W miarę jak spada popularność rządu Millera (o 14% przez niespełna
trzy miesiące...) - nasila się jego propagandowe "nadymanie". Najlepszym
przykładem - wizyta Millera w Stanach Zjednoczonych, której w rządowej
TV poświęcono wiele uwagi, ale której wyniki były nader mierne.
Przed tą wizytą przekonywano opinię publiczną, że polski
kontyngent wojskowy, udający się do Afganistanu, weźmie udział tylko
w operacjach logistycznych, "technicznych", "zabezpieczających";
teraz jednak okazuje się, że może on być użyty do walki bezpośredniej.
Z całym szacunkiem dla członkostwa Polski w NATO - wydaje się, że
polskie zaangażowanie militarne w ten konflikt powinno być proporcjonalne
do możliwości kraju i jego międzynarodowej pozycji. Terrorystyczne
ataki na Amerykę są skutkiem dotychczasowego, bezkrytycznego popierania
przez Amerykę polityki Izraela wobec Palestyńczyków; Polska jednak
nie ma specjalnych powodów, by pogarszać swe stosunki z krajami arabskimi.
Podczas pobytu w Ameryce Miller dokonał też uniku w kwestii
reprywatyzacji. Wprawdzie przyznał (co wcześniej podkreślał i premier
Buzek), że reprywatyzacja może dokonać się tylko "na równych zasadach
wobec wszystkich uprawnionych", ale odsunął jej termin na bliżej
nieokreśloną przyszłość. Znając stosunek SLD do reprywatyzacji -
trudno być optymistą.
Zupełnie nieudana była próba nawiązania bliższych kontaktów
z Polonią amerykańską. Miller nie spotkał się z jej prezesem Edwardem
Moskalem! Polski Premier potraktował więc lekceważąco najsilniejszą
organizację polonijną na świecie, i to w sytuacji, gdy pomoc tej
Polonii - tak gospodarcza, jak polityczna - będzie Polsce bardzo
potrzebna.
Wreszcie nie wydaje się, aby sprawa wyboru i zakupu samolotu
wielozadaniowego na potrzeby polskiej armii wymagała aż wizyty na
najwyższym szczeblu...
Już sam fakt, że wizyta Millera w Stanach Zjednoczonych
trwała zaledwie dwa dni, a jej program był tak "napięty", świadczy,
że chodziło głównie o podreperowanie politycznego wizerunku Millera,
którego rząd zaczął swe urzędowanie fatalnie: od "wpadki" Cimoszewicza (
próbującego zataić przed opinią publiczną swe ustępstwa wobec UE),
od skandalicznego oświadczenia ministra Janika (że rząd dba szczególnie
o SLD-owski elektorat...), od odebrania uczącej się młodzieży ulg
komunikacyjnych i obcięcia zasiłków oraz urlopów młodym matkom, od
konfiskaty obywatelom części oszczędności...
Jednocześnie rząd nie uczynił nic, by ograniczyć biurokrację
państwową (nawet rozbudował ją o nowy urząd centralny: propagandy
prounijnej!), natomiast ochoczo popiera projekt prezydenta Kwaśniewskiego,
by w praktyce zlikwidować wszelką skuteczną lustrację kadr państwowych...
W tej sytuacji nie dziwi, że rządowi potrzebny jest jakikolwiek "
sukces": niechby tylko na gazetowym papierze, w eterze czy na szklanym
ekranie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu