Komentując fragment z Listu do Rzymian (15,1-6) papież podkreślił dwie wskazane w nim postawy „wytrwałość” i „pociecha”, odniesione najpierw do Pisma a następnie do samego Boga. Zaznaczył, że Słowo Boże prowadzi nas do skierowania naszego wzroku ku Jezusowi, aby Go lepiej poznać i coraz bardziej Go przypominać. Ponadto Słowo Boże ukazuje nam, że Pan jest rzeczywiście „Bogiem wytrwałości i pociechy” (w. 5), który zawsze pozostaje wierny swej miłości względem nas, opatrując nasze rany z czułością swej dobroci i miłosierdzia. Dlatego człowiek doświadczający w swoim życiu wiernej miłości Boga i Jego pocieszenia jest zdolny do bycia blisko braci najsłabszych i brania na siebie ich słabości. A może to uczynić będąc pośrednikiem darów Bożych i stając się w ten sposób „siewcą” nadziei.
Reklama
Franciszek wskazał, że taki styl życia rodzi wspólnotę, której członkowie „wzorem Chrystusa te same uczucia żywią do siebie”, wspólnotę przekładającą nadzieję na konkretny sposób dzielenie się we wzajemnej służbie. I jest to wspólnota, która „zgodnie jednymi ustami wielbi Boga”. „Ale to wszystko jest możliwe, o ile umieszczamy w centrum Chrystusa i Jego Słowo. To On, i tylko On jest «mocnym bratem», który troszczy się o nas wszystkich: bowiem wszyscy potrzebujemy, byśmy byli wzięci na barki Dobrego Pasterza i poczuli się objęci Jego czułym i troskliwym spojrzeniem” – powiedział Ojciec Święty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na zakończenie papież przypomniał, że w Piśmie Świętym Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa objawia się jako „Bóg wytrwałości i pocieszenia”. „I to tam stajemy się świadomi tego, że nasza nadzieja nie opiera się na naszych zdolnościach i na naszych siłach, ale wsparciu Boga i na wierności Jego miłości” – zakończył swą katechezę Franciszek.
Oto tekst papieskiej katechezy w tłumaczeniu na język polski:
Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!
Od kilku tygodni Apostoł Paweł pomaga nam lepiej zrozumieć na czym polega chrześcijańska nadzieja. Powiedzieliśmy, że nie jest to jedynie optymizm, ale coś innego, a Apostoł pomaga nam to zrozumieć. Dziś czyni to zestawiając ją z dwoma postawami wyjątkowo ważnymi dla naszego życia i doświadczenia wiary: „wytrwałość” i „pociecha” (w. 4.5). W usłyszanym przed chwilą fragmencie Listu do Rzymian, są one wymienione dwukrotnie: najpierw w odniesieniu do Pisma, a następnie do samego Boga. Jaki jest ich najgłębszy, najprawdziwszy sens? I w jaki sposób rzucają one światło na rzeczywistość nadziei?
Reklama
Wytrwałość możemy również określić jako cierpliwość, zdolność brania na swoje barki: to zdolność przetrzymania, trwania w wierności, również wtedy, kiedy ciężar wydaje się zbyt wielki, nie do uniesienia i gdy jesteśmy kuszeni, by oceniać negatywnie i porzucić wszystko i wszystkich. Natomiast pociecha jest łaskę umiejętności zrozumienia i ukazania w każdej sytuacji, nawet tej najbardziej naznaczonej rozczarowaniem i cierpieniem, obecności i działania współczującego Boga. Otóż święty Paweł przypomina nam, że wytrwałość i pocieszenie są nam przekazywane w sposób szczególny przez Pisma (w. 4), całą Biblię. Rzeczywiście Słowo Boże przede wszystkim prowadzi nas, byśmy skierowali wzrok ku Jezusowi, aby Go lepiej poznać i upodobnić się do Niego, aby coraz bardziej Jego przypominać. Po drugie, Słowo Boże ukazuje nam, że Pan jest rzeczywiście „Bogiem wytrwałości i pociechy” (w. 5), który zawsze pozostaje wierny swej miłości względem nas, to znaczy jest wytrwały w miłości wobec nas, niestrudzenie nas kocha, i także troszczy się o nas, opatrując nasze rany z czułością swej dobroci i miłosierdzia, to znaczy pociesza nas, niestrudzenie nas pociesza.
W tej perspektywie można także zrozumieć początkowe stwierdzanie Apostoła: „My, którzy jesteśmy mocni [w wierze], powinniśmy znosić słabości tych, którzy są słabi, a nie szukać tylko tego, co dla nas dogodne” (w. 1). To wyrażenie „my, którzy jesteśmy mocni” może wydawać się aroganckie, ale w logice Ewangelii wiemy, że tak nie jest, co więcej jest wręcz odwrotnie, bo nasza moc nie pochodzi od nas, ale od Pana. Człowiek doświadczający w swoim życiu wiernej miłości Boga i Jego pocieszenia jest zdolny do bycia rzeczywiście, a wręcz ma obowiązek bycia blisko braci najsłabszych i brania na siebie ich słabości. Jeśli jesteśmy blisko Pana, to będziemy mieli tę odwagę, by być blisko wobec najsłabszych, potrzebujących, oraz ich pocieszyć, dać im siłę. Oznacza to właśnie to. A możemy to uczynić bez samozadowolenia, ale czując się jedynie jakby „kanał”, który przekazuje dary Pana; i w ten sposób staje się konkretnie „siewcą” nadziei. Tego od nas chce Pan, abyśmy z tym męstwem i zdolnością pocieszania byli siewcami nadziei. A potrzeba dziś siewców nadziei i nie jest to łatwe.
Owocem tego stylu życia nie jest jakaś wspólnota, w której niektórzy należą do pierwszej ligi, to znaczy są mocni, a inni, „drugoligowcy” są słabi. Owocem natomiast, jak powiada św. Paweł, jest to by „wzorem Chrystusa te same uczucia żywić do siebie” (w. 5). Słowo Boże żywi taką nadzieję, która przekłada się w konkretny sposób na dzielenie się we wzajemnej służbie. Bo nawet ci, którzy są „mocni”, wcześniej czy później doświadczają kruchości i potrzebują pocieszenia innych osób. Odwrotnie w słabości można zawsze zaoferować uśmiech lub pomocną rękę swemu bratu w potrzebie. I jest to wspólnota, która „zgodnie jednymi ustami wielbi Boga” (por. w. 6). Ale to wszystko jest możliwe, o ile umieszczamy w centrum Chrystusa i Jego Słowo. To On, i tylko On jest „mocnym bratem”, który troszczy się o nas wszystkich: bowiem wszyscy potrzebujemy, byśmy byli wzięci na barki Dobrego Pasterza i poczuli się objęci Jego czułym i troskliwym spojrzeniem.
Drodzy przyjaciele, nigdy nie będziemy w stanie dostatecznie podziękować Bogu za dar Jego Słowa, który uobecnia się w Piśmie Świętym. To w nim Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa objawia się jako „Bóg wytrwałości i pocieszenia”. I to tam stajemy się świadomi tego, że nasza nadzieja nie opiera się na naszych zdolnościach i na naszych siłach, ale wsparciu Boga i na wierności Jego miłości, to znaczy na mocy Boga i na pocieszeniu Boga. Dziękuję.