Tadeusz Szereszewski: - Bielsk jest jednym z ostatnich miejsc, które Ksiądz odwiedził podczas wakacyjnego pobytu w Polsce. Proszę powiedzieć, kiedy zrodziła się myśl wyjazdu na misje?
Ks. Marek Siekierko: - O misjach słyszałem bardzo dużo, m.in. od ojca duchownego ks. Michała Wilniewczyca, kapłana patrioty, zesłańca Sybiru, który w okresie II wojny przeprawił się z polskimi dziećmi z Syberii aż do Nowej Zelandii. Po powrocie do kraju w 1958 r. jako profesor w Wyższym Seminarium Duchownym w Drohiczynie zajmował się problematyką misyjną.
Myśl ta dojrzewała we mnie po przyjęciu święceń w 1983 r. w mojej rodzinnej Hajnówce i podczas kolejnych wikariatów. Po formacji w Zgromadzeniu Księży Misjonarzy Kombonianów 1 stycznia 1992 r. wyjechałem do Czadu, a po 2 latach stamtąd do Kamerunu. W Afryce jestem więc już od 14 lat.
- Proszę powiedzieć kilka słów o Kamerunie. Co jest w tym państwie charakterystycznego?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Kamerun położony jest na zachodnich obrzeżach Afryki Środkowej. Ze względu na występujące tu niemal wszystkie strefy nazywany jest „Afryką w miniaturze”. Zarówno góry, równiny, dżungla, sawanna czy strefa półpustynna wraz z bogactwem swojej roślinności i zwierzyny zachwycają turystę swoim pięknem. Są one odbiciem Bożej harmonii. Kamerun jest krajem demokratycznym. Należy do nielicznych krajów afrykańskich, gdzie jest spokojnie, w sąsiednich państwach toczą się wojny. Swoją gospodarkę opiera zasadniczo na rolnictwie.
Ludność niemal 17-milionowego Kamerunu jest podzielona na ok. 150 plemion. Każde z tych plemion ma swój odrębny dialekt i kulturę. Stad też w tym państwie występują wielkie różnice ekonomiczne, światopoglądowe i lokalne. Dlatego i praca misjonarza jest zróżnicowana, nieco inna wśród plemion na zachodzie, w centrum, na południu czy północy kraju. Ze względu na różną mentalność i wielość dialektów Kameruńczycy często nie mogą ze sobą się porozumieć. A znajomość wśród nich urzędowego języka francuskiego nie jest powszechna.
- Jaka jest historia misji katolickich w Kamerunie?
- Zapoczątkowali je, z inicjatywy Stolicy Apostolskiej, ponad 100 lat temu misjonarze niemieccy, kiedy Kamerun był kolonią niemiecką. Po przegranej przez Niemców wojnie 1914-18 Kamerun Niemcom odebrano i przekazano Francuzom, a zachodnią jego część - Anglikom. Misjonarze z przyczyn politycznych musieli odejść, a na ich miejsce przyszli Sercanie francuscy, włoscy i holenderscy. Był wśród nich też Polak, br. Kazimierz Zjeżdżałka, który zginął w wypadku samochodowym w 1938 r.
W latach 50. XX wieku, w okresie politycznej niezależności i zrzucenia jarzma kolonistów i przekształcenia Kamerunu w prowincję, przybyli tu polscy Sercanie. W Kamerunie jest wiele religii, ok. 40% mieszkańców stanowią animiści, wyznawcy religii tradycyjnych, 26 % wyznaje katolicyzm, pozostałą grupę tworzą muzułmanie i protestanci. Sam katolicyzm nie do końca przypomina nasz polski. Niektórzy katolicy wciąż jeszcze mają swoje totemy, którym oddają cześć.
Kościół w Kamerunie podzielony jest na 23 diecezje, którymi zarządzają w większości rodzimi biskupi. Nsimi należy do diecezji Sangmelima, zarządzanej prze bp. Rafaela Marię Ze. W Kamerunie pracuje ok. 120 polskich misjonarzy.
- Proszę przedstawić swoją misję.
Reklama
- Kiedy przybyłem do Nsimi położonej na południu kraju, znałem już trochę społeczność afrykańską, jej życie bez zdobyczy współczesnej cywilizacji i krajobraz tylko w niewielkim stopniu zmieniony przez człowieka. 10 lat temu nie było tu misji. Zostałem jednak serdecznie przyjęty przez plemię mówiące dialektem ewondo. Misję zaczynałem od zera. Konsekrowany przed rokiem kościół pw. Nawiedzenia Matki Bożej jest dziełem parafii liczącej ponad 1000 wiernych, zamieszkujących 14 wiosek. Moją pracę wspomagają katechiści, animatorzy, lektorzy, ministranci, chóry i grupy charytatywne, których pracę koordynuję. Ze względu na temperament Afrykańczyk uczestniczy w liturgii zarówno duchowo, jak i cieleśnie. Moi wierni na Mszę św. przychodzą pieszo z różnych stron. Jesteśmy kościołem radosnym. Nie sprawuję Mszy św. recytowanych. Liturgia jest bardzo żywa, przeplatana tańcami i śpiewami. Gesty i symbolika, niezrozumiałe dla Europejczyka, pomagają moim parafianom w przeżywaniu wiary i uzewnętrznianiu swoich przeżyć. W niedzielę odwiedzam chorych i wioski najbardziej oddalone. Objazdy wiosek są częstsze w okresie Adwentu, Wielkiego Postu, podczas Mszy św. za zmarłych.
- Z jakimi problemami spotyka się Ksiądz w swojej pracy?
- Problemy najczęściej wynikają z naszej psychofizycznej natury. Niepokoi mnie niedojrzała wiara, brak radykalizmu, masowa poligamia. Wcale nie jest rzadkością, że parafianin po niedzielnej Mszy św. uczestniczy także w ceremoniach tradycyjnych wierzeń, odwiedza szamana, gdzie szuka wsparcia i ochrony przed złymi mocami. Wiemy w Polsce o tym bardzo dobrze, że Afrykę dotyka głód, choroby. Podobnie jest w Kamerunie. Wielu moich parafian nie zna na co dzień uczucia sytości. Ewondo to nie tylko nazwa dialektu, to także nazwa orzeszków ziemnych Są one podstawową potrawą spożywaną w różnej formie. Mięso z polowań przeznacza się na sprzedaż. Brakuje im nawet tych orzeszków i manioku. Dzieci są głodne. Dlatego przy kościele organizowana jest pomoc charytatywna, która jest najbardziej widoczna w okresie Wielkiego Postu. Tej sprawie służy ta moja obecność w Polsce.
- Sobór Watykański naucza, że Kościół ze swej natury jest misyjny. Jak ta prawda jest na co dzień realizowana przez Księdza?
- Zgodnie z zaleceniem Chrystusa głoszę Ewangelię, Chrystusa ukrzyżowanego, który zmartwychwstał i siedzi po prawicy Boga Ojca. Dlatego cieszy mnie każdy przejaw ludzkiego dobra, a przede wszystkim ponad 20 ślubów sakramentalnych, które pobłogosławiłem. Radują udzielane chrzty dorosłym i dzieciom. A sił do pracy dodaje mi spontaniczność i otwartość moich wiernych, którzy nie mają „czarnych” serc. Potwierdzeniem tej prawdy jest ich zaangażowanie w życie parafii i rodzące się powołania na służbę Panu.
Ci, którzy poszli za Chrystusem, pragną ukazać rozpędzonemu i wojującemu światu miłość oraz pokój Chrystusa jako antidotum na zakłamanie i nienawiść.
Przy okazji za pośrednictwem Niedzieli Podlaskiej serdecznie dziękuję za pomoc misjom najpierw bp. Antoniemu Dydyczowi, z którym dane mi było się spotkać. Dziękuję za jego materialne i modlitewne wsparcie. Wyrażam niezwykłą wdzięczność ks. kan. prob. Marianowi Wyszkowskiemu, mojemu przyjacielowi, za zaproszenie do wspaniałej świątyni pw. Miłosierdzia Bożego, w której byłem po raz pierwszy. W jego osobie dziękuję księżom proboszczom, moim kolegom ze studiów seminaryjnych, którzy umożliwili mi spotkania w swoich kościołach. Wszystko, co robię, robię dla misji.
- Dziękuję Księdzu za rozmowę i życzę wielu łask Bożych w trudnej i pełnej wyrzeczeń pracy misyjnej.