„Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych”
(Mt 11, 29)
Od prostoty do prostactwa jest - na szczęście - bardzo daleko! Dziwne, ale to drugie jest w szczególnym poważaniu. I nie chodzi bynajmniej o wykrzykiwaną przez płot „kuchenną łacinę”, ale o gesty i słowa wypowiadane w blasku fleszy i wobec kamer filmowych przez osoby zajmujące wysokie stanowiska czy wręcz kreowane na „autorytety”. Media dziwnie nie interesują się spokojnym, uczciwym człowiekiem, ponieważ, jak twierdzą, nie jest ciekawy, nie gwarantuje oglądalności. Dzięki Bogu, pokorni ludzie nie są gatunkiem wymierającym!
W proroctwie Zachariasza znajdujemy dziś wymowne słowa Boga o Mesjaszu jako Królu „sprawiedliwym i zwycięskim”, a zarazem „pokornym”. Możemy bardzo jasno to odczytać, gdyż znamy życie Chrystusa i gdy oczami wiary patrzymy na Jego uroczysty wjazd do Jerozolimy „na oślątku, źrebięciu oślicy”. Tenże Jezus - po wielu cudach, ukazujących Jego boską godność i po wstrząsających naukach, dotyczących trudnego losu Jego wyznawców - dziękuje swemu Ojcu za objawienie pokornym sercom dobroci i miłości Najwyższego. Nauczyciel demaskuje pozorną „mądrość” i przyziemną „roztropność”, ponieważ nie biorą one pod uwagę świata, który przyjdzie, koncentrując się wyłącznie na tym, co tutaj, na ziemi, jest „dobre, wygodne i pożyteczne”. Do ludzi prostych („prostaczków”) kieruje Zbawiciel zaproszenie, by zechcieli przyjąć z jednej strony łaskę duchowego pokrzepienia, z drugiej zaś - ofertę współuczestnictwa w dziele odkupieńczym. „Słodkie jarzmo” i „lekkie brzemię” są dla św. Pawła konsekwencją odrzucenia życia „według ciała”, a wyboru życia „według ducha”. Skrajność tych postaw jest tak absolutna, że Apostoł nie waha się stwierdzić: „Jeżeli kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy”. Oznacza to stan grzechu, czyli duchową śmierć. Życie w łasce związane jest, jak uczciwie przyznaje św. Paweł, ze stałym „uśmiercaniem popędów ciała” - z wysiłkiem woli i jednoczesnym otwieraniem się na Boże dary.
Po stopniach pokory człowiek wspina się na wyżyny niebieskie… Ta mądrość musi zostać przetłumaczona na język naszych codziennych postaw. O ile w miarę łatwo stwierdzamy, że są ludzie od nas lepsi, mądrzejsi, bardziej zaawansowani na drodze do świętości, to bardzo trudno osiągnąć taki stopień pokory, na którym - będąc obiektywnie lepszymi, mądrzejszymi, świętszymi - chętnie i bez narzekania ustąpimy innym miejsca, przyjmiemy krzywdzącą ocenę, nie będziemy - w sprawach mniej istotnych - uparcie bronić swego zdania. Chrystus, nasz Mistrz - Najpokorniejszy z pokornych prosi (!), byśmy zechcieli przyjąć łaskę Bożą, która „jest nam do zbawienia koniecznie potrzebna”…
Pomóż w rozwoju naszego portalu