Zbuntowani ludzie / potępione anioły / spadały w dół / człowiek współczesny / spada we wszystkich kierunkach
(Tadeusz Różewicz)
Trudno teraz dyskutować. Bywa, że w ogóle jest to niemożliwe, bo jeśli się użyje słowa „prawda”, to jest się posądzonym o chęć przywrócenia stosów dla heretyków i czarownic i powalonym na ziemię stwierdzeniem: „Każdy ma swoją prawdę i żadna nie jest ważniejsza od drugiej”. Dyskusja podobna jest więc do żonglowania lub odbijania sobie jak piłeczek zarówno diamentów, jak i szklanych kuleczek, kostek do gry czy mokrych kamyków przypominających bursztyn przez trzeźwych i pijanych graczy i widzów. Każdy pogląd, każda wiara, każdy przesąd, dogmat, zabobon, gusło, dowód, argument, fakt, zmyślenie, bredzenie... na równi tańczą w powietrzu w stanie zupełnej nieważkości - ku uciesze gawiedzi. „Wszędzie było nigdzie i nigdzie wszędzie” - jak prorokował poeta.
Reklama
Opowiadał ktoś trenujący w specjalnej kabinie w stanie nieważkości: „Z początku to było zabawne, bo sufit był podłogą, zaraz była nią ściana... Wszystkie przedmioty koziołkowały w powietrzu i trzeba było je gonić. Nie można było ani usiąść, ani się położyć. Z wnętrznościami zaczęły się dziać sensacje. Chciałem się napić wody, otworzyłem butelkę, z której woda popłynęła w górę, wprost do moich nozdrzy... i o mało się nie utopiłem w powietrzu. Zacząłem wymiotować, no i to też pływało-latało wokół mnie. Człowiek wtedy zaczyna żebrać o jakikolwiek stały punkt oparcia, zaczepienia, o CUD CIĄŻENIA... Bo ten stan jest naprawdę nie do zniesienia.”
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dziwi mnie jeszcze (choć wielu innych coraz mniej), że jakoś zgadzamy się ze sloganami, iż każda orientacja seksualna (w tym większość dewiacji) jest... miłością. Że każdy zabobon, kult, sekta, wielki i prywatny kościół, mit, rytuał... jest równorzędną wiarą, religią, kościołem. Że pieśń prymitywnego szamana jest taką samą poezją, jak dzieła Szekspira, Dantego czy Rilkego. Że rysunki małpy, przedszkolaka i Dürera są tak samo kreatywne, inspirujące i na swój sposób genialne. Czekam więc na taką olimpiadę, podczas której wszystkie medale będą złote... A może na takiego, jak mityczny Damastes, co to wymyślił machinę do „zrównywania” ludzkich ciał, by nikt nie był za wysoki. I wiem, że gdy ktoś mi plecie o równości wszystkich, to chce mu się równi pochyłej, czyli równania w dół. A gdy ktoś unieważnia ważkość elementarnych prawd, to sądzę, że ciężar jego mózgu równa się wadze nadzienia batonika „Milky Way”.
Kiedyś pewna myśl o miłości trafiła do mnie na zawsze swą ważkością: „Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Wieczność człowieka przechodzi przez nią. Dlatego odnajduje się w wymiarach Boga, bo tylko On jest wiecznością. Człowiek wychylony w czas. Zapomnieć, zapomnieć. Być tylko chwilę, tylko raz - i odciąć się od wieczności. Wziąć wszystko w jednej chwili i wszystko zaraz utracić....” (Karol Wojtyła, Przed sklepem jubilera).