Jej istotę zawiera popielcowa formuła „prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Słowa te uświadamiają, że nasza ojczyzna jest w niebie i nie należy zbytnio przywiązywać się do tego, co jedynie doczesne. Mając zatem przed sobą tak wspaniałą, bo niebiańską przyszłość, warto dla niej zrezygnować nawet z ziemskich radości (także wtedy, gdy same w sobie nie są niczym złym). O tym nikogo przekonywać nie trzeba. Nikogo, kto wierzy w niebo...
Po co w ogóle się umartwiać, skoro życie i tak dostarcza wielu trudności i cierpień - zapyta niejeden zniechęcony. A jednak Kościół od wieków, zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu, zachęca wiernych do podejmowania dodatkowych praktyk ascetycznych. Dodatkowych, a więc takich, których na co dzień nie praktykujemy. Konieczne jest, by były to umartwienia dobrowolne, podjęte ze względu na miłość do Pana Boga. Tylko wtedy są one dowodem naszej wdzięczności za straszliwe cierpienia, mękę i śmierć krzyżową Chrystusa. Jeżeli poprzestalibyśmy na przyjmowaniu życiowych trudności, traktowanych jedynie jako dopust Boży, okazalibyśmy się małoduszni.
Wreszcie - co niezmiernie ważne - wszelkie wyrzeczenia i umartwienia mają być wyrazem wewnętrznego nawrócenia, czyli prawdziwej i niekłamanej miłości Boga i drugiego człowieka. Gdyby były czynione na pokaz - staną się tragikomicznym dowodem religijnej obłudy. Jej klasyczny przykład to chwalący się w świątyni faryzeusz czy znany ze sztuki Igraszki z diabłem Jana Drdy pustelnik Scholastyk, który tak „rozkochał się” w Bogu, że całym sercem nienawidził wszystkich, którzy przeszkadzali mu w pełnych wewnętrznego samozadowolenia długich modłach.
Co zatem ze średniowiecznymi biczownikami, słupnikami czy mnichami noszącymi włosiennice? Czy ich umartwienia nie były przesadą? Z punktu widzenia wielu współczesnych ludzi być może tak. Gdy jednak weźmie się pod uwagę, że wielu z nich chciało w ten sposób wynagrodzić Jezusowi straszliwą mękę i połączyć się z Nim w cierpieniu, wtedy można jedynie pozazdrościć im siły wiary i hartu ducha.
A jak my mamy się umartwiać? Najdoskonalszy przykład stawia nam przed oczy Ewangelia, ukazująca Jezusa na pustyni. Podczas czterdziestodniowego pobytu w samotności Zbawiciel pości i modli się. Efekt jest taki, że gdy zjawia się kusiciel, Jezus wprawdzie fizycznie osłabiony, lecz wzmocniony duchowo odrzuca wszystkie pokusy. Post, polegający na ograniczeniu ilości przyjmowanych pokarmów, jest zatem jedną z podstawowych form umartwienia. Uważa się powszechnie, że post dotyczy ograniczenia w spożywaniu mięsa. Tymczasem postem objąć można właściwie wszystko - od pokarmów, przez używki (np. alkohol) aż do słodyczy.
Wyrzeczenia i umartwienia są także lekarstwem na rany naszej duszy. Dlatego warto rozpoznać, z czym mamy najwięcej problemów i zastosować w tej dziedzinie większą wstrzemięźliwość. Dla gaduł takim lekarstwem może być powstrzymanie się od ciągłego mówienia, dla odludków i milczków - próba nawiązania kontaktu z drugim człowiekiem. Uzależnieni od internetu niech wyłączą komputer, a telemaniacy zamiast otępiałym wzrokiem wpatrywać się w szklany ekran, powinni wziąć do ręki dobrą książkę. A dla wszystkich bez wyjątku jedna zawsze aktualna rada: postarajmy się czynić jak najwięcej dobra. To najlepsza inwestycja w przyszłość. I to w tę najwspanialszą - w życie bez końca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu