Są frazy, na dźwięk których nie pozostaniemy nigdy obojętni. Pełne emocji, związane z pięknem i głębią narodzin Pana kolędy, choć żyją dosyć krótko, to jednak kiedy już się pojawiają w otaczającej nas przestrzeni, bezgranicznie władają naszymi sercami.
Każdy ma swoje refleksje, w które kolędy są wpisane jak obecność bliskich, ważne wydarzenia, chwile miłe i niemiłe. Kolędy stają się w pewien sposób nami, a nasze czyny – kolędowaniem. Nic więc dziwnego, że na ich piękno nie pozostali głusi wielcy twórcy, którzy przez cytat bądź daleko ingerujące w oryginał cytowanie umieścili to kolędowe granie jako element większej układanki: symfonii, scherza czy organowej fantazji. Aby zdać sobie sprawę, jak wszechobecne są kolędy w naszym życiu, warto sięgnąć do niedawno opublikowanej pracy dr. Rafała Rozmusa (Instytut Muzyki Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej), który badał przenikanie kolęd do literatury muzyki kompozytorów polskich w pierwszych sześciu dekadach po II wojnie światowej. Wnioski są bardzo zaskakujące. Otóż takie zasłuchanie w nasze związane z Bożym Narodzeniem melodie zainspirowało 65 kompozytorów (a zapewne nie jest to wyczerpana lista), którzy opublikowali 617 kompozycji odwołujących się do kolęd i pastorałek.