Społeczeństwo zaczyna się lękać zalewu ustaw tytanów pracy
na Wiejskiej. Obawy te są z całą pewnością uzasadnione, bo nad dziennikami
ustaw nie panują już nawet powołani do tego eksperci, a cóż dopiero
mówić o posłach, którzy powinni się w tym materiale orientować. Niezliczona
ilość poprawek przy głosowaniu niektórych ustaw świadczy, że z tą
orientacją nie jest najlepiej. Najwięcej oczywiście pracy przysparza
dostosowanie naszego prawa do unijnego, i nie daj Boże, jeśli trzeba
to będzie wszystko przywracać do poprzedniego stanu, wszak nie jest
nigdzie napisane, że do Unii na pewno wejdziemy, albo inaczej: czy
będziemy chcieli wejść, jeśli Unia nadal będzie nam stawiać warunki
niemożliwe do przyjęcia.
Pisząc ten tekst, nie wiem jeszcze, jaki będzie ostateczny
kształt ordynacji wyborczej, czy też los polskiego cukru. Niepokojący
jednak w tym drugim przedmiocie jest fakt, że inną ściągę do głosowania
mają posłowie AWS-u, a inną rząd, reprezentujący nasze ugrupowanie.
Było to do pewnego stopnia zrozumiałe, kiedy rządziliśmy w koalicji
z Unią Wolności, ale teraz? Czyżby rząd nie był za powołaniem koncernu
Polskiego Cukru? Czy to ktoś potrafi zrozumieć?
Ustawa o ordynacji wyborczej, której głosowanie również
przesunęło się, miała ogromną liczbę poprawek. Choć zasadnicze zmiany
zostały już wcześniej przegłosowane w Sejmie, w tym likwidacja listy
krajowej, to jednak pojawiło się mnóstwo szczegółowych zapisów, w
tym związanych np. z finansowaniem partii politycznych. Senat zmienił
tę kwestię, rezygnując z finansowania partii przez budżet. Faktycznie,
ten "partyjny" podatek nie jest najlepszym pomysłem, bo np. jeśli
SLD wygra wysoko wybory, to katolicy będą opłacali tych, którzy zafundują
nam aborcję czy inne ustawy rodem z Holandii.
Wśród debat pojawiła się również bardzo delikatna sprawa
lustracji, wniesiona przez Unię Wolności. Chodzi o możliwość odwoływania
Rzecznika Interesu Publicznego. To byłby niebezpieczny precedens,
ponieważ i tak coraz częściej ludzie zadają pytanie o sens prowadzonych
procesów lustracyjnych, co jest związane nierzadko ze słabym umocowaniem
urzędu Rzecznika. Jak to bowiem jest możliwe, że sąd potwierdza istnienie
wiarygodnych zapisów świadczących o czyjejś współpracy ze służbą
bezpieczeństwa PRL, a następnie tenże sąd wydaje korzystny wyrok
dla lustrowanego? Czy nie jest to więc sąd przeciw prawdzie? Można
zapytać, czy urząd Rzecznika Interesu Publicznego jest bezsilny,
skoro niemal we wszystkich procesach przeciw posłom SLD, byłym aparatczykom
komunistycznym, sądy uchylają im zarzuty i uznają, że osoby te nie
współpracowały z SB? W ciągu niemal dwóch lat obowiązywania ustawy
wydano tylko osiem prawomocnych orzeczeń stwierdzających agenturalność
osób publicznych. To kto właściwie z tymi służbami współpracował?
Pisząc o obawach płynących z Sejmu, wielu z niepokojem
spogląda na to, co dzieje się w Akcji Wyborczej Solidarność. Nie
ma co ukrywać, że jednym z powodów zamieszania jest powrót na scenę
polityczną Janusza Tomaszewskiego, byłego wicepremiera, obecnie prawie
że oczyszczonego z zarzutu kłamstwa lustracyjnego. Piszę prawie że,
ponieważ sprawa toczy się jeszcze w wyższej instancji. Ale jest to
typowy przykład wspomnianej wyżej ustawy lustracyjnej. Materiały,
jakimi dysponował sąd, aby wszcząć proces lustracyjny, były ponoć
nie do podważenia. Okazały się jak widać niewystarczające. Tomaszewski
uwolniony od zarzutów, odzyskał już zaufanie łódzkiego RS AWS-u,
został jego przewodniczącym i zapewne słusznie oczekuje na jakieś
poważne stanowisko w Akcji. Czy je uzyska? Raczej nie, skoro na posiedzeniu
zarządu AWS-u, które odbyło się 9 kwietnia, nie otrzymał nominacji
na szefa kampanii wyborczej.
Jakby przy okazji sprawy J. Tomaszewskiego nasuwa się
kilka obaw związanych z tym, co dzieje się w Akcji. Na początku obecnej
kadencji było nas w AWS-ie 201 posłów. Aby rządzić, zawarto koalicję
z Unią Wolności. Wkrótce okazało się, że z powodu braku wizji Polski
na prawicy, liberalna mniejszość zawładnęła większością. Oddaliśmy
UW kluczowe ministerstwa, a w Sejmie liczne ustawy były uchwalane
pod dyktando liberałów z SKL-u powiązanych z UW. Z tego i z innych
powodów następowało stopniowe "wykrwawianie się". Jednych polityków
Akcja wyrzucała, inni odchodzili sami. Obecnie, na pół roku przed
wyborami parlamentarnymi, Akcja Wyborcza Solidarność nie jest już
największym ugrupowaniem parlamentarnym. Na końcu dopiero wyszli
ci, którzy od początku nie realizowali programu AWS-u, a stale domagali
się urzędów i wpływów. Partia Rokity i Halla, bo o niej piszę, opuściła
już na szczęście AWS, przechodząc do liberalnej Platformy, ale w
rządzie pozostali jej ministrowie. Czy nie jest to rodzaj politycznej
schizofrenii, która dotknęła nas już na samym początku?
W tym kontekście nie można zarzucać Akcji braku jedności,
bo najpierw należałoby zapytać, czy ta jedność kiedykolwiek zaistniała?
Czy było ideowe spoiwo tej jedności, dobro wspólne rozumiane jako
polska racja stanu? Obecnie wyłaniają się z AWS-u nowe partie i grupy,
ale zamiast programu dla Polski, prześcigają się w praniu brudów.
Powstałe np. "Przymierze Prawicy" powinno chyba ostrze krytyki skierować
na SLD, tymczasem niektórzy posłowie, którzy do tej partii weszli,
walczą ze swoimi kolegami z dawnej partii. Od razu rodzi się pytanie,
co tych różnych ludzi połączyło, czyżby znowu tylko koniunktura przed
wyborami, lista wyborcza?
Wśród różnych partii i ruchów, które już się wyłoniły
albo dopiero mają taki zamiar, na uwagę zasługuje ugrupowanie "Prawo
i Sprawiedliwość", założone przez braci Kaczyńskich. Popularność
ministra sprawiedliwości pozwala niektórym snuć pomysły, że byłoby
dobrze przemeblować AWS i np. wybrać liderem Lecha Kaczyńskiego.
Cieszy się on poparciem 70% społeczeństwa. To pierwszy od lat prawicowy
polityk, którego notowania są tak wysokie, w sytuacji, gdy opinie
o działalności rządu są poniżej wszelkiej krytyki. Świadczy to o
tym, że realizowany przez niego program walki z przestępczością jest
oczekiwany i popierany przez Polaków. Lepiej zorientowali wiedzą,
że to nie tylko działania resortu sprawiedliwości wpływają na poprawę
bezpieczeństwa. Nie byłoby tych sukcesów bez np. działań ministra
Marka Biernackiego i policji.
Wyciągając ogólniejszy wniosek z poparcia dla działań
ministra Kaczyńskiego, trzeba napisać, że społeczeństwo oczekuje
na takich wyraźnych polityków prawicy, na ludzi, których łączy czystość
moralna i determinacja w działaniu dla dobra Polski. Wnioski dalsze
nasuwają się same: bez lidera Akcja jest skazana na likwidację. Szyld
Solidarności już nie wystarczy, by wygrać wybory. Wiarygodność mogą
przywrócić tylko ludzie, którzy tą cnotą się odznaczają. A wiarygodność
to po prostu zgodność słów i czynów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu