Reklama

Impuls przyszedł od Niego

Niedziela świdnicka 24/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Beata Moskal Słaniewska: - Pamięta Pan swoje pierwsze spotkanie z Karolem Wojtyłą?

Adam Bujak: - Trudno powiedzieć, jak ono wyglądało, ale ja przecież cały czas poruszałem się w tym „wojtyłowym kręgu”. Od czasu, gdy był robotnikiem do momentu, gdy został kardynałem, nasze drogi z racji bliskości zamieszkania na pewno się przecinały. Oczywiście, nie pamiętam go z lat, gdy pracował w kamieniołomach, czy z okresu, gdy był młodym księdzem, ale znam opowieści ludzi, którzy byli z nim blisko, którzy z nim pracowali podczas wojny. Podkreślali, że zawsze był skupiony, że w każdej wolnej chwili sięgał po książkę.

- Wasza znajomość zaczęła się dzięki Pańskiemu ojcu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Mój ojciec był oficerem Legionów. Ojciec Papieża także. Gdy mieszkaliśmy w tej dzielnicy, wielu było tam byłych oficerów. Okna naszego mieszkania wychodziły na dom, w którym mieszkał p. Wojtyła z synem. Zajmowali suterenę i szczerze mówiąc, było to straszne miejsce. Cały ten szlak, którym chodził Karol Wojtyła był piękny, ale mieszkanie było nieciekawe.

- Kiedy uświadomił sobie Pan, że jest to niezwykła osoba.

- Myślę, że było to w roku 1963. Zdałem sobie sprawę, że to wielki człowiek. Chociaż zawsze czekaliśmy na kard. Wyszyńskiego. Za nim szło zwykle trzech dostojników - abp Kominek z Wrocławia, abp Baraniak z Poznania i abp Wojtyła z Krakowa. Kard. Wyszyńskiemu zawsze towarzyszyły owacje. Myśmy sobie nawet wyobrażali, że w przyszłości być może będzie on papieżem, ale Duch Święty mądrzejszy był od nas i wybrał młodszego.

Reklama

- Jakie zrobił Pan pierwsze zdjęcie Janowi Pawłowi II?

- Na konferencji prasowej, tuż po wyborze. Potem sfotografowałem to słynne okno i pomyślałem sobie „Boże miłosierny, to koniec”. Zawsze widziałem go w czarnej sutannie, rzadko nosił purpurę. Trudno było nawet poznać, że jest biskupem. I ta biała szata nie za bardzo mi do niego pasowała. A potem było to wszystko, co było najważniejsze przez te 27 lat.

- To była świadoma decyzja - być przy Nim przez ten cały czas?

- Tak, świadoma. Pamiętam wizytę w parafii św. Pankracego. Zawołał mnie jakiś cerber, idę więc za nim, drzwi się otwierają, patrzę - a za nimi Papież z dostojnikami. Mrugnął do mnie prawym okiem. To był ten impuls, który przyszedł od Niego. Oczywiście, Arturo Mari jest etatowym fotografikiem, dokumentującym życie Watykanu, ja byłem tym dojeżdżającym na najważniejsze uroczystości, ale dzięki temu nie musiałem rezygnować z realizacji wielu moich książek. Byłem wolny, będąc jednocześnie blisko Ojca Świętego.

- Ile było wspólnych podróży?

- Już nie pamiętam - kilkanaście, kilkadziesiąt, ale najważniejsza była podróż do Ziemi Świętej. Przeżyliśmy bardzo trudny lot, na niskim pułapie ze względów bezpieczeństwa. Pomyślałem wtedy, że skoro lecimy z takim człowiekiem, to nawet, jeśli coś się stanie, to cóż z tego…

- Były chwile, w których nie mógł Pan nacisnąć spustu migawki?

- Tak. Na przykład, gdy w kościele panowała cisza, gdy Ojciec Święty się modlił. Papież rozmawia z Bogiem, a jakiś typek ma zakłócać ciszę zgrzytem torby, nakładaniem filmu? Ale on czasem sam chyba wyczuwał moją obecność, bo potrafił się odwrócić i skinąć głową. To było przyzwolenie na to, że już mogę fotografować.

- Próbował Pan kiedyś policzyć Pańskie zdjęcia Papieża, które zostały opublikowane?

- Nigdy nie próbowałem. Na pewno były to tysiące zdjęć. Jeden album to przecież 200-300 prac. A samych albumów było kilkadziesiąt.

- Wspominając Jana Pawła II podczas takich spotkań jak Dni Papieskie, mamy nie tylko podziwiać zdjęcia, oglądać spektakle czy filmy, lecz chyba przede wszystkim myśleć o tym, co nam pozostawił…

- To jest właśnie najistotniejsze. Nie zdjęcia, lecz te spotkania, to co dał światu swoją obecnością i swoim słowem. A posługiwał się językiem wyjątkowo pięknym.

- Znaliście się wiele lat. Jak wyglądały Wasze prywatne kontakty?

- Szczególny był ten czas po 2000 r. Było tyle spotkań i to tak niezwykłych. Czasem byłem zaskoczony jakimś zaproszeniem. Wspólne kolacje, potem długie rozmowy ciągnące się do późnych godzin… To nie były zdawkowe rozmowy, lecz coś, co do dziś tkwi we mnie bardzo głęboko. Czasem były to wspólne spotkania z Markiem Skwarnickim, poetą krakowskim, który pomagał w przygotowaniu „Tryptyku rzymskiego”. Nawet wtedy, gdy Papież miał już trudności z mówieniem, kontakt z nim był niezwykły. Zrobiono mi takie zdjęcie - jestem niemal przytulony do jego ręki, opowiadam mu coś o swoim albumie. Potem oglądając to zdjęcie, uświadomiłem sobie, że był to już koniec…

- Gdyby z tych tysięcy zdjęć miał Pan wybrać to jedno szczególne, które Pan zrobił, które by to było?

- Och, to się tak nie da. Choć myślę, że to, które telewizja tak często pokazywała po jego śmierci - Ojciec Święty przy palącym się kaganku. Zrobiłem to zdjęcie za Grobem Chrystusa. Było to w ogóle szczególne miejsce i szczególne zdjęcia, o zrobieniu których marzyłem.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dzieweczko Lipska, módl się za nami...

2024-05-03 20:00

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Od wieków żywa i nieustanna miłość do Matki Najświętszej sprawiła, że 2 lipca 1969 roku doszło do koronacji „Maryi Lipskiej w maleńkiej posturze”. Dokonał jej Prymas Polski, Stefan Kardynał Wyszyński.

Rozważanie 4

CZYTAJ DALEJ

Łódzcy proboszczowie spotkali się z Ojcem Świętym Franciszkiem

2024-05-04 16:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Wiesław Kamiński

Zakończyło się – trwające od 29 kwietnia br. - rzymskie spotkanie blisko 300 proboszczów z całego świata, którzy odpowiedzieli na zaproszenie Ojca Świętego Franciszka, by w czynny sposób włączyć się w prace Synodu o Synodalności.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: miłość owocna i radosna dzięki wzajemności

2024-05-04 17:05

Archiwum ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Najważniejszym przykazaniem jest miłość, ale bez wzajemności miłość nigdy nie będzie ani owocna, ani radosna - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej 5 maja.

Ks. Węgrzyniak wskazuje na „wzajemność" jako słowo klucz do zrozumienia Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej. Podkreśla, że wydaje się ono ważniejsze niż „miłość" dla właściwego zrozumienia fragmentu Ewangelii św. Jana z tej niedzieli. „W piekle ludzie również są kochani przez Pana Boga, ale jeżeli cierpią, to dlatego, że tej miłości nie odwzajemniają” - zaznacza biblista.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję