Zbigniew był ratownikiem medycznym i poświęcał się pasji ratowania ludzi. Mateusz spędził dużą część młodości na osiedlu. Miał wielu znajomych. Kibicował ukochanej drużynie. Przyszedł jednak taki czas, kiedy zaczęli się zastanawiać nad własnym życiem, w ich sercach rodziły się pytania, pragnienia. Dziś przygotowują się do kapłaństwa jako klerycy. Ich historie pomagają młodym w rozpoznaniu powołania podczas rekolekcji powołaniowych, które odbyły się pod hasłem: „W domu Boga” w dniach 22-24 lutego w Wyższym Seminarium Duchownym Archidiecezji Częstochowskiej. Ten czas spotkania z Panem przypomniał im skarby ukryte w Kościele, którymi są: Słowo Boże, sakramenty, modlitwa, wiara i wspólnoty. One pozwalają poznać Jezusa, swoje miejsce w Kościele i swoją tożsamość, a potem odkryć powołanie do życia kapłańskiego, małżeńskiego czy według rad ewangelicznych. Dlatego rekolektanci wysłuchali świadectw, konferencji, przeżyli wieczór pojednania, szkołę modlitwy w grupach, modlitwę wspólnotową i indywidualną, „Nikodemową noc” wraz z adoracją Najświętszego Sakramentu, Mszę św. razem z wspólnotą seminaryjną i zawierzenie na Jasnej Górze. Spotkali się z abp. Wacławem Depo. Otwierali serca na wołanie Jezusa, który tak jak powoływał 2 tys. lat temu uczniów, tak samo dziś posyła robotników na żniwo swoje. Czeka, aby z odwagą poszli za Nim.
To jest niesamowite, że Jezus przyszedł do miejsca, w którym byłem, do tego, co w jakiś sposób miało było częścią mojego życia. Posłał konkretnych ludzi, tworzył konkretne sytuacje. To tak jak przyszedł do Piotra, który łowił ryby, miał już konkretny zawód, swoje marzenia, swoich najbliższych, a Jezus przyszedł do niego i powiedział: Chodź, od tej pory będziesz łowił ludzi. Po czasie widzę, że Jezus nie zabrał mi tego, co robiłem wcześniej, ale dał mi jeszcze więcej.
Kl. Zbigniew
Jeździliśmy na mecze. Byłem w środowisku kibicowskim. Prowadziłem osiedlowy tryb życia. W pewnym momencie spostrzegłem, że to nie jest dobra droga dla mnie. Usłyszałem o spotkaniach modlitewnych i zacząłem się modlić. Moje żyje zaczęło się zmieniać. Odczułem radość i pokój. Postanowiłem odrzuć alkohol, zerwać ze złymi znajomościami. Dziś żyję inaczej, a moje życie nabrało nowego blasku i radości.
Kl. Mateusz
Jestem tu pierwszy raz, bo ciekawi mnie, jak wygląda życie w seminarium, jak na co dzień żyją klerycy. Zastanawiam się, czy w przyszłości nie zostać księdzem właśnie. To zaczęło się od ministranta zaraz po I Komunii św.
Błażej, parafia św. Stanisława w Wieluniu
Reklama
Chcę się dowiedzieć nowych rzeczy o Bogu, pogłębić swoją wiarę, nauczyć się modlitwy. W całym życiu chcę iść za Panem Bogiem, Jego drogą. Wierzę, że mnie poprowadzi i tak będzie.
Mateusz, parafia Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Zawierciu
Przyjechałem kolejny raz na rekolekcje, bo jestem już w klasie maturalnej i chcę rozeznać swoje powołanie. Na razie mam różne plany, aczkolwiek rozważałem wstąpienie do seminarium. Dlaczego przyjechałem, aby się utwierdzić w tej decyzji, aby podjąć duchową decyzję, czy tutaj, czy gdzie indziej mam być.
Kacper, parafia św. Józefa Robotnika w Popowie
Jestem tu trzeci raz, aby odkryć swoje powołanie. Do przyjazdu zachęcał mnie Ksiądz Proboszcz, bo myślę o wstąpieniu do seminarium. Najbardziej przeżywałem adorację Najświętszego Sakramentu, rozmowę z Bogiem.
Bartosz, parafia św. Tekli w Raczynie
Jestem tu, aby rozeznać swoje powołanie, bo czuję taki głos wewnętrzny, że Bóg mnie woła do bycia kapłanem. Już od najmłodszych lat było w mojej rodzinie przekonanie, że będę księdzem, babcia mnie zachęcała.
W WSD w każdy czwartek na „Modlitwie zgiętych kolan” gromadzi się wspólnota seminaryjna przed wystawionym Najświętszym Sakramentem i modlimy się o powołania kapłańskie. Jest to Godzina Święta. Ponadto codziennie w modlitwach południowych polecamy tę intencję Bogu, aby w naszym seminarium przybywało alumnów.
Kl. Karol
Reklama
Rekolekcje powołaniowe to dobra okazja dla młodych, by pogłębili swoją relację z Bogiem, zbliżyli się do Jezusa i zastanowili nad dalszym życiem. Im większej jest ludzi doświadczających żywej więzi z Jezusem, tym więcej będzie ludzi poważnie myślących o przyszłości. Cieszę, że co roku zgłasza się pokaźna grupa chłopców. To okazja dla kleryków, żeby wykorzystali swoje zdolności w współorganizacji rekolekcji. To okazja również dla nas, przełożonych (cześć z nas jest mocno zaangażowana), do kontaktu z młodzieżą.
Liczymy też na pomoc innych kapłanów i ich świadectwo, ponieważ seminarium i parafie to są naczynia połączone.
Ks. Grzegorz Szumera, rektor WSD
Wysłuchała Beata Pieczykura
Współpraca: kl. Zbigniew Wojtysek i kl. Karol Iwańczak
Nowogard, Klub AA „Hania”: spotkanie z animatorami Apostolatu Trzeźwości z Rokitna
W niedzielę 10 listopada gościem nowogardzkiego Klubu Abstynenta „Hania” był Stanisław Szuflak, koordynator Ośrodka Apostolstwa Trzeźwości w Rokitnie, który podzielił się świadectwem własnego życia i wychodzenia z nałogu alkoholowego, wraz z nim przyjechała Małgorzata Pasznicka – śpiewaczka poetycka, również animatorka apostolatu trzeźwości, która modli się o łaskę powrotu do życia w trzeźwości dla swojego brata.
Goście uczestniczyli tego dnia również w Mszach św. odbywających się w kościołach należących do parafii św. Sylwestra w Strzelewie.
Podczas Eucharystii głos zabrał pan Stanisław.
– Jestem alkoholikiem, cierpię na nieuleczalną chorobę. To działo się w moim rodzinnym mieście, Gryfinie. Kiedy byłem bardzo młodym człowiekiem, w czasach szkoły średniej, alkohol stał się dla mnie sposobem na rozrywkę, odprężenie. Rodzice zawsze mnie upominali, ale ja się wtedy obruszałem. Wreszcie skończyłem szkołę. Postanowiłem wyprowadzić się z domu i zacząć żyć po swojemu. Miałem dość słuchania rodziców.
Na początku było przyjemnie. Była praca, mieszkanie, alkohol i koledzy. Piło się coraz częściej. Nie zauważyłem nawet, jak szybko zacząłem się staczać. Nałóg alkoholowy to jeden z najbardziej podstępnych wynalazków szatana, bo na początku nie sprawia bólu. W końcu alkohol zaczął tak dominować w moim życiu, że najpierw straciłem pracę, bo przychodziłem pijany, aż w końcu w ogóle przestałem przychodzić. Dostałem zwolnienie dyscyplinarne. W związku ze stratą pracy zaczęło brakować mi pieniędzy. Nie miałem na opłacenie czynszu, więc straciłem także mieszkanie. Zostałem na lodzie. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że w tym samym czasie rodzice modlili się za mnie, abym nawrócił się z tej złej drogi.
Do tego doszły dolegliwości fizyczne. Z powodu picia straciłem siłę w nogach. Nie mogłem chodzić. Następnie zaczął słabnąć mi wzrok. Widziałem na metr. Nie dalej. Sięgnąłem dna!
Przyszedł rok 1992. Wigilia. Niestety, bardzo smutna. Z racji na swoje dotychczasowe życie zostałem sam. We wcześniejszych latach 24 grudnia martwiłem się z kolegami tylko tym, ile butelek będziemy mieli na święta. Kto tam myślał o opłatku, kościele? Ale tego dnia, opuszczony, zatęskniłem za rodzinnym ciepłem. W dzień Wigilii zacząłem chodzić po mieście. Widziałem ludzi zabieganych nad przygotowaniami do wieczerzy, a ja chodziłem taki skacowany. W końcu miasto zaczęło się wyludniać, z mieszkań zaś tu i ówdzie dobywała się melodia kolęd. Ach, smutno było. Poszedłem na most. Z góry obserwowałem płynące po Odrze kry lodu. – Tak dalej żyć się nie da – pomyślałem. Ale przypomniały mi się wtedy słowa babci: „Bóg dał życie, i tylko Bóg może je odebrać”. Nagle zobaczyłem, że mostem jadą moi znajomi. Zatrzymali się. – Co ty tu robisz, Staszek? – zapytali i zaproponowali, że mnie odwiozą.
Po kilku dniach zostałem w stanie przepicia odwieziony karetką do szpitala w Szczecinie, na oddział detoksykacyjny. Alkohol mnie wykańczał. W Szczecinie zostałem poddany trzytygodniowej kuracji – leki, kroplówki – ale gdy leczenie minęło, dostałem wypis i lekarz powiedział, że teraz muszę radzić sobie sam. – Ale jak? – powiedziałem. – Ja już nie chcę wracać do tamtego, pijackiego środowiska, bo w końcu zapiję się na śmierć. I nagle ktoś powiedział do mnie: „Dzień dobry”. Odwróciłem się. To był ks. Stanisław z Żabnicy pod Gryfinem. Zapytał mnie: „Czy chcę naprawdę Pan przestać pić?”. Odpowiedziałem, że tak, że właściwie nie mam już innego wyjścia.
Ksiądz zawiózł mnie do siebie. Pozwolił przez jakiś czas pozostać na plebanii. Zaufałem w pełni temu człowiekowi. Zapragnąłem przystąpić również do spowiedzi, ale po latach było trudno. Wtedy zwróciłem się do ks. Stanisława.
Powiedział mi: „Spokojnie, pomogę Panu w przygotowaniu rachunku sumienia”. Spowiedź nie była łatwa, chwilami wyznawanie grzechów było nawet bolesne, ale w końcu powiedziałem wszystko i nastąpiła niesamowita ulga.
Spowiednik powiedział: „Pan Jezus Ci wybaczył. Idź i nie grzesz więcej!”. Poczułem się wolny. Wiedziałem, że nie mogę zawieść. Muszę kroczyć drogą dobra!
Następnie ks. Stanisław zawiózł mnie do Klubu Abstynenta w Gryfinie. Tam spotkałem ludzi, którzy podobnie jak ja zmagali się z nałogiem, ale mieli już w tej walce nieco dłuższy staż. Wraz z tamtą grupą udałem się pewnego dnia na rekolekcje trzeźwościowe do Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie. Tam grupa odmówiła nade mną modlitwę o uwolnienie. Zacząłem prosić usilnie Matkę Bożą Cierpliwie Słuchającą, abym nie stracił do końca wzroku i siły w nogach. Otrzymałem od Boga łaskę powrotu do zdrowia fizycznego, z czasem wzrok zaczął się poprawiać, a nogi przestały odmawiać posłuszeństwa. W moim życiu nastąpił przełom. Zostałem uratowany. Nie piję od 21 lat.
Od tamtej pory p. Stanisław Szuflak świadectwem swojego życia, słowem pociechy i nadziei oraz konkretnymi działaniami niesie pomoc tym, którzy pragną wyjść z niszczącego ich życie nałogu. Apostolat Trzeźwości w Rokitnie, którego koordynatorem jest p. Stanisław, obejmuje swoją troską osoby z całej Polski. Działalność ośrodka sięga także Polaków zamieszkałych na terenach Białorusi i Ukrainy oraz Polonusów pracujących na stałe w Niemczech i Wielkiej Brytanii.
W Rokitnie cyklicznie organizowane są rekolekcje trzeźwościowe dla osób uwikłanych w nałóg, a także dla kapłanów, którzy zajmują się osobami uzależnionymi od alkoholu, jak i dla księży borykających się z nałogiem w swoim życiu osobistym. Dwa razy w roku przeprowadzane są także rekolekcje dla rodzin osób uzależnionych.
Obraz Jezusa Miłosiernego namalowany przez Eugeniusza Kazimirowskiego
Dokładnie 94 lata temu, 22 lutego 1931 r., Chrystus polecił polskiej zakonnicy s. Faustynie Kowalskiej namalować Jego wizerunek z podpisem „Jezu, ufam Tobie”. Obecnie jest on jednym z najbardziej rozpoznawalnych obrazów w Polsce i na świecie. Miliony ludzi wypraszają przed nim Boże Miłosierdzie.
Wizerunek Jezusa Miłosiernego został objawiony w Płocku. Tego dnia przypadała pierwsza niedziela Wielkiego Postu.
Papieski jałmużnik kardynał Konrad Krajewski, jeden z najbliższych i najbardziej zaufanych współpracowników papieża Franciszka, powiedział, że o jego stanie dowiaduje się od lekarzy i nie wie nic więcej. W sobotę Watykan poinformował o pogorszeniu się stanu zdrowia papieża; o kryzysie oddechowym, podaniu tlenu i transfuzji krwi.
Kardynał Krajewski, który jest prefektem Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia oświadczył włoskiej agencji Ansa: "Nie mogę nic powiedzieć, my nie wiemy nic więcej od tego, co mówią lekarze".
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.