gdy spotykamy na swojej drodze kogoś, kto jest wrogi. Wówczas niezwykle trudno wcielić w życie przykazanie miłości. Jeśli wezmę pod uwagę takie okoliczności, to mogę siebie określić jako siedmioprocentowego chrześcijanina - wyznaje. I tłumaczy jednocześnie, że dla niego „stuprocentowość” oznacza bezwarunkową miłość bliźniego. Bez względu na to, jakie zło czyni nam świat.
Ludzie zwykle odwołują się do Boga, gdy mają jakieś problemy, ciężkie chwile. Czy Krzysztof Skowroński często korzysta z Jego pomocy? - W trudnych chwilach łatwo jest paść na kolana. Najtrudniej natomiast jest modlić się, kiedy wszystko dobrze się układa. Dlatego staram się pamiętać, że Pan Bóg nie jest ani laską, którą podpieramy się, idąc przez życie, ani telefonem komórkowym, z którego dzwonimy, gdy mamy jakiś interes. Uważam, że za rzadko Bogu dziękujemy, a za często prosimy.

Reklama

Małżeństwo - made in JP2

Gdy Krzysztof Skowroński miał 14 lat, z pierwszą wizytą przyjechał do Polski Jan Paweł II. Wówczas z mieszkania na warszawskim Rakowcu mógł podziwiać wiwatujący tłum na trasie przejazdu Papieża. - Podczas kolejnej pielgrzymki, w 1983 r., byliśmy już lepiej przygotowani. Mieliśmy plakat - portret Matki Bożej Częstochowskiej, a pod nim napis „solidarycą”: Czerwiec ’83. Od tego czasu każde słowo Jana Pawła II było dla nas ważne - wspomina Barbara Petrozolin-Skowrońska.
Po latach Jan Paweł II pojawił się w życiu Krzysztofa ze zdwojoną mocą za sprawą przyszłej żony Anny Tyczyńskiej. Ona wychowała się bowiem w krakowskim środowisku, które do kard. Wojtyły zwracało się „Wujku”.
Latem 1999 r. rodzina Skowrońskich i Tyczyńskich pojechała do Castel Gandolfo. - Nigdy nie przypuszczałam, że po latach będę miała szczęście osobiście poznać Jana Pawła II, rozmawiać z nim, wspólnie zjeść obiad - wspomina matka Krzysztofa. Anna i Krzysztof razem z dziećmi spotkali się z Ojcem Świętym również w 2004 r. Wówczas podjęli też decyzję, że Papieża odwiedzą za rok. Bo będzie to piękny prezent na okrągły jubileusz Krzysztofa.
Skowroński skończył 40 lat w tym samym czasie, gdy świat wstrzymał oddech. W swoje urodziny 2 kwietnia 2005 r. znalazł się w centrum wydarzeń i ogólnoświatowej modlitwy. Ten dzień wyrył niezwykle trwały ślad w jego duchowym życiu. To wydarzenie dało mu niezwykły impuls i siłę. - Jak wrócił do Polski, napisał najpiękniejszy w swoim życiu tekst, pokazujący, kim dla niego był Jan Paweł II - uważa Petrozolin-Skowrońska.
Później opublikował wzruszający tom dokumentów, wpisanych w kalendarium „czasu przejścia”, pt. „Santo Subito - Habemus Papam”. Zrobił to gratisowo, w hołdzie Janowi Pawłowi II.
Innym ważnym człowiekiem, który wprowadzał Skowrońskiego w świat chrześcijańskiej wiary, jest kard. Marian Jaworski, bliski przyjaciel rodziny Tyczyńskich oraz Jana Pawła II. To właśnie on w kwietniu 2005 r. udzielał sakramentu chorych umierającemu Papieżowi.
Emerytowany Metropolita Lwowski jako przyjaciel rodziny przygotowywał Krzysztofa i Annę do sakramentu małżeństwa, błogosławił ich ślub, a później chrzcił dzieci.
Można powiedzieć, że Państwo Skowrońscy to szczęśliwcy. Mieli nauczycieli wiary z „najwyższej półki”. A teraz stoją przed wyzwaniem, by ten depozyt przekazać następnemu pokoleniu. - Często rozmawiamy w domu z dziećmi o wierze. Każdego wieczoru staramy się razem modlić. Choć przy czwórce dzieci skupienie i utrzymanie dyscypliny nie jest łatwe, to jednak pokazujemy im, że wiara i modlitwa są centrum ludzkiego życia - mówi Anna Skowrońska.

Reklama

Fascynuje go człowiek

Były dyrektor „Trójki” to otwarty człowiek. Nie jest żądny władzy, a jego kariera to raczej skutek uboczny ciężkiej i uczciwej pracy. Ludzie z branży mówią, że jest świetnym fachowcem. Pod jego sterami Trzeci Program PR zyskał nowych słuchaczy. - Zwykle trafiają do nas ludzie, których przygna polityczna zawierucha. Najczęściej niewiele mają wspólnego z radiem. A Skowroński jest radiowcem z krwi i kości. Takiego szefa nie było u nas od dawana - mówi red. Wojciech Marczyk, dziennikarz Polskiego Radia.
Zarządzanie radiową „Trójką” sprawiało mu wiele satysfakcji, ale i przykrości. - On to robi dla ludzi i dla radia, a nie dla władzy - uważa Rafał Ślaski, wieloletni przyjaciel Krzysztofa. - Każda władza jest tylko po to, by służyć ludziom. I tak do niej podchodzę - dodaje Skowroński.
W pracy nie unosił się ponad innych. Był dla wszystkich kolegą, a tylko czasami szefem. - On w każdym znajduje mocne strony i tak dopasowuje pracę, aby każdego jak najlepiej wykorzystać. Wie doskonale, że jak człowiek robi coś, w czym dobrze się czuje, to jest bardziej kreatywny i efektywny - podkreśla Ślaski.
Krzysztof ma praktycznie wszystkie cechy, które predysponują go do zawodu dziennikarza. Niesterowalność i obiektywizm to wartości, którym jest wierny. I w tym sensie jest bezkompromisowy. A wierność swoim ideałom udowodnił m.in. odejściem z Radia Zet. - Nie podobał mi się kierunek komercjalizacji, w którym zmierzała ta rozgłośnia. Odszedłem i dziś widzę, że miałem rację - podkreśla Skowroński.
Inną cechą, która sprawia, że ma dziennikarską naturę, jest jego ciekawość świata i ludzi. - Na wakacjach wielokrotnie byłem świadkiem, jak Krzysztof podchodzi do ludzi spod przysłowiowej „budki z piwem” i długo rozmawia. Jednak nigdy nie patrzy na nikogo z manierą wyższości - mówi Ślaski. - Fascynuje go każdy człowiek. Chce wiedzieć, co myślą inni i jak postrzegają świat. On po prostu kocha ludzi, a w tym zawodzie jest to bardzo ważne - dodaje przyjaciel rodziny Skowrońskich.

Człowiek, nie anioł

Były dyrektor „Trójki” ma wiele cech, które sprawiają, że może być dobrym szefem, świetnym ojcem i mężem. - Choć jestem z nim bardzo szczęśliwa, to jednak ma on także swoje wady. Jest tylko człowiekiem, nie aniołem - mówi żona Krzysztofa. I dodaje, że od lat walczy z nałogiem palenia papierosów u swojego męża. Jednak nic z tego nie wychodzi.
Gdy spotkałem się ze Skowrońskim na tę rozmowę, był jeszcze dyrektorem „Trójki”. Jednak już wtedy - jak powiedział - był w „ciężkim stanie”. - Miałem bardzo trudną noc - mówił, popijając mocną kawę. Po kilkudziesięciu minutach rozmowy zaczął nerwowo spoglądać na zegarek. - Zaraz mam kolejne spotkanie na mieście - oznajmił. Wychodząc w pośpiechu, podpisał w sekretariacie jeszcze kilka papierów. Biegnąc dalej, wszedł do radiowego kiosku. Przez chwilę daremnie szukał pieniędzy w kieszeni, aż poprosił paczkę papierosów na kredyt. - Nie mogę! Muszę mieć porządek w kasie - odpowiedział sprzedawca. Niejeden dyrektor pewnie zrobiłby awanturę. Natomiast rozczarowany Skowroński spuścił głowę i pokornie wyszedł przed gmach „Trójki”. Tam dostał papierosa od innego palacza z redakcyjnego zespołu. - To jest jego największa wada. Dlatego też proszę koniecznie o tym nałogu napisać - podkreśla Anna Skowrońska. - Jednak mimo to jestem z nim bardzo szczęśliwa - wyznaje.

2009-12-31 00:00

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

107. rocznica objawień Matki Bożej w Fatimie

2024-05-13 07:48

[ TEMATY ]

Fatima

Matka Boża Fatimska

pl.wikipedia.org

Łucja dos Santos wraz z młodszą Hiacyntą Marto

Łucja dos Santos wraz z młodszą Hiacyntą Marto

Dziś przypada 107. rocznica objawień Matki Bożej w Fatimie. Maryja w Fatimie przypomniała, że zdobycie nieba jest celem naszego życia - powiedział PAP kustosz Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach ks. Marian Mucha. Dodał, że objawienia są wciąż aktualne, ponieważ dziś ludzie żyją jakby Bóg nie istniał.

13 maja 1917 r. Matka Boża objawiła się trójce dzieci - rodzeństwu Franciszkowi i Hiacyncie Marto oraz ich kuzynce Łucji dos Santos, w portugalskiej miejscowości Cova da Iria, znajdującej się dwa i pół kilometra od Fatimy na drodze do Leirii.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

2024-05-10 13:22

[ TEMATY ]

Raymond Nader

Karol Porwich/Niedziela

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

W Duszpasterstwie Akademickim Emaus w Częstochowie miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Raymond Nader, który przeżył niezwykłe doświadczenie mistyczne w pustelni, w której ostatnie lata spędził św. Szarbel, podzielił się swoim świadectwem.

Raymond Nader jest chrześcijaninem maronitą, ojcem trójki dzieci, który doświadczył widzeń św. Szarbela. Na początku spotkania Raymond Nader podzielił się historią swojego życia. – Przed rozpoczęciem studiów byłem żołnierzem, walczyłem na wojnie. Zdecydowałem o rozpoczęciu studiów, by tam zrozumieć istotę istnienia świata. Uzyskałem dyplom z inżynierii elektromechanicznej. Po studiach wyjechałem z Libanu do Wielkiej Brytanii, by tam specjalizować się w fizyce jądrowej – tak zaczął swoją opowieść Libańczyk.

CZYTAJ DALEJ

Papież: stoimy w obliczu epokowych wyzwań kulturowych

2024-05-13 13:34

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Grzegorz Gałązka

Papież Franciszek wezwał do dialogu i szczególnej uwagi dla wszystkich cierpiących z powodu "ubóstwa kulturowego i duchowego" lub wykluczenia w obliczu licznych i decydujących wyzwań kulturowych. Ojciec Święty przyjął w poniedziałek na audiencji Szkołę Paleografii, Dyplomatyki i Archiwistyki założoną przez Leona XIII 140 lat temu oraz Szkołę Bibliotekoznawstwa ustanowiona przez Piusa XI 90 lat temu.

Franciszek pochwalił obie instytucje za ich dobre szkolenie i pracę. „Bardzo ważne jest, aby bibliotekarze i archiwiści Kościoła na całym świecie byli dobrze wyszkoleni”, powiedział, ponieważ jest to "szczególnie ważne w czasach, gdy wiadomości są czasami rozpowszechniane bez weryfikacji i badań", aby profesjonalnie wspierać ludzi w "prawidłowych badaniach w każdych okolicznościach".

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję