W ostatnich tygodniach nastąpiła zdecydowana zmiana lidera w dziedzinie straszenia dzieci. Jak dostrzegają baczni obserwatorzy, Baba Jaga utraciła palmę pierwszeństwa na rzecz Romana Giertycha. Wprawdzie w wyjątkowo niemiłej reklamówce autorstwa Platformy Obywatelskiej już sam głos premiera Kaczyńskiego wystarcza, by żywe dzieci zanosiły się płaczem, a martwe ze swej natury pluszowe misie krzywiły się jak po wypiciu octu, to jednak premierowi do ministra edukacji daleko - przynajmniej według niektórych środków społecznego przekazu.
Straszy więc „Przekrój”, gdzie czytamy: „Uczniowie będą chodzić w jednolitych mundurkach z tarczami na ramionach. (...) Oprócz wychowania patriotycznego do średniej ocen wliczana też będzie religia, a osoby, które ją zbojkotują (bo na przykład szkoła nie będzie mogła znaleźć nauczyciela etyki), nie dostaną promocji do następnej klasy. Jak wieść niesie, w szkołach mogą się pojawić kaplice”. Hiobowe wieści niesie też „Dziennik”, pisząc, że „rok szkolny dopiero się zaczyna, a dzieci już nie mają sił ani na naukę, ani na sport”. W równie smętne, choć przybrane w żartobliwą formę tony, uderza radio Zet. Oto 1 września reporter tej rozgłośni udaje się do jednego z przedszkoli, by tam, na własne uszy przekonać, się przedszkolaki sądzą o Romanie Giertychu (sic!). W odpowiedzi rezolutny 5-latek dowodzi, że „ten facet na pewno nie zna się na przedszkolu”. Mamy zatem opinię autorytetu godnego ogólnopolskiej rozgłośni.
Póki co polskim uczniom i przedszkolakom, przerażonym i zmęczonym szkołą, którą ledwo zdążyli zacząć, najlepiej wychodzi protestowanie. Przeciwnicy Giertycha paradują pod gmachem ministerstwa z okrzykami sprzeciwu, kukłami i obraźliwymi transparentami.
Na tym tle wyjątkowo pozytywnie wypada Szymon Majewski, który w jednym z wywiadów przyznaje, że mimo wielu szalonych telewizyjnych pomysłów, poglądy na wychowanie ma dość konserwatywne. Kiedy 12-letnia córka Zosia prosi go, by pozwolił jej pójść na manifestację przeciw Romanowi Giertychowi, Majewski zabrania, odpowiadając, że najpierw trzeba pozwolić ministrowi cokolwiek zrobić i dopiero to oceniać.
Myśl prosta; aż dziwne, że rodzice protestujących uczniów na nią nie wpadli. Z drugiej strony - drżąc na samą myśl, że ich pociechy mogą dostać się pod straszne władanie Romana Giertycha, pewnie nie mogą pozbierać najprostszych nawet myśli.
Pomóż w rozwoju naszego portalu