Reklama

Świąteczna rozmowa z Olgą Bocheńską-Zawadzką

Niedziela Ogólnopolska 2/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na zakończenie okresu Bożego Narodzenia proponujemy świąteczną rozmowę, którą Maria Wrzeszcz przeprowadziła z Olgą Bocheńską-Zawadzką ( urodzoną na początku minionego stulecia), jedyną siostrą trzech nieżyjących sławnych braci: Józefa (1902-1995) - dominikanina, filozofa, Aleksandra ( 1904-2001) - literata i publicysty oraz Adolfa (1909-1944) - literata, który poległ w bitwie pod Ankoną.

MARIA WRZESZCZ: - Serdecznie proszę, by zechciała Pani opowiedzieć, gdzie i jak spędzali święta Bożego Narodzenia Runio ( Józef), Olo, Olunia i Alo Bocheńscy?

OLGA BOCHEŃSKA-ZAWADZKA: - Moje dzieciństwo to czas do I wojny światowej, spędzony w majątku Ponikwa w Galicji, k. Brodów, w pięknej rezydencji na wzgórzu, położonej w parku angielskim i otoczonej stawami. Do dziś przechowuję widokówkę pałacu wykonaną na podstawie obrazu namalowanego przez Juliusza Kossaka, częstego gościa Ponikwy. Właśnie tam, wraz z moimi braćmi, przeżyłam najcudowniejsze wieczory wigilijne i święta Bożego Narodzenia, na które my, dzieci, czekaliśmy przez cały rok.
Na święta zjeżdżali krewni moich rodziców. Na wieczerzę wigilijną byli też zawsze zapraszani obaj proboszczowie Ponikwy - rzymskokatolicki i greckokatolicki. W sali jadalnej do ogromnego, rozsuwanego stołu zasiadało ok. dwudziestu osób. Pod obrusem - oczywiście - sianko, a na środku stołu - w miejscu, gdzie normalnie stały kwiaty - żłóbek z figurką Dzieciątka Jezus z wosku.

- Jakie potrawy przygotowywano na wieczerzę wigilijną?

- Podawano tradycyjne potrawy: barszcz z uszkami, ryby przyrządzone na rozmaite sposoby i kutię. Drzewka nie ubieraliśmy. Już dzień przed Wigilią drzwi do "Zimnego Salonu" były zamknięte i dzieci nie miały tam wstępu. Dopiero po skończonej wieczerzy wigilijnej rozlegał się dzwonek i wszyscy ruszali z sali jadalnej przez "Złoty Salon" (z klasycystycznym, wyłożonym marmurem kominkiem), salę bilardową do "Zimnego Salonu", gdzie jarzyła się w świetle mnóstwa świeczek i zimnych ogni ogromna choinka, sięgająca sufitu.
Rozlegał się śpiew kolędy Wśród nocnej ciszy i wszyscy przystępowali do dzielenia się opłatkiem i składania sobie życzeń. No i wreszcie nadchodził ten długo oczekiwany moment - prezenty!
Dostawaliśmy bardzo piękne podarki. Pamiętam dom dla lalek i miniaturową obórkę z siankiem za drabinką, z krówką i dojarką ze skopkiem na mleko. Runio dostał kiedyś taki model maszyny parowej, gdzie można było nalać wody do kotła, zapalić pod nim palnik spirytusowy i maszyna kręciła koło, puszczała dym i gwizdała.

- Czy uczestniczyliście w Pasterce?

- O ile pamiętam, to dorośli udawali się na Pasterkę do kościoła św. Józefa, ufundowanego w 1864 r. w Ponikwie przez moją babkę Olgę Dunin-Borkowską. My zostawaliśmy w domu.

- Niejedno dziecko i dziś cieszyłoby się z takich prezentów. Czy podczas I wojny równie hojnie Was obdarowywano? Czy zapamiętała Pani jakieś szczególne święta z tamtych czasów?

- Tak, gdyż największą radość z prezentów przeżyłam w Ponikwie właśnie podczas wojny, między jedną a drugą ucieczką. Na początku Adwentu nasza Matka weszła o nietypowej porze do pokoju dziecinnego i oświadczyła poważnie, że chce nam coś zaproponować. Po czym wyjaśniła, że na nadchodzące święta zaplanowała kupić prezenty za 25 koron dla każdego. Następnie dodała, że wobec tego, iż z powodu wojny jest bardzo dużo biedy i biskup krakowski książę Adam Stefan Sapieha założył Komitet, więc ona proponuje, abyśmy zrezygnowali z prezentów, a te pieniądze posłali do Komitetu Biskupiego na święta dla biednych dzieci. Zaakceptowaliśmy, oczywiście, tę propozycję i Runio wykaligrafował piękny list do księcia biskupa Sapiehy.
Nie bardzo jednak mogłam sobie wyobrazić choinkę, pod którą po raz pierwszy nie będzie prezentów. Ale kiedy drzwi się otworzyły, okazało się, że dla każdego z nas są pod choinką jakieś drobiazgi. Do dziś pamiętam ubożuchne książeczki do malowania, jakieś kredki i akwarelki. Naprawdę - to były najpiękniejsze prezenty.

- W 1932 r. wyszła Pani za mąż i musiała już sama zadbać o organizowanie świąt dla swojej rodziny. Jak sobie Pani z tym radziła, zwłaszcza podczas kolejnej wojny?

- W okresie po moim zamęściu, a przed II wojną światową spędzałam święta przeważnie w Ponikwie. W czasie wojny starałam się moim dzieciom i Nince (przygarniętej przeze mnie żydowskiej dziewczynce) urządzać jak najradośniejsze święta. Choć materialnie było ciężko, to udawało mi się stwarzać im nastrój świąteczny. Po upływie pięćdziesięciu lat Ninka opowiedziała mi Wigilię, którą do dziś serdecznie pamięta. Przypomniała mi, że na Gwiazdkę ona i obaj moi synowie otrzymali po piórniku z przyborami do pisania i dwuzłotową monetę, którą ona - pomimo różnych zmian miejsc pobytu - przechowywała na pamiątkę tamtych świąt, aż ktoś dorosły zauważył pieniążek i uznając to za objaw sknerstwa z jej strony, zabrał jej.

- Po wojnie znowu musieliście się tułać, aż trafiliście na Wybrzeże, gdzie przyszło Wam spędzić niejedne święta. Może garść wspomnień o tamtych czasach.

- Jedne święta szczególnie zapadły mi w pamięć. To było chyba w drugim roku po zakończeniu wojny. Mieszkaliśmy w Ustroniu Morskim. Mąż miał łódź i zajmował się łowieniem ryb, a ja uczyłam w szkole podstawowej. Pogoda przed świętami uniemożliwiała połowy, a pensja nauczycielska była raczej symboliczna. Zdawało się, że w Wigilię nie będzie co włożyć do garnka, nie mówiąc już o przystrojeniu drzewka, o prezentach i świątecznym jedzeniu. Aż tu nagle, w dzień przed Wigilią, wezwał mnie kierownik szkoły i pokazał wielką paczkę z międzynarodowej organizacji UNRRA. Zawartość paczki podzielił między wszystkich nauczycieli. Otrzymaliśmy wtedy konserwy, słodycze, kawę, herbatę, jakieś suche produkty, słowem - wszystko, czego potrzebowałam. Jak bardzo cieszyliśmy się z tego wszyscy!

- Gdzie teraz spędza Pani święta? Jakie one są?

- Od wielu lat święta spędzam u bratanka w Olsztyńskiem. Bardzo uroczyście się je tam obchodzi. Przygotowaniom do świąt towarzyszy szczególnie radosny nastrój ze względu na gromadkę siedmiorga dzieci. Przez kilka dni życie koncentruje się w kuchni, gdzie przyrządza się pyszności. Dzieci - oczywiście - we wszystkim uczestniczą. W dzień Wigilii od rana stroją choinkę, nakrywają odświętnie stół, w kominku płonie ogień. Przed rozpoczęciem wieczerzy wszyscy przynoszą prezenty i układają je pod choinką.
Potem wszyscy, odświętnie ubrani, gromadzą się wokół stołu. Pan domu - bratanek - odczytuje fragment Ewangelii o narodzeniu Pana Jezusa, dzielimy się opłatkiem, składamy sobie życzenia i spożywamy kolację. Rozlega się kolęda i dopiero po niej następuje długo oczekiwany moment otwierania paczek. Dzieci przez długie miesiące ciułają grosiki, żeby rodzicom i każdemu z rodzeństwa coś kupić. Podziwiam ich inwencję, bo potrafią każdemu wybrać to, co mu właśnie sprawi przyjemność. Wspaniały jest ten wieczór! Trudno oddać słowami panujący wówczas nastrój, dlatego też, mimo sędziwego wieku i dużej odległości, zawsze z radością tam jadę, by zanurzyć się w tej prawdziwie rodzinnej atmosferze.

- Gorąco dziękując za te najdawniejsze, dawne i ostatnie wspomnienia na temat Bożego Narodzenia, życzę Pani jeszcze wielu równie radośnie spędzonych świąt w gronie najbliższych.

- To ja jestem Pani wdzięczna za wywołanie fali wspomnień z dzieciństwa, które się we mnie obudziły pod wpływem Pani pytań. Pasują tutaj słowa Tetmajera: "Pamiętam ciche, jasne, złote dnie, co mi się dzisiaj cudnym zdają snem, bo był otwarty raj także i mnie w dzieciństwie snem".
Czytelnikom Niedzieli oraz Pani składam najserdeczniejsze życzenia wszystkiego, co naprawdę jest dobre i najlepsze dla duszy, a także i tych doczesnych rzeczy w obfitości życzę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Masowa likwidacja szkół wiejskich

2025-04-04 23:53

[ TEMATY ]

korepetycje z oświaty

Red.

Andrzej Sosnowski

Andrzej Sosnowski

Ministerstwo Edukacji Narodowej z jednej strony zapewnia, że szkoły powinny być blisko uczniów, a z drugiej – daje ciche przyzwolenie na ich masowe zamykanie.

Lubelszczyzna stała się symbolem tej politycznej hipokryzji, bo właśnie tam kurator zgodził się na likwidację większej liczby szkół niż rok wcześniej zlikwidowano w całej Polsce. W województwie mazowieckim do Kuratorium Oświaty w Warszawie wpłynęło 13 wniosków o likwidację szkół. Jednocześnie Ministerstwo Edukacji Narodowej ma wdrażać projekty, które mają rzekomo ratować edukację na wsi. Czym jednak jest to całe spóźnione „ratowanie"? Czy zwykłą zasłoną dymną? Czy naprawdę nie dzieje się nic niebywałego? Dla setek uczniów i nauczycieli, którzy właśnie dowiedzieli się, że ich szkoła znika z mapy edukacyjnej, jest to zapewne bardzo pocieszające.
CZYTAJ DALEJ

Jezus mnie nie potępia, ale bardzo pragnie, abym się zmienił na lepsze

2025-04-02 14:38

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

źródło: wikipedia.org

"Chrystus i jawnogrzesznica", Nicolas Poussin (1653 r.)

Chrystus i jawnogrzesznica, Nicolas Poussin (1653 r.)

Ważne jest, aby w każdej sytuacji kryzysowej, którą przeżywam, zaprosić Jezusa. On jest pomocą, światłem i On udziela łaski, aby z trudności wyjść i stać się lepszym czy mądrzejszym.

Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On, usiadłszy, nauczał ich. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą dopiero co pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co powiesz?» Mówili to, wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem». I powtórnie schyliwszy się, pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku. Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz».
CZYTAJ DALEJ

Ikona Nawiedzenia powitana w parafii Opatrzności Bożej w Częstochowie

2025-04-05 21:57

[ TEMATY ]

parafia Opatrzności Bożej

peregrynacja obrazu Matki Bożej

Karol Porwich / Niedziela

W piątek, 4 kwietnia, w 364. dniu peregrynacji kopii Cudownego Obrazu z Jasnej Góry, Matka Boża przybyła do parafii Opatrzności Bożej w Częstochowie. Ikonę Nawiedzenia wraz z wiernymi i kapłanami z dekanatu przywitał bp Antoni Długosz.

Tekst o przygotowaniach do nawiedzenia Matki Bożej i Jej powitaniu przez parafian ukaże się w częstochowskiej Niedzieli drukowanej.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję