Reklama

Miał dla nas czas

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najpierw spotykali się z nim na pielgrzymkach i Światowych Dniach Młodzieży. Potem, gdy odchodził, poczuli, że to właśnie Jan Paweł II ich łączy - doświadczyli, że są wspólnotą. Pokolenie JPII. Czy istnieje? Jak przyjęło beatyfikację umiłowanego Ojca Świętego? Co dalej będzie z tymi, którzy wychowywali się na jego słowach?

Umiał słuchać

- Na pewno istnieje pokolenie Jana Pawła II, bardzo wielu młodych ludzi tak o sobie mówi - przekonuje ks. prał. Franciszek Chowaniec, duszpasterz młodzieży, wieloletni moderator Służby Liturgicznej i Ruchu Światło-Życie w archidiecezji krakowskiej. Jego zdaniem, pokolenie JPII to ci, których Ojciec Święty zafascynował swoją osobą, szacunkiem do każdego człowieka i osobistym odniesieniem. - Miał takie wielkie wyczucie, że trafiał do ludzi, a zwłaszcza do młodych. Umiał ich słuchać - tłumaczy ks. Franciszek i wspomina, jak słuchając kogoś, Jan Paweł II wtrącał jedno lub dwa zdania: - Te kilka słów potrafiły każdego naprowadzić na dobrą linię i myślenia, i postępowania.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Był z nami i wymagał

Jacek Magiera, dziś wykładowca Politechniki Krakowskiej, Jana Pawła II spotkał po raz pierwszy na wakacyjnych rekolekcjach. Potem brał udział w Dniach Młodzieży, pielgrzymkach, audiencjach. - Czas, który Ojciec Święty miał wtedy dla młodych ludzi z całego świata, to dawało nam poczucie, że ten człowiek nie szuka medialnych wydarzeń, żeby się pokazać. Czuliśmy, że on naprawdę nas szuka, że jest dla nas. Przychodził na te spotkania, poświęcał czas, żebyśmy mieli świadomość, że nie jesteśmy sami. Był przewodnikiem, tym, który gromadzi, i to gromadzi rzesze. Mówił rzeczy trudne, wymagające. O miłości, godności człowieka, drodze, która jest zadana młodym ludziom. Widać było, że sam na tej drodze z nami jest.
„Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali” - te słowa Jan Paweł II skierował do młodych najpierw na Jasnej Górze w 1983 r., a cztery lata później na Westerplatte. Wtedy, w 1987 r., dodawał: „Wbrew wszystkim mirażom, ułatwionego życia - musicie od siebie wymagać, to znaczy właśnie: więcej być!”. Zebrani młodzi nie przestraszyli się, przyjęli te słowa gromkimi brawami. Dał im nadzieję na to, że w Bogu znajdą źródło siły. Mówił: „Chłopiec, dziewczyna, którzy nauczą się obcować z Bogiem na gruncie wewnętrznej prawdy swego sumienia - są mocni!”.

Reklama

Czasem żartował

Spotkania Jana Pawła II z młodzieżą były często pełne humoru. Gestykulując, tłumaczył zebranym pod oknem krakowskiej kurii, że wcale nie tak łatwo jest być papieżem. „W Krakowie to już by się całkiem nie dało, bo by człowiek cały czas musiał stać w oknie. A gdzie tu coś pomyśleć, a gdzie tu coś napisać, a gdzie wszystko załatwić - a tu cały świat na głowie... Nie ma mowy”.
Podczas spotkania w krakowskim klasztorze Na Skałce w 1979 r. wspominał czasy, gdy sam zajmował się duszpasterstwem młodzieżowym: „Kiedy się zbliżyło lato, albo nawet i środek zimy - i ruszyły oazy, i ruszyły rekolekcje apostolskie, to mnie nosiło z kąta w kąt”. Mówił, że pozostał duszpasterzem akademickim aż do ostatnich wakacji: „Może nawet jeszcze i teraz nim jestem - zobaczymy”. Przemówienie przerywały burze oklasków.
Wszędzie, gdzie zjawiał się Jan Paweł II, byli młodzi ludzie. Zawsze, gdy mówił do nich, przyjmowali to z radością i entuzjazmem. Dlaczego? - Pozwolił im wypowiadać swoje sprawy i to, co czują - uważa ks. Franciszek Chowaniec. Tłumaczy, że to także kwestia czasów komunizmu, kiedy wszystko było podporządkowane ideologii. Właśnie wtedy Papież słuchał młodych i nie karcił ich, gdy byli politycznie niepoprawni. To stworzyło jedność z nim. - Oni rzeczywiście poczuli się pokoleniem Jana Pawła II - mówi ks. Franciszek.

Znał człowieka

- Pociągające było to, że on znał, czuł potrzeby człowieka, jakoś je odgadywał. Słuchający wiedział, że to dokładnie to, co jest mu potrzebne, coś, co pomoże mu wyjść z każdej sytuacji - mówi ks. Michał Leśniak, który obecnie pracuje w Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się!”. Jeszcze jako diakon pomagał Ojcu Świętemu podczas konsekracji sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Wspomina, jak bardzo się cieszył, że mógł posługiwać do Mszy św., być tak blisko Papieża. Jednak było to także spotkanie z cierpieniem Jana Pawła II. - Wyobrażałem go sobie jako herosa wiary, kogoś niesamowicie ważnego, a zobaczyłem człowieka chorego i zmęczonego. Jego siła nie leżała w zewnętrznych atutach, ale w tym, co niósł z sobą, co kształtowało jego słowa i postępowanie - opowiada ks. Michał. Dziś patrzy na to spotkanie w jeszcze jednym wymiarze: - To było dotknięcie tajemnicy świętości.

Reklama

Pozostawił zadanie

Pokolenie JPII ponownie silniej niż na co dzień poczuło się wspólnotą, gdy Kościół oficjalnie ogłosił Jana Pawła II błogosławionym. W rzeszy osób zebranych 1 maja 2011 r. w Łagiewnikach, by na telebimach oglądać transmisję z Watykanu, a potem uczestniczyć we Mszy św., bardzo dużo było ludzi młodych. Co mówili, zapytani o to, kim jest dla nich Jan Paweł II? - Chciałbym kierować się jego zasadami w swoim życiu. - Był osobą, która odmieniła wszystko. - To wielki duchowy przywódca, ojciec dla nas wszystkich. - Chociaż pamiętam tylko końcówkę jego pontyfikatu, to wprowadził w moje życie nie tyle Boga, co pewien porządek moralny. - Dla wszystkich był ważną postacią i wzorem do naśladowania. Zostawił nam sposób na życie, jak mamy postępować.
Większość osób mówiła podobnie, ale nikt nie znalazł się tam przypadkiem, każdy niósł jakieś wspomnienia o Janie Pawle II, wartości, które on w nim zaszczepił. Dla niektórych stał się wzorem w sposób wyjątkowy: - Jestem w tym samym seminarium, w którym on dorastał i ugruntowywał się w swoim kapłaństwie - mówi jeden z kleryków. - Przebywam na co dzień w tych samych miejscach, chodzę po tych samych ścieżkach, co on. Jest dla mnie wzorem kapłaństwa, do którego dążę.

Co będzie dalej?

Nie dla wszystkich istnienie pokolenia JPII jest tak oczywiste. Marta Pletty, studentka Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, jest sceptyczna: - Wydaje mi się, że to określenie to tylko sztucznie stworzone pojęcie socjologiczne. Trudno mi określić, kto do pokolenia Jana Pawła II miałby należeć. My czy nasi rodzice, którzy dłużej mieli do czynienia z jego pontyfikatem, a może ludzie jeszcze młodsi od nas?
Ks. Franciszek Chowaniec ma jednak nadzieję, że pokolenie JPII da jeszcze o sobie znać, mimo iż wiele osób stara się zniszczyć dziedzictwo Papieża Polaka. - Może będzie ich mniej, ale będzie to grupa bardzo silna i odpowiedzialna. Oni nie będą już ulegali emocjom, ale głębokim przekonaniom.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Miłość za miłość. Lublin w 10 rocznicę kanonizacji Jana Pawła II

2024-04-29 03:44

Tomasz Urawski

Lublin miał szczególny powód do świętowania kanonizacji św. Jana Pawła II. Przez 24 lata był on naszym profesorem i wiele razy podkreślał związki z Lublinem – mówi kapucyn o. Andrzej Derdziuk, profesor teologii moralnej KUL, kierownik Katedry Bioetyki Teologicznej KUL. 27 kwietnia 2014 r., na uroczystość kanonizacji Jana Pawła II z Lublina do Rzymu udała się specjalna pielgrzymka z władzami KUL. - Na frontonie naszego uniwersytetu zawisł olbrzymi baner z wyrażeniem radości, że nasz profesor jest świętym. Były także nabożeństwa w lubelskich kościołach, sympozja i zbieranie publikacji na temat Jana Pawła II – wspomina.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

O komiksach Juliusza Woźnego w szkole

2024-04-29 22:29

Marzena Cyfert

Juliusz Woźny w SP nr 17 we Wrocławiu

Juliusz Woźny w SP nr 17 we Wrocławiu

Uczniowie starszych klas SP nr 17 we Wrocławiu gościli Juliusza Woźnego, wrocławskiego historyka i autora komiksów. Usłyszeli o Edycie Stein, wrocławskich miejscach z nią związanych, ale też o pracy nad komiksami.

To pierwsze z planowanych spotkań, które zorganizowały nauczycielki Barbara Glamowska i Marta Kondracka. – Dlaczego postanowiłem robić komiksy? Otóż z myślą o takich młodych ludziach, jak Wy – mówił Juliusz Woźny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję