"W ostatnich latach zrobiliśmy bardzo duży postęp. Dużo wniósł do tego poprzedni szkoleniowiec Stefan Horngacher, teraz jego pracę kontynuuje Michal Dolezal. Myślę, że nie tylko, wydaje się nawet, że przerósł mistrza. Wprowadził do treningu i pracy szkoleniowej nowe elementy, których - jak sądzę - poprzednik by się obawiał. Eksperymentalne metody dały efekty" - przyznał Małysz.
Dyrektor w PZN dodał, że Dolezal ma w sztabie szkoleniowym pełne poparcie swoich poczynań. "Ma także zaufanie zawodników, co jest szczególnie ważne" - zauważył.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na pytanie czy kiedykolwiek spodziewał się, że Polska będzie w skokach narciarskich taką potęgą jak dzisiaj, Małysz stwierdził krótko: nigdy!. Dodał, że jako zawodnik marzył o tym, aby mieć zespół, który będzie mógł walczyć z najlepszymi. "Nie było mi to jednak dane" - zaznaczył.
Przyznał jednak, że na razie zbytni optymizm nie jest wskazany.
"Jesteśmy dzisiaj jedną z najlepszych ekip, ale nie twierdzę, że najlepszą na świecie. Sezon się jeszcze nie zakończył, trzeba wytrwać do końca. Śmiało można natomiast powiedzieć, że z taką formą będziemy do końca walczyć o to miano" - wyjaśnił.
Zapytany o to, czy nie obawia się, że już w najbliższym konkursie w niedzielę Stoch odniesie czterdzieste zwycięstwo w karierze i wyprzedzi go w ilości triumfów w Pucharze Świata, Małysz przyznał, że można się tego spodziewać.
"Gdy zawodnik jest w takiej formie jak Kamil, to idzie jak przecinak. Ale nie robi tego dla rankingu, tylko po to, aby się z sukcesu zwyczajnie cieszyć. Widać, że skoki sprawiają mu niesamowitą radość" - zakończył Małysz. (PAP)
wha/ sab/