Państwo Kasińscy mają niewielkie gospodarstwo ekologiczne w wiosce Piekiełko, należącej do gminy Tymbark. Są małżeństwem z 40-letnim stażem. Za największy sukces uważają swoje pociechy, których mają jedenaścioro: Małgorzatę, Jadwigę, Annę, Katarzynę, Cecylię, Magdalenę, Jolantę, Jana, Krzysztofa, Maksymiliana i Zuzię. Pani Joanna śmieje się, mówiąc: - Mamy „siedem dziewcząt z Albatrosa”, „trzech muszkieterów” i najmłodszą - Zuzię.
Starsze dzieci są już poza domem, pracują w różnych miejscach i zawodach, a część z nich ma swoje rodziny. Razem z panią Joanną i panem Józefem pozostali: Jasiu, Krzysiu, Maksymilian oraz Zuzia. W domu jednak często słychać pukanie do drzwi, kiedy przyjeżdżają wszystkie dzieci wraz ze swoimi latoroślami. Państwo Kasińscy mają bowiem piętnaścioro wnucząt!
Rodzina to skarb
Reklama
Wychowanie tak licznego potomstwa nie było łatwe. Zwłaszcza, że pierwsze dzieci urodziły się w bardzo trudnym okresie, kiedy panował socjalizm. - Gdy wspomina się tamte czasy, to aż łza kręci się w oku, np. w książeczce zdrowia pierwszych dzieci czyta się wpisy z tego czasu: „30 dag sera żółtego, 0,5 kg masła solonego - wydano” - wspomina pani Joanna.
Stan wojenny był okresem wielkich reglamentacji. Rolników i ich dzieci traktowano gorzej niż inne grupy społeczne. Rodziny te - w porównaniu z pozostałymi grupami zawodowymi czy społecznymi - otrzymywały kilkakrotnie niższe zasiłki rodzinne na dzieci. Pani Joanna tak dzisiaj wspomina ów okres „kartkowy”: - Magda urodziła się w lipcu 1981 r. Nie było wtedy pampersów (jedynie w nielicznych Pewexach). Wszystko przydzielano/sprzedawano na kartki. Dopiero Krzysztof urodził się w nieco lepszej rzeczywistości, w czasach zmian ustrojowych. Zaczęła wówczas panować polityka korzystniejsza dla funkcjonowania rodzin.
Nie korzystało się wtedy powszechnie z komputerów czy z dostępnego dziś powszechnie Internetu, jednak nie przeszkadzało to dzieciom w osiąganiu dobrych wyników. A wolny czas spędzały - zamiast na esemesowaniu i czatowaniu - czytając książki lub oglądając dobre filmy dostosowane do ich wieku. - Można było obejrzeć wspaniałe bajki i filmy bez przemocy. Po takich dobranockach dzieci spały bez koszmarów. Dodatkowo audycje te miały w sobie piękne przesłania, pomagające wychowywać dzieci w poczuciu odpowiedzialności, miłości, opiekuńczości, pracowitości i dzielenia się z innymi tym, co się ma.
Dzisiaj państwo Kasińscy zgodnie podkreślają, wspominając ten okres swego małżeństwa, że wszystkie ciężkie chwile udało się im pokonać dzięki zgodzie i miłości, panującym w rodzinie. - Wychowując dzieci w czasach socjalizmu, a także w okresie stanu wojennego i wolnej już Polski, zawsze kierowałam się przykazaniem miłości bliźniego i wiarą w Boga - podkreśla p. Joanna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Aby mieć w życiu pasję
Obecnie, kiedy większość dzieci jest już na swoim, małżonkowie mają nieco więcej czasu dla siebie i na realizowanie swoich pasji. Pani domu, mimo częstego bycia „pogotowiem opiekuńczym” dla swoich wnuków, gdy ich mamy mają ważne sprawy do załatwienia, znajduje czas na realizowanie swej pasji, którą jest pisanie wierszy. - W tworzeniu odnajduję nie tylko radość, ale i pewnego rodzaju odskocznię. Czasami bowiem trudno jest pozbyć się złych emocji czy przekazać tak wprost coś, co człowieka boli, nawet najbliższej osobie. W wierszach zaś można to doskonale wyrazić - stwierdza pani Kasińska.
Wena do pisania wierszy przychodzi w różnych momentach i, jak zdradza autorka podczas rozmowy przy pysznej kawie, czasami nawet podczas wykonywania zwykłych czynności domowych: gotowania, mycia naczyń. - Wówczas zapamiętuję myśli, które stają się dla mnie inspiracją i w wolnej chwili przelewam je na kartkę papieru - mówi pani Joanna.
Wiara, która góry przenosi
W swym codziennym życiu państwo Kasińscy żyli zawsze wartościami opartymi na fundamencie wiary. Dlatego też troska o każde nowe istnienie zawsze była dla nich czymś naturalnym. Z wielką odpowiedzialnością przeżywali okres każdej ciąży i moment porodu. Ten czas polecali każdorazowo świętym. - Gdy zaszłam w ciążę z Krzysiem, prosiliśmy bł. Karolinę Kózkównę i św. Teresę z Lisieux o opiekę nad nami przez czas 9 miesięcy i o dobry poród - wspomina pani Kasińska.
Obecnie państwo Kasińscy, ze względu na większe możliwości czasowe, czynnie włączają się w życie parafialne. Pan Józef jest nadzwyczajnym szafarzem Komunii św. i zelatorem Róży Różańcowej pw. św. Józefa. Pani Joanna należy do Róży Różańcowej im. św. Jana z Dukli. Wspólnie zaś działają w Stowarzyszeniu Rodzin Katolickich - najstarszej wspólnocie w parafii Wszystkich Świętych w Łososinie Górnej.
Oprócz zaangażowania we wspólnoty w życiu rodziny ważne miejsce zajmują inne wydarzenia parafialne, które państwo Kasińscy przeżywają bardziej indywidualnie. W ostatnim czasie była to np. w grudniu 2010 r. peregrynacja relikwii bł. Karoliny Kózkówny oraz sprowadzenie 19 stycznia br. relikwii bł. Jerzego Popiełuszki.
Tradycją w rodzinie jest także codzienna wspólna modlitwa wieczorna. Uczestniczą w niej zawsze wszystkie dzieci i wnuki, które w tym czasie przebywają w domu. Pewnego wieczoru we wspólnej modlitwie państwa Kasińskich uczestniczyła córka Gosia z dziećmi. - Kiedy po „Ojcze Nasz” odmówiliśmy dwa razy „Zdrowaś Maryjo” i rozpoczęliśmy trzecie, wówczas 3-letni Jurek z wielkim rozżaleniem rzucił się na podłogę i powiedział: „Ale to już było” - wspomina z uśmiechem pani Joanna.
Dziś rodzina taka jak państwa Kasińskich jest skarbem. Małżonkowie potrafili przekazać wiarę swoim dzieciom, które wychowali we współpracy z Bogiem. Pozostaje więc im życzyć, by w ich domu nieustannie panowała radość.