Reklama

Poetka z Podłysicy

Panią Raczyńską często pytają: skąd się to w niej bierze, ta poezja rodem spod Łysicy, spod Świętego Krzyża? - A stąd, że od dziecka tak bardzo ciekawił mnie świat i wciąż jestem jego ciekawa - mówi 84-letnia poetka, mistrzyni świętokrzyskiej gwary

Niedziela kielecka 38/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Starczyłoby dla dziesięciu kobiet

- tego jej długiego życia. Tak sama uważa. - Biedy nie zaznałam, tylko dobroci, zawsze miałam Boga w sercu i po Bożemu wychowałam pięć córek i dwóch synów - pani Czesława Raczyńska w czerwonych, paradnych koralach, w świątecznym ludowym stroju, zawsze chętnie wraca do wspomnień, do dzieciństwa w Bartoszowinach i dorosłego życia w Podłysicy.
Przyszła na świat 8 kwietnia 1925 r. w chłopskiej rodzinie w Bartoszowinach (par. Nowa Słupia); przed wybuchem wojny skończyła 7 oddziałów w szkole powszechnej w Bartoszowinach i w Hucie Koszary. Przed wojną działała w organizacji „Wici”, podczas okupacji jako łączniczka AK pomagała m.in. w zaopatrzeniu w żywność, leki, wyhaftowała orła na partyzanckim sztandarze. Po ślubie z Józefem Raczyńskim, także b. partyzantem, zamieszkała w Podłysicy, gdzie dotąd mieszka z jednym z synów. To parafia Huta Nowa, na samym skraju diecezji kieleckiej. Długie lata szefowała kołom gospodyń wiejskich, była prezesem PSL i dwukrotnie radną w gminie. Raczyńscy prowadzili spore gospodarstwo specjalistyczne w zakresie hodowli trzody chlewnej, uprawy truskawek i krzewów jagodowych. Włączyła się także w budowę szkoły w Podłysicy, w której lata przepracowała i jako woźna, i jako współorganizatorka wielu szkolnych inicjatyw. Czesława Raczyńska to przede wszystkim poetka ludowa. Część jej dorobku w niewielkim tomiku wydał Urząd Gminy. Ale utrwalaniem wierszy p. Raczyńskiej zajmują się głównie wnuki.
Otrzymała liczne dyplomy i odznaczenia, szczególnie za troskę w zachowaniu i promocji kultury regionalnej. No a 10 lat temu z transparentem i w świętokrzyskiej zapasce manifestowała przed gmachem Sejmu w obronie województwa świętokrzyskiego. I wtedy już nawet własne dzieci oniemiały, bo „gdzie też to mamę poniosło?”

„Dzwonią od Proboszcza”

Bywa, że dzwoni telefon; ktoś z plebanii albo z klasztoru na Świętym Krzyżu. - Biskup przyjeżdża, powie pani Raczyńska jakiś wiersz? Przybiegną dzieciaki ze szkoły, niech nam Pani pomoże napisać wiersze, mamy zadane z polskiego. Z gminy dzwonią: dożynki w Bielinach, wystąpi Pani, zrobi nam wieniec?
A z wierszami to było tak. Po śmierci męża (65 lat, nowotwór płuca) w duszy zrobiła się jakaś pustka i pragnienie, aby ją zapełnić. Jeśli człowiek wzrastał w cieniu Świętego Krzyża, jeśli towarzyszył mu głos klasztornych dzwonów, wiersze o tym same cisnęły się na usta.
(...) Wierni na głos dzwonów pną się na tę górę/Gdzie klasztor jest duży wiernym ludziom służy/A gdy nas zabraknie dzwony pozostaną będą nadal dzwonić i od złego bronić/. Również las jodłowy słysząc będzie szumiał/Gdy dzwony zadzwonią będzie ich rozumiał.
Twórczą inspiracją pozostają codzienne sprawy z wiejskiego życia, radości i troski matki, ukochany obyczaj świętokrzyskiej wsi, prace polowe w rytm pór roku. Oraz wspomnienia.
Ot, choćby takie: na trasie marszu szkolnej wycieczki znalazła się nieznana jej wcześniej wieś: Podłysica. Niemiłosiernie podziurawiona błotnista droga, kamienie uwierające nawet przez podeszwy. - Mamusiu, przez jaką brzydką wieś wędrowaliśmy, za nic nie chciałabym tam mieszkać - opowiadała w domu. Nawet nie śniła, że w Podłysicy znajdzie dom, męża, dobrych sąsiadów, że tutaj spędzi pracowite życie. (Dzisiaj ta sama wieś ma doskonałe drogi, ukwiecone i czyste obejścia, zachęca do korzystania z agroturystyki i uroków Gór Świętokrzyskich).
Gdzie się podziały te młode lata i te przepiękne poranki/Kiedy chłop orał ziemię od świtu, a pług ciągnęły kasztanki? - wspomina w jednym z wierszy.
Natchnienie i najlepsze pomysły przychodzą do głowy nocą; wtedy wiersz zapisuje się byle gdzie, na ścianie, na torebce cukru albo przechowuje się go w głowie, do rana. Po trzecim udarze mózgu Poetka modliła się: „Boże, zostaw mi choć trochę pamięci”. Z natężeniem przypominała sobie i pacierz, i swoje wiersze. Wszystko wróciło. Pamiętała... - Babciu, musimy je spisać, bo zaginą - powiedziała wnuczka. Kupiły porządny brulion. Otwiera je zdjęcie pani Raczyńskiej, bodaj z dożynek. Kolejne kartki to odręcznie wykaligrafowane wiersze. Odczytasz je bez trudu. Z tego dorobku - a może bardziej ze spotkania z taką osobowością, korzystają studenci polonistyki, szczególnie ci zainteresowani gwarą; zwykle pozostają w przyjaźni z Poetką, piszą listy, odwiedzają ją w Podłysicy.
Po uroczystościach milenijnych na Świętym Krzyżu Biskup Sandomierski zapytał, w jakiej książce te wiersze wyczytała? Ona na to, że to tak, z głowy. A Biskup odpowiada: - Poezja, proszę Pani, łączy nas z nieśmiertelnością. Poezja - to nie myśli ani Pani, ani żadnego innego człowieka. To Pan Bóg przemawia do człowieka.
Często sobie te piękne słowa przypomina. Ożywczym wspomnieniem pozostaje także spotkanie ze śp. ks. prał. Peszkowskim, Kapelanem Katyńskim (podarował jej książki, medalik i obrazek podpisany przez Papieża).

Dobra lektura i dobra pamięć

- to klucz do sukcesu, w twórczości takiej, jaką uprawia - uważa pani Raczyńska. - Każdy dzień mojego życia otwiera mi się od nowa, jak kartki w pamiętniku, nic tylko siadać i czytać - dodaje.
...Ma zaledwie 4 latka, wokół szaleją płomienie. To płoną drewniane zabudowania rodziców w Bartoszowinach. Dorośli rozpaczliwie gaszą pożar, nikt nie zauważa dziewczynki, która w samej koszulinie, przerażona, biegnie przed siebie, aby jak najdalej od tego piekła. Zmierzchało. Ledwo żywa ze zmęczenia dobiegła do łąki, któryś z pastuchów zaniósł ją do leśnej chatki babki Niemowiny (staruszka była niemową, tak ją więc we wsi nazywano). Kobieta ugotowała ziemniaków do zsiadłego mleka (ach, jakie to było dobre!), a rankiem odniosła dziecko rodzicom. Akurat była wigilia Zielonych Świątek, ludzie szli do kościoła; ktoś przyniósł pogorzelcom trochę kawy, inny kawałek placka. A oni, zrozpaczeni, rozgrzebują zgliszcza, żeby choć znaleźć kosteczki swojej dziewczynki. Jakaż to była radość, ileż łez, gdy babcia Niemowina przyniosła ją na plecach, do domu.
...„Krzyżacy”, to była najpiękniejsza książka świata. Czyta ją, a potem wszystkie inne Sienkiewicza, po kryjomu pod kołdrą. Ojciec złości się, że tyle nafty zużywa na to czytanie. Książek dla niej szybko brakuje w wiejskiej bibliotece, a potem i w miejscowym kiosku.
...Mąż umiera w szpitalu na Czerwonej Górze k. Kielc. Pomimo odległości, odwiedza go codziennie. - Tyle masz pracy, daleko jest, a ty do mnie jedziesz..., ale jak to dobrze. Chociaż stań na minutkę w drzwiach i popatrz... Wtedy przyrzekła sobie: codziennie przez rok będę przychodziła na twój grób, nie zostawię cię. Deszcz nie deszcz, wichura, czy śnieżyca, szła piechotą na cmentarz.
...Szkolny wieczorek poezji, dzieciaki recytują jej wiersze, wyuczyły się coś ze 20 tych wierszyków. A ona na nogach nie może się utrzymać ze wzruszenia. Dzwoni do syna: synku, dostałam piękne kwiaty, przyjedź po mnie, bo mi się zniszczą. Nie o kwiaty chodziło, tylko wzruszenie całkiem odebrało siły.
...Znowu jest młoda. Ugotowała wielki gar krupniku, obrobiła gospodarstwo, opatrzyła dzieci. Na plecy zarzuca 20 kg czereśni i wędruje 20 km do Bodzentyna na targ. - Pani Raczyńska, opłaci się to pani tak harować? - A opłaci się.
- Pani Raczyńska - pyta w szkole pan dyrektor. - Skąd pani na to wszystko bierze czas? - A biorę. Jak zrobię, co do mnie należy, to jestem wielką panią, jak wszystkie inne. Wkładam futro (od szwagra z Anglii), kapelusz i jadę z naszymi paniami nauczycielkami do teatru. Portier futro ze mnie zdejmie, siadam w loży i oglądam sobie ciekawą sztukę.
Na wszystko jest pora, wszystko w życiu jest potrzebne i wszystko staje się materią dla słowa. Każde dobre doświadczenie to jak paciorek różańca, bo każde zbliża do Boga i cóż stąd, że i do tego ziemskiego kresu? Taka kolej rzeczy, byle z wiarą i czystym sumieniem. Bo w końcu, kto wie, w którym jasnym, czy ciemnym momencie życia ten kres mu zapisano...? Jak w tym wierszu:
Kochana babuniu/Tak żeś się martwiła/A tyś dzięki Bogu/Znów roczek przeżyła…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jej imię znaczy mądrość

[ TEMATY ]

św. Zofia

pl.wikipedia.org

Patronką dnia (15 maja) jest św. Zofia, wdowa, męczennica.

Greckie imię Zofia znaczy tyle, co „mądrość”. Posiadamy wiele żywotów św. Zofii w różnych językach, co świadczy, jak bardzo kult jej był powszechny. Są to jednak żywoty bardzo późne, pochodzące z wieków VII i VIII i podają nieraz tak sprzeczne informacje, że trudno z nich coś konkretnego wydobyć. Według tych tekstów Zofia miała mieszkać w Rzymie w II w. za czasów Hadriana I. Była wdową i miała trzy córki.

CZYTAJ DALEJ

Małżeństwo z Andrychowa idzie do grobu św. Jakuba. Zaniosą tam też Twoją intencję

2024-05-15 12:09

[ TEMATY ]

Santiago de Compostela

Camino

świadectwa

Archiwum rodzinne

Mają już za sobą dwa tygodnie pieszej wędrówki. Zostało im jeszcze 100 dni, by planowo dotrzeć do sanktuarium w Santiago de Compostela. Dorota i Rafał Janoszowie zamierzają pokonać 2890 km. Wyruszyli z Andrychowa Drogą św. Jakuba, by podziękować za 35 lat małżeństwa. Dziękują także za trójkę swych dzieci, za pozostałych członków rodziny, za przyjaciół i za to, co ich w życiu spotkało. Andrychowskie małżeństwo znane jest z wieloletniego zaangażowania w Ekstremalną Drogę Krzyżową.

Małżonkowie przyznają, że po raz pierwszy znaleźli się na tym jednym z najbardziej znanych szlaków pielgrzymkowych 10 lat temu. „Było to dla nas bardzo głębokie doświadczenie duchowe, powiązane wtedy z wdzięcznością za 25 lat wspólnego życia małżeńskiego. Okazało się, że Camino wpisało się głęboko w nasze serca, a my wpisaliśmy je w serca naszych dzieci i ich przyjaciół. Za nami 6 takich wędrówek trasą północną i portugalską” - opowiadają na swym facebookowym profilu, który nazwali „Camino Wdzięczności”.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Pizzaballa przywiózł pomoc dla mieszkańców Strefy Gazy

2024-05-16 16:45

[ TEMATY ]

strefa gazy

Abp Pizzaballa

Włodzimierz Rędzioch

Pierbattista Pizzaballa OFM

Pierbattista Pizzaballa OFM

Łaciński patriarcha Jerozolimy kard. Pierbattista Pizzaballa przyjechał dziś do Strefy Gazy. Jest to pierwszy etap misji humanitarnej prowadzonej z Zakonem Maltańskim, we współpracy z Malteser International i innymi partnerami, mającej na celu przekazanie żywności i lekarstw mieszkańcom Gazy, odciętym od świata z powodu działań wojennych.

Wraz z kard. Pizzaballą do Strefy Gazy przyjechali m.in. wielki szpitalnik Zakonu Maltańskiego Alessandro de Franciscis i proboszcz z Gazy, ks. Gabriele Romanelli, którego wybuch wojny w październiku ub.r. zastał w Betlejem i od tamtej pory nie mógł wrócić do swej parafii.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję