Tuż po otrzymaniu nominacji abp Sławoj Leszek Głódź mówił: - Idę do was z sercem ofiarnym i gotowym na wypełnienie biskupich zadań, które powierzył mi Papież Benedykt XVI. I wierzę, że przyjmiecie mnie z miłością i ufnością, bo przecież mamy razem iść i się modlić. Włączam was od dziś w moje modlitwy i proszę, byście mnie włączyli w wasze.
Zapowiedział, że na Wybrzeże przenosi całe dotychczasowe doświadczenie, które zdobył, będąc biskupem polowym Wojska Polskiego i ordynariuszem diecezji warszawsko-praskiej. A także doświadczenie z rodzinnej archidiecezji wileńskiej, która, podobnie jak Gdańsk, jest ziemią zamieszkiwaną „w symbiozie” przez przedstawicieli różnych wyznań, kultur i narodowości.
- Idę do diecezji, która jest Wojciechowym dziedzictwem. Jak każdy z Polaków wiem, co Gdańsk dla nas znaczy. Co znaczy Westerplatte, co znaczy gdańska Poczta i Grudzień’70 i „wiatr od morza” w roku 80’. I wizyta Ojca Świętego na Zaspie. I to doświadczenie nie zwietrzało i nie zwietrzeje - podkreślił.
Nie odcina się od korzeni
Abp Sławoj Leszek Głódź ma 63 lata. Przez ostatnie 17 lat przebywał w Warszawie. Pochodzi z Bobrówki, pięknie położonej wsi na Białostocczyźnie. Sentyment do stron rodzinnych ma do dziś. Nie odcina się od korzeni, kocha polską wieś. Księża-koledzy wspominają, że nieraz widzieli, jak ten doktor prawa gruntownie wykształcony w Rzymie i w Paryżu, znający języki obce, nosił przy sobie „Pamiętniki” Witosa, do których zaglądał w wolnej chwili. Sąsiedzi zaś podziwiali, jak jeździł traktorem, karmił kury, kaczki czy konie.
Święcenia kapłańskie otrzymał w 1970 r. - Ale że będzie księdzem mówił od dziecka - opowiadała „Niedzieli” Apolonia Sosnowska - o 11 lat starsza siostra abp. Głodzia. Pamięta też, jak został aresztowany, kiedy na 1 maja 1946 r. porozwieszał w szkole plakaty przedstawiające orła na tle sierpa i młota, a sierp podcinał na nich koronę orła. Po wyjściu z więzienia wstąpił do seminarium. Jako kleryk, przez dwa lata służył w wojsku.
Był jedynym biskupem w Polsce, do którego przez 13 lat można się było dostać dzięki żołnierskiej przepustce. Jako biskup polowy Wojska Polskiego, od 1991 r. kierował diecezją wojskową, którą sam utworzył od podstaw. Dzięki temu odwiedził i zna wszystkie kościoły garnizonowe w Polsce, także na Wybrzeżu. Szybko zyskał własną pozycję wśród wojskowych. W 2004 r. abp Głódź został ordynariuszem warszawsko-praskim.
Dziś należy do grona hierarchów, którzy mają silną pozycję w Episkopacie. Także wielu polityków liczy się z jego zdaniem. Nie jest też tajemnicą, że w jego rezydencji tworzyły się partyjne koalicje.
Żaden biskup nie jest kalką poprzedniego
Teraz abp Głódź zastąpi na urzędzie metropolity gdańskiego abp. Tadeusza Gocłowskiego, który przechodzi na emeryturę. W mediach pojawiły się informacje o rzekomych konfliktach między kapłanami. - Znamy się od trzydziestu lat i jesteśmy na „ty” - zdementował plotki abp Głódź. Podkreślił również, że zamierza kontynuować wszystkie rozpoczęte przez swojego poprzednika dzieła, łącznie z Areopagiem Gdańskim. Jednocześnie zaznaczył, że żaden biskup nie jest kalką poprzedniego, tak jak żaden papież nie jest kalką poprzedniego papieża.
Jakie więc zmiany czekają archidiecezję gdańską? Tego abp Głódź nie zdradził dziennikarzom. Zaznaczył, że na początku swego posługiwania będzie się starał dogłębnie poznać tamtejszy Kościół, a potem życie będzie pisało dalszy scenariusz.
Najbliższy scenariusz jest jednak określony. 26 kwietnia, w święto archidiecezji gdańskiej, której patronem jest św. Wojciech, odbędzie się ingres do katedry w Gdańsku-Oliwie. Tego dnia abp Głódź zostanie oficjalnie metropolitą archidiecezji gdańskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu