Reklama

Niezapomniane wspomnienia

Przemyśl, to piękne zabytkowe miasto archidiecezjalne, należące przed wojną do województwa lwowskiego. Zdaje mi się, że to polska Jerozolima. Wzniesienie, tzw. werki, zachowały okopy, bunkry z czasu I wojny światowej, środkiem płynie San - niby Jordan; pięknie położone Zasanie. Zajmę się częścią Przemyśl - Błonie, przy końcu ul. Mickiewicza. Centrum tej dzielnicy stanowił kościół parafialny pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy przybyłam tu w 1933 r. kościół był pod opieką ks. Leji - nie wiem, czy to była już parafia. Jeden tylko kapłan. Wdowiec p. Dorociak pełnił funkcje organisty i kościelnego. W klinie między torami biegnącymi w kierunku Lwowa i Chyrowa ogród dobrze ogrodzony, a przy ulicy parterowy dom (nie wiem czy ocalał). W domu tym mieściło się przedszkole sierociniec „Rodziny Kolejowej”. Dom ten niby ul wypełniony gęściutko. Sala przedszkola, chyba dobudowana, duża jasna, z niej biegł mały korytarzyk z ubikacjami; pokoju sierotek, jak w ulu. Pokój ten był wszystkim sypialnią (łóżko przy łóżku) - jadalnią, uczelnią, a nawet łazienką „z balijką”. Wodę przynosiło się do kuchni ze studni z podwórka. Wszystko jak w najbiedniejszej rodzinie. Ponad 10 sierotek, mimo ciasnoty, dobrze się trzymało. Najstarsza kończyła seminarium nauczycielskie u sióstr Benedyktynek na Zasaniu, druga gimnazjum. Kilka uczęszczało do pobliskiej szkoły. Najlepiej miały przedszkolaczki. Maluchami zajmowała się najstarsza wychowanka. Dzieciaki, niby rodzina, kochały się wzajemnie, dobrze się uczyły, nie było tu swary. Do tego ula przylegał ganek, mały pokoik gościnny; kuchnia, cały dzień czynna, obok mały pokój dla personelu - 4 łóżka.
W kuchni gotowano również obiady dla dziatwy szkolnej kolejarzy. Siostry sercanki wydawały obiady w pobliskiej oszklonej werandzie, przyczepionej do sąsiedniej kamienicy. Po nauce w szkole przychodziła spora gromadka dzieci. Przepadały za pierogami, nic dziwnego, że przygotowania trzeba było zaczynać przed świtem.
Po kilku miesiącach pracy jako pomoc w przedszkolu wyjechałam do Krakowa na szkolenie. Wróciłam w ten zakątek w 1937 r. Zastałam duże zmiany. Domek parterowy, cały zajęło przedszkole. Dom piętrowy przylegający do tego terenu, opróżniono z lokatorów i przeznaczono na Dom Dziecka. Do tych nieco dogodniejszych warunków przybyło 30 sierot. Na krótko podjęłam wówczas pracę w przedszkolu i sierocińcu. Kościół mianowano parafią, a proboszczem ks. Franciszka Twardzickiego. Gorliwy i troskliwy duszpasterz szybko zwrócił uwagę na ognisko biedy i w miarę możliwości starał się temu zapobiegać. Przy ul. Czarnieckiego opróżnione baraki wojskowe przyjęło miasto, zamieniając na mieszkania czynszowe, schronienie dla biedniejszych rodzin. Bezrobocie, czy inne nieszczęścia powodowały, że niektórzy lokatorzy nawet zaniżonych czynszów nie mogli zapłacić i dla nich była obszerniejsza sala, w której umieszczano dłużników. Mieściło się w niej kilka rodzin nawet z małymi dziećmi. W całym tym obiekcie roiło się od dzieci. Do kolejowego przedszkola ich nie przyjęto. Plątały się po brudnych podwórkach, często głodne. Dla tych dzieci czcigodny Proboszcz w porozumieniu z Caritas zaprojektował „Dzieciniec”. Wynajęto 2 izby w tych barakach. Po ogłoszeniu tej wiadomości, zgłosiła się duża gromadka dzieci z całej okolicy około 60 osób. Mnie przypadło prowadzenie tego „Dziecińca”. Uroczyste otwarcie Mszą św. w kościele parafialnym zgromadziło wiele dostojnych osobistości, po czym cały orszak - Ksiądz Probosz, dyrektor szkoły, przedstawiciele Caritas, rodzice, dzieci i goście - przemaszerował pod dom, gdzie dalsze uroczystości upamiętniono wspólną fotografią.
Od września 1937 r. „Dzieciniec” Caritas zaroił się okoliczną dzieciarnią. Warunki super prymitywne. Kuchnia bez okna, w niej szafa na naczynia i prowianty. W salce, do której wchodziło się przez kuchnię, znajdowały się tylko stoliczki i składane krzesełka. Niełatwe zadanie miała wychowawczyni, by zająć, zainteresować swawolną gromadkę. Początkowo dzieci też nie czuły się najlepiej w tej ciasnocie. Zabawy, śpiew, pogadanki powoli zaczęły im odpowiadać. Co bardzo ważne ks. prob. Franciszek Twardzicki umiał zjednać parafian. Pukał do bogatych. Otóż zapukał też do księżnej Karoliny Lubomirskiej. Ta dostojna księżna przysyłała z folwarku co dzień banię mleka i płaciła za pieczywo, które pobierałam w dowolnej ilości dla moich podopiecznych. Przysyłała kaszę, mąkę. Dzieciaczki miały obfite pożywne śniadanie, skromniejszy obiad i podwieczorek. Przychodziły od godz. 7.00, czasem niektóre wcześniej, szczególnie w lecie. Rozchodziły się od 16.00. Miejscowe wracały same, te z okolicy pod opieką starszych. Powoli polubiły i nawet tęskniły za „Dziecińcem” np. w niedzielę. Były tu odżywione, pod właściwa opieką, kochane. W lecie, czy wiosną odbywały się wycieczki poza miasto: prowadziłam przeciętnie ok. 50 osób. W czasie wakacji „Dzieciniec” był półkolonią Towarzystwa Szkół Ludowych. Przyjmowałam również dzieci szkolne. Były mi pomocne szczególnie w kąpieli na Sanie. Wszystko to finansowało Towarzystwo Szkoły Ludowej, dokładnie płaciło pensję prowadzącej tj. 30 zł, podczas gdy nauczycielki zarabiały minimum 200 do 300 zł. Ważne, że spora grupa dzieci miała wyżywienie i odpowiednią opiekę. Zadbane, niektóre bardzo zdolne, ładniutkie. Co się z nimi nie robiło. Tyle różnych imprez. Imieniny uroczyste z występami dla czcigodnego Księdza Proboszcza założyciela, małe Jasełka, uroczyście imieniny dobrodziejki księżnej Karoliny Lubomirskiej, św. Mikołaja. W lecie często odwiedzałyśmy księżną w jej przepięknym parku. Kochała te dzieciątka, takie były miłe. Po wojnie specjalnie zaglądałam do tego ogrodu, ani jednego drzewa, ani jednego krzewu. Ot wojna!
Nieopodal był zakład Ojców Salezjanów dla chłopców. Tam w wynajętej sali przygotowałyśmy sztukę o św. Bernadecie pt. „Młynareczka z Lourd”. Zaprosiłam Salezjanów. Ocenili wysoko poziom artystów. To nie był ostatni występ. W 1939 r., prowadziłam półkolonię 6 tygodni. Wyjechałam na odpoczynek i rekolekcje do Krakowa. Wracam do pracy 1 września - a tu wojna! Już koniec mojej pracy. Wypędziła nas Rosja i Ukraińcy. Przeszłam wojenną gehennę i znowu wróciłam do Przemyśla w 1950 r. Ksiądz Proboszcz mnie nie poznał. Mieszkał już w nowowybudowanej plebanii, starą drewnianą oddał na przedszkole. Ksiądz Proboszcz też nie ten. W czasie wojny wydawał metryki z polskimi nazwiskami Żydom, jak mógł tak im pomagał. Niestety, ktoś go zdradził. Musiał opuścić parafię. Ukrywał się przed Niemcami. W tym czasie nabawił się choroby serca, zabito mu rodzoną siostrę, gdy potajemnie przeprawiała się przez San w strony rodzinnego Rzeszowa.
Wyjechałam z Przemyśla w 1958 r. Nie wiem kiedy zmarł i gdzie spoczywa ks. Franciszek Twardnicki po trudach i oddaniu się całym sercem Kościołowi, Ojczyźnie i biednym. Cześć Jego pamięci!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Trwają poszukiwania ks. Marka Wodawskiego. Policja odnalazła samochód duchownego

2025-12-10 07:31

[ TEMATY ]

zaginięcie

KRP Warszawa VII

Zaginął ks. dr Marek Wodawski

Zaginął ks. dr Marek Wodawski

Trwają poszukiwania 44-letnie księdza Marka Wodawskiego, kapłana parafii Matki Królowej Polski w warszawskim Aninie. Duchowny zaginął 7 listopada. Tego dnia około godziny 19.20 widziano go po raz ostatni przy ul. Białowieskiej w Warszawie, gdy odjeżdża szarą Skodą Fabią z 2015 roku (nr rej. WPI 40909).

Jak ustalono: pod koniec listopada warszawska policja odnalazła samochód duchownego.
CZYTAJ DALEJ

Co wiemy o życiu Chrzciciela?

2025-12-10 09:38

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Bożena Sztajner/Niedziela

Są sytuacje, które zapraszają do poważnych rozważań. Zmuszają człowieka do zastanowienia się nad tym, co było i co może się stać, co robił i czy miało to sens, a jeśli miało, to jaki. Pyta się też, czy nie utracił talentów otrzymanych od Boga, czy dobrze wykorzystał swój czas, czy życia nie zmarnował. Czy wykorzystał wszystkie możliwości, by czynić dobro, podnosić na duchu, pocieszać, umacniać tych, którzy byli w potrzebie?

Gdy Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto nie zwątpi we Mnie».Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Co wyszliście obejrzeć na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale co wyszliście zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po co więc wyszliście? Zobaczyć proroka? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: „Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby przygotował Ci drogę”. Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on».
CZYTAJ DALEJ

Adwentowa Seria - #11 - Modlitwa od serca

2025-12-10 12:18

ks. Łukasz Romańczuk

Zapraszamy do obejrzenia jedenastego odcinka "Adwentowej Serii". Począwszy od 30 listopada, kiedy to przypada I Niedziela Adwentu, aż do 24 grudnia na kanale YouTube „Niedziela Wrocławska” każdego dnia dodawany będzie jeden odcinek.

Adwentowa Seria - odcinek 11 - Modlitwa od serca
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję