Reklama

Blondyni kontra Bruneci

Kiedy przeraźliwy metaliczny tembr szkolnego dzwonka zabrzmiał już ze zdwojoną siłą, a pierwsze powakacyjne oględziny budynku szkolnego wskazują na to, iż nic się w nim nie zmieniło od czerwca, można już spokojnie oddać się wspomnieniom minionej beztroski. Jak co roku w sobotę 6 września br. spotkają się dzieci uczestniczące w tegorocznych koloniach organizowanych przez Caritas, aby podczas rozmów z wychowawcami podzielić się wrażeniami z letniego wypoczynku. Wśród gości, silną grupę, będą stanowić dzieci z sierpniowego turnusu w Urlach koło Wyszkowa.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

W słowniku kolonistów brakuje kilku słów - najwyraźniej zbędnych bez możliwości jakiegokolwiek zastosowania. Do wspomnianej kategorii można z powodzeniem zaliczyć słowo: „cisza”, z wyraźnym wyszczególnieniem: „ta poobiednia”.
Chociaż zdażają się wyjątki. Michał ma 12 lat i najwyraźniej jeszcze się nie zaaklimatyzował w nowym otoczeniu. Grymas na jego twarzy wskazuje, że zachowanie swoich współtowarzyszy traktuje jako co najmniej nie na miejscu. W pokoju chłopców trwa właśnie ożywiona zabawa sprawnościowa - na jednym łóżku powstaje piramida - wygrywa ten, kto najszybciej znajdzie się na samej górze konstrukcji ułożonej z innych kolegów. Michał przygląda się ze zdziwieniem, w końcu nie wytrzymuje i wskakuje na samą górę misternej struktury, jak prawdziwy mistrz strategii - zwycięzca. Zabawę przerywają szybkie kroki wychowawczyni, pani Karoliny, która „nowoczesnymi metodami perswazji” przywołuje grupę do porządku. Trwa to kilka minut, zanim sytuacja wydaje się opanowana.
- To trudne dzieci. Jadąc do Urli miałam przed oczyma jak najgorsze scenariusze: dzieci z rozbitych rodzin, spędzające w większości wolne chwile na praskich ulicach. To moje drugie kolonie i wielu rzeczy muszę się nauczyć. Chłopcy w tym wieku są szczególnie pomysłowi. Na początku myślałam, że utrzymać w skupieniu taką grupę może tylko ciekawy film. Wczoraj mnie zaskoczyli - wysłuchali bajki, którą im czytałam. Z tego co widzę, potrafią również o siebie zadbać i starają się być na swój sposób pomocni.

Wojna na ziemniaki

Reklama

Dla Mariusza Konowrockiego, kierownika kolonii, to już czwarte wakacje spędzone z dziećmi. Bywa, że w ciągu jednego sezonu uda mu się zaliczyć nawet 3 turnusy. Jak sam przyznaje, lubi tego typu pracę, chociaż odpowiedzialność jest bardzo duża:
- Dzieci są nieprzewidywalne. Wojna na jedzenie w kuchni, kosze na śmieci zawieszane za pomocą taśmy klejącej na drzwiach pokoi, to tylko niektóre „nowatorskie” pomysły dzieciaków. Każde z nich wychowywane jest w inny sposób. To dostarcza wielu problemów. Dodatkowo sprawy nie ułatwiają nam sami rodzice, którzy wysyłając dziecko na kolonie nie przekazują nam podstawowych informacji np. o przyjmowanych przez nie lekach. Później nasz podopieczny sam się przyznaje, że na coś choruje i musi się leczyć, gdy tymczasem w karcie kolonisty nie ma o tym nic - ucina w pół słowa kierownik.
Na kierowniku kolonii spoczywa duża odpowiedzialność: koordynuje pracę pozostałych 15 wychowawców i pielęgniarki. Bywa też, że sam pełni rolę 16 wychowawcy obdarzonego niezwykłym darem natury - mocnym głosem, który dobitnie udaremnia wszelkie próby nieregulaminowego zachowania: - „Łukaszku co ty robisz, nie biegaj!”, „Konradzik, chodź tutaj do mnie na ławeczkę” itd. Do zapamiętania jest ponad 150 imion dzieci, a to dopiero pierwsze dni kolonii.
- Mam swój sposób - zdradza tajemnicę kierownik kolonii w Urlach. Zaraz w autokarach, które zabierają dzieci na kolonie podchodzę i pytam się o imiona. Później jeszcze raz podczas podróży następuje oficjalne przedstawienie - ja w tym czasie powtarzam je w myślach i próbuję zapamiętać - połączyć imię z twarzą. Inna sprawa, że niektóre osoby zapamiętuje się szybciej, a to z uwagi na ich „szczególne zasługi”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pszczelarz i randka w ciemno

Reklama

Program metodyczny kolonii powstaje na bazie poprzednich doświadczeń i jest z reguły wzbogacany lokalnymi wersjami popularnych telewizyjnych programów rozrywkowych. Kolonijny Idol, Kalambury czy Randka w ciemno to propozycje, które spotykają się z dużym zainteresowaniem dzieci. Oprócz tego nowicjusze mogą przywieźć do domu świadectwo chrztu kolonijnego i pasowania na kolonistę - wspomniane wydarzenie związane jest z szeregiem zabaw sprawnościowych. Czasami, aby uatrakcyjnić rozgrywki dzieli się całą kolonię na blondynów i brunetów, w zależności od kolorów włosów, i wymyśla szereg konkurencji. Bywają również autorskie propozycje.
- Cztery lata temu odkryłem niedaleko pszczelarza - opowiada Mariusz Konowrocki. Odtąd podczas turnusów organizujemy mniejsze grupy i zapraszamy dzieci na spotkanie ze światem owadów. Nasi podopieczni po założeniu odpowiednich kombinezonów mogą obserwować różne gatunki pszczół, szerszeni.
Oprócz szeregu konkursów m.in.: na najlepiej posprzątany pokój czy quizów, podchwytliwych zagadek, wychowawcy starają się pokazać dzieciom również chrześcijańską stronę życia. - Ten aspekt podkreśla codzienna modlitwa, Apele Jasnogórskie. Uczymy dzieci również modlitwy przed posiłkami. Dodatkowo w piątki organizujemy Drogę Krzyżową, a w niedzielę wspólną Eucharystię. Nie są to co prawda rekolekcje, ale staramy się, aby wymiar religijny również znalazł tu swoje miejsce - uzasadnia kierownik kolonii.

Nasi białoruscy koledzy

W tym roku po raz pierwszy obok polskich dzieci przyjechały do Urli dzieci z Białorusi. Zielony domek, w którym zamieszkała grupa, wyróżniał od pozostałych domków nie tylko widok kolorowych firanek. ale przede wszystkim niezwykły spokój jego mieszkańców. Grupą białoruską opiekują się Waszczula i Stefan - małżeństwo z wieloletnim stażem. Polska jest im szczególnie bliska.
- Nasza córka zaczęła studiować na KUL-u i zawsze jak do nas przyjeżdża, to tak jakby kawałek Polski ze sobą przywoziła - zapewniają łamaną polszczyzną. Jesteśmy z dziećmi po raz trzeci w Polsce. Nasze dzieci pochodzą z polskich rodzin i niektóre mówią po polsku. Wyjazd ze strony białoruskiej organizuje ks. Andrzej Szoda, który pracuje na co dzień w kościele Świętych Piotra i Pawła w Breściu. - Chcemy nie tylko naszym dzieciom pokazać Polskę, ale również opowiedzieć gospodarzom o Białorusi, o naszej kulturze i zwyczajach - zapewniają zgodnie.

Zdjęcia, sms-y, wspomnienia

Czasami już na pierwszy rzut oka widać, że dana grupa kolonijna, ma „ową” iskrę w sobie i umożliwi współpracę wychowawcom. Grupy, które nie wykazują zaangażowania i nie chcą nic robić, należą do najtrudniejszych naszych wyzwań - konkluduje kierownik kolonii. Czasami po prostu niektórym dzieciom pozwalamy na nieuczestniczenie w zabawie, nie chcemy nikogo do niczego zmuszać.
Indywidualiści, którzy długo aklimatyzują się w nowych warunkach, bywa, że stają się najlepszymi wychowankami. Michał najwyraźniej należy do tej grupy podopiecznych. - To dla mnie pierwsze kolonie i pierwszy dłuższy pobyt poza domem. Mam dwoje braci i trzy siostry, wszyscy zostali w Warszawie - wyjaśnia nieśmiało. Michał prawie nie pamięta ubiegłorocznych wakacji spędzonych w parku bródnowskim, na przejażdżkach autobusowych bez celu po mieście.
W tym roku nie będzie musiał długo zastanawiać się nad tym, gdy ktoś zapyta go jak spędził wakacje. Powie krótko: „Byłem w Urlach!”.
Szkoda tylko, że na tych koloniach w Urlach zabrakło księdza, siostry zakonnej czy choćby kleryka w sutannie. Był to przecież obóz diecezjalnej Caritas, w diecezjalnym ośrodku. Dyrektor Caritas ks. prał. Krzysztof Ukleja zapewnia, że dla większości turnusów udaje się już zapewnić opiekę duszpasterską.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowe informacje o życiu siostry Łucji, uczestniczki objawień fatimskich

2025-09-30 19:10

[ TEMATY ]

objawienia fatimskie

nowe informacje

siostra Łucja

Coimbra – Muzeum S. Łucji/ zdjęcia: Grażyna Kołek

Na rynku wydawniczym w Portugalii pojawiły się dwie publikacje zawierające wspomnienia siostry Łucji dos Santos, karmelitanki bosej, która była jedną z trojga uczestników objawień maryjnych w Fatimie trwających pomiędzy 13 maja i 13 października 1917 roku.

Jedną z nowości jest książka autorstwa siostry Ângeli Coelho, wicepostulatorki procesu beatyfikacyjnego portugalskiej wizjonerki, zatytułowana „Viver na Luz de Deus” (Żyjąc w Bożym świetle). Publikacja, której współautorem jest francuski karmelita bosy o. François Marie Léthel, została wydana przez Edições Carmelo. Rzuca ona nowe światło na życie siostry Łucji.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Papież: potrzebujemy polityki pojednania

2025-10-02 14:13

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

polityka pojednania

PAP

Papież Leon XIV

Papież Leon XIV

Potrzebujemy konkretnych sposobów promowania gestów i polityki pojednania, szczególnie na terenach, gdzie istnieją głębokie rany spowodowane długotrwałym konfliktami - powiedział Papież na audiencji dla uczestników Międzynarodowej Konferencji pt. „Uchodźcy i migranci w naszym wspólnym domu”.

Papież zauważył, że wciąż rośnie liczba migrantów i uchodźców. Dziś szacuje się ją na 100 mln. Konferencja „Uchodźcy i migranci w naszym wspólnym domu” „rozpoczyna trzyletni projekt, którego celem jest stworzenie ‘planów działania’ skupiających się na czterech podstawowych filarach: nauczaniu, badaniach, służbie i rzecznictwie. W ten sposób odpowiadacie na wezwanie papieża Franciszka skierowane do środowisk akademickich”. „Modlę się - dodał Ojciec Święty - aby wasze wysiłki przyniosły nowe pomysły i podejścia w tym zakresie, zawsze starając się umieścić godność każdej osoby ludzkiej w centrum każdego rozwiązania”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję