Reklama

ABC dobra czyli jak powstaje wrocławski żywy pomnik Jana Pawła II

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mówi się, że dzisiejszy świat nie zna cudów. Wszystko jest w nim poukładane. Rządzi pieniądz, a ten kto go posiada, posiada władzę. Wydaje się, że współczesny człowiek zapomniał o Bożych szaleńcach, którzy w każdej epoce płynęli pod prąd układów i sił. Ale oni są. Także dziś. Także wśród nas, blisko. U zbiegu ulic Pomorskiej i Rydygiera we Wrocławiu powstaje wielkie dzieło - żywy Pomnik Jana Pawła II. Dzięki determinacji kilkunastu Boromeuszek i świeckich odbudowuje się ogromny kompleks medyczno-edukacyjny. Jego remont wart, bagatela, kilkadziesiąt milionów, ciągle posuwa się do przodu, choć pieniędzy najczęściej... brakuje. Z drugiej jednak strony to nic dziwnego, skoro inicjatywa ma takiego patrona.

Boże dzieło w centrum miasta

Reklama

Najstarszy jest zespół budynków A i B, rozmieszczonych wzdłuż ul. Rydygiera. W dopiero co wyremontowanych salach znajduje się gotowy do użytku Zakład Opiekuńczo-Leczniczy św. Jerzego. Natomiast budynek C - wielkie gmaszysko z rzucającą się w oczy od ul. Pomorskiej mało estetyczną elewacją - choć z zewnątrz jego stan techniczny nie budzi zastrzeżeń, w środku wymaga kapitalnego remontu i przebudowy. Docelowo ma pomieścić Wyższą Szkołę Medyczną pw. Miłosierdzia Bożego oraz szpital ginekologiczno-położniczy. Całość dopełnia najmniejszy w kompleksie budynek D, który wykorzystywany jest w celach administracyjnych. - Po odzyskaniu obiektów zastanawiałyśmy się, co można zrobić, aby jak dawniej służyły mieszkańcom Wrocławia - mówi s. Ewa Jędrzejak, boromeuszka oddelegowana przez zakon do zorganizowania szkoły medycznej i szpitala - Najpewniejszy był zakład opiekuńczo-leczniczy dla osób starszych, ponieważ wiele osób czeka na miejsce w tego typu placówkach, a my na tym znamy się w miarę dobrze. Ponadto według szacunków, tylko na tyle mogło wystarczyć naszych środków. Aby zorganizować zakład, myślałyśmy nawet o sprzedaży budynku C, który wydawał się być w najlepszym stanie. Równolegle jednak pojawiały się we wspólnocie głosy, aby powrócić do pierwotnej działalności, gdyż jeszcze przed wojną i późniejszym upaństwowieniem prowadziłyśmy tu szkołę medyczną. Pomysł chwycił. Zależało nam przy tym, aby była to wyspecjalizowana placówka edukacyjna o profilu ginekologiczno-położniczym i rodzinnym. A ponieważ kształcenie położnych wymaga szeregu zajęć praktycznych, dlatego zrodził się kolejny pomysł na niewielki szpital, który będzie towarzyszył szkole.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

ZOL św. Jerzego

Reklama

Przez wewnętrzny dziedziniec kierujemy się w stronę budynków A i B. Znakiem rozpoznawczym prowadzonej tu działalności jest nowo wybudowany podjazd dla osób niepełnosprawnych poruszających się na wózkach. Ta część kompleksu po dwóch latach remontu jest już gotowa i czeka na przyjęcie pierwszych pacjentów. - Nasz Zakład przeznaczony jest przede wszystkim dla osób starszych, niepełnosprawnych, z defektami pamięci, które będą tu przebywać na stałe - mówi s. Ewa. - Posiadamy ponad 60 miejsc, ulokowanych na dwóch kondygnacjach oraz na parterze. Nasi podopieczni będą mieszkać w jedno, dwu i trzyosobowych pokojach. Obok fachowej i troskliwej opieki przyszłym pacjentom ośrodek zapewnia możliwość rehabilitacji oraz zajęć terapeutycznych. Przyjęcia do zakładu realizowane zostaną na postawie standardowego skierowania od lekarza. Dodatkowo, wychodząc naprzeciw współczesnym wymogom życia, obok całodobowej opieki siostry przewidziały także możliwość dziennego pobytu dla osób starszych i schorowanych. - Idea jest taka, że osoby wymagające opieki będą przywożone przez swoich bliskich na czas ich pracy, a po południu będą przez nich zabierane do domów - tłumaczy s. Ewa.
Mój podziw budzi wyposażenie Zakładu. Choć większość specjalistycznych łóżek i szafek pochodzi z restrukturyzowanych na Zachodzie placówek, trzeba było wyłożyć sporo grosza na zakup dodatkowego wyposażenia, włącznie z takimi detalami, jak specjalne uchwyty do łazienek. Całe szczęście, że do zakupów dołożyło się miasto. Sprzęt jest w wielu przypadkach zautomatyzowany, posiada wszystkie atesty i spełnia rygorystyczne wymogi UE. Na dowód siostry pokazują niepozorne urządzenie w kącie jednego z pomieszczeń gospodarczych przypominające nieco domową zmywarkę. To tzw. dezynfektor do basenów szpitalnych, który kosztował ok. 26 tys. zł - Może to zabrzmi nieco kolokwialnie - śmieje się s. Ewa - ale sytuacja zmusiła nas do tego, że poszukujemy w okolicy wszystkich możliwych promocji.

Akcja - „mycie okien”!

Wędrujemy po doskonale wyposażonych pokojach z już zaścieloną na łóżkach pościelą, pustymi korytarzami, mijamy nieczynną stołówkę. Brakuje jednego - pacjentów. Zakład był do tej pory nieczynny, gdyż siostry bezskutecznie oczekiwały od kilku miesięcy na podpisanie kontraktu z NFZ. - Na hasło z NFZ-u, że wkrótce otrzymamy kontrakt, kilka razy myłyśmy już w całym budynku zakurzone okna, a proszę mi wierzyć, że tego nie da się zrobić w jeden dzień - żali się s. Dorota Baron, główna księgowa powstającego kompleksu. Brak kontraktu generuje problemy. Pojawił się np. kłopot z personelem. Przeszło 50 osób czeka i się niecierpliwi. Zakład nie może bowiem nikogo zatrudnić, póki siostry nie podpiszą umowy z Funduszem. Niecierpliwią się także pacjenci, którzy w całej tej sprawie są najbardziej poszkodowani. - Sprawa jakiegoś jednego papierka bardzo nas bulwersuje - twierdzą siostry - tym bardziej, że zapotrzebowanie na tego typu placówki jest ogromne. W naszym wypadku przygotowane już nawet zostały listy osób oczekujących na przyjęcie. Jednak niepewna sytuacja lada dzień ma się zmienić, gdyż umowa ze strony NFZ-u będzie, jak dowiedziały się siostry, podpisana.

Szpital i szkoła

Przechodzimy do kolejnej części kompleksu. Budynek C, którego fasada widoczna jest od strony ul. Pomorskiej, to kiedyś 4 osobne kamienice. Do niedawna był tu szpital im. Rydygiera. Obecnie ogromny obiekt stoi pusty. Wchodzimy do ciemnej, starej windy, którą jedziemy na ostatnią, 7 kondygnację. Wnętrze przedstawia smutny widok - zdewastowane sale i korytarze, w powietrzu unosi się pył z walającego się wszędzie gruzu. Przejmowanie budynku szpitala trwało kilka lat, ostatecznie jednak likwidator zakończył działalność w październiku 2006 r. A likwidował na tyle skutecznie, że wnętrze budynku wymaga dziś kapitalnego remontu. W spadku w dość dobrym stanie pozostały jedynie mury.
Zaskakuje mnie optymizm sióstr, kiedy zaczynają wyliczać sumy potrzebne na remonty. A kiedy pada data rozpoczęcia remontu moje zdumienie sięga zenitu. - Jeśli chodzi o budynek C, pozwolenie na budowę mamy ważne do stycznia 2009 r. - mówi s. Ewa - Stąd z robotą musimy ruszyć jeszcze w tym roku. Ale jak - pytam - przecież to niemożliwe? Pan Bóg i dobrzy ludzie pomogą - pada cicha odpowiedź.

Brakujące miliony

Kompleks podniszczonych budynków między ul. Rydygiera a ul. Pomorską to ogromne wyzwanie. Także jeśli chodzi o finanse. - Proszę pomyśleć jakąś kwotę a potem pomnożyć ją przez 10, a i tak nie wystarczy - mówi Iwona Skrzypczak, wiceprezes Fundacji wspierającej odbudowę i zarazem jej główny prawnik. - Według zdezaktualizowanych już kosztorysów z 2007 r., sam budynek C wymaga sum rzędu kilkudziesięciu milionów zł - mówi s. Ewa - Środki udaje nam się pozyskiwać z różnych źródeł. Obok wkładu własnego naszą działalność wspiera samorząd miejski i wojewódzki. Z Urzędu Miasta otrzymaliśmy ok. 1, 5 mln zł na dokończenie prac przy budynkach A i B, których remont kosztował łącznie ok. 7, 5 mln. Duże pieniądze na dokumentację projektową budynku C pozyskaliśmy z kontraktu wojewódzkiego prowadzonego przez Urząd Marszałkowski. Pomagają też firmy, m.in. wrocławska kancelaria doradcza Medea, pracownia projektowa Vacor, także dorywczo inne firmy. Dzieło wspiera także ustanowiona w 2006 r. przez władze Zgromadzenia Fundacja Evangelium Vitae. Obok publicznych instytucji boromeuszkom pomagają też indywidualni darczyńcy. Niektórzy czynią to regularnie od wielu miesięcy i jest to często ich „wdowi grosz”. Z kwest organizowanych pod kościołami, lokalnych zbiórek i darowizn siostry mogą na bieżąco organizować swoją pracę, prowadzić doraźne remonty, zamawiać dokumentację. Część funduszy udało się zdobyć ze źródeł zagranicznych m.in. dzięki wygraniu konkursu z tzw. funduszu norweskiego. To dzięki niemu, co warto podkreślić, siostry mogą dokształcać się w dziedzinie księgowości, grafiki komputerowej czy fundraisingu Szkolenia nie idą na marne - śmieje się s. Ewa - gdyż w tym roku, a jest to dopiero drugi rok, w którym pozyskujemy tzw. 1%, udało nam się zdobyć ponad 70 tys. zł, a rok wcześniej nieco ponad 26 tys. Swoje pieniądze przekazało nam ok. 1, 5 tys. osób, wiele z Wrocławia, ale zdarzają się też osoby z całego kraju. Bardzo im wszystkim dziękujemy i ogarniamy naszą serdeczną, codzienną modlitwą!

Jeśli zachcesz pomóc:
Bank Polska Kasa Opieki SAI Oddział
we Wrocławiu, ul. Oławska 2
Kongregacja Sióstr Miłosierdzia
św. Karola Boromeusza w Trzebnicy:
55-100 Trzebnica, ul. Ks. Dz. W. Bochenka 30,
Nr rachunku: 15 1240 1994 1111 0010 0788 3599

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Hieronim - „princeps exegetarum”, czyli „książę egzegetów”

Niedziela warszawska 40/2003

„Księciem egzegetów” św. Hieronim został nazwany w jednym z dokumentów kościelnych (encyklika Benedykta XV, „Spiritus Paraclitus”). W tym samym dokumencie określa się św. Hieronima także mianem „męża szczególnie katolickiego”, „niezwykłego znawcy Bożego prawa”, „nauczyciela dobrych obyczajów”, „wielkiego doktora”, „świętego doktora” itp.

Św. Hieronim urodził się ok. roku 345, w miasteczku Strydonie położonym niedaleko dzisiejszej Lubliany, stolicy Słowenii. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym Strydonie, a na specjalistyczne studia z retoryki udał się do Rzymu, gdzie też, już jako dojrzewający młodzieniec, przyjął chrzest św., zrywając tym samym z nieco swobodniejszym stylem dotychczasowego życia. Następnie przez kilka lat był urzędnikiem państwowym w Trewirze, ważnym środowisku politycznym ówczesnego cesarstwa. Wrócił jednak niebawem w swoje rodzinne strony, dokładnie do Akwilei, gdzie wstąpił do tamtejszej wspólnoty kapłańskiej - choć sam jeszcze nie został kapłanem - którą kierował biskup Chromacjusz. Tam też usłyszał pewnego razu, co prawda we śnie tylko, bardzo bolesny dla niego zarzut, że ciągle jeszcze „bardziej niż chrześcijaninem jest cycermianem”, co stanowiło aluzję do nieustannego rozczytywania się w pismach autorów pogańskich, a zwłaszcza w traktatach retorycznych i mowach Cycerona. Wziąwszy sobie do serca ten bolesny wyrzut, udał się do pewnej pustelni na Bliski Wschód, dokładnie w okolice dzisiejszego Aleppo w Syrii. Tam właśnie postanowił zapoznać się dokładniej z Pismem Świętym i w tym celu rozpoczął mozolne, wiele razy porzucane i na nowo podejmowane, uczenie się języka hebrajskiego. Wtedy też, jak się wydaje, mając już lat ponad trzydzieści, przyjął święcenia kapłańskie. Ale już po kilku latach znalazł się w Konstantynopolu, gdzie miał okazję słuchać kazań Grzegorza z Nazjanzu i zapoznawać się dokładniej z pismami Orygenesa, którego wiele homilii przełożył z greki na łacinę. Na lata 380-385 przypada pobyt i bardzo ożywiona działalność Hieronima w Rzymie, gdzie prowadził coś w rodzaju duszpasterstwa środowisk inteligencko-twórczych, nawiązując przy tym bardzo serdeczne stosunki z ówczesnym papieżem Damazym, którego stał się nawet osobistym sekretarzem. To właśnie Damazy nie tylko zachęcał Hieronima do poświęcenia się całkowicie pracy nad Biblią, lecz formalnie nakazał mu poprawić starołacińskie tłumaczenie Biblii (Itala). Właśnie ze względu na tę zażyłość z papieżem ikonografia czasów późniejszych ukazuje tego uczonego męża z kapeluszem kardynalskim na głowie lub w ręku, co jest oczywistym anachronizmem, jako że godność kardynała pojawi się w Kościele dopiero około IX w. Po śmierci papieża Damazego Hieronim, uwikławszy się w różne spory z duchowieństwem rzymskim, był zmuszony opuścić Wieczne Miasto. Niektórzy bibliografowie świętego uważają, że u podstaw tych konfliktów znajdowały się niezrealizowane nadzieje Hieronima, że zostanie następcą papieża Damazego. Rzekomo rozczarowany i rozgoryczony Hieronim postanowił opuścić Rzym raz na zawsze. Udał się do Ziemi Świętej, dokładnie w okolice Betlejem, gdzie pozostał do końca swego, pełnego umartwień życia. Jest zazwyczaj pokazywany na obrazkach z wielkim kamieniem, którym uderza się w piersi - oddając się już wyłącznie pracy nad tłumaczeniem i wyjaśnianiem Pisma Świętego, choć na ten czas przypada również powstanie wielu jego pism polemicznych, zwalczających błędy Orygenesa i Pelagiusza. Zwolennicy tego ostatniego zagrażali nawet życiu Hieronima, napadając na miejsce jego zamieszkania, skąd jednak udało mu się zbiec we właściwym czasie. Mimo iż w Ziemi Świętej prowadził Hieronim życie na wpół pustelnicze, to jednak jego głos dawał się słyszeć od czasu do czasu aż na zachodnich krańcach Europy. Jeden z ówczesnych Ojców Kościoła powiedział nawet: „Cały zachód czeka na głowę mnicha z Betlejem, jak suche runo na rosę niebieską” (Paweł Orozjusz). Mamy więc do czynienia z życiem niezwykle bogatym, a dla Kościoła szczególnie pożytecznym właśnie przez prace nad Pismem Świętym. Hieronimowe tłumaczenia Biblii, zwane inaczej Wulgatą, zyskało sobie tak powszechne uznanie, że Sobór Trydencki uznał je za urzędowy tekst Pisma Świętego całego Kościoła. I tak było aż do czasu Soboru Watykańskiego II, który zezwolił na posługiwanie się, zwłaszcza w liturgii, narodowo-nowożytnymi przekładami Pisma Świętego. Proces poprawiania Wulgaty, zapoczątkowany jeszcze na polecenie papieża Piusa X, zakończono pod koniec ubiegłego stulecia. Owocem tych żmudnych prac, prowadzonych głównie przez benedyktynów z opactwa św. Hieronima w Rzymie, jest tak zwana Neo-Wulgata. W dokumentach papieskich, tych, które są jeszcze redagowane po łacinie, Pismo Święte cytuje się właśnie według tłumaczenia Neo-Wulgaty. Jako człowiek odznaczał się Hieronim temperamentem żywym, żeby nie powiedzieć cholerycznym. Jego wypowiedzi, nawet w dyskusjach z przyjaciółmi, były gwałtowne i bardzo niewybredne w słownictwie, którym się posługiwał. Istnieje nawet, nie wiadomo czy do końca historyczna, opowieść o tym, że papież Aleksander III, zapoznając się dokładnie z historią życia i działalnością pisarską Hieronima, poczuł się tą gwałtownością jego charakteru aż zgorszony i postanowił usunąć go z katalogu mężów uważanych za świętych. Rzekomo miały Hieronima uratować przekazy dotyczące umartwionego stylu jego życia, a zwłaszcza ów wspomniany już kamień. Podobno Papież wypowiedział wówczas wielce znaczące zdanie: „Ne lapis iste!” (żeby nie ten kamień). Nie należy Hieronim jednak do szczególnie popularnych świętych. W Rzymie są tylko dwa kościoły pod jego wezwaniem. „W Polsce - pisze ks. W. Zaleski, nasz biograf świętych Pańskich - imię Hieronim należy do rzadziej spotykanych. Nie ma też w Polsce kościołów ani kaplic wystawionych ku swojej czci”. To ostatnie zdanie wymaga już jednak korekty. Od roku 2002 w diecezji warszawsko-praskiej istnieje parafia pod wezwaniem św. Hieronima.
CZYTAJ DALEJ

Nowe informacje o życiu siostry Łucji, uczestniczki objawień fatimskich

2025-09-30 19:10

[ TEMATY ]

objawienia fatimskie

nowe informacje

siostra Łucja

Coimbra – Muzeum S. Łucji/ zdjęcia: Grażyna Kołek

Na rynku wydawniczym w Portugalii pojawiły się dwie publikacje zawierające wspomnienia siostry Łucji dos Santos, karmelitanki bosej, która była jedną z trojga uczestników objawień maryjnych w Fatimie trwających pomiędzy 13 maja i 13 października 1917 roku.

Jedną z nowości jest książka autorstwa siostry Ângeli Coelho, wicepostulatorki procesu beatyfikacyjnego portugalskiej wizjonerki, zatytułowana „Viver na Luz de Deus” (Żyjąc w Bożym świetle). Publikacja, której współautorem jest francuski karmelita bosy o. François Marie Léthel, została wydana przez Edições Carmelo. Rzuca ona nowe światło na życie siostry Łucji.
CZYTAJ DALEJ

Nieustannie nam towarzyszą

2025-09-30 22:20

Marcin Cyfert

Eucharystia w parafii św. Faustyny Kowalskiej z wprowadzeniem figury św. Michała Archanioła

Eucharystia w parafii św. Faustyny Kowalskiej z wprowadzeniem figury św. Michała Archanioła

Parafia św. Faustyny Kowalskiej we Wrocławiu przeżywała wyjątkowe wydarzenie. Podczas Mszy św., której przewodniczył proboszcz ks. Marek Dutkowski została uroczyście wprowadzona figura św. Michała Archanioła w wizerunku z Groty Objawień na Gargano.

Na początku Eucharystii ksiądz proboszcz nałożył koronę figurze św. Michała Archanioła.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję