Trzeba w swym życiu coś ukochać szczerze
Coś, co jest warte nie tylko wspomnienia,
Lecz co wzwyż wzniesie i podtrzyma w wierze...
(Edward Kłoniecki)
- Święta Wielkiej Nocy poprzedza Wielki Tydzień. W miejscowości,
z której pochodzę, w Bogusławicach (parafia Lubotyń na pograniczu
Kujaw i Wielkopolski) - mówi ks. Tadeusz Fijałkowski - dawno temu
gospodynie musiały na ten czas dokładnie wyszorować garnki. W Wielkim
Poście ludzie w ogóle nie jedli mięsa, a mleko pili tylko bez zawartości
tłuszczu, tzw. odciągane. Wszystkie posiłki musiały być skromniutkie.
Miało to być dowodem, że ludzie pokutują i przepraszają za grzechy,
które popełnili. Należało modlić się, zachować post i dawać jałmużnę.
Gospodarz, choć biedny, dzielił się z bliźnim tym, co posiadał. Najważniejszym
punktem przygotowań do Zmartwychwstania Pańskiego były rekolekcje.
Przyjeżdżał na nie kapłan, który w swych naukach surowo gromił za
popełniane grzechy.
Święta poprzedzały uroczyste obchody Niedzieli Palmowej
i Triduum Paschalnego: Wielki Czwartek, dzień Ostatniej Wieczerzy
- sakrament Eucharystii i Kapłaństwa, Wielki Piątek - krwawa Ofiara
na Krzyżu, jedyny dzień w roku, gdy w kościele nie sprawuje się Mszy
św. W czwartek Najświętszy Sakrament przenoszony jest do ciemnicy,
a w piątek do Grobu Pańskiego, przy którym pełnią wartę straże. Czasem
są to strażacy, innym razem harcerze, ministranci, a często żołnierze
lub policjanci - zależy to od rejonu. W Wielką Sobotę wierni przychodzą
do kościoła ze święconką. W koszyczku powinny się znaleźć: sól, chleb,
kawałek kiełbasy, masło i obowiązkowo jajka. Jest jeszcze wiele wsi
oddalonych od kościoła. Do tych miejscowości przyjeżdża ksiądz i
święci pokarmy w ustalonym miejscu, może to być kapliczka, remiza
strażacka czy prywatne mieszkanie.
W Niedzielę Wielkanocną całymi rodzinami szło się do
kościoła. Najważniejsza była Rezurekcja, odprawiana we wczesnych
godzinach porannych. Pamiętam - kontynuuje ks. Tadeusz - jak bardzo
wcześnie musiała wstawać nasza rodzina, bo do kościoła było daleko,
a nie mieliśmy pojazdu, który by nas podwiózł. Kilkanaście minut
przed rozpoczęciem Mszy św. padały strzały. To mężczyźni (przeważnie
młodzi) strzelali z kalichlorku. Strzały mają oznajmiać pękanie skał
w chwili Zmartwychwstania. Wśród mieszkańców utarło się powiedzenie,
że na Rezurekcję, Pasterkę i na uroczystość Bożego Ciała przychodzą
nawet najwięksi grzesznicy...
W domu dawało się odczuć specyficzną atmosferę, panowała
radość, życzliwość. Gospodynie przed świętami robiły generalne porządki,
wszystko musiało być wysprzątane, obejścia wysypane białym piaskiem,
drzewa i większe kamienie malowano wapnem. Do śniadania wielkanocnego
mama nakrywała stół białym obrusem, przystrojonym zielonymi gałązkami
borówki, asparagusem lub liśćmi paproci. Do tak pięknie przybranego
stołu zasiadała cała rodzina. Znak do rozpoczęcia śniadania i dzielenia
się jajkiem dawał najstarszy członek rodziny, z reguły tato lub mama.
Składano sobie życzenia. Pierwszy dzień świąt spędzano w domu. Dopiero
w drugi dzień można było odwiedzać rodzinę, sąsiadów. Ponieważ był
to dyngus, obficie polewano się wodą. Bywało, że młodzież zaciągała
pannę w pobliże studni i tam prosto z wiader dokonywano "egzekucji"
. Panna, której się nie polało, uważała się za obrażoną. Oznaczało
to bowiem brak powodzenia... Była tradycja, że od południa w Wielki
Piątek przerywano prace - aż do wtorku. Dziś zapomina się o tej tradycji
i niektórzy jeszcze w sobotę wieczorem pracują. Szkoda - kończy swoją
opowieść ks. Fijałkowski.
Wysłuchał: Michał Chojnacki
Pomóż w rozwoju naszego portalu