Reklama

W małżeństwie i rodzinie (7)

Czy nieżyjąca teściowa może rozbić małżeństwo?

Niedziela toruńska 8/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem
(Rdz 2, 24)

Zdaję sobie sprawę, że tytułowe pytanie brzmi co najmniej prowokacyjnie i dostraja się do poziomu tak popularnych, a przy tym najczęściej niewybrednych dowcipów o teściowej. A jednak… Stawiam je zupełnie poważnie i z góry ostrzegam, że odpowiedź na nie brzmi… „tak”. Do rozbicia małżeństwa może się przyczynić zarówno zmarła teściowa, jak i ciesząca się dobrym zdrowiem; podobnie rzecz się ma z teściem, a także z teściami wziętymi razem.

Ślub… czyli tracimy dziecko?

Dzień ślubu jest wejściem w nową rzeczywistość nie tylko dla młodych, lecz także ich rodziców. To takie trudne: widzieć, jak ukochany syn, ukochana córeczka, oczko w głowie, nagle stawia na pierwszym miejscu obcego człowieka, który w pewnym momencie nagle, nie wiedzieć skąd, wtargnął w uporządkowane życie rodziny. Przed oczami stają wspomnienia: moment poczęcia, miesiące, gdy dziecko spoczywało pod sercem matki, narodziny, karmienie, opieka nad bezbronnym bobaskiem, uczenie pierwszych słów, kroków, pierwszy guz, z którym maleństwo przybiegło do mamy, spacery, rozmowy, gra w piłkę z tatą, wspólnie spędzane wakacje, tysiące pytań, z którymi dziecko zwracało się jak do eksperta… A przede wszystkim w pamięci tkwi obraz istoty ufnie, bezkrytycznie wpatrzonej w rodziców, zdanej na ich pomoc, pragnącej ich bliskości. Lata dojrzewania nie niosą już ze sobą aż tak słodkich wspomnień, bo może niejednokrotnie zbuntowany nastolatek dopiekł do żywego, ale nawet wtedy, czy wręcz tym bardziej, przez trudne doświadczenia, więź z dzieckiem jeszcze bardziej się umocniła. I co tu teraz robić? Tak nagle zrezygnować, pozwolić się odsunąć na boczny tor, spaść na drugie miejsce?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Rodzice schodzą na drugi plan?

Przed młodymi małżonkami też stoi niełatwe zadanie… Mam żonę i to ona jest teraz dla mnie najważniejsza. Ale mam przecież nadal rodziców, którym tyle zawdzięczam; jestem im winien miłość, szacunek, oddanie. Mam męża, którego bardzo kocham. Lecz przecież rodziców też kocham, a nie mam już dla nich tyle czasu, co kiedyś, już nie im pierwszym zwierzam się z sekretów, problemów, marzeń… I czasem dostrzegam w rodzicielskich oczach żal, że coś minęło, coś się skończyło…

Reklama

Opuść i czcij…

Gdzie szukać pomocy w rozstrzygnięciu tego - pozornego - konfliktu interesów? W Piśmie Świętym - księdze, która kryje w sobie odpowiedź na każdą sytuację, odgradzającą człowieka od szczęścia. Bóg nie pozostawia człowieka w ciemności, nie pozwala mu błądzić. Młodym małżonkom, rozdartym między miłością do poślubionej osoby a miłością do rodziców, wytycza jasno określone granice. Z jednej strony mówi: „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2, 24). Z drugiej dodaje: „Czcij ojca twego i matkę twoją” (por. Wj 20, 12). Pomiędzy tymi dwoma fragmentami kryje się dojrzała odpowiedź.

Co to znaczy „opuścić”?

Co z tego wynika? Po pierwsze to, że młodzi mają swoich rodziców „opuścić”. Słowo to należy rozumieć wielorako. Przede wszystkim winni „opuścić” rodziców mentalnie. Przyjęcie sakramentu małżeństwa stworzyło zupełnie nową sytuację. Teraz to żona/mąż jest dla mnie najważniejszą osobą, to za nią/niego jestem odpowiedzialny. Nie bez znaczenia jest tu również fizyczne opuszczenie rodziców, co w polskich realiach mieszkaniowych stanowi duże wyzwanie, czy wręcz wydaje się niemożliwe. Warto jednak zrobić wszystko, aby po ślubie zamieszkać osobno! (Tu chciałoby się dodać, że skoro młodych stać finansowo na to, by mieszkać razem przed ślubem, w bezmyślnych związkach „na próbę”, to dlaczego w aspekcie finansowym miałoby to być niemożliwe dla młodych małżonków?).
Po drugie to, że po „opuszczeniu” rodziców relacja z nimi nie wygasa, nie traci na głębi; ona tylko nabiera nowego kształtu. Nadal mają prawo na mnie liczyć. Nadal mam obowiązek ich wspierać - na miarę swoich możliwości, pamiętając, że pierwszym moim obowiązkiem jest troska o własną rodzinę, ale z uwzględnieniem ich potrzeb (choroby, niepełnosprawność, samotność, kłopoty finansowe).

Reklama

Pozwolić dziecku odejść…

Mądrzy rodzice pozwalają „odejść” swemu dziecku, gdyż znają i akceptują wolę Bożą, wyrażoną w Księdze Rodzaju. Mądrzy rodzice wychowują dziecko nie dla siebie, tylko dla przyszłego męża, żony, a przede wszystkim dla życia wiecznego w niebie. Mądrzy rodzice, witając w rodzinie zięcia lub synową, będą czerpali inspirację ze słów św. Jana Chrzciciela: „Trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał” (J 3, 30). Wreszcie - mądrzy rodzice, wychowując dziecko, wpajają mu szacunek dla każdego człowieka bez wyjątku; to najlepsza gwarancja, że i im ten szacunek będzie okazany.
Życie pokazuje, że niełatwo jest spełnić te warunki. Niekiedy słyszymy o maminsynkach niezdolnych do oderwania się od matczynej spódnicy, o matkach walczących z synowymi o pierwsze miejsce w sercu syna, o ojcach niezdolnych powierzyć ukochaną córeczkę „obcemu” mężczyźnie, o córkach nieustannie wytykających mężowi, że ten nie dorasta teściowi do pięt.

Tracę czy zyskuję?

Jest jednak w tym wszystkim promyczek nadziei, nawet niemały. Wiele - kto wie, może wręcz większość? - teściowych (i teściów) swoją postawą zadaje kłam niewybrednym dowcipom. Pozwalają dziecku odejść i nie tracą go. Od mojej teściowej, której życiowej mądrości zawdzięczam wiele przemyśleń do tego artykułu, w życzeniach, które złożyła tuż po zakończeniu uroczystości naszych zaślubin, usłyszałem: „Cieszę się, bo nie straciłam córki, tylko zyskałam syna!”.
A jeśli nawet zdarzają się wśród rodziców osobowości toksyczne, to wszystko i tak pozostaje w rękach młodych małżonków. Mając właściwy, zgodny z Bożym zamysłem obraz małżeństwa, poradzą sobie i z tym niełatwym wyzwaniem.

2011-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Gniezno: abp Antonio Guido Filipazzi przekazał krzyże misyjne misjonarzom

2024-04-28 13:19

[ TEMATY ]

misje

PAP/Paweł Jaskółka

Czternastu misjonarzy - 12 księży, siostra zakonna i osoba świecka - otrzymało dziś w Gnieźnie z rąk nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Antonio Guido Filipazzi krzyże misyjne. „Przyjmując krzyż pamiętajcie, że nie jesteście pracownikami organizacji pozarządowej, ale podobnie jak św. Wojciech, niesiecie Ewangelię Chrystusa, Kościół Chrystusa i samego Chrystusa” - mówił nuncjusz.

Życzeniami dla posłanych misjonarzy nuncjusz apostolski w Polsce uczynił słowa papieża Franciszka, którymi rozpoczął on swój pontyfikat: „Chciałbym, abyśmy wszyscy mieli odwagę wędrować w obecności Pana, z krzyżem Pana; budować Kościół na krwi Pana, która została przelana na krzyżu, i wyznawać jedną chwałę Chrystusa ukrzyżowanego, a tym samym Kościół będzie postępować naprzód”.

CZYTAJ DALEJ

Kościół czci patronkę Europy - św. Katarzynę ze Sieny

[ TEMATY ]

św. Katarzyna

pl.wikipedia.org

Kościół katolicki wspomina dziś św. Katarzynę ze Sieny (1347-80), mistyczkę i stygmatyczkę, doktora Kościoła i patronkę Europy. Choć była niepiśmienna, utrzymywała kontakty z najwybitniejszymi ludźmi swojej epoki. Przyczyniła się znacząco do odnowy moralnej XIV-wiecznej Europy i odbudowania autorytetu Kościoła.

Katarzyna Benincasa urodziła się w 1347 r. w Sienie jako najmłodsze, 24. dziecko w pobożnej, średnio zamożnej rodzinie farbiarza. Była ulubienicą rodziny, a równocześnie od najmłodszych lat prowadziła bardzo świątobliwe życie, pełne umartwień i wyrzeczeń. Gdy miała 12 lat doszło do ostrego konfliktu między Katarzyną a jej matką. Matka chciała ją dobrze wydać za mąż, podczas gdy Katarzyna marzyła o życiu zakonnym. Obcięła nawet włosy i próbowała założyć pustelnię we własnym domu. W efekcie popadła w niełaskę rodziny i odtąd była traktowana jak służąca. Do zakonu nie udało jej się wstąpić, ale mając 16 lat została tercjarką dominikańską przyjmując regułę tzw. Zakonu Pokutniczego. Wkrótce zasłynęła tam ze szczególnych umartwień, a zarazem radosnego usługiwania najuboższym i chorym. Wcześnie też zaczęła doznawać objawień i ekstaz, co zresztą, co zresztą sprawiło, że otoczenie patrzyło na nią podejrzliwie.
W 1367 r. w czasie nocnej modlitwy doznała mistycznych zaślubin z Chrystusem, a na jej palcu w niewyjaśniony sposób pojawiła się obrączka. Od tego czasu święta stała się wysłanniczką Chrystusa, w którego imieniu przemawiała i korespondowała z najwybitniejszymi osobistościami ówczesnej Europy, łącznie z najwyższymi przedstawicielami Kościoła - papieżami i biskupami.
W samej Sienie skupiła wokół siebie elitę miasta, dla wielu osób stała się mistrzynią życia duchowego. Spowodowało to jednak szereg podejrzeń i oskarżeń, oskarżono ją nawet o czary i konszachty z diabłem. Na podstawie tych oskarżeń w 1374 r. wytoczono jej proces. Po starannym zbadaniu sprawy sąd inkwizycyjny uwolnił Katarzynę od wszelkich podejrzeń.
Św. Katarzyna odznaczała się szczególnym nabożeństwem do Bożej Opatrzności i do Męki Chrystusa. 1 kwietnia 1375 r. otrzymała stygmaty - na jej ciele pojawiły się rany w tych miejscach, gdzie miał je ukrzyżowany Jezus.
Jednym z najboleśniejszych doświadczeń dla Katarzyny była awiniońska niewola papieży, dlatego też usilnie zabiegała o ich ostateczny powrót do Rzymu. W tej sprawie osobiście udała się do Awinionu. W znacznym stopniu to właśnie dzięki jej staraniom Następca św. Piotra powrócił do Stolicy Apostolskiej.
Kanonizacji wielkiej mistyczki dokonał w 1461 r. Pius II. Od 1866 r. jest drugą, obok św. Franciszka z Asyżu, patronką Włoch, a 4 października 1970 r. Paweł VI ogłosił ją, jako drugą kobietę (po św. Teresie z Avili) doktorem Kościoła. W dniu rozpoczęcia Synodu Biskupów Europy 1 października 1999 r. Jan Paweł II ogłosił ją wraz ze św. Brygidą Szwedzką i św. Edytą Stein współpatronkami Europy. Do tego czasu patronami byli tylko święci mężczyźni: św. Benedykt oraz święci Cyryl i Metody.
Papież Benedykt XVI 24 listopada 2010 r. poświęcił jej specjalną katechezę w ramach cyklu o wielkich kobietach w Kościele średniowiecznym. Podkreślił w niej m.in. iż św. Katarzyna ze Sieny, „w miarę jak rozpowszechniała się sława jej świętości, stała się główną postacią intensywnej działalności poradnictwa duchowego w odniesieniu do każdej kategorii osób: arystokracji i polityków, artystów i prostych ludzi, osób konsekrowanych, duchownych, łącznie z papieżem Grzegorzem IX, który w owym czasie rezydował w Awinionie i którego Katarzyna namawiała energicznie i skutecznie by powrócił do Rzymu”. „Dużo podróżowała – mówił papież - aby zachęcać do wewnętrznej reformy Kościoła i by krzewić pokój między państwami”, dlatego Jan Paweł II ogłosił ją współpatronką Europy.

CZYTAJ DALEJ

Zmarł ks. Zbigniew Nidecki

2024-04-29 12:13

Materiały kurialne

Śp. Ks. Zbigniew Nidecki

Śp. Ks. Zbigniew Nidecki

Odszedł do wieczności ks. kan. Zbigniew Nidecki, kapłan diecezji zielonogórsko-gorzowskiej.

W piątek 26 kwietnia 2024 r., w 72. roku życia i 43. roku kapłaństwa, zakończył swoją ziemską pielgrzymkę śp. ks. kan. Zbigniew Nidecki, emerytowany kapłan naszej diecezji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję