Reklama

Kultura

Słoneczna Ania

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

Anna Jantar

E. Smoliński

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

LIDIA DUDKIEWICZ: - Na czym polega tajemnica żywej obecności Anny Jantar wśród nas, mimo że mija już czterdzieści lat od jej niespodziewanej śmierci?

Reklama

KS. PROF. ANDRZEJ WITKO: - Kiedy w jednym z ostatnich wywiadów zapytano Annę, co sądzi na temat własnej urody, odpowiedziała, że nie uroda zdobi człowieka, lecz jego serce, i że sama pragnie, aby zdobiło ją przede wszystkim jej serce, stojące otworem dla wszystkich ludzi. Tym właśnie sercem kierowała się w swoim krótkim życiu. Z tego serca wypływała jej wielka miłość do Boga i do ludzi, zarówno do najbliższych, jak i do wielomilionowych rzesz słuchaczy. To serce wciąż bije w jej niezapomnianych piosenkach, dając niezwykle wzruszające świadectwo nieprzemijających wartości. Szczerość, bezpośredniość i zniewalająca dobroć Anny, której mogli doświadczyć jej bliscy i znajomi, wciąż emanują z jej utworów; i z pewnością dlatego nieznosząca fałszu, a ceniąca tak prawdziwy jej obraz publiczność wciąż nie zapomina o słonecznej Ani. Wręcz przeciwnie - odkrywają ją coraz to młodsze pokolenia miłośników piosenki, wciąż powstają jej fankluby, nadal wznawiane są jej płyty. Jej przedwczesna i dramatyczna śmierć przyczyniła się do utrwalenia „bursztynowej legendy”, w której postać Ani jawi się niezwykle wyidealizowana, wręcz anielska. Tymczasem była ona zwyczajnym człowiekiem, cieszącym się życiem, mającym swoje tęsknoty i nadzieje, zwycięstwa i porażki. Rzadko jednak zdarza się, że w jednej osobie koncentruje się tyle pięknych cech, świadcząc tym samym o bogactwie jej człowieczeństwa. Dlatego choć Ani nie ma wśród nas już od trzydziestu lat, jednak pozostaje z nami nadal, młoda i piękna, przyjacielska i serdeczna, ciepła i pełna dobroci...

- A skąd u Księdza Profesora wzięła się fascynacja osobą Anny Jantar, czego owocem jest wydanie niezwykłej książki - pośmiertnego wywiadu z tą wyjątkową kobietą?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- U progu owej duchowej przyjaźni z pewnością leżały te walory, o których wspominam - dobrość, serdeczność, ciepło, które emanowały z jej piosenek, o czym mogłem się przekonać także osobiście, choćby podczas niezapomnianego koncertu na krakowskim Rynku w 1977 r. Znajomość ta, która z czasem przerodziła się w silną duchową więź z rodziną Ani, sprawiła, że staliśmy się sobie nawzajem bardzo bliscy. I także z potrzeby serca powstała przywołana książka pt. „Anna Jantar”, która w pierwszej kolejności miała być prezentem dla jej najbliższej rodziny, dla mamy - Haliny, męża - Jarosława i przede wszystkim dla córki - Natalii i jej dzieci, by utrwalić tak czarujący i ulotny rys życia, dramatycznie przerwanego przed trzydziestu laty.

- Zapewne poznał Ksiądz wszystkie dostępne ślady, które pozostały po Annie Jantar, dotarł do jej rodziny i przyjaciół. Jakim człowiekiem jawi się z tych opowieści ta piękna, młoda kobieta, uwielbiana przez estradową publiczność lat siedemdziesiątych, która nagle odeszła u szczytu wokalnej kariery, w momencie gdy osiągała artystyczną dojrzałość i miała rozpoczynać nowy rozdział swojej wokalnej kariery?

Reklama

- Z jednej strony postać Ani jawi się jako pełna dobroci, delikatności, taktu i skromności. To rzadkie cechy u człowieka ze świata show-biznesu. Umiała także wczuć się w potrzeby drugiego człowieka, potrafiła słuchać. Ale z drugiej strony - kochała życie i chciała się nim cieszyć. Lubiła markowe perfumy, piękne kreacje i dobrą kuchnię. Nade wszystko jednak kochała ludzi i chciała przez swoją pracę, niezwykle poważnie pojmowaną działalność artystyczną, przynieść im nieco radości i pokoju. I choć wielokrotnie zarzucano jej, że nie sięga po ambitniejszy repertuar, czyniła to celowo, chcąc jak najpełniej sprostać oczekiwaniom słuchaczy. Mówiła o tym kiedyś w następujących słowach: „Mogłabym śpiewać i takie utwory, których linia melodyczna byłaby trudna do zapamiętania, a jeszcze trudniejsza do powtórzenia przez przeciętnego słuchacza. Ale jaki sens miałaby wtedy moja działalność piosenkarska? Jestem przekonana, że w takim przypadku straciłabym wielu ze swoich sympatyków, kto wie, czy nie wszystkich... Śpiewam przecież nie dla siebie, ale dla tych rzesz publiczności, które przychodzą na moje koncerty, kupują moje płyty i są wdzięcznymi odbiorcami moich piosenek na antenie radiowej”.

- Z Księdza książki dowiadujemy się, że Anna Jantar kochała poezję, szczególnie Leśmiana, Pawlikowską-Jasnorzewską, ale także Herberta, Baczyńskiego, a miłość do wierszy zaszczepił w niej starszy brat Roman Szmeterling, który jest wybitnym polonistą. Okazuje się, że był on autorem kilku poetyckich tekstów, które śpiewała Anna Jantar, a ukrywał się pod artystycznym pseudonimem Roman Surmacewicz.

- To oczywiste świadectwo jej naturalnej wrażliwości i delikatności. Właściwie zawsze nosiła ze sobą i czytała tomiki poezji. Ten świat słowa przyciągnął ją na nowo z mocą, gdy zaczęła dojrzewać w swej twórczości i gdy zwróciła baczniejszą uwagę na teksty swych piosenek, chcąc, by niosły konkretne przesłanie. Wtedy też powstały, pomimo aktywnej cenzury, tak znakomite utwory, jak pełna dramatyzmu modlitwa „Tylko mnie poproś do tańca”, ostatni wielki przebój „Nic nie może wiecznie trwać” czy ostatni nagrany utwór „Spocząć”.

- Podobno ojciec Anny Jantar był aktorem amatorem, a ona najpierw uczyła się gry na fortepianie, a potem myślała o szkole aktorskiej. Jednak wybrała mikrofon, bo „urodziła się po to, aby śpiewać”, i „miała słuch absolutny”.

Reklama

- Rzeczywiście, Ania zdała nawet egzamin do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, ale nie została przyjęta, bo zabrakło jej punktów za pochodzenie robotniczo-chłopskie. Wówczas zaczęła śpiewać. I to właśnie muzyka stała się jej pasją, w realizacji której z pewnością pomagały jej umiejętności aktorskie. Zresztą wystąpiła w kilku produkcjach filmowych, m.in. „Milion za Laurę” czy „Prawdziwy urok filmu dźwiękowego”.

- Anna Jantar była osobą religijną. Z pewnością Ksiądz poznał również te ślady jej życia...

- To niezwykle subtelny rys, nieznany nawet bliskim znajomym, którzy pamiętają jedynie krzyżyk zawieszony na złotym łańcuszku. Religijność Ania wyniosła z domu rodzinnego, co jeszcze zostało wzmocnione przez bardzo pobożną rodzinę Kukulskich. Teść Ani był nawet klerykiem, ale wskutek drugiej wojny światowej musiał przerwać formację teologiczną. Anna potrafiła dać wymowne świadectwo swej wiary, gdy lekarz nakłaniał ją do usunięcia ciąży, która zagrażała jej życiu. Nie godziła się także na robienie kariery przez rezygnację z zasad moralnych, przez co nawet raz nie dopuszczono jej do udziału w festiwalu opolskim, a później nigdy nie zdobyła na nim żadnej nagrody. Oprócz spełniania normalnych obowiązków religijnych potrafiła znaleźć czas na to, by spotkać się z kapłanami i porozmawiać z nimi na tematy religijne. W jej agendzie znalazłem terminy takich kontaktów przynajmniej raz na kwartał. Wzruszający i pełen głębokiej wymowy jest także fakt potwierdzony przez lekarza medycyny sądowej, że w chwili przejścia do wieczności, w momencie tragicznej katastrofy lotniczej, trzymała zaciśnięty w swej dłoni mały różaniec, który zawsze nosiła ze sobą.

Reklama

- Wiemy, że Natalia, największa miłość Anny Jantar, dyskretnie pielęgnuje pamięć o swojej mamie. Dostępna jest specjalna strona internetowa, została nagrana płyta poświęcona mamie, odbyło się kilka koncertów jej piosenek...

- Natalia robi to w sposób niezwykle zaangażowany, ale i pełen wyczucia. Wielokrotnie doświadczyła ludzkiej zawiści, zarzucającej jej, że buduje swą karierę na twórczości matki. Dlatego jako córka, zabiegając o utrwalenie jej obrazu, podejmuje różne inicjatywy. Doprowadziła m.in. do ożywienia zainteresowania mediów Anią w związku z rocznicą jej śmierci, ale czyni to bardzo taktownie i delikatnie. A wielu młodych fanów, słuchając na jej koncertach utworów „Tyle słońca w całym mieście” czy „Nic nie może wiecznie trwać”, na nowo odkrywa nieznaną do tej pory postać polskiej sceny muzycznej sprzed lat.

- Czego uczy nas Anna Jantar przez swoje piękne życie?

- Ania przypomina nam o kruchości ludzkiego życia, dlatego wzywa nas, abyśmy umieli wykorzystać dany nam czas, abyśmy byli piewcami dobra, piękna i miłości i byśmy umieli się dzielić tym z innymi. Wreszcie pokazuje też, że nawet śmierć nie jest w stanie rozdzielić tych, którzy żyją nadzieją na rychłe spotkanie w domu Ojca.

Tylko mnie poproś do tańca *

W. Żukowska, B. Olewicz

Ty co garść marzeń mych za nic masz
Za nic masz
Tak krótko trwa życie moje
Ty co dni w rok nie zliczasz czy wiesz
Czy Ty wiesz
Co to jest strach u schyłku dnia
Ty nie chodzisz spać
A ja się boję
Coraz bliżej kroki słyszę
Jedną chwilkę jeszcze tylko...

Reklama

Tylko mnie poproś do tańca
Ja na nic więcej nie liczę
Od krańca świata do krańca
Od piekła do nieba bram
Tylko mnie poproś do tańca
Jakbyś mnie kochał nad życie
Ja Ci z nadziei Różańca odpust dam
Tylko mnie poproś do tańca
Dopóki młoda godzina
Pożółknie zegara tarcza
Zanim wybije mój czas
Tylko mnie poproś do tańca
W którym się życie zatrzyma
Ta płyta chociaż już zdarta
Jeszcze gra

Ty co sny nam układasz do gry
Myśli me znasz
I za nic masz szanse moje
Ty co gwiazdy rozwieszasz Ty wiesz
Dobrze wiesz
Wszystko ma kres
Czy boisz się
Raz wysłuchaj mnie
Nie myśl o sobie

Tylko mnie poproś do tańca...

* Tę piosenkę-modlitwę, zainspirowaną biblijną Księgą Przysłów, Anna Jantar często śpiewała na estradzie.

2016-03-15 10:48

Oceń: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Żeby zapłonął ogień

Niedziela rzeszowska 11/2014, str. 6

[ TEMATY ]

rozmowa

Archiwum prywatne Ks. inf. Józefa Sondeja

KS. TOMASZ NOWAK: – Sto lat życia... W podręcznikach do historii to kilka działów. Jak czuje się człowiek, który nosi w pamięci i sercu tak wiele wydarzeń i związanych z nimi osób?
CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Chryzostom

[ TEMATY ]

święty

Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”. Pozwalają również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią jego ksiąg mimo jego nieobecności. On sam sugerował to z wygnania w jednym z listów (por. Do Olimpiady, List 8, 45).

Urodził się około 349 r. w Antiochii w Syrii (dzisiaj Antakya na południu Turcji), tam też podejmował posługę kapłańską przez około 11 lat, aż do 397 r., gdy został mianowany biskupem Konstantynopola. W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch wygnań, które nastąpiły krótko po sobie - między 403 a 407 r. Dzisiaj ograniczymy się do spojrzenia na lata antiocheńskie Chryzostoma. W młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką wiarę chrześcijańską. Odbył niższe oraz wyższe studia, uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności greckiej. Ochrzczony w 368 r. i przygotowany do życia kościelnego przez biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w 371 r. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367-372 do swego rodzaju seminarium w Antiochii, razem z grupą młodych. Niektórzy z nich zostali później biskupami, pod kierownictwem słynnego egzegety Diodora z Tarsu, który wprowadzał Jana w egzegezę historyczno-literacką, charakterystyczną dla tradycji antiocheńskiej. Później udał się wraz z eremitami na pobliską górę Sylpio. Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii, a zwłaszcza Listów św. Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii (por. Palladiusz, „Życie”, 5). Pan - wyjaśnia jego biograf - interweniował przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za swoim prawdziwym powołaniem. W rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia monastycznego, tysiąckroć wolałby służbę duszpasterską (por. „O kapłaństwie”, 6, 7), gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został pasterzem dusz w pełnym wymiarze! Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam otrzymał podczas lat medytacji. Ideał misyjny ukierunkował go, płonącą duszę, na troskę pasterską. Między 378 a 379 r. powrócił do miasta. Został diakonem w 381 r., zaś kapłanem - w 386 r.; stał się słynnym mówcą w kościołach swego miasta. Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze święta liturgiczne. Mamy tutaj do czynienia z wielkim nauczaniem wiary w Chrystusa, również w świetle Jego świętych. Rok 387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tzw. przewracania posągów. Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on 22 gorące „Homilie o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie. Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej (387-397). Chryzostom należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego 17 traktatów, ponad 700 autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów Pawłowych (Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz 241 listów. Nie uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną i pewną naukę Kościoła w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w IV-V wieku. Jego teologia jest wyłącznie duszpasterska, towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem wyrażonym słowami a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał katechumenów na przyjęcie chrztu. Tuż przed śmiercią napisał, że wartość człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w uczciwości życia” („List z wygnania”). Te sprawy, poznanie prawdy i uczciwość życia, muszą iść razem: poznanie musi się przekładać na życie. Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w wierzących wysiłku umysłowego, autentycznego myślenia, celem zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych wiary. Jan Chryzostom troszczył się, aby służyć swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby, w wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym z tych mórz jest dzieciństwo” (Homilia 81, 5 o Ewangelii Mateusza). Rzeczywiście, „właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce” (Homilia 3, 1 do Ewangelii Jana): w istocie jest to wiek najważniejszy. Musimy brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole” (Homilia 12, 7 do Pierwszego Listu do Koryntian). Później przychodzi okres dziecięcy oraz młodość: „Po okresie niemowlęcym przychodzi morze okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury (…), rośnie w nas bowiem pożądliwość…” (Homilia 81, 5 do Ewangelii Mateusza). Potem jest narzeczeństwo i małżeństwo: „Po młodości przychodzi wiek dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi: jest to czas szukania współmałżonka” (tamże). Przypomina on cele małżeństwa, ubogacając je - z odniesieniem do cnoty łagodności - bogatą gamą relacji osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają w ten sposób drogę rozwodowi: wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy obie części” (Homilia 12, 5 do Listu do Kolosan); tych troje stanowi „jedną rodzinę, mały Kościół” (Homilia 20, 6 do Listu do Efezjan). Przepowiadanie Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj podczas liturgii, w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża jeden Kościół (Homilia 8, 7 do Listu do Rzymian), to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich (Homilia 24, 2 do Pierwszego Listu do Koryntian), zaś komunia Eucharystyczna staje się skutecznym znakiem jedności (Homilia 32, 7 do Ewangelii Mateusza). Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie, królewskie i prorockie. Do wierzącego laika mówi: „Również ciebie chrzest czyni królem, kapłanem i prorokiem” (Homilia 3, 5 do Drugiego Listu do Koryntian). Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest to zasada naszego życia społecznego (…) żeby nie interesować się tylko sobą” (Homilia 9, 2 do Księgi Rodzaju). Wszystko dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz „małym Kościołem” - rodziną - we wzajemnych relacjach. Jak możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych świeckich w rodzinie oraz w społeczności pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego Nauczyciela Wiary.
CZYTAJ DALEJ

Dokumenty, woda, lekarstwa, żywność, elektronika – co powinno znaleźć się w plecaku ewakuacyjnym?

2025-09-13 10:14

[ TEMATY ]

poradnik

Poradnik bezpieczeństwa

poradnik/gov.pl

Dokumenty, woda oraz filtry lub tabletki do jej uzdatniania, apteczka, leki, środki higieniczne, gotówka, latarka, radio na baterie lub na korbkę, żywność, scyzoryk, odzież, zapałki, kompas – to tylko część rzeczy, które powinny trafić do plecaka ewakuacyjnego. Taki plecak powinien mieć każdy domownik, także dzieci.

Jednym z kroków przygotowania się na różne zagrożenia jest skompletowanie tzw. plecaka ewakuacyjnego, który w każdej chwili byłby gotowy do zabrania.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję