W dniu 9 lutego świętowaliśmy 325. rocznicę założenia Wyższego Seminarium Duchownego w naszej diecezji. Był to czas wspomnień całych pokoleń kapłanów i wychowawców, a także refleksji nad kształtem formowanej przez nasze pokolenie przyszłości. Świętowanie zaczęliśmy dziękczynieniem - Eucharystią sprawowaną pod przewodnictwem naszego pasterza abp. Józefa Michalika. Homilię wygłosił bp Adam Szal. Zwrócił uwagę na to, że czasy, w których rodziły się seminaria, były trudne. Kościół po trudnych doświadczeniach reformacji protestanckiej jakby budził się do życia, pokonywał własne słabości, wychodził na sykomorę. Chciał się odrodzić poprzez Sobór Trydencki, który był ożywczą siłą, pomagał ludziom lepiej rozumieć Kościół i Ewangelię.
Dalszym ciągiem świętowania było uroczyste śniadanie, a następnie wykład ks. prof. Henryka Borcza. Warto przypomnieć najbardziej znaczące wydarzenia dla naszego Seminarium.
Jego historia sięga Soboru Trydenckiego i dekretu „Cum adolescentium aetas”, według którego w każdej diecezji miało istnieć seminarium duchowne, mające kształcić i formować kandydatów do kapłaństwa. Pierwsze starania w tym kierunku podjął bp Wawrzyniec Goślicki (1591-1601) okazały się one jednak bezskuteczne, podobnie jak te podjęte przez bp. Stanisława Sarnowskiego (1658-77), który został przeniesiony do Włocławka. Dopiero bp Jan S. Zbąski (1677-88) zrealizował te zamierzenia. Nabył on plac pod zamkiem przemyskim przeznaczony na gmach seminarium, a następnie sprowadził do Przemyśla księży misjonarzy św. Wincentego á Paulo, którzy mieli wychowywać kandydatów do kapłaństwa. Na utrzymanie seminarium przeznaczył dochody probostwa samborskiego oraz połowę dochodów (wraz z obowiązkami) Kolegium psałterzystów katedralnych. Po dopełnieniu tych wszystkich czynności bp Zbąski wystawił w Przemyślu 6 lutego 1687 r. akt erekcyjny Seminarium Duchownego. Studia miały trwać 2 lata i obejmować teologię moralną, pastoralną, liturgikę, prawo kanoniczne, kazuistykę, Pismo Święte, śpiew gregoriański, ceremonie kościelne, katechizm rzymski oraz umiejętność prowadzenia dysput. Kandydatami do seminarium byli na ogół absolwenci pobliskich kolegiów jezuickich, przygotowani w zakresie filozofii, a nawet teologii. Ponieważ w diecezji stale brakowało księży, bp Wacław Sierakowski założył w 1760 r. drugie seminarium w Brzozowie, które realizowało taki sam program jak przemyskie.
Po pierwszym rozbiorze diecezja przemyska dostała się pod panowanie austriackie. Władze zaborcze najpierw zreorganizowały program studiów, a następnie dekretem z 30 marca 1783 r. nakazały zamknąć wszystkie seminaria duchowne. Odtąd kandydaci do kapłaństwa mieli się kształcić w Seminarium Generalnym we Lwowie. Już w 1790 r. cesarz Leopold II zezwolił na otwarcie seminariów diecezjalnych, jednak seminarium przemyskie na ponowne otwarcie musiało czekać aż do 1819 r. W tym czasie klerycy przemyscy kształcili się w Seminarium we Lwowie. Po ponownym otwarciu program kształcenia przewidywał czteroletni cykl studiów obejmujących między innymi: studium biblijne, teologię dogmatyczną, moralną i pastoralną oraz historię Kościoła. Nadzór nad seminarium trwał do 1850, kiedy uchylono system józefiński, a w 1855 r. konkordatem austriackim podporządkowano seminaria duchowne władzy biskupów. Pozwoliło to zmienić program studiów. Nowy obowiązywał do 1925 r., kiedy to wprowadzono pięcioletni system kształcenia. Od 1937 r. studia w przemyskim seminarium trwają 6 lat.
Po wybuchu II wojny światowej i klęsce kampanii wrześniowej Przemyśl - podobnie jak całą diecezję - podzielono między obu najeźdźców. W niemieckiej strefie okupacyjnej udało się zainicjować na pół legalną działalność Seminarium Duchownego w tymczasowej siedzibie w Brzozowie. Zajęcia prowadzono tam do roku 1946 w niezwykle ciężkich warunkach. Po powrocie Seminarium Duchownego do Przemyśla dopiero w 1954 r. przywrócono sześcioletni program studiów. Okres władz komunistycznych naznaczony był licznymi ograniczeniami. Stosowały one szykany, nakładały drakońskie niesprawiedliwe podatki, konfiskowały gospodarstwa rolne i lasy pod Przemyślem i Lubaczowem. Alumnów wysyłano do jednostek wojskowych, gdzie poddawano ich ateistycznej indoktrynacji. W 1953 r. władze komunistyczne usunęły rektora Seminarium - ks. dr. Michała Jastrzębskiego z Przemyśla. W 1966 zaś rzeszowskie władze komunistyczne zamierzały zlikwidować Seminarium Duchowne w Przemyślu i w jego miejsce założyć wyższą szkolę rolniczą. Pomimo wielu trudności całkiem sprawnie realizowano program studiów, wprowadzono nowe przedmioty a w latach 80. zobowiązano wszystkich przyjmujących święcenia kapłańskie do wcześniejszego uzyskania magisterium z teologii.
Cała historia Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu, naznaczona różnymi wydarzeniami, nosi na sobie przede wszystkim piętno Bożej łaski i opatrzności. Myślę, że to także czas wdzięczności Panu Bogu za tych wszystkich kapłanów, którzy przeszli przez mury seminarium i tutaj formowali się na szafarzy Bożej łaski, a dla nas byli ludźmi, którzy ukazywali oblicze miłującego Ojca i prowadzili do większej ufności Jego dobroci. Wielu z nich było dla nas świętymi, mimo że nie wszyscy zostali wyniesieni na ołtarze, mobilizowali nas do zdobywania świętości. Dzisiaj chcemy się od nich uczyć ofiarnej służby i oddania Kościołowi, by życiem nieustannie śpiewać Bogu pieśń chwały. Rozmyślając nad tą chlubną przeszłością, z pokorą patrzymy w przyszłość, pełni nadziei i wiary w Tego, który nieustannie powołuje i obdarza łaską.
Wielki Piątek jest dramatycznym dniem sądu, męki i śmierci Chrystusa. Jest to dzień, kiedy nie jest sprawowana Msza św. W kościołach odprawiana jest natomiast Liturgia Męki Pańskiej, a na ulicach wielu miast sprawowana jest publicznie Droga Krzyżowa. Jest to dzień postu ścisłego.
Piątek jest w zasadzie pierwszym dniem Triduum Paschalnego. Dni najważniejszych Świąt Kościoła są bowiem liczone zgodnie z tradycją żydowską, od zachodu słońca.
Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego.
Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia.
Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka.
Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
Liturgia Męki Pańskiej. Na krzyżu zajaśniała potęga miłości Chrystusa
2025-04-18 22:23
(buk)
Paweł Wysoki
W Wielki Piątek Liturgii Męki Pańskiej w archikatedrze lubelskiej przewodniczył bp Adam Bab. W homilii podkreślił, że Chrystus, wywyższony na krzyżu, zdobywa serca ogromem swojej miłości.
Przywołując fragment z Ewangelii wg św. Jana: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16) powiedział, że mimo ludzkiej niewierności, Bóg pozostał wierny swojej pierwotnej miłości. – Z tej miłości powstał świat i z tej miłości został stworzony człowiek, a Chrystus przyniósł grzesznemu światu dobrą nowinę: miłość Boga nie ustała. Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. Chociaż przeszedł przez świat dobrze czyniąc, został ukrzyżowany. Pozwolił dać się zabić, ale nie pozwolił się uśmiercić; uczynił ze swojej śmierci ofiarę, aby ci, którzy mu śmierć zadają, zostali ocaleni ze swojego grzechu – nauczał. – Na krzyżu zajaśniała potęga miłości Chrystusa – podkreślił.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.