Reklama

Widziane z prowincji

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W normalnym kraju...

Reklama

W normalnym kraju za taki bałagan, jaki zafundowano w służbie zdrowia, do dymisji poddałby się cały rząd, a przynajmniej minister zdrowia ze współpracownikami. Widać jednak, w Polsce do normalności jeszcze daleko, bo urzędnicy twardo trzymają się stołków, a społeczeństwu wmawia się, że wszystkiemu winni byli lekarze, którzy nie chcieli podpisać kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Z góry zaznaczam, że nie jestem lekarzem i nikt z mojej rodziny nie jest lekarzem. Nie mam też przyjaciół lekarzy. Nie mam więc osobistego interesu, by szczególnie bronić tej grupy zawodowej. Mało tego, bulwersują mnie, jak większość społeczeństwa, różne patologie z udziałem środowiska medycznego - błędy sztuki lekarskiej, za które nikt nie ponosi odpowiedzialności, rutyna i znieczulica, kwitnące łapówkarstwo, podwójne etaty itd. O oficjalnych zarobkach w służbie zdrowia nie będę się wypowiadał, bo zaraz ktoś zapyta, czy widział kto kiedy biednego lekarza? Choć równie dobrze można zapytać, czy Polska ma być krajem Judymów?
Nikt już się chyba nie łudzi, że dojdzie do szybkiego uzdrowienie sytuacji w służbie zdrowia. Potrzeba reanimacji, a w każdym razie głębokich zmian metod leczenia, ale nie z gatunku „science fiction”, a takie chciał chyba wprowadzić rząd w odniesieniu do lekarzy rodzinnych. Problem dobrze obrazowała telewizyjna migawka o lekarzu z Sanoka czy Lubaczowa - 3,5 tys. pacjentów pod opieką i 24-godzinna dyspozycyjność. Czy można sobie wyobrazić odpowiedzialną pracę tego lekarza choćby podczas najbliższej epidemii grypy? Po co więc dekretować coś, co z gruntu rzeczy jest nie do wykonania? Lekarzy rodzinnych postawiono jednak przed faktem dokonanym - ma być tak, jak chce rząd i NFZ, a lekarze nie opuszczą swych pacjentów, bo „przecież składali przysięgę Hipokratesa”. Decydenci nie przewidzieli jednak, że dojdzie do takiej próby sił. Kto ją wygrał? No, na pewno nie pacjenci.

Te twarze trzeba zapamiętać

Zdjęcia w kolorze sepii i podpis: „Oni woleli remont rezydencji prezydenta RP niż budowę drogi ekspresowej Suwałki - Lublin - Rzeszów - Barwinek: Wiesław Ciesielski (SLD), Tadeusz Kaleniecki (SLD), Grzegorz Tuderek (SLD), Władysław Stępień (SLD), Witold Firak (niezależny)” - to był strzał w „10” w jednym z przedświątecznych jeszcze wydań „Nowin”.
No, może nie była to „lista skazanych”, choć sepia i brak retuszu czyniły ze zdjęć „portrety z lekka więzienne”. Ja bym nazwał wymienioną listę osób „listą wskazanych”, to znaczy - wskazanych, by na nich nie głosować w najbliższych wyborach parlamentarnych, bo już dali wystarczające dowody, że sprawy Podkarpacia nie są dla nich najważniejsze. Ostatecznie pieniądze na wspomnianą drogę przyznano, ale twarze i nazwiska posłów, którzy mieli inne zdanie, trzeba koniecznie zapamiętać.
I niech to będzie wskazówka dla podkarpackich senatorów. W Senacie dominuje co prawda opcja, która prawdopodobnie wróci prezydentowi RP pieniądze na remont rezydencji. Niechby jednak przynajmniej wszyscy podkarpaccy senatorowie stanęli po stronie Podkarpacia.
A w zanadrzu mam jeszcze inną listę, równie „elektryzującą” społecznie - tych podkarpackich posłów, którzy głosowali przeciw likwidacji parlamentarnych „trzynastek”: Wiesław Ciesielski (SLD), Wojciech Domaradzki (SLD), Joanna Grobel-Proszowska (SLD), Stanisław Janas (SLD), Tadeusz Kaleniecki (SLD), Marian Kawa (SLD), Grzegorz Tuderek (SLD), Ewa Kantor (LPR), Ryszard Kędra (LPR), Józef Głowa (PLD), Adam Woś (PLD), Witold Firak (poseł niezależny). Czy możemy się dziwić, że niektóre nazwiska powtarzają się na obu listach?

Czekamy na kolejne rundy

Najpierw prezydent Kwaśniewski określił Wiesława Huszczę, dawnego współpracownika z czasów SdRP, mianem „człowieka o niskiej wiarygodności”. W odpowiedzi były skarbnik lewicy odpisał prezydentowi m. in.: „Pan Prezydent był łaskaw wypowiedzieć się pejoratywnie na temat mojej osoby, co oceniam jako nieuprawnione naruszenie mojej godności osobistej”.
Pojedynek rozwija się interesująco, czekamy na następne rundy...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rada KEP ds. Rodziny: Troska o życie rodzinne jest aktem odpowiedzialności za przyszłość Polski i Europy

Troska o życie rodzinne nie jest kwestią sentymentu ani tradycji, lecz aktem odpowiedzialności za przyszłość Polski i Europy – czytamy w Słowie Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Rodziny o wartości rodziny w obliczu współczesnych wyzwań „Rodzina. Przyszłość, której nie wolno stracić”.

Członkowie Rady podkreślają, że obecnie rodzina staje wobec poważnych wyzwań. „Kryzys demograficzny nie jest abstrakcją statystyczną, lecz pytaniem o przyszłość narodu, o zdolność społeczeństwa do przekazywania życia, nadziei i odpowiedzialności. Współczesne rodziny mierzą się z niepewnością ekonomiczną, szybkim tempem życia, presją zawodową i narastającą samotnością. Trudno jest budować małżeństwo i wychowywać dzieci” – przyznają. Jednakże – dodają – „właśnie dlatego rodzina pozostaje największym źródłem siły społecznej, miejscem, w którym kształtuje się człowiek zdolny kochać, przebaczać i ponosić odpowiedzialność”.
CZYTAJ DALEJ

"Bez wiary życie jest koszmarem"

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Mt 11, 11-15.

Czwartek, 11 grudnia. Dzień Powszedni albo wspomnienie św. Damazego I, papieża.
CZYTAJ DALEJ

Dr Branca Acevedo: byłam lekarką s. Łucji dos Santos, ona – moją lekarką duchową

2025-12-11 21:33

[ TEMATY ]

świadectwo

Łucja Dos Santos

red/db

Dr Branca Pereira Acevedo, która przez 15 lat opiekowała się się Łucją dos Santos, mówi, że wizjonerka z Fatimy stała się narzędziem głębokiego nawrócenia w jej życiu. „Byłam jej lekarką od ciała, ale ona była moją lekarką duchową” - powiedziała Pereira, opisując swoją relację z siostrą Łucją dos Santos. Swoimi doświadczeniami podzieliła się podczas prezentacji filmu dokumentalnego „Serce Siostry Łucji”, która miała miejsce w pałacu arcybiskupim w Alcalá de Henares. Film jest nakręciła katolicka HM Television.

Służebnica Boża Łucja, jedyne z trojga pastuszków, które dożyło późnej starości, w 1925 roku przeniosła się do miasta Tuy, w prowincji Pontevedra, w północno-zachodniej Hiszpanii gdzie mieszkała przez ponad dekadę, zanim wróciła do Portugalii i w 1949 r. wstąpiła do karmelitanek. W tym mieście wizjonerka otrzymała „nową wizytę z nieba” – objawienia Matki Bożej i Dzieciątka Jezus.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję