Ks. inf. Ireneusz Skubiś: - Ksiądz Biskup niedawno został pasterzem diecezji legnickiej. Z jakimi zamyśleniami Ksiądz Biskup przyszedł jako pasterz tej diecezji?
Reklama
Bp Stefan Cichy: - O tym, że będę biskupem legnickim dowiedziałem się od arcybiskupa nuncjusza na początku lutego 2005 r. Było to dla mnie zaskoczenie, bo tych terenów w ogóle nie znałem. Pierwszą rzecz, jaką zrobiłem, kupiłem w Warszawie na dworcu mapę Dolnego Śląska, by rozpoznać granice diecezji. Potem poznawałem diecezję przez Internet, a wreszcie przez schematyzm diecezjalny, który mi przekazał bp Tadeusz Rybak, mój poprzednik. Cóż było to najpierw wielkie zaskoczenie, ale jeżeli takie było życzenie Ojca Świętego, trzeba je było podjąć. Okazało się, że jestem ostatnim biskupem diecezjalnym w Polsce, mianowanym przez sługę Bożego Jana Pawła II. Do Legnicy przybyłem w przeddzień jego odejścia do domu Ojca. 2 kwietnia Biskup Tadeusz najpierw przedstawił mi swoich współpracowników, pokazał Seminarium Duchowne. Byłem także na Mszy św. z okazji 13. rocznicy powstania diecezji legnickiej w katedrze, zobaczyłem Legnickie Pole - sanktuarium św. Jadwigi i Krzeszów - sanktuarium Matki Bożej Łaskawej. Biskup Tadeusz przyjął mnie bardzo życzliwie, wprowadził we wszystko. Myślę, że po tak dobrze przygotowanych sprawach w diecezji przez mojego poprzednika będę mógł tylko kontynuować jego dzieło, ewentualnie pewne rzeczy nowe wprowadzić.
- To jest bardzo ważna wypowiedź. Ale Ksiądz Biskup przyszedł z pewnym doświadczeniem. Pracował w ważnej diecezji śląskiej jako biskup pomocniczy abp. Zimonia. Był rektorem Seminarium, wychował pokolenia księży w Katowicach. Jakie priorytety Ksiądz Biskup przyjął, bo przecież trzeba było z czymś wyjść w nowej diecezji?
- W czasie pierwszego spotkania z przedstawicielami diecezji, po Mszy św. 2 kwietnia 2005 r. powiedziałem, ze chciałbym nawiązywać do ikony Pana Jezusa, który spotkał uczniów idących do Emaus. Przed moją nominacją słyszałem konferencję jednego z Ojców Pallotynów na temat tej ikony. Zwracał uwagę, że Pan Jezus spotkał uczniów w drodze, zadawał im pytania, słuchał tego, co mu odpowiadali, a potem wyjaśniał im wiele spraw, a na końcu dał się im poznać przy łamaniu chleba. Ja też powiedziałem, że przychodzę w drodze, że będę zadawał wiele pytań, bo chcę poznać tę diecezję, będę słuchał tego, co mi chcą mówić i księża i świeccy, będę wyjaśniał wiele spraw, ale moim zadaniem głównym jest gromadzenie diecezjan przy ołtarzu, żeby wzrosła liczba wiernych na Mszy św. niedzielnej. Ponieważ podejmowałem posługę w Roku Eucharystii, dlatego Eucharystia stała się tym pierwszoplanowym zadaniem dla mnie. A ponieważ Eucharystia nie może być odizolowana, dlatego zgodnie z tym, co pisał mój poprzednik w książce „W trosce o wiarę”, staram się o to, żeby pogłębiać wiarę ludzi poprzez katechezę, poprzez spotkania, żeby gromadzić na sprawowaniu Eucharystii, żeby budować więzi międzyludzkie. Stąd też wiele spotkań poza liturgią z księżmi i wiernymi, które myślę, że są bardzo ważne i dla mnie były owocne.
- Ksiądz Biskup wszedł już w pewne struktury Kościoła legnickiego, Kościoła młodego jeszcze przecież. Jak Ekscelencja oceniał te struktury stworzone przez swojego poprzednika i przez wszystkich, którzy z nim współpracowali.
- Byłem pełen podziwu dla tego, co zostało uczynione, bo najpierw powstała kuria, potem seminarium, kapituła katedralna, Caritas diecezjalny, sąd biskupi. Tak, że wszystkie podstawowe organy pomocnicze działania biskupa zostały utworzone. Cieszyłem się z tego, że wszystko to jest, że tylko dalej mogę kontynuować, byłem pełen wdzięczności dla Księdza Biskupa i stale podkreślałem, przy różnych okazjach i podkreślam nadal, że kontynuuję dzieło swojego wspaniałego poprzednika.
- Jak Ksiądz Biskup podjął pracę z duchowieństwem diecezji?
- Pierwsze kontakty były na spotkaniach tzw. legionowych. Przedstawiałem się i powiedziałem o co mi chodzi. Odbyliśmy też pielgrzymkę duchowieństwa diecezji legnickiej do Piekar Śląskich. To nie ja proponowałem, to księża zaproponowali, żeby tam pojechać. Zainicjowałem też spotkania ojców duchownych dekanatów, bo to robiłem w Katowicach, żeby duszpasterstwo księży było na pierwszym miejscu. Efekty już są widoczne: podajemy pewien materiał na konferencje dekanalne. Bardzo ważne są spotkania z księżmi z Unii Apostolskiej Duchowieństwa. Dobrą okazją do spotkań z duchowieństwem są pielgrzymki do Krzeszowa. Poza odpustem głównym 15 sierpnia, gdy dużo księży przybywa, bo to uroczystość patronalna Matki Bożej Łaskawej, są jeszcze pielgrzymki w innych dniach dla różnych grup, np. Róż Różańcowych w październików. Jest też bardzo ważna pielgrzymka dla niepełnosprawnych. A jeżeli chodzi o Kurię, to regularnie odbywamy spotkania tzw. zespołu medialnego co wtorek, z najbliższymi współpracownikami spotykamy się w środę na sesji. Poza tym są np. konferencje prasowe dla dziennikarzy. Ale najlepszą okazja do rozmów z księżmi są wizytacje duszpasterskie. Jak jest trochę dalej od Legnicy, zostaję na miejscu, i wtedy mam czas dokładnie zapoznać się z miejscowymi problemami. Często też księża podpowiadają pewne sprawy, które później realizuję. Na przykład podczas wizytacji w dekanacie Zgorzelec księża zaproponowali, żeby napisać króciutki liścik do wiernych: do rodzin i do ludzi samotnych. Napisałem taki list i był bardzo serdecznie przyjęty.
„Księciem egzegetów” św. Hieronim został nazwany w jednym z dokumentów kościelnych (encyklika Benedykta XV, „Spiritus Paraclitus”). W tym
samym dokumencie określa się św. Hieronima także mianem „męża szczególnie katolickiego”, „niezwykłego znawcy Bożego prawa”, „nauczyciela dobrych obyczajów”, „wielkiego
doktora”, „świętego doktora” itp.
Św. Hieronim urodził się ok. roku 345, w miasteczku Strydonie położonym niedaleko dzisiejszej Lubliany, stolicy Słowenii. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym Strydonie, a na
specjalistyczne studia z retoryki udał się do Rzymu, gdzie też, już jako dojrzewający młodzieniec, przyjął chrzest św., zrywając tym samym z nieco swobodniejszym stylem dotychczasowego
życia. Następnie przez kilka lat był urzędnikiem państwowym w Trewirze, ważnym środowisku politycznym ówczesnego cesarstwa. Wrócił jednak niebawem w swoje rodzinne strony, dokładnie
do Akwilei, gdzie wstąpił do tamtejszej wspólnoty kapłańskiej - choć sam jeszcze nie został kapłanem - którą kierował biskup Chromacjusz. Tam też usłyszał pewnego razu, co prawda we śnie
tylko, bardzo bolesny dla niego zarzut, że ciągle jeszcze „bardziej niż chrześcijaninem jest cycermianem”, co stanowiło aluzję do nieustannego rozczytywania się w pismach autorów
pogańskich, a zwłaszcza w traktatach retorycznych i mowach Cycerona. Wziąwszy sobie do serca ten bolesny wyrzut, udał się do pewnej pustelni na Bliski Wschód, dokładnie
w okolice dzisiejszego Aleppo w Syrii. Tam właśnie postanowił zapoznać się dokładniej z Pismem Świętym i w tym celu rozpoczął mozolne, wiele razy
porzucane i na nowo podejmowane, uczenie się języka hebrajskiego. Wtedy też, jak się wydaje, mając już lat ponad trzydzieści, przyjął święcenia kapłańskie.
Ale już po kilku latach znalazł się w Konstantynopolu, gdzie miał okazję słuchać kazań Grzegorza z Nazjanzu i zapoznawać się dokładniej z pismami Orygenesa,
którego wiele homilii przełożył z greki na łacinę.
Na lata 380-385 przypada pobyt i bardzo ożywiona działalność Hieronima w Rzymie, gdzie prowadził coś w rodzaju duszpasterstwa środowisk inteligencko-twórczych, nawiązując
przy tym bardzo serdeczne stosunki z ówczesnym papieżem Damazym, którego stał się nawet osobistym sekretarzem. To właśnie Damazy nie tylko zachęcał Hieronima do poświęcenia się całkowicie pracy
nad Biblią, lecz formalnie nakazał mu poprawić starołacińskie tłumaczenie Biblii (Itala). Właśnie ze względu na tę zażyłość z papieżem ikonografia czasów późniejszych ukazuje tego
uczonego męża z kapeluszem kardynalskim na głowie lub w ręku, co jest oczywistym anachronizmem, jako że godność kardynała pojawi się w Kościele dopiero około IX w.
Po śmierci papieża Damazego Hieronim, uwikławszy się w różne spory z duchowieństwem rzymskim, był zmuszony opuścić Wieczne Miasto. Niektórzy bibliografowie świętego uważają,
że u podstaw tych konfliktów znajdowały się niezrealizowane nadzieje Hieronima, że zostanie następcą papieża Damazego. Rzekomo rozczarowany i rozgoryczony Hieronim postanowił opuścić
Rzym raz na zawsze. Udał się do Ziemi Świętej, dokładnie w okolice Betlejem, gdzie pozostał do końca swego, pełnego umartwień życia. Jest zazwyczaj pokazywany na obrazkach z wielkim
kamieniem, którym uderza się w piersi - oddając się już wyłącznie pracy nad tłumaczeniem i wyjaśnianiem Pisma Świętego, choć na ten czas przypada również powstanie wielu jego
pism polemicznych, zwalczających błędy Orygenesa i Pelagiusza. Zwolennicy tego ostatniego zagrażali nawet życiu Hieronima, napadając na miejsce jego zamieszkania, skąd jednak udało mu się zbiec
we właściwym czasie. Mimo iż w Ziemi Świętej prowadził Hieronim życie na wpół pustelnicze, to jednak jego głos dawał się słyszeć od czasu do czasu aż na zachodnich krańcach Europy.
Jeden z ówczesnych Ojców Kościoła powiedział nawet: „Cały zachód czeka na głowę mnicha z Betlejem, jak suche runo na rosę niebieską” (Paweł Orozjusz).
Mamy więc do czynienia z życiem niezwykle bogatym, a dla Kościoła szczególnie pożytecznym właśnie przez prace nad Pismem Świętym. Hieronimowe tłumaczenia Biblii, zwane inaczej
Wulgatą, zyskało sobie tak powszechne uznanie, że Sobór Trydencki uznał je za urzędowy tekst Pisma Świętego całego Kościoła. I tak było aż do czasu Soboru Watykańskiego II, który
zezwolił na posługiwanie się, zwłaszcza w liturgii, narodowo-nowożytnymi przekładami Pisma Świętego. Proces poprawiania Wulgaty, zapoczątkowany jeszcze na polecenie papieża Piusa X, zakończono
pod koniec ubiegłego stulecia. Owocem tych żmudnych prac, prowadzonych głównie przez benedyktynów z opactwa św. Hieronima w Rzymie, jest tak zwana Neo-Wulgata. W dokumentach
papieskich, tych, które są jeszcze redagowane po łacinie, Pismo Święte cytuje się właśnie według tłumaczenia Neo-Wulgaty.
Jako człowiek odznaczał się Hieronim temperamentem żywym, żeby nie powiedzieć cholerycznym. Jego wypowiedzi, nawet w dyskusjach z przyjaciółmi, były gwałtowne i bardzo
niewybredne w słownictwie, którym się posługiwał. Istnieje nawet, nie wiadomo czy do końca historyczna, opowieść o tym, że papież Aleksander III, zapoznając się dokładnie z historią
życia i działalnością pisarską Hieronima, poczuł się tą gwałtownością jego charakteru aż zgorszony i postanowił usunąć go z katalogu mężów uważanych za świętych.
Rzekomo miały Hieronima uratować przekazy dotyczące umartwionego stylu jego życia, a zwłaszcza ów wspomniany już kamień. Podobno Papież wypowiedział wówczas wielce znaczące zdanie: „Ne
lapis iste!” (żeby nie ten kamień).
Nie należy Hieronim jednak do szczególnie popularnych świętych. W Rzymie są tylko dwa kościoły pod jego wezwaniem. „W Polsce - pisze ks. W. Zaleski, nasz biograf świętych Pańskich
- imię Hieronim należy do rzadziej spotykanych. Nie ma też w Polsce kościołów ani kaplic wystawionych ku swojej czci”. To ostatnie zdanie wymaga już jednak korekty. Od roku 2002
w diecezji warszawsko-praskiej istnieje parafia pod wezwaniem św. Hieronima.
Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich
Zima to czas, w którym szczególnie odczuwamy potrzebę ciepła. Grube kurtki, szaliki i rękawiczki stają się codziennymi towarzyszami drogi, chroniąc nas przed mrozem i zimnym wiatrem. Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich. W chrześcijańskim spojrzeniu możemy dostrzec w niej również przypomnienie o tym, że każdy człowiek potrzebuje ochrony, zarówno fizycznej, jak i duchowej. Tak jak dbamy o ciepło ciała, tak też powinniśmy troszczyć się o ciepło serca i relację z Bogiem.
Ewangelia przypomina nam słowa Jezusa: „Byłem nagi, a przyodzialiście Mnie” (Mt 25,36). Ten fragment uświadamia nam, że każdy dar, nawet tak prosty jak ciepłe ubranie, ma ogromną wartość w oczach Boga. Dając komuś kurtkę, której już nie nosimy, albo kupując nową dla potrzebującego, nie przekazujemy jedynie tkaniny i zamka błyskawicznego. Przekazujemy ciepło, nadzieję i poczucie godności. W tym sensie kurtka zimowa staje się nie tylko odzieżą, ale także narzędziem budowania wspólnoty i praktycznym świadectwem miłości bliźniego. To właśnie w takich gestach realizujemy chrześcijańskie powołanie do troski o słabszych.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.