Trudno się modlić do Ciebie czekaniem
Żebyś rozdarł niebiosa i zstąpił
Żeby Cię chmury z deszczem wylały
Na spękaną ziemię mojego serca
Która nie odpowie
Ci głosem Maryi z Nazaretu
„Niech mi się stanie według twego Słowa”
Ciężko otwierają się powieki
Na porannych roratach
Gdy zapalam ze strachem świecę
Nie gotowy wcale
Że przyjdziesz
Że zapukasz dłonią bezbronnego Dziecka
W moje powszednie „nie wiem jak się stanie”
W „nie wiem co się stanie”
W „nie wiem kiedy się stanie”
A ja uciekam
Od Ciebie
Od głosu Jana Chrzciciela znad Jordanu
Od siebie
Bo łatwiej przychodzi mi uciekać
Niż zanosić ciężką modlitwę o to
By Słowo Twoje Ciałem się stawało
we mnie
W moim życiu
W moich myślach
W moich uczynkach
W mowie mojej
W moich nie zaniedbaniach
Ty jednak wierzysz we mnie
I przychodzisz
Rorate coeli
Chlebie połamany
Wino pobłogosławione
Przychodzisz
Drogami mojego strachu
By przypominać
Że Adwent jest czekaniem
Na Ciebie
I na to by się ludzkie
Bardziej ludzkim stawało
Nieudolnie więc
Powtarzam „Amen”
I czekam
Przyjdź
Pomóż w rozwoju naszego portalu