Reklama

Misje w Teksasie (4)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Córki Matki Bożej Bolesnej - tak brzmi pełna nazwa zakonu założonego przez bł. Honorata Koźmińskiego i Małgorzatę Łucję Szewczyk. Siostra Małgorzata przebywała 2 lata w Ziemi Świętej, gdzie służyła pomocą chorym i potrzebującym pielgrzymom. Zafascynowana duchowością maryjną i franciszkańską, z wielką pokorą opatrywała rany i karmiła swoich podopiecznych. Seraficka prostota św. Franciszka nadawała kierunek jej powołaniu i duchowemu charyzmatowi przyszłego zgromadzenia. W 1881 r. powstało nowe zgromadzenie, jako honoracka wspólnota życia ukrytego. Siostry nie nosiły habitów i pracowały w sierocińcach i przytułkach na terenie Królestwa Kongresowego. Po 10 latach serafitki zdecydowały się pójść własną drogą powołania i przeniosły się do krakowskiej Galicji. Przyjęły habit, który na tym terenie był mocnym znakiem kosekracji i służby. Siostra Małgorzata przez 20 lat, jako matka Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej, swoim zawierzeniem Bogu ukierunkowała działalność nowego zakonu, zwanego serafitkami. Doczesne szczątki służebnicy Bożej Małgorzaty spoczywają w kruchcie kościoła serafitek w Oświęcimiu. Jej proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1993 r. Za przykładem Założycielki siostry serafitki są wrażliwe na wszystkie przejawy ubóstwa materialnego i duchowego. Najwięcej sióstr podejmuje pracę w szpitalach, domach opieki, zakładach pomocy i domach prywatnych.
Opiekę nad osobami ubogimi siostry serafitki rozpoczęły już w 1895 r. w Oświęcimiu. Zakład, zwany „Domem Ubogich”, połączony był z niewielkim klasztorem. Dzisiaj stanowi on zabytkową część Domu Opiekuńczo-Leczniczego. Dzieło sióstr serafitek szybko rozrastało się zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami. Trzy prowincje: oświęcimska, poznańska i przemyska mogą poszczycić się wspaniałymi dziełami zrodzonymi z miłości do ludzi biednych i ubogich, a Dom Generalny Sióstr w Krakowie przy ul. Łowieckiej 3 - gdzie znajduje się nowicjat - dba, aby charyzmat zakonu „wszystko dla Jezusa przez bolejące serce Maryi”, ciągle płonął i zapalał młode serca do poświęcenia swojego życia w służbie Ewangelii. Już od 1928 r. podejmowane były kroki zmierzające do wyjazdu sióstr do pracy wśród emigrantów w USA. Zaproszenia do pracy kierowało wielu księży, a nawet sam kard. Król z Filadelfii prosił zgromadzenie o wysłanie sióstr do pracy w seminarium. Po wielu staraniach pierwsza serafitka - s. Alfonsa - udała się do Ameryki dopiero w 1968 r. i dotarła do Chicago, zamieszkując u sióstr dominikanek. Pozwolenie na pobyt stały pomógł uzyskać s. Alfonsie bp Abramowicz - biskup polskiego pochodzenia. W tym czasie, za zgodą kard. Stefana Wyszyńskiego, przybyła druga serafitka - s. Helena Haładyn - z zamiarem założenia domu dla zgromadzenia. Siostry nie otrzymały jednak zezwolenia na pracę w Chicago, ale poza jego obrębem - pod warunkiem otrzymania zezwolenia miejscowego biskupa. Szukając swojego miejsca w USA, zdały się siostry na Opatrzność Bożą. Za znak Opatrzności uznały zaproszenie do St. Antonio w Teksasie, skierowane do nich przez ks. Piotra Kołtona, który pracował w parafii Matki Bożej Bolesnej. Siostry odczytały, że Matka Boża Bolesna wzywa je tam do pracy jako swoje córki. Ksiądz Piotr szukał zgromadzenia, które zechce współpracować w rozwijaniu duszpasterstwa polonijnego w Teksasie - Krucjaty Matki Bożej Częstochowskiej, które zainicjował w St. Antonio. 24 listopada 1970 r. dwie siostry serafitki udały się do Stanu Samotnej Gwiazdy - do Teksasu, wierząc, że prowadzi ich tam Matka Boża Bolesna. Spotkanie z sytuacją emigracji polskiej w Teksasie okazało się dla sióstr nowym wyzwaniem.
Trzeba przypomnieć, że dla pierwszych emigrantów polskich Teksas i miasto St. Antonio nie okazały się miłe - jak to wspominają ci, którzy doświadczyli różnych trudności. W St. Antonio wspomina się do dziś o wybudowanym przez Polaków pięknym kościóle św. Michała, który władze miasta zburzyły w 1866 r., rozbudowując centrum miasta. Polacy byli tą decyzją zaskoczeni i za słabi ekonomicznie, aby bronić kościoła przed władzami. Chociaż przy kościele działały organizacje, w tym charytatywne św. Adalberta i patriotyczna - Sokół, oraz polska szkoła, to nie zdołały utrzymać swojej pozycji w konkurencyjnym społeczeństwie. Pracowały też w St. Antonio Błękitne Siostry z Panny Maryi, po nich urszulanki i Siostry Opatrzności Bożej. Nowy kościół św. Michała, wybudowany dopiero w 1967 r., miał służyć wszystkim katolikom. Polacy zdążyli się w tym czasie rozproszyć po różnych parafiach St. Antonio. Mimo wielu przeszkód duchowieństwo pochodzenia polskiego starało się utrzymywać tradycje polskie, ale wtapianie się ludności polskiej w społeczeństwo amerykańskie zmniejszało szanse na utrzymanie polskości w Teksasie.
Po II wojnie światowej w St. Antonio osiedliło się ok. 500 polskich emigrantów. Szukali oni oparcia w polskich ośrodkach kulturalnych i w kościołach. Jednym z polskich emigrantów był ks. Piotr Kołton, urodzony koło Tarnopola w 1910 r. Jako chłopiec wyjechał wraz z rodzicami do Pensylwanii, a potem do Nowego Jorku. W czasie II wojny światowej był żołnierzem armii amerykańskiej. Po służbie wojskowej zgłosił się do seminarium duchownego w Rzymie. Święcania kapłańskie otrzymał w 1958 r., mając 48 lat. Na zaproszenie arcybiskupa przybył do St. Anonio. Spotkał tu wielu Polaków, którzy potrzebowali umocnienia polskiego ducha, gdyż ich więzy z ojczyzną słabły. Młodzi coraz słabiej znali język polski, a nawet wstydzili się polskiego pochodzenia. Ksiądz Piotr postanowił odnowić kulturę polską w Teksasie, zwłaszcza w St. Antonio. Dlatego założył Krucjatę Matki Bożej Częstochowskiej przy Domu Polskim. Siostry wspominają go jako człowieka wielu inicjatyw, wizjonera i marzyciela, bardzo otwartego na ludzi i ich potrzeby, szybkiego w działaniu i szczerego, a nawet szorstkiego w obejściu. W muzeum, które założył, zachowały się jego listy do Prymasa Wyszyńskiego, kard. Rubina oraz słynnej gwiazdy filmowej Poli Negrii. Jego marzeniem było wybudowanie Matce Bożej pomnika na millenium chrztu Polski. Pomnik, nazwany Grotą, poświecony został 26 sierpnia 1966 r. W grocie umieszczony został obraz Matki Bożej Czestochowskiej - dar od Prymasa Wyszyńskiego.
W 1970 r. z inicjatywy Księdza Piotra powstało Polish American Priest Association. Pierwszym prezesem P.A.P.A został ks. Erwin Juraschek, a sekretarzem ks. John Yanta, który jako późniejszy biskup w St. Antonio rozwinął tę organizację na całe USA i Kanadę. W trosce o jedność kapłańską i zachowanie polskości, każdego roku w innym miejscu Ameryki odbywa się konwencja P.A.P.A., zawsze w pierwszym tygodniu po Niedzieli Miłosierdzia.
W 1970 r. serafitki zostały przyjęte do pracy w lokalnym Kościele i powierzono im opiekę nad Grotą i muzeum w Beethoven w St. Antonio. W 1971 r. przybyły z Polski do Teksasu następne serafitki: s. Michalina Jaronczyk, s. Wenata Maria Lodziana, s. Jadwiga Marek i s. Emila Rzeźnik. Podjęły pracę w Domu Opieki, w którym już pracowała s. Helena. Nadal z wielką radością kontynuowały też pracę apostolską dla Polonii, rozpoczętą w Beethoven, przez ks. Kołtona.
Nowa fala emigracji solidarnościowej dotarła w latach 80. również do Teksasu. Siostry pomagały nowym przybyszom nie tylko z Polski, ale z całego bloku wschodniego, szukając im pracy i świadcząc opiekę duszpasterską. Jednocześnie rozbudowywały sanktuarium Grotę o nową kaplicę Miłosierdzia Bożego; pomagali im w tym ofiarni ludzie, którzy ukochali to miejsce. Powstał też nowy konwent, w którym mieszkają obecnie siostry, a który służy również jako dom rekolekcyjny dla księży oraz różnych grup modlitewnych.
Druga placówka Zgromadzenia Serafitek w Teksasie powstała w związku z podjęciem przez siostry pracy opiekuńczej wśród chorych i ludzi starszych w Domu Opieki Pani Muriel Merit, najpierw w St. Antonio Craig-Woodlawn, a później w Kenedy. Pani Merit - właścicielka domów opieki - przekazała je siostrom serafitkom, których powołaniem jest praca wśród ludzi chorych i starszych. Można powiedzieć, że domy opieki Pani Merit znalazły się we właściwych rękach. Siostry z wielką miłością dbają o podopiecznych. Pracując solidnie, nabrały w krótkim czasie takiej wprawy w przebudowywaniu, że wybudowały nowy Dom Opieki św. Franciszka, funkcjonujący od 1992 r. w St. Antonio i nowy Dom Opieki im. Jana Pawła II w Kenedy w 1996 r., poświęcony przez bp. Johna Yante. Atmosfera panująca w domach prowadzonych przez siostry nie odstrasza, jak to ma miejsce w innych tego typu placówkach, ale pozwala czuć się pensionariuszom jak u „Pana Boga za piecem”. We wszystkich domach są kaplice katolickie, w których odprawiana jest Msza św. przez księży kapelanów oraz księży pracujących w parafiach w St. Antonio i okolicach.
Siostry udzielają się w różnych organizacjach polonijnych i pomagają w Polskiej Misji Katolickiej w St. Antonio. Zespół sióstr w Teksasie stanowi obecnie międzyprowincjonalną wspólnotę 9 sióstr z prowincji oświęcimskiej, 1 z poznańskiej i 6 z przemyskiej. Zarówno pierwsze siostry w Teksasie, jak i obecne pracujące, doświadczają wielkiej wdzięczności od władz miasta St. Antonio i władz kościelnych za ich ofiarną pracę, mającą wymiar chrześcijański. Redakcja „Niedzieli Amerykańskiej” pragnie serdecznie podziękować Siostrom Serafitkom za ich piekną pracę w duchu ich Założycielki oraz za niezapomnianą polską gościnność, której doświadczyliśmy przebywając z wizytą w Teksasie. W imieniu ks. Piotra Galka, ks. Jerzego Kusego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Katarzyna ze Sieny

Niedziela łowicka 41/2004

[ TEMATY ]

św. Katarzyna

Sailko / pl.wikipedia.org

Grób św. Katarzyny w rzymskiej bazylice Santa Maria Sopra Minerva, niedaleko Piazza Navona

Grób św. Katarzyny w rzymskiej bazylice Santa Maria Sopra Minerva, niedaleko Piazza Navona

25 marca 1347 r. Mona Lapa, energiczna żona farbiarza ze Sieny, urodziła swoje 23 i 24 dziecko, bliźniaczki Katarzynę i Joannę. Bł. Rajmund z Kapui napisał we wstępie do życiorysu Katarzyny: „Bo czyż serce może nie zamilknąć wobec tylu i tak przedziwnych darów Najwyższego, kiedy patrzy się na tę dziewczynę, tak kruchą, niedojrzałą wiekiem, plebejskiego pochodzenia...”.

Rezolutność i wdzięk małej Benincasy od początku budziły zachwyt wśród tych, z którymi się stykała. Matka z trudnością potrafiła utrzymać ją w domu. „Każdy z sąsiadów i krewnych chciał ją mieć u siebie, by słuchać jej rozumnych szczebiotów i cieszyć się jej dziecięcą wesołością”

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Papież do kanosjanów i gabrielistów: kapituła generalna to moment łaski

2024-04-29 20:12

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Grzegorz Gałązka

Franciszek przyjął na audiencji przedstawicieli dwóch zgromadzeń zakonnych kanosjanów i gabrielistów przy okazji przeżywanych przez nich kapituł generalnych. Jak podkreślił, spotkanie braci z całego zgromadzenia jest wydarzeniem synodalnym, fundamentalnym dla każdego zakonu, i stanowi moment łaski.

„Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość spotykają się na kapitule przez wspominanie, ewaluację i pójście naprzód w rozwoju zgromadzenia” - mówił Franciszek. Wyjaśniał następnie, że harmonia między różnorodnością jest owocem Ducha Świętego, mistrza harmonii. „Jednolitość czy to w instytucie zakonnym, czy w diecezji, czy też w grupie świeckich zabija. Różnorodność w harmonii sprawia, że wzrastamy” - zaznaczył Ojciec Święty.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję