Reklama

Miłość ma barwy pamięci

Wzgórza, których się zazdrości (1)

Niedziela przemyska 9/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy wczytałem się w dzisiejszą perykopę ewangelijną postanowiłem udać się na wzgórza, na życiowe Tabory dwóch moich przyjaciół, którzy nimi są od niedawna, a którym zazdroszczę i o których „wadzę” się z Bogiem.
Wakacje roku 2008. Maćkowice i, po latach, moja przygoda z wakacyjnymi rekolekcjami dla małżeństw. W skrytości z lękiem przyglądam się ludziom, którzy przez najbliższe dwa tygodnie mają stać się moimi słuchaczami, a przede wszystkim, z którymi, mam przejść drogę z nizin na górę Przemienienia.
Spostrzeżenia są różne. Nie wiem, dlaczego moją uwagę przykuwa Marian i jego Ala. Ufne oczy mężczyzny i smutek w oczach kobiety. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że Marian jest na „dopingu”. Chcąc rozładować nieco sytuację, a i moją nieśmiałość, zapytawszy skąd są, „walnąłem” z grubej rury: - To Marian po rekolekcjach z pewnością zostanie w Pawłosiowie kościelnym? - Nie da rady - odpowiada Ala - brakłoby w zakrystii wina!
Pierwsze dni - widzę często Mariana, mocno zaciągającego się papierosem. Widać, że chętnie by stąd wyemigrował. Ale chłopaki z Pawłosiowa są ambitne. Mogą grzeszyć, ale kiedy podejmą się zmagania z Bogiem, są mocni. Marian jest tego potwierdzeniem. W niedzielę, po tygodniu, na odprawie animatorów dowiadujemy się, że Marian przestał palić papierosy. - Muszę to zobaczyć - pomyślałem. Rzeczywiście nie pali. U mnie w łazience cuchnie papierochami i zaczynam odczuwać wielki dyskomfort. Ludzie przychodzą do pokoju i wzajemnie udajemy - ja, że niby nie palę, oni, że niby nie czują. A przyszły „kościelny pawłosiowski” z każdym dniem coraz szerzej uśmiecha się do świata i do ludzi. Z dnia na dzień wolny człowiek. W kaplicy wadzę się zatem z Bogiem, dlaczego we mnie nie wnika to wszystko jak w masło, co widać u mego przyszłego przyjaciela.
Każdy kolejny dzień rekolekcji przynosi coraz mniej dla mnie interesujące wiadomości z kolejnych obozowisk alpinistów ducha. Ktoś kolejny przestał palić, inny zamierza podpisać krucjatę na całe życie. Nie jest dobrze. Noce są bezsenne. Potrzeba solidarności z tymi, których wyprowadza się na szczyt, wydaje się oczywista, a odwagi nie ma, a wiary brak. Przypadek w alpinizmie rzadki, i co gorsze, bardzo niebezpieczny - przewodnik okazuje się słabszy niż powierzeni mu wędrowcy.
Dzień wspólnoty. Eucharystia, procesja z darami i cały ciąg ludzi z białymi karteczkami. Marian jakby nie widział nikogo wokół siebie, obok Ala z tuszem na policzkach. To łzy rozmyły kunsztowne dzieło porannej toalety. Mimo tego jest piękna, może szczególnie piękna. Po Mszy św. Marek, Krzysiek, Józek - pierwsi ubezpieczający - klepią Nowego Człowieka po plecach, a mnie jest smutno. Brakło odwagi, zawierzenia. Kiepsko kończą się te dwa tygodnie - dla mnie oczywiście. A najgorsze przede mną.
Ostatni dzień - dzień świadectwa. - Przyjechałem tutaj po ostatnią nadzieję - zaczyna Marian. Nie miałem wiary, że to ma sens. Ale namówili mnie, nie potrafiłem odmówić. Pod sklepem w Maćkowicach kazałem Ali się zatrzymać. Po co? - zapytała, przecież to już blisko. - Nie dyskutuj, kobieto, tylko zajeżdżaj pod sklep, jak chcesz, żebym dojechał do miejsca, które sobie wymyśliłaś. Dobrze się dopytałem i wiem, że tam nie można ani kropelki. To może, chociaż na początek, strzelę ze dwa piwa. Żeby nie zapomnieć! - Może dopowiem - dołącza się Ala. W tym momencie straciłam wiarę. Jak on wypije te dwa piwa, to się wścieknie i każe nawracać. Zajechałam jednak i odmawiam Różaniec a on pije. Na szczęście wsiadł do samochodu i przyjechaliśmy. - Nie było łatwo. Gdyby nie ludzie, których tu spotkałem, z pewnością by mnie tu nie było. Pan Bóg jednak czuwał nade mną. Najpierw Józek zaczął chodzić za mną jak cień i opowiadać, ile to on palił i mu się udało. Więc może i ja. Zły byłem jak cholera na tę agitkę, ale gość był tak miły, że nawet warknąć nie było jak. Gdzieś w środę golimy się z Markiem przy jednym lustrze i jak to przy goleniu pogadujemy. Mówię, że jestem kierowcą i owszem lubię, co nieco, a teraz te alkomaty. Strach jak nieszczęście, ale póki, co udaje się. - Marian, za półtora tygodnia jak się skończą te rekolekcje to już nie da ci rady żaden alkomat. - O myślę sobie, młody gość, pewnie mają jakieś nowy sposoby. Trzeba pogadać. Okazało się, że rzeczywiście mają - krucjatę. Najpierw rzuciłem papierosy. Trochę dla świętego spokoju od Józka. Ten widząc to mówi, że on za mnie ponowi krucjatę od papierosów. Myślę, co on tam ma ponawiać. Rzucam i tyle. A jednak po dwóch dniach zrozumiałem, że to nie był sport, udowadnianie siły woli. W tym było coś niepojętego. Od kiedy na Mszy powiedziałem Panu Jezusowi, że nie palę, nie miałem i nie mam żadnego głodu. Jakbym nigdy nie palił.
Skończył się czas rekolekcji i Marian z krucjatą i szczęśliwą Alą wrócili do Pawłosiowa. Teraz walczy on o swoich kolegów, zmaga się o ich wolność. I czyni to z powodzeniem, ponieważ ma za sobą pamięć i modlitwę Józków, Marków, Krzyśków i wielu, wielu innych. Trochę to dla mnie pocieszające, że ma w tej mierze więcej sukcesów niż sam dziekan. Kiedyś z nim rozmawiam, a ks. Jan przepoczciwy i pobożny kapłan wyznaje szczerze: - Popatrz, ks. Zarych, u którego byłem wikarym, tyle razy mówił do mnie: - Jasiu wyślij na rekolekcje ORDW swoich parafian. Odpowiadałem: Księże Prałacie, ja bym chętnie wysłał jak najwięcej, ale nie chcą mnie słuchać. A ten, popatrz, ilu już zawiózł do Przemyśla. Kiedy powstawał w Pawłosiowie Krąg Domowego Kościoła składający się z dawnych kumpli, a teraz przyjaciół Mariana, on sam nazywał go kręgiem wysokiego ryzyka. Ciekawy jestem, jak się im wiedzie?
Inspiracją do podjęcia tego tematu były trwające w momencie pisania rekolekcje ewangelizacyjne w parafii Krasne k. Sieniawy. Z pewnością i tam działy się cuda podobne do tego opisanego tutaj. Z pewnością i tam wielu wspięło się na górę Tabor swojego życia. Przed nami rekolekcje parafialne - nie gardźmy nimi, nie ograniczajmy się tylko do leniwego wysłuchania nauk. Próbujmy wyruszyć na górę przemiany. Marianowi dziękuję za dobro - mam nadzieję, że ujawnienie mojej zazdrości nie urazi go w żadnym stopniu. O kolejnym „alpiniście” za tydzień.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Przybylski do górników: Jesteście ludźmi nadziei

2025-12-04 17:34

[ TEMATY ]

barbórka

abp Andrzej Przybylski

PAP/Jarek Praszkiewicz

KATOWICE. BARBÓRKA - PRZEMARSZ ORKIESTRY GÓRNICZEJ

KATOWICE. BARBÓRKA - PRZEMARSZ ORKIESTRY GÓRNICZEJ

- Przecież każdy z was, górników, pracuje bardzo ciężko nie dla samej pracy. Nie zjeżdżacie na dół tylko ze względu na samych siebie. Wykonując swoją ciężką pracę dajecie nadzieję - mówił abp Andrzej Przybylski w czasie uroczystości barbórkowych na terenie KWK „Wesoła” w Mysłowicach.

W kopalnianej cechowni zgromadzili się górnicy oraz ich rodziny i pracownicy kopalni. Homilię skierowaną do górniczej braci abp Andrzej Przybylski rozpoczął od przypomnienia, że każda Barbórka to wielkie święto górników, w czasie którego wiele osób przypomina sobie o ich ciężkiej i niebezpiecznej pracy. - Popłynie dziś z pewnością dużo słów w stronę polskich górników, wiele gratulacji, życzeń, wiele modlitw. Pewnie też dzisiaj będzie sporo obietnic. Będzie też dużo gorących dyskusji nad przyszłością naszego górnictwa. Ale na dzisiejszy dzień sam Pan Bóg kieruje do was jedno bardzo ważne życzenie i jedną bardzo ważną prośbę. Kieruje to życzenie przez słowa proroka Izajasza: „Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze, bo Pan jest wiekuistą skałą" - mówił abp Przybylski.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Grzegorz Ryś napisał "List do wiernych archidiecezji łódzkiej"

2025-12-04 10:51

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Kard. Grzegorz Ryś

kard. Ryś

Piotr Drzewiecki

kard. Grzegorz Ryś

kard. Grzegorz Ryś

Kochani, Siostry i Bracia, Nigdy nie chciałem pisać tego listu. Nigdy sobie nie wyobrażałem tej chwili, że będę musiał odejść z Waszej - NASZEJ - Archidiecezji. A jednak potrzebuję go napisać; nie wyobrażam sobie odejść bez słowa. Słowa nie mojego, lecz BOŻEGO. Bo tylko Ono kryje w sobie nie tylko mądrość, ale i SIŁĘ przeprowadzania człowieka przez takie sytuacje.

Dzisiejsze Słowo stawia nam przed oczy postać św. Jana Chrzciciela, najważniejszego - obok Matki Bożej i św. Józefa - z bohaterów Adwentu. Nie chodzi przy tym o to, aby go jedynie przypomnieć (z racji na historyczną poprawność); chodzi o to, ABY SIĘ W JEGO OSOBIE ODNALEŹĆ. To bardzo ważne: przejrzeć się w osobie i w powołaniu Jana Chrzciciela - z całą pokorą i bojaźnią, pamiętając, że przymierzamy się do „największego spośród narodzonych z niewiasty” (por. Mt 11, 11). To ważne dla całego Kościoła: ważne dla rodziców i dla katechetów, ważne dla duchownych, szczególnie ważne dla biskupa. Dla każdej osoby, której powołaniem jest prowadzić innych do wiary. Dlaczego?
CZYTAJ DALEJ

Adwentowa Seria - #6 - Św. Jan Chrzciciel człowiek prawdy

2025-12-05 12:19

ks. Łukasz Romańczuk

Zapraszamy do obejrzenia szóstego odcinka "Adwentowej Serii". Począwszy od 30 listopada, kiedy to przypada I Niedziela Adwentu, aż do 24 grudnia na kanale YouTube „Niedziela Wrocławska” każdego dnia dodawany będzie jeden odcinek.

Adwentowa Seria - odcinek 6-  Św. Jan Chrzciciel, człowiek prawdy
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję