Chicago to takie miasto, gdzie kolędy i pastorałki można śpiewać przynajmniej miesiąc przed Bożym Narodzeniem i drugie tyle po nim. Przed - po angielsku, wśród zaprzyjaźnionych Amerykanów; po - w języku polskim, z Polakami. A o tym, że Polacy lubią kolędować, można przekonać się, uczestnicząc w licznie organizowanych w Chicago wieczorach kolęd. Odbywają się one w domach wśród rodziny i przyjaciół, a także w kościołach.
W niedzielę 9 stycznia br. miał miejsce koncert kolęd w parafii św. Jakuba w Chicago. Wśród wykonawców były zespoły wokalne, działające przy parafii od wielu lat: „Boże Pół Nutki”, „Boże Nutki” (laureat I nagrody w ubiegłorocznym Festiwalu Polskiej Piosenki Religijnej w Chicago), Zespół „Iskra”, a także dzieci należące do parafii.
S. Beata Kołtun, dyrektor Szkoły Polskiej, jedna - obok swej bliźniaczej siostry Wioletty - z założycielek zespołu „Boże Nutki”: - Tak, to prawda. Koncerty kolęd na Jakubowie organizujemy od 6 lat.
- Wśród kolędników były dzieci śpiewające i grające na instrumentach muzycznych. Czy trudno jest znaleźć wykonawców takiego koncertu?
- Nie. Dzieci same bardzo chętnie się zgłaszają. Chcą pokazać swoje talenty, a przede wszystkim pragną śpiewać dla Pana Boga.
- To znaczy, że dzieci lubią śpiewać kolędy.
- Bardzo. Kolędy są szczególnymi pieśniami. Dzieci to czują, dlatego śpiewają je inaczej niż pozostałe pieśni religijne. Kolędy wytwarzają bardzo specyficzną, nastrojową atmosferę. Można powiedzieć, że nastrajają duszę.
- Czy najmłodsi rozumieją śpiewane treści?
- Obserwując ich, jestem przekonana, że tak. Śpiewają nie tylko swymi ustami, ale całym sercem. Często też utożsamiają się z Osobami obecnymi w żłóbku. Czasem mam wrażenie, że w momencie, kiedy śpiewają, są razem z Maryją przy Nowonarodzonym.
Reklama
- Czy planowany jest także koncert kolęd dla osób dorosłych?
- Nie myślałyśmy o tym, ale w przyszłości - kto wie.
- Śpiewające w dzisiejszym koncercie „Boże Nutki” są laureatami ostatniego Festiwalu Polskiej Piosenki Religijnej w Chicago. Jakie zespół ma plany na przyszłość?
- Obecnie przygotowujemy się do wydania kolejnej płyty kompaktowej. Dla uczczenia Roku Eucharystycznego ma ona zawierać pieśni eucharystyczne. Myślę, że będzie szczególnie cenna dla dzieci przygotowujących się do I Komunii św.
* * *
- Czy lubicie śpiewać kolędy? - z tym pytaniem zwróciłam się do najmłodszych uczestników koncertu.
- Tak, śpiewa się je dla Pana Boga, żeby słuchał.
- Bardzo, ale nie wiem dlaczego. Może dlatego, że jest tam dużo o Jezusie, jak był mały.
- Kolędy to są takie piosenki, żeby dzieci bardziej kochały Pana Jezusa.
- Lubię śpiewać i słuchać, jak inni śpiewają, bo wtedy czuję, jakbym widziała małego Jezusa.
* * *
- A czy Ksiądz Proboszcz lubi śpiewać kolędy?
Ks. Wojciech Kwiecień, proboszcz parafii św. Jakuba: - Bardzo. Szczególnie podobał mi się dzisiejszy koncert. Cieszę się, że tak wielu młodych zna i potrafi śpiewać kolędy.
- Wszyscy moi rozmówcy jednomyślnie stwierdzili, że lubią śpiewać kolędy. Jak Ksiądz myśli, dlaczego?
Reklama
- W kolędach polskich jest coś, co chwyta za serce. Być może jest to ich prostota. A może fakt, że jest w nich dużo teologii przekazanej na sposób ludowy. Lud myśli bardzo trzeźwo o Panu Bogu i ma trzeźwe podejście do spraw wiary. I to bywa bardzo wzruszające.
- Mówią, że kolędowanie zbliża ludzi.
- Zdecydowanie się z tym zgadzam. Polega ono przecież na śpiewaniu sobie nawzajem, przekazywaniu sobie wzajemnie życzeń. Jeżeli kolędowanie podobało się, to za to otrzymywało się albo kolędę z powrotem, albo jakiś inny dar.
- Jaki dar otrzymają zatem dzisiaj Księdza parafianie, powiedział Ksiądz przecież, że mu się podobało?
- Moją wdzięczność. Chciałbym także, aby byli świadomi tego, że to Pan Bóg nas obdarowuje najhojniej bardzo różnorakimi darami. Przede wszystkim sobą nawzajem.
- Przekonaliśmy się dziś, że dzieci z Jakubowa potrafią śpiewać kolędy, a jak jest z dorosłymi?
- Obawiam się, że trochę gorzej. Dorośli dysponują nagraniami płyt kompaktowych, taśm, czasem nawet filmów wideo z kolędami w wykonaniu profesjonalnych artystów. Są świadomi, że sami tak nie potrafią i czasami właśnie dlatego ograniczają się do słuchania zamiast śpiewania. W związku z tym planujemy, w przyszłym roku takie śpiewanie kolęd, w którym każda z grup (neokatechumenat, grupy młodzieżowe, rodzice uczniów Szkoły Polskiej) musiałaby zaprezentować jakąś kolędę.
- Mam nadzieję, że dojdzie to do skutku. Dziękuję za rozmowę.
Na życiowy sukces składają się nie tylko wiara i ciężka praca, ale również szacunek do tradycji i wartości wyniesionych z domu – uważa prof. dr hab. n. med. Edward Wylęgała, który tysiącom osób pomógł odzyskać wzrok.
„Księciem egzegetów” św. Hieronim został nazwany w jednym z dokumentów kościelnych (encyklika Benedykta XV, „Spiritus Paraclitus”). W tym
samym dokumencie określa się św. Hieronima także mianem „męża szczególnie katolickiego”, „niezwykłego znawcy Bożego prawa”, „nauczyciela dobrych obyczajów”, „wielkiego
doktora”, „świętego doktora” itp.
Św. Hieronim urodził się ok. roku 345, w miasteczku Strydonie położonym niedaleko dzisiejszej Lubliany, stolicy Słowenii. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym Strydonie, a na
specjalistyczne studia z retoryki udał się do Rzymu, gdzie też, już jako dojrzewający młodzieniec, przyjął chrzest św., zrywając tym samym z nieco swobodniejszym stylem dotychczasowego
życia. Następnie przez kilka lat był urzędnikiem państwowym w Trewirze, ważnym środowisku politycznym ówczesnego cesarstwa. Wrócił jednak niebawem w swoje rodzinne strony, dokładnie
do Akwilei, gdzie wstąpił do tamtejszej wspólnoty kapłańskiej - choć sam jeszcze nie został kapłanem - którą kierował biskup Chromacjusz. Tam też usłyszał pewnego razu, co prawda we śnie
tylko, bardzo bolesny dla niego zarzut, że ciągle jeszcze „bardziej niż chrześcijaninem jest cycermianem”, co stanowiło aluzję do nieustannego rozczytywania się w pismach autorów
pogańskich, a zwłaszcza w traktatach retorycznych i mowach Cycerona. Wziąwszy sobie do serca ten bolesny wyrzut, udał się do pewnej pustelni na Bliski Wschód, dokładnie
w okolice dzisiejszego Aleppo w Syrii. Tam właśnie postanowił zapoznać się dokładniej z Pismem Świętym i w tym celu rozpoczął mozolne, wiele razy
porzucane i na nowo podejmowane, uczenie się języka hebrajskiego. Wtedy też, jak się wydaje, mając już lat ponad trzydzieści, przyjął święcenia kapłańskie.
Ale już po kilku latach znalazł się w Konstantynopolu, gdzie miał okazję słuchać kazań Grzegorza z Nazjanzu i zapoznawać się dokładniej z pismami Orygenesa,
którego wiele homilii przełożył z greki na łacinę.
Na lata 380-385 przypada pobyt i bardzo ożywiona działalność Hieronima w Rzymie, gdzie prowadził coś w rodzaju duszpasterstwa środowisk inteligencko-twórczych, nawiązując
przy tym bardzo serdeczne stosunki z ówczesnym papieżem Damazym, którego stał się nawet osobistym sekretarzem. To właśnie Damazy nie tylko zachęcał Hieronima do poświęcenia się całkowicie pracy
nad Biblią, lecz formalnie nakazał mu poprawić starołacińskie tłumaczenie Biblii (Itala). Właśnie ze względu na tę zażyłość z papieżem ikonografia czasów późniejszych ukazuje tego
uczonego męża z kapeluszem kardynalskim na głowie lub w ręku, co jest oczywistym anachronizmem, jako że godność kardynała pojawi się w Kościele dopiero około IX w.
Po śmierci papieża Damazego Hieronim, uwikławszy się w różne spory z duchowieństwem rzymskim, był zmuszony opuścić Wieczne Miasto. Niektórzy bibliografowie świętego uważają,
że u podstaw tych konfliktów znajdowały się niezrealizowane nadzieje Hieronima, że zostanie następcą papieża Damazego. Rzekomo rozczarowany i rozgoryczony Hieronim postanowił opuścić
Rzym raz na zawsze. Udał się do Ziemi Świętej, dokładnie w okolice Betlejem, gdzie pozostał do końca swego, pełnego umartwień życia. Jest zazwyczaj pokazywany na obrazkach z wielkim
kamieniem, którym uderza się w piersi - oddając się już wyłącznie pracy nad tłumaczeniem i wyjaśnianiem Pisma Świętego, choć na ten czas przypada również powstanie wielu jego
pism polemicznych, zwalczających błędy Orygenesa i Pelagiusza. Zwolennicy tego ostatniego zagrażali nawet życiu Hieronima, napadając na miejsce jego zamieszkania, skąd jednak udało mu się zbiec
we właściwym czasie. Mimo iż w Ziemi Świętej prowadził Hieronim życie na wpół pustelnicze, to jednak jego głos dawał się słyszeć od czasu do czasu aż na zachodnich krańcach Europy.
Jeden z ówczesnych Ojców Kościoła powiedział nawet: „Cały zachód czeka na głowę mnicha z Betlejem, jak suche runo na rosę niebieską” (Paweł Orozjusz).
Mamy więc do czynienia z życiem niezwykle bogatym, a dla Kościoła szczególnie pożytecznym właśnie przez prace nad Pismem Świętym. Hieronimowe tłumaczenia Biblii, zwane inaczej
Wulgatą, zyskało sobie tak powszechne uznanie, że Sobór Trydencki uznał je za urzędowy tekst Pisma Świętego całego Kościoła. I tak było aż do czasu Soboru Watykańskiego II, który
zezwolił na posługiwanie się, zwłaszcza w liturgii, narodowo-nowożytnymi przekładami Pisma Świętego. Proces poprawiania Wulgaty, zapoczątkowany jeszcze na polecenie papieża Piusa X, zakończono
pod koniec ubiegłego stulecia. Owocem tych żmudnych prac, prowadzonych głównie przez benedyktynów z opactwa św. Hieronima w Rzymie, jest tak zwana Neo-Wulgata. W dokumentach
papieskich, tych, które są jeszcze redagowane po łacinie, Pismo Święte cytuje się właśnie według tłumaczenia Neo-Wulgaty.
Jako człowiek odznaczał się Hieronim temperamentem żywym, żeby nie powiedzieć cholerycznym. Jego wypowiedzi, nawet w dyskusjach z przyjaciółmi, były gwałtowne i bardzo
niewybredne w słownictwie, którym się posługiwał. Istnieje nawet, nie wiadomo czy do końca historyczna, opowieść o tym, że papież Aleksander III, zapoznając się dokładnie z historią
życia i działalnością pisarską Hieronima, poczuł się tą gwałtownością jego charakteru aż zgorszony i postanowił usunąć go z katalogu mężów uważanych za świętych.
Rzekomo miały Hieronima uratować przekazy dotyczące umartwionego stylu jego życia, a zwłaszcza ów wspomniany już kamień. Podobno Papież wypowiedział wówczas wielce znaczące zdanie: „Ne
lapis iste!” (żeby nie ten kamień).
Nie należy Hieronim jednak do szczególnie popularnych świętych. W Rzymie są tylko dwa kościoły pod jego wezwaniem. „W Polsce - pisze ks. W. Zaleski, nasz biograf świętych Pańskich
- imię Hieronim należy do rzadziej spotykanych. Nie ma też w Polsce kościołów ani kaplic wystawionych ku swojej czci”. To ostatnie zdanie wymaga już jednak korekty. Od roku 2002
w diecezji warszawsko-praskiej istnieje parafia pod wezwaniem św. Hieronima.
Na rynku wydawniczym w Portugalii pojawiły się dwie publikacje zawierające wspomnienia siostry Łucji dos Santos, karmelitanki bosej, która była jedną z trojga uczestników objawień maryjnych w Fatimie trwających pomiędzy 13 maja i 13 października 1917 roku.
Jedną z nowości jest książka autorstwa siostry Ângeli Coelho, wicepostulatorki procesu beatyfikacyjnego portugalskiej wizjonerki, zatytułowana „Viver na Luz de Deus” (Żyjąc w Bożym świetle). Publikacja, której współautorem jest francuski karmelita bosy o. François Marie Léthel, została wydana przez Edições Carmelo. Rzuca ona nowe światło na życie siostry Łucji.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.