W połowie lat 90. ubiegłego wieku zapadła decyzja o budowie AOW. Przy wytyczaniu przebiegu tej trasy natychmiast pojawiły się protesty mieszkańców i ekologów. Nie bez winy byli też urzędnicy, którzy np. nie zauważyli cmentarza w miejscu planowanej drogi. Wykazano się też dużą niemożnością państwa w sporach prawnych z protestującymi. W końcu wydano decyzję lokalizacyjną i po 10 latach przystąpiono do wykupu gruntów. Kolejne dwa lata to czas pełnienia przeze mnie funkcji wojewody dolnośląskiego. W tym okresie zostały przejęte wszystkie potrzebne grunty (oprócz wykupów niezbędne były także trudne decyzje wywłaszczeniowe), wydałem decyzję środowiskową oraz pozwolenia (trzy) na budowę, jako pierwsze - na budowę mostu Rędzińskiego. Uruchomione zostały także wszystkie trzy przetargi na wykonanie tej inwestycji. Kolejne cztery lata były potrzebne na rozstrzygnięcie przetargów i samą budowę. Ten przykład pokazuje, zwłaszcza w kontekście wyborczym, że chwalenie się jednej partii sukcesem jest nie tylko moralnie wątpliwe, ale także sprzeczne z logicznym pojmowaniem rzeczywistości.
Słyszałem opinie, że Dolny Śląsk i tak ma niewiele powodów do narzekań, jeśli chodzi o infrastrukturę drogową, bo mamy przecież autostradę A4. Zapomina się przy tym, że pełni ona przede wszystkim rolę tranzytową, łącząc Niemcy z Ukrainą i dalej z Rosją. A największą bolączką naszego województwa jest brak dobrego połączenia drogowego oraz kolejowego ze stolicą Polski i innymi ważnymi miastami naszego kraju.
Przy planowaniu połączeń drogowych i kolejowych należy wziąć pod uwagę przede wszystkim interes strategiczny państwa i możliwości rozwoju gospodarczego kraju. Temu ma służyć budowa drogi ekspresowej S3 łącząca nasze porty w Świnoujściu i Szczecinie przez zagłębie miedziowe z południową granicą Polski. W tym wypadku tranzyt jest korzystny dla naszej gospodarki. Z kolei droga ekspresowa S8 ma sprawić, że przestaniemy wreszcie być odcięci od Warszawy. Kolejna ekspresówka S5 z Wrocławia do Poznania spełnia wymóg bezpośrednich i szybkich połączeń ważnych ośrodków gospodarczych wewnątrz kraju. Połączenia drogowe winny być uzupełnione podobnymi kolejowymi, a także najtańszą w eksploatacji siecią żeglugi śródlądowej. Takie plany istnieją, Polska dysponuje też ogromnymi, niedostępnymi dotąd funduszami europejskimi. Dlaczego zatem inwestycje tego typu postępują w naszym kraju w tak żółwim tempie? Można zrzucić wszystko na złe prawo, niefunkcjonalność urzędów. Ale czy takie tłumaczenie wystarczy?
Moim zdaniem, największym hamulcowym w rozwoju Polski jest brak prawdziwych elit, ludzi myślących w kategorii dobra wspólnego, interesów państwa. Kolejne rządy wrzucają do kosza plany przygotowane przez poprzedników. Do tego dochodzi groźne dla bytu narodu i państwa, a głoszone przez obecnie rządzących, myślenie: ważne jest tylko tu i teraz.
Wracając do dróg, to już Rzymianie byli świadomi ich wagi dla funkcjonowania państwa. Materialne tego dowody pozostały do dziś. Rozumieli to doskonale także przywódcy II Rzeczypospolitej, którzy w niesłychanie trudnej sytuacji finansowej ówczesnej Polski potrafili realizować takie inwestycje jak port w Gdyni, czy też jego połączenie magistralą kolejową ze Śląskiem. Takich wizji brakuje współczesnym politykom, którzy zawsze znajdą uzasadnienie dla zaniechań, a nie potrafią stworzyć wizji rozwoju i wywołać entuzjazmu społeczeństwa do jej realizacji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu